Park Pałacowy z czaplą białą, rankiem, w drodze na kawę. .
La garza blanca en el Parque del Palacio y nosotros en camino para tomar nuestro cappucino de la mañana.
Rzut okiem na okno w dworku gubernatora grodzkiego.
Una mirada hacia la linda ventana del antiguo palacete del gobernador de Grodno
A po kawie do puszczy! Idziemy podziwiać dęby królewskie a przy okazji rozruszać nóżki. albo odwrotnie rozruszać nóżki i przy okazji popatrzeć na dęby królewskie..
Bo w puszczy istnieje Szlak Dębów Królewskich więc tam się skierowaliśmy.
Y después de café, a la jungla! vamos a la ruta de los robles antiguos. cuya eded oscila desde 150 a 500 años. Los árboles llevan los nombres de alguno de los monarcas polacos o lituanos.. .
Co tam dęby maliny to jest to...Najprawdziwsze leśne, puszczańskie maliny, ich smak trudno przecenić
Los robles cargan en si mucha historia...pero el sabor de las frambuesas silvestres han ganado la atención de mi hermano.
Każdy dąb nosi imię któregoś z polskich królów, lub królowych, są też dęby noszące imiona książąt litewskich, wszyscy z puszczą kiedyś mieli do czynienia. Najczęściej to czynienie było łowieckie, wzdłuż szlaku postawiono tablice z odpowiednią informacją. To te tabliczki przede wszystkim zajęły moją uwagę.
Frente a cada uno de los robles se encuentra la información sobre los monarcas que los apadrinan...todos estuvieron en la selva y todos aquí cazaban, sin duda el mas preciado animal fue el bisonte.
Ta notka jest moja faworytką, królowa Maria Józefa ubiła 20 żubrów siedząc w królewskiej altanie, ciekawe jak ona to zrobiła.
Esa es mi nota favorita..Maria Josefa, esposa del rey Augusto III Sa,s mató 20 bisontes sentada y sin moverse del palco real. Como lo hizo?
To urocze uroczysko jest tak urocze, że zasłużyło na podest gdzie można by sobie posiedzieć i poobserwować przyrodę a ptaków było tam trochę, niestety komary cięły tak nieznośnie , że pognaliśmy dalej.
Este fue el sitio mas acogedor de la ruta, equipado de un mirador para descansar y observar la naturaleza, me interesaban especialmente las aves que revolteaban entre los árboles.. pero los mosquitos y otros insectos se adueñaron de nuestros cuerpos, sus picadas provocaron nuestra huida.
Unos puentes...no pude encontrar la información de su procedencia, es posible que pasaba por alli un tren de carga.
Pierwsze motyle to: pawik i rusałka kratkowiec .
Finalizando el paseo me encontré son unos cardos tan apetecibles para las mariposas y otros insectos.. me dejé picar con tan solo poder tomar las fotos de las mariposas.
Mariposa pavo real y araschnia levana
Te dzwoneczki to już na innym szlaku, plan był by pochodzić trochę po puszczańskich ścieżkach. Tym szlakiem dochodzi się do tajemniczego Miejsca Mocy!
No i jesteśmy w Miejscu Mocy, tablica informuje, że to przestrzeń o pozytywnej energii, powinniśmy odczuwać subtelną wibrację, poczuć się lepiej, zregenerować siły, Ale te doznania podobno odczuwają osoby szczególnie wrażliwe , widać do wrażliwców nie należymy bo nic a nic z nami się nie działo. A chyba się staraliśmy co widać na załączonych obrazkach.
Rusałka ceik do takich wrażliwych istot należy, drżala więc odczuwała te wibracje. :-)
Carska lokomotywa
Po takich luksusach dla równowagi i by wykorzystać czas do samego końca ...skansen bialowieski a dokładnie, Skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia, całkowicie prywatny, pomysł Anatola Odzijewicza, profesora fizyki matematycznej z Uniwersytetu Białostockiego...
Araschna levana mostrando el colorido de verano.
Mariposa Nacarada
La limonera
Maniola jurtina, araschnia levana y la nacarada
nacarada
y una, única libélula
Nacarada y doncella de ondas rojas.
Estas campañitas marcaron otra ruta selvática, la que lleva al enigmático Lugar de Energía...
donde abundan los árboles que en lugar de un tronco forman varias.
Niewątpliwie jest zagadkowe to miejsce, znajdują się tutaj ułożone w jakimś tajemniczym ładzie kamienie, rosną głogi i zdziczałe już grusze, podejrzewa się, że było to miejsce kultu dawnych Słowian, ta wielka ilość drzew: dębów, świerków i sosen, nie jednopniowych a wielopniowych, wygląda jakby były rozsadzane przez energię wydobywającą się z wnętrza ziemi. Podobno nie widzi się tego zjawiska nigdzie indziej...
No nie wiem... kilka dni później , już w Warszawie idąc do ogrodu botanicznego przez Las Kabacki w widziałam mnóstwo, takich rozdziawionych przy ziemi, pni...
Este es el lugar que se cree que genera las energias positivas, es marcado por unas piedras puestas en cierto orden , se sospecha que en muy lejano pasado fue el sitio de culto de los antiguos habitnates de la zona, algunos aseguran sentir aqui la presencia de la energia que hace vibrar sutilmente sus cuerpos .. Nos pusimos en espera para experimentar este fenomeno, pero nuestra percepción fue nula...
llegamos a la conclusión que somos incrédulos y por lo tanto insensibles a los fenómenos esotéricos..
La mariposa C blanca disfrutaba de la energia del sitio, por lo menos eso pensamos.
I nastąpiło to co ja lubię!!! po zmęczeniu, wypoceniu się, przejściu kilometrów a na dodatek utracie krwi którą obdzieliliśmy krwiożercze owady.........ufffff....takie miejsce to pełny relaks,
Y llegó el momento que me entusiasma, después de dos caminatas por la selva, de sentir el cansancio, de sudar y de entregar algo de nuestra sangre a los insectos picadores..nos permitimos una sentada en un restaurante fuera de serie, realizado en una antigua estación de ferrocarril de los zares rusos.
Białowieża Towarowa, stacja kolei carskiej
La estación Bialowieza Towarowa.
Dobra restauracja
Con mesas puestas, tambien sobre los rieles
Przemiły kelner...
Panie Kamilu dziękujemy!
Sernik był najlepszy jaki kiedykolwiek jadłam...otoczony warstewką rokitnika z nutką pomarańczy. Moja herbata smakowita i w pojemnym imbryczku..zapraszajacym do dłuższego siedzenia. To zrobiliśmy.
Un placer máximo, la torta de queso la mejor que he comido en mi vida!
La locomaotora de los tiempos de zares.
Wnętrze restauracji, dawnej stacji kolejowej..
El interior de la estación
pisałam o nim ...
https://i-tu-i-tam.blogspot.com/2016/09/i-jeszcze-o-podlasiumas-sobre-podlaquia.html
Después de tanto lujo decidimos bajar a la tierra y visitar los sencillos espacios del museo entográfico de Bialowieza.
Sobre este lugar ya escribí en 2016
https://i-tu-i-tam.blogspot.com/2016/09/i-jeszcze-o-podlasiumas-sobre-podlaquia.html
Rany, jak pięknie. A sernik wygląda nieziemsko.
OdpowiedzUsuńAle nie dorównuję Ci, Twoja ostatnia podróż przebija wszystkie dotychczasowe..a mnie tam nie było!!!Sernik godny szurnięcia do Bialowieży.
UsuńPrzejrzałam dokładnie jeszcze raz fotografie. Piękne malwy, motylki i skansen, ale zdecydowanie sernik podoba mi się najbardziej.
UsuńZnam Twoja miłośc do serników.
UsuńDrzewa i stare chaty to mój wybór z tej części białowieskiej opowieści. Imponujące te dęby, tabliczki brzydkie, ale ciekawe. Jedno zdjęcie ze skansenu to chyba wnętrze jakiegoś młyna. Ta Towarowa przecudna, takie adaptacje starych wnętrz, to świetny sposób na ich zachowanie.
OdpowiedzUsuńPonieważ nie ma cdn., rozumiem że to koniec tej podróży.
Tabliczek było dużo więcej i rzeczywiście były ciekawe...
UsuńTo wnętrze w skansenie to rzeczywiście wiatrak, młyn..od niego zaczęła się historia tego skansenu. To był pierwszy obiekt potem zaczęto przywozić inne. Jako, ze był ze mną mężczyzna, czyli brat a on lubi takie mechanizmy to wdrapałam się razem z nim do wnętrz. Popatrzyłam się na te konstrukcje jak na dzieło sztuki. A Ty na swojej działce tez zaczynasz gromadzenie przedmiotów skansenowskich.
Tak to koniec Białowieży.
Hehe no popatrz Grażyna, jam przynajmniej sądząc po zewnętrzu, kobieta, a też lubię takie mechanizmy ;)
UsuńNo przecież wiem, że lubisz takie konstrukcje wystarczy popatrzeć na Twoje dzieła. Kiedy pracowałam to oprócz teorii było w katedrze laboratorium fizyczne, zdecydowanie wolałam kredę i tablicę, to montowanie różnych przyrządów a potem obsługiwanie ich to raczej było nie dla mnie. Całe szczęście że byli inni, których to bawiło.
UsuńW Puszczy Białowieskiej motylki zamiast żubrów toż to jakiś żart natury ;) Jednakoż można ten żart naturze wybaczyć wszak podesłała ci motylków spory asortyment :)
OdpowiedzUsuńCo do ważki to miałam dzisiaj towarzyszkę w kuchni, poszłam gotować obiad, a ona przycupnęła sobie obok mnie przy zlewozmywaku. No i już wiedziałam dlaczegoj nasz kotececek siedział raniusieńko na lodówce i gapił się w sufit ;) Zrobiłam ważce sesyjkę, a potem złapałam w pudełko i wypuściłam na dwór :)
Jeśli chodzi o puszczańską moc, to może ludzie zrabowali jej ją? Nawiedzają ją bez należytego poszanowania, odzierają z tajemnic i moc uleciała. A może ona w dalszym ciągu jest? Tylko trzeba po nią przyjść o odpowiedniej porze i niespiesznie w ciszy, z nabożeństwem poczekać aż na nas spłynie?
Wszystko piękne, jednak dla mnie malwy na tle drewnianej ściany najpiękniejsze!
te malwy i dla mnie były piękne, do malw mamy słabość. Żubry te na wolności mnie ominęły ale za to motyle!!! miałam pod dostatkiem, a są one przeca cudne więc przebolałam brak króla puszczy. Wazki z kolei obradzają w niesamowity sposób na działce mego młodszrgo brata. muszę zrobić post na ich temat. Mam nadziej, że ze Twoja ważkowa sesja zaowocuje nowym postem.
UsuńJa tam w żadne moce nie wierzę, więc jestem niewłaściwą osobą na jej chłonięcie.
Marija - amsz racje z tymi malwami!!
UsuńCo do miejsca mocy, to tez bylam tam i jeszcze w innym miejscu i to Twoje jest takie troche inne, ale to drugie nie mialo zadnych znakow szczegolnych i mimo prob, niczego nie czulam. Czarownica nie moge byc, pierscien Atlantow tez nie dla mnie :(
Mam koleżankę w Wenezueli, która podobno wyczuwa takie zjawiska, kiedyś zawiozłam ją na Wawel a ona prościutko skierowała się tam do jakiegoś takiego energetycznego punktu, gdzieś o tym wyczytała w jakimś piśmie. stanęła tam i się ładowała...Jeżeli jeszcze do Polski zjedzie to zawiozę ja od razu do tego Miejsca Mocy.
UsuńJedna ważka posta nie czyni ;) Jednakoż na dniach powinien być post prezentacyjny, będą to ostatnie moje konstrukcje :)
UsuńNie wiem czy jestem w stanie odczuwać energie mocarnych miejsc, nie byłam w takich miejscach. Jednak las, taki jaki lubię, pełen mchów i paproci i jeszcze wrzosów, to dla mnie magia!
UsuńGrazynko, ale mieliscie piekna wycieczke, cudna przyroda i do tego historia, czego mozna chciec wiecej, no i jedzenie w takim miejscu msuailo smakowac wysmienicie. Przepiekne zdjecia motyli i innych owadow. Swietnie je uchwycialas, no i do tego jeszcze znasz kazdego po imieniu. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNie wszystkie motyle znam, ale posiłkuję się atlasem. Lubię kiedy pojawi się coś dotąd nie widzianego. Wtedy wpadam w euforię. Pozdrawiam i miło Cię znowu tutaj widzieć.
UsuńTaktaktak! Znam te deby osobiscie, widzialam, chodzilam, macalam zachwycona kompletnie! Cos mi po glowie brzeczy, ze na dworcu kolei carskiej bylam. ale czy to przy okazji co deby to nie pamietam... Krolowa ubila taka ilosc zubrow, bo jej podstawiali pod nos. szkoda, ze nie wypchane i na kolkach :( A co do zubrow, to te z okolic Bialowiezy, byly wywiezione do...Wielkiej Brytanii, chyba w prezencie, a moze w celu odswiezenia/uratowania gatunku (ale mozloiwe, ze to byl prezent dla krola/krolowej). A przed i w czasie 2 wojny swiatowej zubry w Polsce wlasciwie wyginely, bylo ich zdaje sie za malo, by uratowac zdrowo gatunek. I po wojnie Anglicy wyslali do Bialowiezy iles tam zubrow a w Anglii znowu ich nie bylo. Czyli te, co mieszkaja w puszczy i okolicach sa niejako dwujezyczne ;) Moja tesciowa dostala te informacje z 15 lat temu z pewnego zrodla. Niescislosci jakiekolwiek sa wynikiem mojej sklerozy! p.s. jest jakis nowy program sprowadzenia zubrow do UK, no bo znowu nie ma.
OdpowiedzUsuńMotyle - jak zwykle - piekne.
Wazki kocham sercem szczerem, bo sa takie jakby z innego swiata.
Rokitnik sie zaczyna pojawiac coraz czesciej - bardzo sie ciesze, bo to zdrowy owocek wielce.
P.S. Macie z bratem krzepe, ze ho ho!! Gratuluje. I fajne miejsca odwiedzacie.
OdpowiedzUsuńto co znalazłam w internecie...
UsuńOstatni wolno żyjący żubr nizinny został zabity w kwietniu 1919 lub, według innych źródeł, 9 lutego 1921 przez Bartłomieja Szpakowicza z Białowieży. W celu ratowania gatunku w roku 1923 z inicjatywy prof. Jana Sztolcmana założono Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubra.
Sto lat temu ostatni wolno żyjący żubr w Puszczy Białowieskiej zginął z ręki kłusownika. W celu ratowania gatunku, kilka lat później, z inicjatywy prof. Jana Sztolcmana założono Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubra. Był rok 1923. Pozostały na świecie tylko 54 żubry czystej krwi, zaś do odtworzenia gatunku przysłużyło się 12 z nich. Trud opłacił się i dwa pierwsze żubry pojawiły się jesienią 1929 roku w zbudowanych przez młode wówczas Lasy Państwowe zagrodach w Puszczy Białowieskiej. W roku 1939 w Puszczy było już 16 zwierząt, które szczęśliwie przetrwały II wojnę światową. Obecnie w Polsce żyje ok. 1900 żubrów – to liczba napawająca dumą i optymizmem, choć żubr wciąż nie jest całkiem bezpieczny.
Wiem, że lubisz wazki, jeszcze pamiętam te w Twoich uszach.
UsuńMAmy chyba tę krzepę, w ciagu 5 tygodni byliśmy cały czas w ruchu.
Muszę znaleźć rokitnik, bardzo mi smakował, pewnie na jakimś targu będzie.
To ja bede musiala slubnego wypytac o te koneksje bialowiezansko-brytyjskie...zrodla tesciowej byly pewne. czy to te 12 czy kilka byly bryt. Rokitnik podobno latwo rosnie (ale podobno najchetniej nad morzem), moze kup krzaczek. Mozna kupic suszony. Wolalabym zamrozony, ale to chyba niemozliwe. Suszony do herbatki dodaje jako zakwaszacz. Jak namierzysz swiezy na targu jakims to daj cynk! A wazki dalej dyndaja w uszach, mam tez chyba dwie broszki wazkowate.
UsuńWypytaj!
UsuńRokitnika będę szukać...
Nie sadź rokitnika. To bardzo duży docelowo krzew i bardzo ekspansywny. Do owocowania muszą być dwa - męski i żeński. Poza wielkością i naprawdę dużymi kolcami, ma jeszcze taką wadę, że jego korzenne odrosty pojawiają się w promieniu paru metrów od głównego pnia. Są bardzo trudne do usunięcia. Rokitnik jest piękny, a kiedy lekko srebrzysty pokryje się tymi pomarańczowymi owocami, wygląda zjawiskowo. Tylko do ogromnego ogrodu.
UsuńNie nie posadzę, choćby z tego względu, ze na moim miniogródku juz jest busz, pospiech likwidacji klepiska po remoncie zaowocował nadmiarem nasadzeń...muszę ten gąszcz przetrzebić.
UsuńOwoce rokitnika poszukam na straganach targowych.
Ooo, imienniczko - dobra rade dajesz! mam taki jeden kat duzego ogrodu, gdzie by sie nadal, ale musze zapytac pania, ktora zna nasz ogrod i doradzi. Dobrze, ze przypomnialas o tych meskich i zenskich krzakach, przypomnialo mi sie, ze ktos znajomy ciagle dokupywal krzaki, bo nikt nie wie czy to meski czy zenski az zacznie owocowac. I ciagle, w kolko, bez przerwy, nowe byly tylko meskie, hehehe a co do ciekawych rzeczy na targu, to moja przyjaciolka znad Krakowa kupuje w Krakowie na targu..platki roz! i robi sobie toniki i temu podobne rzeczy. czyli na dobrym targu mozna kupic WSZYSTKO! Co mi przypomina tez, ze w zamrazarce mam kilo aceroli i TRZEBA cos z nia zrobic. Tylko co.....
UsuńKrystyno! nie, nie pisze do siebie. Polecialam popatrzec co to za Krystyna Milewska, blogger pokazal blogi, a od bloga do bloga...wychodzi mi jak byk, ze MUSIALYSMY sie widziec w bardzo egzotycznym miejscu w latach 82 - 84, bo mysmy tez tam mieszkali. Przenieslismy sie do Zarii z Lagos. My mieszkalismy na GRA (jeden dom, pod koniec, byl na terenie domu Emila Antona - Libanczyka, ktory prowadzil swietna libanska knajpe na glownej ulicy, od strony GRA, znany byl w Zarii i lubiany) a nasi serdeczni przyjaciele - na campusie i byli takim towarzyskim sercem campusu polskiego. My bylismy na doczepke ;) ale wiekszosc Polonii poznalismy wlasnie u nich. Synus tez chodzil do przedszkola Pani Kathy Kano, bo chyba to widze na zdjeciu. O rany, ale sie rozgadalam! Fajny blog ze wspolnymi dosc wspomnieniami!!
UsuńALe ciekawe ! świat jet malenki jak chusteczka "el mundo es como un pañuelo"
UsuńA to ciekawostka! Czas się zgadza, natomiast przyznam szczerze nie kojarzę już co oznacza skrót GRA. Może więcej szczegółów na mila? debra.milewska@gmail.com
UsuńPrzedszkole Pani Kathy się zgadza. My właściwie nie ruszaliśmy się poza teren campusu, ale może jednak spotkałyśmy się u kogoś z Polonii. Te nigeryjskie wspomnienia są niezwykłe, parę lat wstecz odszukał mnie poprzez tego mojego bloga, syn znajomych z tamtych czasów, wtedy rówieśnik mojego syna.
Lubię takie zdarzenia, ciekawa jestem czy spotkałyście się e tej Afryce. JA miałam w moim życiu kilka takich zbiegów okoliczności!
UsuńDługi spacer aleją królewską wśród dębów został nagrodzony pysznościami. Podoba mi się to wykorzystanie starych budynków, ich klimatu do stworzenia czegoś nowego. Dobrze, że komuś się chce, bo ten rodzaj architektury drewnianej jest już rzadko spotykany. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam to wykorzystywanie starych opuszczonych zabudowań i przywracanie ich do życia. W Warszawie mamy piękną "nową" Elektrownię Powiśle i Fabrykę Wódek Koneser...w Konstancinie Stara Papiernię. Podrawiam!!
UsuńCo do sukcesów łowieckich Marii Józefy - pewnie przed altana była jakaś zagroda, do której zagnano stado żubrów, a ona je sobie spokojnie wystrzelała.
OdpowiedzUsuńPewnie tak było i to była wielka dla niej przyjemność! trudno to sobie teraz wyobrazić...
UsuńNiesamowite to wszystko Grażynko.!!!
OdpowiedzUsuńA dęby królewskie wzruszające...
I te latającde stworzonka urocze...
:-))
Latające stworzenia szczególnie mnie zachwycają. Pozdrawiam serdecznie
UsuńWspaniale się z Wami wędruje:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńWięc zapraszam na następne spacery! sciskam Cie serdecznie
UsuńWitam Cię przemiła Czarodziejko przyrodniczej rzeczywistości, dla której wszystkie żywe istoty pozuja najpiękniej na zawołanie :)
OdpowiedzUsuńPrzeurocze zdjęcia!
Pozdrawiam ciepło, Pola :)
Ha..niech dalej mi pozują. uwielbiam ich pozowanie. Sciskam serdecznie
UsuńPiękna wycieczka. Wibracji nie czułaś, ale moc jest z Tobą:)
OdpowiedzUsuńTę moc muszę sama w sobie wskrzeszać...ale jakoś dakę sobie z tym radę. Sciskam cała rodzinkę jak zawsze.
UsuńJak zwykle ciekawie opisana i sfotografowana wycieczka. Kiedy byłam w tamtej okolicy, nie podobała mi się tylko jedną rzecz: żubry w zagrodzie. Wobec przepychu przyrody wydały mi się biedne i oklapłe.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie co do żubrów w zagrodzie...smutne są , oklapłe bo było nieziemsko gorąco, może dlatego. Chcę wierzyć ,ze to dlatego.
UsuńPrzeżyliśmy atak gzów i komarów na Roztoczu, doświadczenie koszmarne, ani przystanąć na chwilę:-) więc wyobrażam sobie, jak Was tam atakowały wśród tych mokradeł i bagien. Wydłubałam sobie nasionka z owocków rokitnika, przywiezionego z Rumunii i wysiałam, wzeszły wszystkie i już są całkiem sporymi sadzonkami. Może doczekam czasu, kiedy wydadzą owocki i będę mieć własne, i popełnię taki sernik z rokitnikiem, bo nie powiem, smak marmoladki rokitnikowej interesujący wielce, jakby lekko ananasowy:-) Podoba mi się drewniana architektura, te misterne koronki, zdobienia, cały wystrój, klimat minionego czasu; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSernik z rokitnikiem był absolutnie obłedny. Więc jak tylko będą owocki zrób! T polewa miala jeszcze lekki posmak pomarańczy, może było tam troche skórki pomarańczowej.Gzy i komary były też obłednie zjadliwe. Pozdrawiam serdecznie
UsuńTodo maravilloso y cuantas mariposas, todas ellas las hay por Extremadura. Abrazos.
OdpowiedzUsuńGracias Teresa..besos
UsuńBardzo miłą podróż :) Nie wiem, czy ładniejsze zdjęcia motylków czy tego przepysznego z wyglądu sernika!
OdpowiedzUsuńNie wybieraj..i to i to.
UsuńMaria Józefa faktycznie "wymiata". O ile jestem przeciwna wybijaniu żubrów i wszelkim innym polowaniom to fakt, że ona zabiła dwadzieścia żubrów robi na mnie wrażenie :). A może raczej wzmianka, że zrobiłą to siedząc w altanie :). Kobieta miała moc. A propos tych dębów noszących imiona książąt litewskich to wiesz, że na Litwie do dzisiaj ludziom nadaje się imiona drzew i np. dużo pań ma na imię Eglé czyli świerk.
OdpowiedzUsuńFajne są te Wasze spacery, w okolicznościach przyrody i stylu jaki bardzo lubię, z przerwą na herbatę i ciacho też :)
W tamtych czasach polowania były wielka rozrywką i patrzono na to bez wyrzutow sumienia, wiec ta altana była zadziwiającym zdarzeniem...Teraz na polowania patrzymy zupełnie inaczej. Zawsze będę przeciwko zabijaniu zwierząt!!!
UsuńO tak ciacho i herbata czy kawa bardzo są pożądane w czasie wędrówek, uwielbiam takie momenty w czasie podróży.
Nie wiedziałam, o tym zwyczaju litewskim, ale w Wenezueli znam dziewczynę o imieniu Egle...
Przejeżdżaliśmy w zeszłym roku przez Białowieżę. Podziwialiśmy stację Białowieża Towarowa i dawny pociąg carski. Ale Ty zawsze o tylu szczegółach tak ciekawie piszesz, że zawsze z przyjemnością razem z Tobą podróżuję wirtualnie :))) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWięc znasz te tereny i rozumiesz moj zachwyt! sciskam serdecznie
UsuńGrażynko, niesamowite okoliczności przyrody, takich pawikow mam mnóstwo w ogrodzie gdy kwitną byliny. Zachwyciła mnie restauracja i muzeum, przeraziła Maria Józefa, okropna kobieta!!! Na polu obok nas postawiono ambonę myśliwską, bardzo to wszyscy przeżywamy, bo sarenki wokół nas są takie śliczne i stołują się właśnie na tym polu:((
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i życzę kolejnych pięknych wojaży.
BArdzo bym cierpiała widząc ambonę myśliwską w pobliżu domu. Nie da się z tym coś zrobić...? mam mało przyjazne myśłi.
UsuńMaria Jozefa nie uchowała by się w naszych czasach ....
Pozdrawiam serdecznie
Puszcza i skansen najpiękniejsze. Ale mają duszę te miejsca. Kocham drzewa, kocham ich obecność. Mogłabym mieszkać w takim lesie i codziennie po nim. Podziwiam każde z nich.
OdpowiedzUsuńOglądajac twego bloga i Twoje w nim relacje nie mam wątpliwości, że przyrodę kochasz...jesteśmy w tym podobne...sciskam serdecznie
UsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i niezwykle pouczająca relacja z wyprawy.
OdpowiedzUsuńRobisz naprawdę super zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTen wpis jest zachwycający.
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis
OdpowiedzUsuń