No nic ..upłynęły trzy godziny stwierdziłam, że wystarczy bratu plażingu ( ładna nazwa?), wróciłam.. ..hmm..., braciszek nie wyraził radości na mój widok...ale byłam nieubłagana, dość!... powiedziałam, ociągał się ale posłuchał...zjedliśmy jakieś nuggetsy z kurczaka i frytki w jedynej restauracyjce polowej ma plaży, mimo niechęci do tego typu jedzenia muszę przyznać, ze wszystko było świeżutkie i olej na którym to smażono musiał być całkiem nowy, nad głową przysiadła dymówka, latała wysoko co wróżyło dobrą pogodę na resztę dnia.
bueeeeno...pasaron tres horas,
llegué a la conclusión, que mi hermano estaría ya harto de tanto sol y regresé a la playa...no mostró al verme ni un poquito de alegría, tuvo ganas de seguir tomando el sol...
me puse firme - es suficiente- dije, se vistió sin mucho entusiasmo, fuimos a comer a un restaurante playero, encima de nuestras cabezas se sentó una golondrina, volaba alto, lo que pronosticaba buen tiempo para el resto del dia.
Ciało usatysfakcjonowane, czas na duszę, dusza powinna się wzbogacić zwiedzając skit w Odrynce. Tam pustelnia prawosławna, jej założycielem był archimandryta Gabriel , duchowny prawosławny który był przełożonym monasteru w Supraślu, w 2008 nadano mu tytuł biskupa gorlickiego co oznaczało przeniesienie się do diecezji przemysko- nowosądeckiej. Nie przyjął tej nominacji twierdząc, że nie jest jej godny, myślę , że nie chciał opuścić swego ukochanego Podlasia, w 2009 roku stworzył w Odrynkach jedyną w tym czasie w Polsce pustelnię prawosławną...pięknie położoną na terenach rozlewisk Narwi, otoczoną wodami i łąkami.
El cuerpo satisfecho ( el de mi hermano) asi que la siguiente atracción debería enriquecer al espíritu...propuse visita a una ermita de los monjes ortodoxos en Odrynki, es la única ermita ortodoxa en Polonia, la fundó el Padre Gabriel, fue jefe del monasterio ortodoxo en Suprasl, sus superiores lo elevaron a la dignidad del obispo de Gorlice lo cual implicaba el traslado al sureste de Polonia, rechazó tal nominación alegando que no la merece, lo mas probable que no quiso abandonar su amada Podlaquia, decidió alejarse de la vida eclesiástica trasladandose a un lugar desolado , a Odrynki, a un sitio rodeado de aguas y praderas, aqui fundó su ermita.
Byłam w skicie w 2016 roku, tym razem już od wejścia wydał mi się opustoszały, mniej ukwiecony. W 2016 roku ta pustelnia tętniła życiem, było widać ludzi tam pracujących, młodzież kręcącą się po ogrodzie , wtedy, kiedy przekroczyliśmy bramę , podszedł do nas młody sympatyczny chłopak, przedstawił się jako wolontariusz i zaofiarował się jako przewodnik po skicie. Gdzieś tam kręcił się ojciec Gabriel.
Tym razem nikogo nie było, był moment, że nawet zastanowiłam się, czy możemy wejść na teren, po kilku krokach zauważyłam grób, grób ojca Gabriela , zmarł w 2018 roku, miał zaledwie 56 lat.
W malej kapliczce do której zaglądnęliśmy pracował mnich, czyścił lichtarze, natychmiast zaofiarował się, że nam skit pokaże.
Skierował się do cerkiewki i otworzył ją, mogliśmy usiąść , zaczął swoją opowieść o pustelni, o ojcu Gabrielu, o tym, że po jego śmierci przez pewien czas pustelnia była zamknięta a potem skierowano
do niej trzech mnichów, nasz rozmówca był jednym z nich,
Estuve aqui en el año 2016, en ese entonces hubo aqui mucha actividad, el Padre Gabriel mantenia relaciones con los jovenes y con los habitantes de la aldea, recogia las hierbas medicinales, producía miel.... esta vez al traspasar la entrada me sorprendió el silencio y la soledad del sitio.
A pocos minutos entendi lo que pasó, vi una tumba, el padre Gabriel murió en el 2018, tuvo apenas 56 años. La ermita perdió a su habitante, después de algun tiempo al lugar fueron trasladados tres monjes que mantienen el sitio en orden. Uno de ellos se ofreció de guía. Nos habló de sus tareas, de la historia del lugar, de Padre Gabriel. Me invadió la tristeza...
Cerkiew gdzie odbywają się msze, także dla pobliskiej ludności.
En esta pequeña iglesia se celebran las misas también para los visitantes.
Główne wiejście do pustelni, przez moczary prowadzi do niej 800 metrowa kładka.
La entrada principal a la ermita, a ella, a través del pantano, conduce la pasarela de madera de 800 m de largo.
Następnym etapem miała być Kraina Otwartych Okiennic i jej trzy wioski Trześcianka, Soce i Puchły. Z Odrynek do Trześcianki jest tylko 13 km, okazały się bez końca, naprawa dróg wymusiła jazdę objazdami, które prowadziły przez szutrowe drogi leśne. Dojechaliśmy do Trześcianki od strony cerkwi, która jest na krańcu wsi , na nasze szczęście była otwarta.
El siguiente punto de plan del viaje contenia la visita al Pais de las Contraventanas Abiertas, formado por tres aldeas, Trzescianka, Soce y Puchly, distanciado de Odrynki solo a trece km., que nunca terminaban , los trabajos de mejoramiento de las vías nos obligaron a buscar los caminos a través de los bosques, finalmente llegamos . Pudimos visitar a la iglesia ortodoxa , suerte nuestra... sus puertas encontramos abiertas al público.
Słynne domki o pięknych okiennicach i ozdobach snycerskich trudno było podziwiać, cała Trześcianka była w robotach drogowych, nie można było dotrzeć do niej samochodem...
Las famosas casitas de contraventanas y adornos tallados en madera fueron dificiles de admirar, todo pueblito estaba en las obras de renovación de las vías.
Staraliśmy się dojechać do Soc, ale niebo przybrało kolor granatowy, wiatr zaszalał, w telefonach pojawił się alarm...jaskółeczka z Siemianówki noo...okazała się złą przepowiadaczką pogody...z Trześcianki powrót do Białowieży odbywał się też objazdami, nadrobiliśmy co najmniej 40 km...
W Hajnówce chciałam pokazać bratu nowoczesną cerkiew św. Trójcy o falistych liniach. Z podziemi cerkiewnych rozlegały się przejmujące śpiewy , zaglądnęliśmy przez okno, odbywało sie tam nocne czuwanie przy zmarłym.
Cerkwie nieodmiennie mnie zachwycają, jednak najbardziej zachwycają mnie ich bryły niż wnętrza, a ich cebulaste kopuły najbardziej. Architektura tej nowoczesnej cerkwi, niesamowita!!!
OdpowiedzUsuńBociany z rana najwidoczniej bardziej skore do machania skrzydłami niż w południe ;) Te które ja fotografowałam, stały prawie nieruchomo. Tobie udało się fantastyczne pozy uwiecznić tego bocianiego machacza!
Hmmmm ciekawam co byś zrobiła, jakby to biedne bocianisko się tym łbem udławiło? Szeroki przełyk ma!
Motylków różnorodność duża, masz przyswojone te wszystkie ich nazwy? Mnie się mylą te rusałki.
Też bym wybrała wędrówkę zamiast przypiekać się na słońcu, nigdy nie lubiłam. Te liliowce żywotne, trwają tam już przeszło 30 lat.
Cerkwie też są moja słabością, z zewnątrz i wewnątrz też! Te wnętrza sa takie kolorowe, złote dla mnie są jak z bajek. Poza tym uwielbiam pieśni cerkiewne, kilka razy udało mi się ich słuchać.
UsuńKiedy wędrujemy z Artenka informuję ją, ze jeżeli kiedyś na wiarę się nawrócę to będzie to prawosławie, tylko dlatego, że ich obrządki i śpiewy wprowadzają mnie w stan ekstazy.
Architektura cerkwi w Hajnówce jest rzeczywiście niezwykła, jeszcze nie udało mi się tam wejść do środka. Corocznie odbywa się w niej festiwal muzyki cerkiewnej, musi to być
bardzo piękne przeżycie.
Bocian który się dławi? pobiegłabym na ratunek...już bym coś wymyśliła.
Z rusałkami nie mam problemu, ale inne motylki szukam w atlasie.
Oj liliowce sa bardzo żywotne, mój brat ma jeden krzak przywieziony z Naszych Większyc które maja około 50 lat.
Wspaniałe było przypomniec sobie okolice zwiedzane kilka lat temu,mnie się też udało zobaczyć Soce, Trzściankę i Puchły, choć padało wtedy. Szczególnie piękna jest cerkiew w Puchłach.
OdpowiedzUsuńPiękne motyle, podziwiam znajomość ich nazw. Bez albumu motyli, jaki mam w domu, umiałabym nazwać może dwa:)
Czekam z zainteresowaniem na dalszą część relacji.
Ps. Reportaż z bocianem w roli głównej wspaniały:)
Znam dobrze i Trześcianke i Soce i Puchły. Chciałam koniecznie te bajkowe wioski pokazać bratu...
UsuńNie wszystkie motyle rozpoznaję, rusałki tak inne czasem też, też mam atlas.
Z braku żubrów zajęłam sęe bocianami...uwielbiam je!
Oj, nie chcą na tym kominie bocianiego gniazda, zobacz jakie druty sterczą, żeby się nie osiedliły, chyba, że to jakieś piorunochrony:-) Bocian walczący z rybim łbem widać przyzwyczajony do tego, że wędkarze podrzucają mu jedzenie; lepsze to, niż resztki ryby miałyby się rozkładać w słońcu. Jak on sobie poradzi na gnieździe, wyrzucając zawartość żołądka potomstwu, no, chyba że nadtrawi:-)
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się cerkiewki prawosławne, styl życia mnichów, pracują w obejściach, prowadzą surowy tryb życia, a po śmierci są pochowani w ukochanym miejscu. Kiedyś w Rumunii weszliśmy do maleńkiej cerkiewki w górach, dwóch mnichów z brodami śpiewało głębokimi głosami, a właściwie to było tak, jeden śpiewał, drugi odpowiadał też śpiewem ... staliśmy zauroczeni tą modlitwą, tym skromnym wystrojem monastyru, a na zewnątrz małe domki gdzie mieszkali, groby w ogródkach tych braci, co odeszli. A na powrocie spotkaliśmy jeszcze jednego, szedł pod górę z osiołkiem, z przewieszonymi zakupami w jukach, i zaraz pytanie: a jak tu jest zimą? jak żyją?
Bardzo podobają mi się podlaskie stare domy, ozdobione drewnianymi koronkami, okiennicami.
Kiedyś bardzo lubiłam słońce, teraz mnie osłabia:-) właśnie zeszłam z koszenia i odtajam przy lekturze Twojego bloga w cieniu werandy. Orlik pokrzykuje gdzieś na łące, brzęczą owady, uszy odpoczywają od jazgotu kosy spalinowej:-) pozdrawiam serdecznie.
Możliwe, że nie chcą, to jest komin pensjonatu, tuż obok stacji benzynowej, pensjonat ma tak czyściutką elewację, farba bez skazy, może nie chcieli jej narażać na bocianie wiadomo co, ale wydaje mi się ,ze obok był slup z bocianim gniazdem .
UsuńTeż chciałabym zobaczyć jak ten bocian będzie karmił swoje potomstwo.
Pięknie opisałaś mnichów rumuńskich..widać w Tobie zachwyt Rumunią.
Jako młode dziewczę też się opalałam , przeszło mi w Wenezueli, przy pierwszej próbie zrobienia z siebie śniadej Wenezuelki o mało nie zeszłam z tego świata. Potrzebna była pomoc lekarska. To mnie wyleczyło na zawsze.
Pozdrawiam jak zawsze bardzo serdecznie..
Tak, Anna Maria ma rację, z nadmiaru słońca dostaje się raka skóry, wiem coś o tym:-)
UsuńZabrzmiało zatrważająco...tak raka skóry lepiej unikać, mam kuzynkę, która cudem się z niego wyleczyła ..jest cały czas pod kontrolą lekarską, teraz już ma badania raz do roku.
UsuńBoszszsz, ten bocian trenuje chyba jezioro labedzie z figurami, albo rytmike z Chodakowska, w kazdym razie wyglada przeuroczo.
OdpowiedzUsuńNie pojmuje, jak mozna odczuwac przyjemnosc lezac, szczegolnie na sloncu, pewnie zrobilaby to samo, co Ty i powedrowala szukac przygod. Motylki przecudnej urody, leluja samosiewna takoz. Bocianie sniadanie to tez niezly fuks dla fotografa i podczas gdy Twoj brat dostwal na plazy raka skory, Tobie wchodzily przed obiektyw coraz to ciekawsze obiekty.
Ta falista cerkiew nawet nawet ciekawa architektonicznie.
Swiwtnie powiedziane..tak tak..to balet "Jezioro Łabędzie" w bocianim wydaniu...
UsuńPrzyjemność leżenia na plaży plackiem, tez nie jestem w stanie rozumieć, ale mój brat uwielbia się prażyć...na moje lamenty odpowiada, że tak dba o swoje zasoby witaminy D...ale to nie to, jestem pewna, że bardzo lubi siebie w kolorach kanadyjskiego indianina...daje się oglądać lekarzowi by sprawdził. czy na skórze coś niepożądanego się nie kluje.
No..falista cerkiew bardzo ciekawa, ale kiedy w rozmowie z owym mnichem w Odrynkach zachwyciłam się hajnówkową cerkwią zrobił grymas dezaprobaty, twierdząc, że za nowoczesna, cerkiew ma być cerkwią tradycyjną, stwierdził...
Poluję na godziny wejścia do tej cerkwi, jak na razie nie miałam szczęścia.
Ogromnie długa wycieczka. Nawet nie wiedziałem, że jest tam taki duży zbiornik wodny. Co do ptaszka, to miałaś szczęście, że dał się sfotografować i nie czmychnął przed aparatem. ;)
OdpowiedzUsuńNie czmychnął bo był wysoko a ja zdjęcie zrobiłam teleobiektywem. Poza yum to był chyba młodziak i one jeszcze się na za bardzo boją.
UsuńWycieczki moje sa bardzo intensywne, mam manię zapychać je atrakcjami po same brzegi.
Fajny ten spacer wokół jeziora bogaty w upolowane okazy fauny i flory na zdjęciach, ale w jeziorze pewnie bym się zanurzył dla ochłody i trochę popływał. Byliśmy w tej zielonej cerkiewce w Trześciance i tej w Hajnówce - miłe wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJezioro ma tak długą linię brzegową, ze można by bylo chodzić caly dzień... już wiem i trzeba będzie jeszcze raz się tam wybrać. Pozdrawiam serdecznie
UsuńBocianowe story, zarówno taneczne, jak i rybie to majstersztyki! Oczywiście miejsca piękne i pięknie pokazane, ale one tam będą do zobaczenia, natomiast takich ujęć jak te, tak łatwo zobaczyć się nie da.
OdpowiedzUsuńJesteś wytrwałym przewodnikiem, wspaniale planujesz te swoje wyprawy.
A plażing i leżing to od jakiegoś czasu takie internetowe twory językowe, które uważam, za bardzo zabawne.
Ten rok jest wyjątkowo bogaty w motyle. Albo raczej był, bo ostatnie dni zamienione w notoryczne urwanie chmur chyba zakończyły uroki lata.
ojej! za oknem mokro, nawet bardzo, martwię się o Twój Borków.
UsuńLeżingu jeszcze nie słyszałam, na plażing gdzieś się natknęłam, wydał mi się zabawny.
Z bratem się nachodziłam i najeździłam, jakoś tak mi dziwnie bez tej aktywności..zaczynała się od rana...trza było wyjść natychmiast gdzieś na kawę, dom się nie liczył a potem gdzieś w świat.
Myślisz, że motyli balet nad kwiatkami się nam kończy? Może jeszcze nie, mamy cały sierpień!
Za oknem wietrznie i mokro nic tylko leżing uprawiać!
To miłe, że się martwisz o mój Borków :-) Ja też się martwię, jutro się okaże, czy potrzebnie. Weekend zapowiada się ładny i suchy.
UsuńPo takiej aktywności przewodniczej, pewnie że brak Ci tego, ale Ty zawsze coś sobie wymyślisz. No tylko nie dzisiaj, bo to stracony dzień dla aktywności zewnętrznej. Raczej dobre jedzonko i filming ;-)
Mam nadzieję, że nie będzie za dużo wody. Tak weekend będzie ładny, jadę na wieś!
UsuńDzisiaj usprawiedliwiona jest nieaktywność. Lubię kiedy nieaktywność jest usprawiedliwiona, znika niepokój, że marnuję czas...
Como siempre genial tus reportaje. Tuviste mucha suerte de ver tantas mariposas, me encanta verlas y fotografiarlas. Muchos besos.
OdpowiedzUsuńGracias Teresa!! me gusta que te guste. En el siguiente post habrá mas mariposas, este año abundan en los campos y bosques. Me encanta. Basos y abrazos
UsuńCo za niesamowite miejsca. Jak dobrze, że w taki sposób zaglądając na blogi mogę chociaż w namiastce poznać swój kraj. Zaintrygowała mnie Pustelnia prawosławna, bardzo klimatyczne miejsce. Te małe cerkiewki robią duże wrażenie, czego z kolei nie podzielam patrząc na tą nowoczesną cerkiew w Hajnówce. A domki z okiennicami wprost wspaniałe. Aż mi wstyd, że nic nie wiem o tej części kraju. Świetny spacer w towarzystwie licznej gromadki motyli. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDo niedawna nie znałam tego regionu Polski, ostatnio tam mnie nosi często, miedzy innymi dzięki blogosferze i poznaniu już teraz przyjaciółki mieszkającej na wschodzie kraju!!Lubimy tam się włóczyć a skoro mój brat tez nie zna tych terenów, to go tam zaciągnęłam, uważam się już za ekspertkę tej części Polski. A jest to tak pełen różnorodnych atrakcji kraj że pewnie jeszcze nie raz tam się poszwędam! Pozdrawiam serdecznie
UsuńUrzekająca podróż! Cudowne fotki! Oniemiałam z zachwytu....
OdpowiedzUsuńOj dzięki!!!pozdrawiam serdecznie
UsuńPiękne miejsce zwiedzaliście:)))cerkwie cudowne:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńBArdzo nam się dobrze zwiedzało Reniu!! Z bratem tworzymy dobry team..sciskam serdecznie
UsuńTa nowoczesna cerkiew nie bardzo mi się podoba, chociaż przypomina trochę twórczość Gaudiego, którego bardzo lubię. Ale jeśli chodzi o cerkwie to zdecydowanie wolę te bardziej tradycyjne.
OdpowiedzUsuńBocian-akrobata, motyle, ptactwo i bogata roślinność - ma się wrażenie, że spędziłaś te dni w ogrodzie botanicznym :). Okolice Białowieży muszą być zachwycające!
Mnie tez przypomina troche Gaudiego, to projekt prof. Aleksandra Gregorowicza zrealizwany w Hajnówce w 1982 roku. Mnie sie podoba. Ciągle jeszcze nie widziałam wnętrza, zawsze była zamknięta. Trzeba się tam zjawić o odpowiedniej porze. Kiedyś!
UsuńBiałowieża to sanktuarium przyrodnicze więc nie trudno o takie obrazki a ja jestem na nie szczególnie wyczulona..
Białowieża czeka na Ciebie...lubisz rowerowe wędrówki a tam jest gdzie jeździć , widziałam setki rowerzystów.
Pozdrawiam..
Same wspaniałości!!!!
OdpowiedzUsuńAle ten bocian to jakiś akrobata!!!
A brat SUPER - zazdroszczę Ci go...
:-)
Brat super! mam dwóch, jednego w Kanadzie z drugiego w Polsce obaj są super. Kanadyjski wizytuje Polskę co roku i wtedy zaczynają się wojaże!
UsuńPozdrawiam serdecznie
Pięknie motyle ustawiają się przed Twoim obiektywem w kolejce. Podobnie jak ptaki. No, może z wyjątkiem bociana na kominie, który - w końcu znużony pozowaniem - odwrócił się tyłem. Szkoda, że nie udało się dojechać do domków z okiennicami. Ale jak zrobią drogę, to trzeba tam będzie szurnąć kolejny raz. Na dłużej.
OdpowiedzUsuńJA zawsze jestem gotowa do szurnięcia! dobrze o tym wiesz...a Trzescianka, Soce, Puchły, Wojszki, Ciełuszki..bardzo mi się podobają..jak widzisz dodałam dwie wioseczki do szurnięcia.
UsuńSpokojnie, dodam jeszcze kilka:)
UsuńBardzo lubie Podlasie, tak jak wielu ludzi. U mnie to tez ssentymenty rodzinne (Sokolow) oraz przyjacielskie (Hajnowka i okolice). Jechalismy przez te wsie otwartych okiennic i poza czystoscia i porzadkiem, to byly dla mnie dosc takie same....ale szlak tatarski mnie wielce zainteresowal i troche widzialam i podobalo mi sie. Ale nigdy nie widzialam tylu motyli w kupie! Nie uwazasz, ze ten rok jest BARDZO motyli - u nas w ogrodzie tez multum roznych. No i nie widzialam nigdy bocka mocujacego sie z obiadem - wspaniale! Ten dziob dluuugi i tak czerwony!
OdpowiedzUsuńBylismy kiedys na sylwestra w Hajnowce i w cerkwi (chyba tej starej) byly spiewy choralne, mozliwe, ze w ramach przygotowan do Swiat. Piekne to bylo.
Bardzo fajnie sie z Toba jezdzi, tym razem po Podlasiu, bo zawsze obiektywem wydlubiesz cos ladnego.
Moze bysmy tak jakas sokawke gdzies kiedys i w ogole?
Moja droga!!!! do okiennic musisz si wybrać ze mna, dużo uroku mają oneż! Trzeba wysiąść z samochodu i przusiaśc na laweczce z jakąs babuszka i porozmawiać sobie . wsluchać się w ich gwarę....
UsuńNa sokawkę! oczywiście wybierzemy się koniecznie, jestem u brata na wsi mazowieckiej, jak wrócę dam znać! A u Tadeuszka była? chociaż Tadeuszek pewnie na urlopach jest!
Zgadzam sie co do przysiadniecia i porozmawiania, wtedy inaczej swiat wyglada!
UsuńEch, Tadeusz troche mnie pomeczyl, ale stanelismy przed dylematem, bo ze wzgledu na moje dziwne zawirowania zdrowotne, powinnam przed druga tura najgorszych tortur odstawic aspiryne i cos jeszcze na rozrzedzanie krwi, bo owa moze sie lac przy pruciu dziasel dosc zwawo. Okazalo sie, ze nie moge odstawic tych lekarstw jeszcze prawie rok. No i klopsik. Ale pojde do niego z tym, co oprocz okropnosci mam, czyli srednie okropnosci. Moze zarabia na urlop i jest!!
Wow...quante belle foto. Complimenti!
OdpowiedzUsuńGracie Vivi! baci
UsuńGrażynko, bardzo lubię Twoje podróżnicze opowieści wzbogacone wspaniałymi zdjęciami. Motyle i ptaszki pięknie Ci pozują :)))
OdpowiedzUsuńBArdzo sie ciesze, bo cieszy, ze tez się podoba innym, to co mnie urzekło...sciskam serdecznie
UsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuńTo miejsce bardzo ciekawie wygląda. Chętnie się tam wybiorę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tam
OdpowiedzUsuń