Cieszę się bo obraz batikowy bardzo mi sie podoba , ale tą relacją chcę zapoczątkować opowieść o ludziach mieszkających w mojej andyjskiej wiosce. Myślę, ze nie jest to wioska zwyczajna, jej mieszkańcy to przedziwna mieszanina , tubylcy i przyjezdni, Wenezuelczycy i cala gama ludzi rożnych nacji , wielu z bagażem niezwykłych przeżyć, imających sie rozmaitych zajęć, które pozwalają im na egzystencję w tym gościnnym kraju. Andyjczycy , moim zdaniem wyróżniają się pośród innych współobywateli Wenezueli, są pracowici, bardziej dyskretni, z większym dystansem do ludzi ale kiedy zdobędzie się ich zaufanie darzą przybyszów prawdziwym sentymentem i w razie potrzeby śpieszą z pomocą. Sami są bardzo uzdolnieni, szybko się uczą, potrafią w jakiś cudowny sposób wydobyć z każdego instrumentu pożądane dżwięki , bez uprzedniej formalnej w tej dziedzinie nauki, rzeżbią w drewnie bez trudnosci, wyrabiają koszyki, są znakomitymi budowniczymi...Znalazłam się w tej wiosce po raz pierwszy w 1976 roku, przeczytałam bowiem, że jest miejscem wielu rzeżbiarzy ludowych. Los sprawił, ze 20 lat póżniej zaczęliśmy tutaj budowę naszego domu myśląc o naszym wieku emerytalnym. Z czasem poznaliśmy jej skomplikowany przekrój społeczny, jeżeli chodzi o narodowosci to można tu spotkać Włochów, Portugalczyków, Francuzów, Austriaków, Niemców, Belgów, Amerykanów z Północy, Argentyńczyków, Kolumbijczyków, Rosjan no i Polaków (ja! ale mieszka tutaj też córka polskiego żołnierza z armii Andersa, który ożeniwszy się Andyjka doczekał 14 potomkow).
Przez zupełny przypadek zaczynam od Walerii, urodzonej w Wenecji, ale przywiezionej jako maleńka dziewczynka przez rodziców Włochów emigrujacych do Wenezueli.
Mieszka w przeprzytulnym domu wybudowanym według własnego projektu, pełnym pamiątek rodzinnych i nie tylko rodzinnych, jest kobietą o wielkiej artystycznej wyobrażni zarabiającej na życie batikami, które tworzy z wielką dedykacją i z nieskończoną cierpliwością.W tym roku wybiera się na dłuższy pobyt do Europy, gdzie będzie miała okazję zaprezentować swoje dzieła . Ostatnio dostała zaproszenie do Pragi, które ją bardzo ucieszyło. Zauroczona Walerią i jej pracami nabyłam sobie jej batik i chyba zawiozę go do Warszawy!
Me alegra, porque el cuadro de batík me gusta mucho pero con este relato quiero iniciar una descripción de la gente que vive en mi pueblito andino. Creo que este lugar es poco común, sus pobladores forman una comunidad compleja , los nacidos aqui y los que han echado raices llegando de remotos lugares, los venezolanos y personas de una gama de naciones, muchos con historias de vida interesantisimas, sus diversas ocupaciones les permiten sobrevivir en este hospitalario pais.
Los Andinos , segun mi opinión, destacan sobre el resto de los ciudadanos venezolanos, son gente trabajadora, discreta, con mas distancia en el trato con la gente, pero una vez ganada su confianza ofrecen mucho cariño y ayuda cuando las circunstancias la requiere.
Son muy telentosos, de aprendizaje rápido, saben, como por la obra de milagro, tocar casi todos los instrumentos, haciendo sonar las melodías sin aprendizaje formal, tallan la madera sin dificultad, saben de cesteria, construyen las casas en forma maestra. Encontré este pueblo en el año 1976, lo busqué porque leí sobre sus tallistas. El destino permitió que construiamos nuestra casa aqui, pensando del tiempo cuando nos íbamos jubilar. Con tiempo conocimos su complicada estructura social, conviven aqui múltiples nacionalidades...los italianos, los portugueses, franceses, austriacos, alemanes, belgas, los americanos del norte, argentinos, colombianos, rusos y por supuesto los polacos ( yo!!! pero tambien hija de un soldado polaco de la segunda guerra mundial, el cual se casó con una andina y formó una familia de 14 hijos)
Comenzaré mi relato con Valeria, nació en Venecia , fue traída a Venezuela por sus padres italianos, muy chiquitica , cuando ellos emigraron de Italia a este pais. Vive en una casa muy acogedora que ideó ella misma , llena de recuerdos familiares y no solo familiares , es una mujer de una creatividad artística increible, ganandose la vida al realizar los cuadros de batik, los crea con una increible dedicación e infinita paciencia. Este año viajará a Europa para presentar su obra. Ultimamente le llegó una invitacion de Praga donde se hizo conocer como artista.
Encantada con lo que hace Valeria me regalé un cuadro de batík de ella y pienso llevarlo a Varsovia.
To moj obraz, ptaki, kalie, kwiaty wszystko co gniezdzi sie w mojej glowie.
Este es mi cuadro, los pajaros, las calas , las flores, los elementos que enredan mi cabeza!
Salon Walerii!
La sala de Valeria.
Brzeg obrazu jest charakterystyczny dla Walerii i przedstawia prawdziwy dowód na nieskonczoną jej kreatywność, pracowitość i cierpliwość, ten kto zna technikę batikową zadziwi sie nad skomplikowanym rysunkiem i mnogością kolorów .
Los cuadros tienen el borde muy laborioso, detalle muy característico para Valeria, el que sabe como se hace batík queda asombrado por lo minucioso para obtener tanto dibujo y colorido.
Prace w początkowej fazie,
Los cuadros en su estado inicial.
Inny z jej obrazów już po ukończeniu.
Otro de los batík, ya terminado.
Trochę detali domowych.
Un poco de los detalles de la casa.
Ryba...inspiracją było znalezienie zwoju zardzewiałego druciku który skojarzył się Valerii z rybą, resztę dopełniły śmieci znalezione w przeróżnych okolicznościach.
El pez...Valeria se inspiro en un viejo y oxidado alambre , el resto es la basura encontrada con el fin de terminar lo imaginado.
Półka kuchenna udekorowana starymi naczyniami emaliowanymi.
El estante de la cocina decorada con las viejas ollitas de peltre.
Świeta Jadwiga, dar sąsiada Walerii , który budując swój dom dokopał się takiego skarbu! Jest w jakimś sensie symbolem domu Walerii..Miałam z nią zwiazaną bardzo przykrą przygodę, w czasie odwiedzin zahaczyłam o figurkę która stała na półeczce i Świeta Jadwiga spadła rozbijajac się na wiele fragmentów i fragmencikow, struchlałam , wiedziałam jaką wagę Waleria przywiązuje do tej figurki, to symbol jej domu...Waleria uspokoiła mnie ale widziałam jak trudno jej było przyjać to co się stało. Pozbierała wszystkie kawałki i z pieczołowitością tak dla niej charakterystyczną zlepiła Jadwigę i dalej cieszy oko jej domowników i gości.
Santa Eduvigis de las Casitas, es un obsequio del vecino que al construir su casa la encontro cuando escavaba el terreno para los fundamentos.
Para Valeria es el simbolo de su casa. Tengo un recuerdo muy poco agradable relacionado con ella, me tropece con el estante donde estaba parada, Santa Eduvigis se cayó al piso y se partió en fragmentos y fragmenticos. Me puse muy mal, sabía que Valeria le da un gran valor a la estatuilla, ella me tranquilizaba pero sabía como le dolió el infortunado hecho. Recogió todos los pedacitos y con, tan suya minuciocidad, logró reconstruir la figurita para la alegria de la familia y los visitantes.
Na koniec zostałam poczęstowana kawą na sposób andyjski. Cukier trzcinowy w swojej najsurowszej formie.
Finalmente Waleria me brindó el cafe al estilo andino, el azucar de caña en su forma mas autentica.
Niesamowite są te batiki! Po prostu bajkowe.Nie dziwię się, że nie oparłaś się jednemu z nich :). A praca włożona w wykonanie jest dla mnie niewyobrażalna .
OdpowiedzUsuńW ogóle cały dom jest magiczny........
Dzięki za uchylenie rąbka świata, który Cię otacza i czekam na kolejne odsłony!
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Batiki piękne bardzo, uwielbiam poznawać takie osoby z artystyczną wyobraźnią i zdolnościami do zastosowania wszystkiego co się ma pod ręką tudzież znajduje w różnych okolicznościach.To dar.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie Grażynko i życzę wspaniałego Roku!
PS. Święta Jadwiga jest cudna:DDD
Grażynko, piękna opowieść. Już z tych fragmentów, które pokazałaś wyłania się obraz niezwykłej i wrażliwej osoby. Batiki są przepiękne. Ja kiedyś, będąc na studiach plastycznych, uczyłam się wykonywać prace tą metodą. Tak jak piszesz trzeba mieć wiele cierpliwości, ale też niesamowitą wyobraźnię żeby stworzyć takie dzieła sztuki, jakie wyczarowuje Twoja sąsiadka. Pozdrawiam cieplutko Ciebie i Walerię. Życzę jej także miłego pobytu w Europie. Ania:)
OdpowiedzUsuńJuż to imię Waleria działa na mnie jak magia.Miałam kogoś bardzo bliskiego i niesamowicie wrażliwego kochanego człowieka o tym właśnie imieniu.
OdpowiedzUsuńWspaniała opowieść.To musi być cudowna osoba.Batik jest przepiękny.Przyznam, że rzeczywiście Twoja Osoba kojarzy mi się z kwiatami ,ptakami i motylami:))))))
Tak piękne rzeczy mogą tworzyć Tylko Osoby z cudownie wrażliwą duszą:)
Pozdrawiam serdecznie z zalanego deszczem Mazowsza.
Piękny i z klimatem dom Walerii.
OdpowiedzUsuńBatiki piękne, bordiury misterne jak arabskie
6 stycznia obchodzimy Święto Trzech Króli:
OdpowiedzUsuńKacpra,Melchiora i Baltazara.
Uroczystość objawienia Pańskiego,które kończy trwające od Wigilii
obchody Świąt Bożego Narodzenia.
Ze wschodu zatem do Betlejem przybyli mędrcy,
aby ofiarować dary i złożyć pokłon nowo narodzonemu Dziecięciu.
Kacper-ofiarował kadzidło-symbol boskości...
Melchior-złoto-symbol władzy królewskiej
Baltazar-mirrę-zapowiedź męczeńskiej śmierci.
Jak tam u Was pięknie, bieluń jak drzewo, gdzie tam mojemu do tego, ogrom kwiatów i ten zniewalający zapach. Piękny zakątek świata, tygiel narodowościowy, góry i wodospady, nic tylko patrzeć, szwędać się i napawać oczy tymi widokami. Batiki Waleri przecudne i pełne klimatu, tak jak jej dom, oj przygoda z tą figurką rzeczywiście musiała przyprawić Cię o dreszczyk zgrozy, dobrze, że udało się ją posklejać. Pozdrawiam bardzo serdecznie z zimowych dziś Jaworzyn :)
OdpowiedzUsuńnie znam się na technice batiku ale obraz robi wrażenie....ulotności, tajemniczości.... nawet szczypty magii.... jest piękny....
OdpowiedzUsuńDom Walerii też trochę tajemniczy za sprawą przedziwnych elementów.....
A Święta Jadwiga.... jest również patronką mojej miejscowości, pozostały jeszcze fragmenty murów kaplicy zamkowej gdzie mieszkała ze swoim mężem Henrykiem...
dziękuję za piękną opowieść, pozdrawiam serdecznie
Piękny wpis(każdego dnia czekamy na kolejne)Pięknie opisujesz ludzi Andów ,swoich sąsiadów. Przez nasze zainteresowania dotyczące rzemiosła (i nie tylko) tamtego regionu , wiemy jak wspaniałymi i zdolnymi ludźmi są Ci o których piszesz,często żyjący w ekstremalnie trudnych warunkach - ludzie Andów.Umiejetności często bardzo wszechstronne rodzą się chyba dlatego u ludzi z takich miejsc bo otoczenie ,bo włąśnie warunki(trudne) wymuszaja i pomagaja w takiej samowystarczalności i kreatywności.
OdpowiedzUsuńZnamy technikę batiku ,tym bardziej doceniamy kunszt Twojej sąsiadki Walerii. Nabyty przez Ciebie batik jest piękny.
Pozdrawiamy:)))
w ignorancji swojej nie wiedziałam, że w ogóle istnieje taka technika malarska. właśnie doczytałam w wikipedii i już wiem na czym polega. jak bardzo skomplikowany jest proces tworzenia!
OdpowiedzUsuńpodziwiam dzieła Walerii, są bardzo radosne. wyobrażam sobie jaka musi być ich twórczyni: silna i mądra.
Twój obraz jest bardzo piękny, magiczny. zazdroszczę Ci go!
Pięknego Nowego Roku!
Bardzo inspirująca relacja! Dziękuję i czekam na kolejne migawki z życia tej wsi!!! :D
OdpowiedzUsuńA także Szczęśliwego Nowego Roku :)
Nawet nie wiedziałam, że tak czekam na Twoje opowieści o ludziach! No, trochę wiedziałam ... :)
OdpowiedzUsuńJak pytałam o rdzennych mieszkańców.
Piękne batiki!
Przy figurce, można było zawału dostać!
ślicznie jak zawsze wpis
OdpowiedzUsuńmuy interesante la vida de valeria, y bellisimos sus cuadros, esta historia hace que quede con ganas de continuar a saber del resto de las personas que viven en la mucuy baja..cuando contunuas?ahh! y mientras leia me inmaginaba como era valeria en persona, me encantaria ver una foto de la artista; puede ser?
OdpowiedzUsuńOglądając Twoje zdjęcia i czytając posty, zastanawiałam się czasami, czy tak przypadkiem nie wyglądał biblijny raj:))
OdpowiedzUsuńFantastyczna przyroda, fantastyczni ludzie, fantastyczne dzieła ich rąk:)))
Pozdrawiam serdecznie.
Piękny batik sobie nabyłaś i dzięki za relacje z tamtych stron świata. Pięknie tam, pięknie potrafisz pokazać tamte klimaty tak całkiem inne niż moje tutaj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Your batik art is amazing. Very beautiful.
OdpowiedzUsuńThanks for your comments.
Wspaniale tak z Tobą odwiedzać te nowe miejsca i poznawać niezwykłych ludzi. Już nie mogę się doczekać kolejnej opowieści o Twoich andyjskich sąsiadach. Doskonale rozumie Twoje zauroczenie Walerią i jej pracami. Przepiękne rzeczy tworzy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Opowiadaj, Grażyno, opowiadaj, wszyscy łakniemy takich opowieści, ja nie wiedziałam do tej pory, jak żyją ludzie gdzieś daleko, trochę Travel pooglądałam, coś tam poczytałam, ale życie ich codzienne, widziane Twoimi oczami, ciekawi mnie bardzo. Jak mądre i pogodne muszą być takie kobiety jak Waleria, jak cierpliwie tworzy cudne rzeczy; wyobrażam sobie, jak zmartwiałaś ze strachu, kiedy spadła figurka, a łagodna Waleria poskładała, posklejała i jest dobrze, pozdrawiam Cię serdecznie, pozdrawiam też Walerię z dalekiego Pogórza, wszystkiego dobrego, Grażyno.
OdpowiedzUsuńRozbita figurka Swietej Patronki domu ... Bardzo to ucieszy Malgosie, ze to nie tylko jej takie rzeczy sie zdarzaja.Aktualnie Leszek rozbil piekna porcelanowa lalke w domu Glori w Bogocie. Podejrzewam, ze byla to staroc rodzinna.Running in the family.... czyli dziedziczne.
OdpowiedzUsuńKrystyna
Bardzo interesujące zdjęcia i ciekawe historie. Warto na Twoim blogu odwiedzać Wenezuelę.
OdpowiedzUsuńGrazy!!!
OdpowiedzUsuńFeliz Año!!!
No he terminado de ver todo lo que no habia visto desde la ultima vez que visité el blog, como siempre, super interesante y hermoso!
Coincido con los comentarios de Olenka y me encanta este giro que has dado para empezar a describir los personajes de tu pueblo merideño. Después habrá que incluir una descripción tuya!
Asi empieza un libro "Los que dan calidez a un pueblo andino", ya me lo imagino y a lo mejor este se da primero que el de los pájaros. Me imagino a la ULA respaldando esta iniciativa!
En fin,
Pozdrawiam !
Jestem pełen podziwu. W Indonezji widziałem jak robi się batiki. Żmudna praca wymagająca cierpliwości i dokładności. Tak ładnych batików jednak nie widziałem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Leszek G.