Wstałam o 3:30, przed czwartą już byłam na zewnątrz...jedyne żywe stworzenie , które spotkałam to ten śliczny źrebak rasy konik polski, nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi, skubał sobie ździebełka czegoś.
Desperté a las 3:30 de la mañana, antes de las 4 ya solita caminé hacia los pántanos del río Biebrza. Al salír encontré esa maravilla, un potro de la raza poni polaco.... totalmente entregado a la busqueda de alguna brizna de hierba no me prestó ni siquiera un segundo de su atención.
Szybko pomaszerowałam na groblę prowadzącą przez rozlewiska Biebrzy by załapać się na wschód słońca, przyjęłam pozę czekania najmniej męczącą, taki sposób mają wenezuelscy Indianie Pemoni z Płaskowyżu Gran Sabana, tak sobie kucają czekając np na transport publiczny.
Zrobiłam sobie selfie ku pamięci i pod tytułem " tu byłam o czwartej rano" .
Me apresuré para llegar a tiempo y disfrutar del amanecer, faltaban algunos minutos , asi que tomé la posición de espera, la cual suelen tomar los indígenas de la etnia Pemón en la Gran Sabana de Venezuela, una sabia postura que no cansa...
Mientras tanto hice uno o hasta dos selfie titulados..."estuve aqui a las 4 am"
A niebo różowiało a raczej pomarańczowiało, świat przybierał przeszlachetne kolory w tonacjach pomarańczowo- fioletowych przeplatanych szarościa i czernią.
El cielo era de color rosa y naranja...el paisaje se tiño de estos y otros tonos, aparecieron violetas grises y azules...una paleta de colores muy refinada.
Po czwartej słońce wyjrzało zza horyzontu
Pasadas las 4 de la mañana los primeros rayos de sol comienzan iluminar el firmamento.
Grę świateł potęgowały odbicia w wodach rozlewiska.
Los reflejos en las aguas multiplicaban el impacto resplandeciente del amanecer.
Śliczny pastelowy świat, delikatny, w niebanalnych odcienach..
Un mundo de tonos pasteles que me dejó sin respiración.
A ja wytężam wzrok w poszukiwaniu ptaszków, o jest! nie wiem co to za ptak...ale jest ! a obrazek jak grafika
Mis ojos seguían en busca de algún pájaro... lo encontré, se sentó sobre un arbolito y ha creado una obra de arte gráfico..
i jest jakiś brodzący... brodziec piskliwy...
y encontré otro , el andarrios chico
Wrócil graficzny ptaszek, z robaczkami w dziobie , gdzieś w pobliżu miał pisklęta
El pajarito de la gráfica volvió posarse en el arbolito con unos gusanitos en el pico...seguro cerca lo esperaban sus polluelos.
Los gansos en el vuelo.
La lavandera boyera.
pliszka siwa
lavandera blanca
i wracam,
w lesie otaczającym agrosturystykę jakieś rogate zwierza
Tiempo de regresar a la posada para desayuno
en el bosque encuentro estos animales de cuernos grandes,,,,
to krówki szkockie, duma właściciela agroturystyki, emerytowanego leśniczego, ich rogi wzbudzają we mnie respekt, ale pan leśniczy uspakaja ..." są bardzo łagodne"
Son vacas escocesas ...El propietario de la agroturística , un guardabosque jubilado, en su hacienda cría estas vacas. Los highlanders, muestran unos cuernos que imponen respeto..pero el guardabosque me tranquilizó..." son muy mansitos".
A ten cielaczek jest do schrupania, taki słodki.
Este ternerito parece un peluche.
Wszędzie rośnie ten rodzaj dzikiego bzu, to bez koralowy.
El saúco rojo abunda en esta región de Polonia , no lo he visto en otras partes del país.
Jaskółki fruwały bardzo wysoko, co wróżyło dobrą pogodę.
Las golondrinas volaban muy alto, señal que nos esperaba el dia soleado.
W planach był Biały Grąd.
Dojechałyśmy do wsi Mścichy znajdującej się po zachodniej stronie parku a stamtąd prowadzi przez rozlewiska ścieżka dlugości 3,2 km, którą kończy wieża widokowa.
Ta ścieżka wydała mi się najbardziej ciekawa z tych, które poznałyśmy.
Decidimos visitar humedal "Biały Grąd" , lo atraviesa un sendero de 3.2 km que permite familiarizarse con este tipo de ecosistema.
El camino comienza en la aldea Mscichy y termina con un mirador.
De todos los senderos que conocimos en el viaje este fue el mas interesante.
Nie było łosi, były ladne krowy...
No encontramos ni un alce, considerado rey de los pantanos, nos contentamos con estas lindas vaquitas..
Kwitnące bobrki trójlistkowe lubiące wilgotne tereny.
Durante la caminata nos dedicamos a observar flora y fauna característica de los terrenos fangosos.
El archibebe oscuro.
Do wieży widokowej nie doszłam , dróżka w czterech miejscach była pod wodą, nie wzięłam kaloszy, Artenka miała gumowe klapki i sukienkę, sukienkę podkasała i przeszła, ja mialam wąskie spodnie i buty, spodni nie mogłam podnieść, a buty?... w końcu buty ściągnęłam i zaczęłam przeprawę, zmoczyłam spodnie ale widok tłustych pijawek spowodował, że przy ostatniej kałuży zrezygnowałam, na samym końcu były łabędzie , wyraźnie było to ich siedlisko, więc, postanowiłam, że dla łabędzi, których wszędzie było mnóstwo, nie będę ryzykować przyssania się tych wstrętnych robaków do mych nóg.
El camino en varias partes estaba inundado, tuve que quitarme los zapatos y atravesarlo descalza.
El pantano resultó ser el reino de los cisnes, fueron ellos sin duda alguna dueños del lugar.
Mewy śmieszki śmigały w powietrzu ..
Las gaviotas cabecinegras
Wracamy... są krowy! łosi nie ma
el regreso... siguen las vacas en lugar de los alces.
I wreszcie piękny okaz ptasi...brodziec zwany rycykiem. Mój pierwszy raz! satysfakcja pełna.
Quedé complacida al divisar la aguja colinegra...fue mi "primera vez".
Kukliki lubią wilgotne łąki.
Segui observando la naturaleza.
Postanowiłysmy wrócić do agroturystyki zachodnimi obrzeżami parku biebrzańskiego..w drodze mignęła jakaś ciekawa kapliczka, a nuż z nepomukiem... wysiadłam z auta...
Seguimos el viaje, decidimos regresar bordeando el occidente del Parque Nacional. En la orilla de la carretera vimos una interesante capilla, será de San Nepomuceno? bajé del carro...
nie nepomuk ale kapliczka ciekawa , figura Jezusa ukrzyżowanego była wiekowa.
No es Nepomuceno pero el crucifijo parecía antiguo y muy. interesnate.
dalej jechałyśmy wzdłuż zachodniej granicy parku biebrzańskiego..
Y aqui continuan los pantanos.
Na ten widok Artenka musiała się zatrzymac...na linii horyzontu odbywało się coś w rodzaju teatru cieni. Nie mogłam oderwać oczu, pstrykałam i pstrykałam .
Nie wiem o co tam chodziło.
Esta escena nos obligó frenar bruscamente...en el horizonte sucedia algo extraordinario - los actores ... una grulla y decenas de pajaracos negros ..
un baile?
Wyglądało jakby żuraw się opędzał od krukowatych, czarnych ptaszysk,
una batalla?
ten dziwny taniec trwał dłuższą chwilę, w końcu i żuraw i krukowate opadły z sił...
El espectáculo duró algunos minutos , los pájaros terminaron exhaustos.
Objechałyśmy zachodnią część biebrzańskiego parku i wjechałysmy na Carska Drogę. Mocno już zmęczone ale jeszcze spojrzałyśmy na torfowisko Laskowiec - Zajki, siedlisko rybitwy białoskrzydłej.
Después de recorrer los bordes occidentales del parque regresamos a la via principal llamada Camino Zarista que pasa por el centro del parque y ya muy cansadas visitamos el Humedal Laskowiec- Zajki, habitat del fumarel aliblanco
Jeszcze zdążyłam załapać się na zachód słońca na rozlewiskach naszej agroturystyki.
Y logré llegar a tiempo para disfrutar del atardecer..
Tym razem zachód był różowo - niebieski
de rosas y azules fue esta vez.
Pięknie!
cdn ...continuará
Dla takich wrażeń warto wstać o 3.30 :) :)
OdpowiedzUsuńNatura tworzy arcydzieła!
A Ty Grażynko cudownie je odkrywasz i prezentujesz...
Brawo!
Miłego dnia! Pola
j ak warto wstawać rano, tego pierwszego dnia ekscytacja była tak duża, ze juz zerwalam sie do pionu i 3:30... pozostałe dni mobilizowały mnie troche później, ale zawsze wstawałam i leciałam na groble i uskuteczniałam dłuzszy spacer o poranku. Uwielbiam taki relaks.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Jak tam ladnie! Tez bym wstala TAK wczesnie :)
OdpowiedzUsuńLadnie, ładnie...warto pojechac i zrywać się wcześnie. Zdrowia życzę i powrotu do Polski.
Usuńdzieki, tak wstawalam, jak tylko slonce wzeszlo z boku stodoly, w chalupie pod lasem na Kaszubach. Lazilam wtedy po ogrodzie (czyt: lesie) i siedzialam z ksiazka na ganku. Przychodzila wiewiorka i jaszczureczki drobne.
UsuńA propos zdrowia - jak tam randki z Tadeuszem?
W poniedziałek mam następną, leczenie kanałowe, a potem aż do września już na zakończenie prac. Ufff...
UsuńNo to ufff! ja do niego wroce w lecie na druga ture implantow - znowu schudne ;)
UsuńJa jakoś nie chudnę...szkoda... jakies kilka kilogramów bym chciała stracić.
UsuńGrażyno, zdradź tajemnicę, a raczej jak to piszą w tabloidach "przerwij milczenie" i powiedz nam, jakich czarodziejskich zabiegów używasz czy mastyg zielarskich, że wyglądasz tak młodo:-) przecież po Tobie nie widać wcale upływu czasu!!!! wiem, wiem, przywiozłaś coś sobie z dżungli, tam rosną takie tajemne zioła:-)
OdpowiedzUsuńA wracając do Biebrzy, przecudne bagna, przestrzenie wodne i ptactwo ciekawe, chyba trzymasz w zanadrzu te łosie i na koniec strzelisz w nas ciekawostką:-) Ta wierzba to migdałowa, trójpręcikowa, dowiedziałam się z "Mai w ogrodzie", a opowiadał o niej ciekawy facet ze skansenu w Ciechanowcu, zielarz, pszczelarz, w kapelutku, z brodą i okularkach lenonkach:-) Czy może żuraw był ranny, a krukowate zwiedziały się o tym, może bronił piskląt, różne scenariusze można sobie dopowiedzieć. Wpis czytałam już wcześniej rano, ale przyszła do mnie w gości jedna mała dziewczynka i prosiła o "Psi patrol", babci serce zmiękło i teraz kończę komentarz. Nieba o wschodzie i zachodzie są najładniejsze, czasami w ciągu dnia, kiedy kłębią się różne chmury. Gdzieś przeczytałam, że zepsuł Ci się aparat, mój też, już dłuższy czas nosiłam go ściśniętego gumka, bo jakaś klapka nie trzymała, mąż mówił, że nie może na to patrzeć:-) pożyczył mi swój; pozdrawiam serdecznie.
Tajemnicę? chyba ta , ze nic nie robię, kremik najtańszy na twarz i tyle. Ale przyznaję sie bez bicia, że wybieram zdjęcia, na którym dość dobrze wypadam, bo kto powiedział, ze trzeba zamieszczać sie na stronach blogowych jako zgrzybiałą staruszkę. Jeżeli piekne celebrytki selekcjonują zdjęcia to ja, ktora celebrytką nie jestem wybieram też te trochę lepsze.
UsuńWierzba migdałowa..a widzisz, nie wiedziałam jaka to wierzba, a wyjatkowo ładna jest.
Zielarza w Ciechanowcu poznała Artenka, obiecała, ze mi go przedstawi. Tez była zachwycona jego wiedzą zielarską
Małe dziewczynki tak maja, ze babcie kuv=bia angażowaćn znam to z własnego doświadczenia.
Mój aparat fotograficzny zaniemógł bardzo poważnie, jest u naprawiacza, dopiero będe go miała za tydzień a w ogrodzie botanicznym UW kwitnie największy kwiat świata...mój mąż niestety aparatu fotograficznego nie ma. A mój telefon komórkowy jest skandalicznego rodzaju.
Pozdrawiam serdecznie
Nie krygowac sie!! Mlodo wygladasz - czy na zdjeciu czy w realu. Choc Cie pare lat nie widzialam, hrehrehr
UsuńNo właśnie te parę lat upłynęło i jeszcze wtedy nie poznałam TAdeuszka :)))))
UsuńZnaczy od tego Tadeusza sie postarzalas czy odmlodnialas??
UsuńTo pierwsze....
UsuńPo wrzesniu mam nadzieję odmłodnieć.
UsuńAle takiego uśmiechu nie przebije nikt!!!!:-)
UsuńTaak? mojego? oj dziekuje..ale nie wierm...
UsuńZachwyt miesza się podziwem i wręcz niedowierzaniem, że to wszystko realne. Łącznie z Twoją młodą urodą, że o talentach obserwacyjnych, fotograficznych nie wspomnę. Miejsca przepiękne są na pewno, ale pokazanie ich w taki sposób, to już Twoja zasługa. Zwierzaki udomowione, ale jakże egzotyczne.Ptasi taniec dość przerażający, wyobrażam sobie film z dramatyczną muzyką i tym spektaklem czarno-białym prawie. Brodziec piękny.
OdpowiedzUsuńNa koniec napiszę coś, co może zaskoczyć - wcale nie mam ochoty tam być, jakże jednak nieprzyjazne człowiekowi te miejsca. Tym większa Twoja zasługa, że podjęłaś się takiej wyprawy.
Miło zobaczyć znajomego kuklika.
Dziękuję za zachwyt i za opinię na temat mojego wyglądu, ale pamiętaj ,ze to było o 4 rano i w ciemnościach a wyżej, Marii, odpisałam też na ten temat, ale przyznaję, ze przyjemnie jest takie słpwa czytać.
UsuńNie wierzę, że nie byłabyś zachwycona Biebrzą, warunki tam są całkiem dobre, a przyroda bardzo ciekawa.
Bywałam w dużo gorszych warunkach..np w czasie Drogi do Santiago, gdzie czasem spaliśmy w schroniskach gdzie na sali było ponad 100 osob a w dzien nosiliśmy cale gospodarstwo na plecach. Biebrza to luksus.
kukliki lubią Biebrzę...
Ja to piszę tu i teraz ;-) Zaczęłam wędrowanie od Bieszczad w latach 60-tych. Takie szkolne obozy wędrowne w dziczy z plecakiem i kocherem, potem namiot i nogi to była moja forma odkrywania świata, ale to już było. Dzisiaj już bym nie potrafiła, bo w jakimś momencie luksusowe hotele oddaliły mnie od rzeczywistości. Przez Borków wracam do natury, ale mam problem z np. nocowaniem tam. Brak mi domowej wygody i wolę spać na Inflanckiej ;-)
Usuńw latach 60tych też po Bieszczadach się szwendałam ze starszym bratem, plecak , namiot itd...takich wypraw bez jakichkolwiek luksusów mam w moim życiu trochę. A luksusów też zaznałam ale do luksusów lepiej za bardzo się nie przyzwyczajać, wiem to z własnego doświadczenia.
UsuńDobrze mieć Inflancka, jak dobrze jest mieć mieszkanko na Kabatach...całe szczęscie że w pewnym momencie mego życia te Kabaty mogłam kupić. Inaczej nie wiem co bym robiła, a brak wygód od czasu do czasu uwielbiam...mam szczęscie, ze zasypiam wszędzie, bez wygodnego łóżka też.
Niekoniecznie lubie wstawac tak rano, ale dla wschodu slonca nad rozlewiskami z pewnoscia bym sie poswiecila. Magiczne miejsce o niezwyklym nastroju. A z Artenki to lepszy spioch, ze nie chcialo Jej sie wstac na taki spektakl :)))
OdpowiedzUsuńWidze, ze wybierasz sie ogladac (i wachac) dziwidlo. Kilka lat temu kwitlo i w naszym ogrodzie botanicznym, tlumy byly takie, ze przedluzono specjalnie godziny otwarcia. Ja stalam trzy godziny w kolejce, a byl luty, wiec zmarzlam okrutnie, zanim moglam wejsc do szklarni. Pisalam o tym na poprzednim blogu.
https://swiattodzungla.blogspot.com/2018/02/smierdzaca-sensacja.html
https://swiattodzungla.blogspot.com/2018/03/dziwidlo-zakwitlo.html
https://swiattodzungla.blogspot.com/2018/03/jak-dalej-z-dziwidlem-bylo.html
Wiedzialam, ze gdzies widziałan to dziwadło, to bylo u Ciebie własnie. Ciekawe czy uda mi się go zobazyć w pełnym rozkwicie.
UsuńArtenka jest typowym nocnym markiem, ja skowronkiem, sama nie wiem jak nam sie udaje razem wspóistnieć , ale się udaje.
Zdjęcia takie, że buty z nóg spadają. I sam nie wiem co jest najpiękniejsze czy wschód słońca, widoki na rozlewisko a może cielaczek albo taniec ptaków. Można oglądać i oglądać. Podziwiam determinację i gratuluję dobrego oka. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńButy z nóg spadają, mówisz..hmmm, no to można wejść w te kałuże gdzie pijawki tłuste tylko na to czekają.
UsuńMnie się najbardziej podoba taniec ptaków, że tak ptzyznam nieskromnie.
Pozdrawiam serdecznie
Jakbym miał wstawać o 3:30 dla podziwiania wschodu słońca, to bym się chyba w ogóle nie kładł :D
OdpowiedzUsuń(pozdrowienia z Warszawy dotarły wczoraj, dziękuję :)
Ooooo dotarły! huraaaaa
UsuńTez tak można, po prostu nie kłaść się tylko po zachwytach zachodem słońca przetrzymać aż do świtu...ale nie dla mnie takie życie. O 21 juz śpię a wstaję wcześnie.
Te krążące ptaszyskia niesamowite zwłaszcza w zestawieniu z tym żurawiem. Bardzo lubię tak oświetlone ptaki jak te przelatujące gęsi. Nad moim domem krąży sporo jeżyków i one rano i wieczorem tak właśnie chwytają światło i pustułka na nie poluje, ale są zazwyczaj za wysoko aby mój aparat dał radę.
OdpowiedzUsuńBrodźce fajowskie szczególnie ten rycyk. Kiedyś na takich rozlewiskach było dużo czajek.
Wschody i zachody nad wodą mają urok szczególny!
Wiesz podziwiam cię za czekanie w kucznej pozycji, mnie od razu chwytają kurcze, nie mówiąc już o problemach z podniesieniem się ;)
Krowy szkockie bardzo mi się podobają, a szczególnie ich rogi, cielaczek jak pluszak :)
Tak ta scena z zurawiem i ptaszyskami mnie zauroczyła, byłam pod wrażeniem. Z tym kucaniem to sobie tam przyomniałam, bo pejzaże takie troche z tych okolic jak na Gran Sabana. Ale rzeczywiście to jest świetna pozycja ciała, Indianie wiedzą co robią.
UsuńDziękuję za przepiękną wycieczkę, ale najbardziej podobało mi się pluszowe cielątko. Prześliczne, wyglądające jak mała maskotka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj Bogusiu, zawsze kiedy Cie widze u mnie cieszę się bardzo...sciskam serdecznie
UsuńDziękuję
UsuńPewnie się powtarzam, ale mimo tego powiem po raz któryś, że jestem pełna podziwu dla Twoich zdjęć, które są jak obrazy. I to malowane różnymi technikami. Podziwiam też Twoją umiejętność obserwacji przyrody. Masz cierpliwość. I ta wczesna godzina początku wycieczki.Dla mnie to środek nocy. Prędzej położyłabym się o trzeciej, niż wstała. Niemniej dziękuję, bo dzięki temu mogę również zobaczyć różne gatunki ptaków zamieszkałych nad Biebrzą i wirtualnie towarzyszyć w wycieczce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPowtarzaj się, to dla mnie miłe...
UsuńTy też nocny marek jesteś? dużo tych nocnych marków jest. Je o 21 juz jestem nieprzytomna, ale rano jestem pełna entuzjazmu...pozdrawiam serdecznie
Nie wiem jak wyrazić swój zachwyt żeby nie wyjść że Ci się podlizuję :-))
OdpowiedzUsuńJesteś naprawdę WIELKA.
Ten żrebaczek, cielaczek i rycyk najcudowniejsze. Biedroneczka też.
Zapraszam jeszcze do przeczytania mojego tekstu o Zielonej Warszawie...http://stokrotkastories.blogspot.com/2021/05/zielona-stolica-z-cyklu-moja-warszawa.html
WIelka to może nie..ale lubię takie obserwowanie świata.
UsuńBiedroneczka była trochę inna bo nie miała kropek.
Przeczytałam wpis o Warszawie i lecę okmentować bo coś wtedy mi przeszkodziło.
Pozdrawiam serdeczni
Cielątko prześliczne, takie do przytulania. Wracam do tego wpisu i nadziwić się nie mogę, że w tak pięknym miejscu byłyśmy.
OdpowiedzUsuńW takim miejscu byłyśmy!!!wrócę tam z prawdziwą przyjemnością.
UsuńCóż się będę wysilać! Po stokroć pięknie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kiedy się wysilasz..ale dziekuję za stokroć..ściskam serdecznie
UsuńAle zaraz zaraz, to oznacza że o 4 rano była tam też Renata? Bo to niesamowite byłoby! :)
OdpowiedzUsuńGdzie tam! jej godzina to 9! i to należy do niej przemawiać słodko i stać z kawa przy łóżku. Sama sie włóćzyłam o porankach.
UsuńAaaaa, i właśnie tak jest z Renatą :-) Choć nie powiem, jak rejestrowałem auto to pomogła stanąć w kolejce i była przed urzędem wcześnie rano :)
UsuńJAk chce to czasem jej się udaje..ale najczęściej oddaje sie w ramiona Morfeusza i spi!
UsuńŻuraw w scenerii z filmu Hitchcocka robi wrażenie, wygląda to trochę niepokojąco ale ptaszyska chyba nie miały złych zamiarów. A cielaczek faktycznie do schrupania, z chęcią bym się do takiego przytuliła i nie puszczała :). Rozczula mnie to zdjęcie i mina cielaczka.
OdpowiedzUsuńZdjęcia wschodu słońca obłędne, warto tak zacząć dzień. Pobudka trochę o nieludzkiej porze ( bywało, że w czasach pandemicznego bezrobocia o tej porze kładłam się spać ) ale warto, warto, warto! Bo na niebie i na świecie tym bladym świtem działa się magia warta każdej pobudki. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Pieknych dni.
Rzeczywiscie to jak sceneria Hitchcocka, nie wiem o co tam chodziło, mialam wrażenie, że żuraw je odpędza. Byly te ptaszyska daleko, więc trudno było cokolwiek wyśledzić.
UsuńJa zdecydowanie juz około 22 śpię a nawet wczesniej a rano jestem świeżutka i skora do działania.
sciskam serdecznie i też życzę miłych dni.
Nie mogłam się napatrzeć na te piękne widoki. Najbardziej spodobały mi się te pojedyncze drzewa na pustym tle. A no już całkiem powalił mnie widok tej kudłatej "maskotki" w postaci cielaczka. Ta ilość ptaków. Jednak żeby to wszystko móc zobaczyć to godzina wybycia w teren jest imponująca. Taka chmara krukowatych kilka razy nawiedzała moje podwórko osiedlowe robiło to niesamowite wrażenie, szczególnie wieczorową pora. Pozdrawiam i dziękuję za taki efekt wizualny.
OdpowiedzUsuńJA eż lubię takie pojedyncze drzewa gdzie na horyzoncie, stwarzaja taką minimalistyczną grafikę...allubie też taki pogmatwany busz!!!... to ranne wstawanie bardzo mi odpowiada, w Warszawie tez mam takie zapędy ale jednak jakoś trochę czuję się mało bezpiecznie, tam byłm epokojna i zrelaksowana. Muszę tam wrócić.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Gratulacje za cierpliwość w fotografowaniu ptactwa. Podwójnie podziwiam, bo mnie tej cierpliwości podglądania brak, brak mi też sprzętu.
OdpowiedzUsuńZ rozlewisk Biebrzy mam fantastyczne wspomnienia sprzed lat, więc z przyjemnością oglądałam.
Ps. Koło 3.00 to ja czasem dopiero kładę się spać, więc wschody słońca nie dla mnie, choć czasem żałuję:)
Uwielbiam siedzieć godzinami i czekać na ptaki...z komentarzy wynika, że wiekszość ludzi to nocne marki, to ciekawe. Człowiek powinien być dziennym stworem...tak sobie myslę.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Otro maravilloso paseo, cada vez me entran más ganas de irme con vosotras a recorrer esos paisajes. Un abrazo.
OdpowiedzUsuńEntonces ven!!! abrazos
UsuńNiestety, fiołki ucierpiały przez burzę z gradem. Wystawy dziś nie będzie.
OdpowiedzUsuńNieeeeeee!
Usuń