Przy tej kapliczce zostawiłyśmy samochód... to Przełęcz Rydza Śmigłego położona 694 m n.p.m...i stąd pomaszerowałyśmy zielonym szlakiem na Mogielicę.
Mogielica jest najwyższym szczytem Beskidu Wyspowego o wysokości 1170 m n.p.m. i jako najwyższy szczyr tego pasma górskiego należy do Korony Gór Polskich.
Mogielica, el mas alto pico de Beskides Insulares de 1170 m s,n,m, y como mas alto del macizo forma parte de 28 picos de la Corona de Montañas Polacas..
A este pico decidi llegar, salimos desde pueblo Chyszowki donde dejamos el carro.
Najpierw krótko przez las.
Primero un corto sendero en el bosque.
Wczesna wiosna bo zaledwie początki kwietnia, każdy akcent koloru w przyrodzie robił na mnie wrażenie, rude zeszłoroczne liście bukowe gustownie ożywiały pejzaż.
Fueron primeros días de primavera , iniciandose mes de abril, sin signos todavía del despertar de la naturaleza, sin árboles brotando hojas nuevas...solo llamó la atención el marron de hojas de haya coloreando un poco el paisaje.
Wychodzimy na łąki małego przysiółka Chyszówek
Salimos del bosque a la pradera de Chyszowki.
Tuż przy ścieżce grupka zeszłorocznych dziewięćsiłów, uchowały się, na szczęście minęła moda na dekorowanie nimi ścian w mieszkaniach.
Jeżeli chodzi o zdobywanie szczytów to najbardziej lubię to właśnie,
y eso lo que me gusta mas cuando de subir la montaña se trata 😅
ale trzeba iść dalej
pero ni modo, hay que seguir!
Una sorpresita botánica....carlina acaúlis, crece en las montañas, en los pastizales y prados, es del año pasado ya disecada pero sigue llamando la atención por su belleza.
Ya no pastean el ganado en este sitio quedó solo la cabaña de los pastores
Wchodzimy w las, droga robi się mniej komfortowa.
Otra vez entramos al bosque, el camino se volvió mas dificil.
Znowu ładnie podświetlony promieniami słońca buk.
Sigo admirada del color de árbol de haya.
Robi się stromo i kamieniście.
El camino se vuelve mas empinado y bastante pedregoso.
Na odcinku 3,5 km jest blisko 500 m przewyższeń, no to całkiem nieźle i przyznaję, że dało mi się czasem dobrze we znaki.
Przy tej plamie fioletów czekała na mnie Artenka, bo jej 15 lat mniej dało jej nade mną przewagę..te kwiatuszki o ładnym kolorze, to żywiec gruczołowaty.
Pozwoliłam sobie na dłuższy zachwyt fioletowym łanem , zachwyt interesowny bo przy okazji pozbyłam się ociupinki zmęczenia.
Co tam, mnie się nie spieszyło, pozwoliłam sobie na co najmniej półgodzinne zachwyty nad widokami, byłam samiutka , wszystko to tylko dla mnie.
Te zachwyty przerwała mi Artenka, zadzwoniła i sprowadziła mnie na ziemię, czekała pod wieża widokową, więc opornie ale posłusznie zagłębiłam się w lasek, ostatni etap trasy.
Zięba na baziach uchwycona
i nawet Tatry można było wyłuskać.
Oprócz Polany Wisnikówka po przeciwnej stronie Mogielicy jest inna polana, Stumorgowa, równie a może nawet bardziej podziwiana niż Wiśnikówka, ale zabrakło sił by zejść na nią a potem znowu wejść...nie!...Wiśnikówka była bardzo piękna i wystarczyło.
A na Wiśnikówce po drugiej stronie ścieżki całe łany przebiśniegów, które nam umknęły, kiedy szłyśmy pod górę.
Fajny dzień...
Fue día bonito
Pozdrawiam y saludos
No fue facil.
A lo largo de 3,5 km el sendero gana 500m en altura, es una elevación considerable y lo he sentido mas de una vez.
Aqui me esperaba Artenka, se adelantó bastante, míos ,15 años mas hacen la diferencia ... me esperó para enseñarme este grupito de planticas violeta...son flores de dentaria glandulosa
Descansé un poco viendo las flores.
Zaraz potem znalazłam się na polanie Wiśnikówka, myśląc, że już jestem tuż tuż..że to już prawie szczyt, Artenka znowu mi zniknęła.
Agunos pasos mas y me encuentro en un claro, de nombre Wisnikowka, felíz... pensando que la cima esta ahí mismo...Artenka otra vez se adelantó.
Me puse mas felíz todavía al ver las campanillas de invierno.
Caminando un poco mas me quedé impresionada con las vistas , fantásticas ....
Mi entusiasmo se apagó un poco cuando divisé la torre en la cima de Mogielica, estaba todavía a gran distancia...
Pero pensé... que importa, no tengo apuro ninguno, me quedé un tiempo largo en el sitio disfrutando de paisajes, sola y convencida que toda esa maravilla es solo para mi..
Ese encantamiento cortó mi amiga, me llamó por el teléfono avisando que me espera en la cima , asi que comencé caminar de nuevo.
20 minutos y alcancé la meta
Zdobyta, a kijki nie moje, nie lubię używać takich artefaktów.
Llegué !!!
Chwilę pobyłyśmy pod wieża, popstrykałam trochę ...
Siguen las vistas magníficas.
Logré una fotico de pinzón, habitante del lugar.
No i na koniec się wspięłam na 22 metrową wieżę.
Finalmente subi 22m adicionales y alcnacé el último piso del mirador.
A z wieży, to dopiero widoki !
Y seguí admirandome de vistas.
Con un poquito de insistencia pude avistar en el horizonte el mas alto macizo montañoso de Polonia, Las Tatras
Widać?
Alli está...!!
Del otro lado de la Mogielica se encuentra otro claro, Stumorgowa, tal impresionante o a lo mejor mas que Wisnikowka, pero ya no tuve fuerzas para bajar hacia allá y después volver a la cima..asi que convencida que claro de Wisnikowka es igualmente bella me resigné y quedé satisfecha con lo que ya logré.
El regreso, torre quedó atrás.
En el Claro de Wisnikowka, del otro lado del sendero divisamos unos grandes espacios cubiertos por campanillas de invierno que no vimos al subir.
Znowu Chyszówki i uczucie dużej satysfakcji, góra zdobyta a widoki warte wysiłku, to naprawdę szczyt o niewiarygodnie atrakcyjnych widokach...
La bajada sin duda fue mas facil pero la presencia de muchas piedras en el sendero nos obligó poner mucha atención en cada pisada y eso causó un gran cansancio.
Pero quedó satisfacción, mucha satisfacción de llegar a la cima y poder disfrutar de vistas extraordinarias.
Mimo zmęczenia jeszcze trzeba było zaliczyć Nepomucena , był po drodze..w Łętowem, dotarcie było skomplikowane, wąska, na jeden samochód uliczka, ale widać kapliczkę...
Aun con cansancio decidimos ubicar una capilla de San Juan Nepomuceno, una mas para enriquecer la documentación que recopila mi amiga sobre culto del santo en Polonia.
Nos costo trabajo encontrar el sitio , por un caminito angosto, de tierra ..la vimos de lejos...
La entrada obstaculizada
ale dałyśmy radę , przedarłyśmy się.
pero pudimos emtrar..
A we wnętrzu perełka, rzeźby ludowe, co prawda wśród szablonów ale ołtarzyk ma swój niezaprzeczalny urok.
y gran sorpresa, una bella capilla bien cuidada con tallas de arte popular
i jest św. Jan Nepomucen
y lindo San Juan Nepomuceno tallado por un artista popular.
jeszcze przebicie się przez gąszcz i już mogłyśmy wracać do naszej kwatery.
Abandonamos el sitio , lo dejamos como lo encontramos y regresamos a nuestro hospedaje.
Fajny dzień...
Fue día bonito
Pozdrawiam y saludos
🌸Piękne widoki i zdjęcia. Gratuluję zdobycia szczytu.
OdpowiedzUsuńdziękuję, było pięknie a mój wiek motywuje mnie do dumy z wdrapania się na tę górę.😀 pozdrawiam serdecznie
UsuńWielkie brawa dla Cię!!!
OdpowiedzUsuńCiekawy zróżnicowany szlak, mam na myśli to co pod nogami ;) Dlaczego nie lubisz kijków? na tych kamieniach z kijkami byłoby bezpieczniej, szczególnie przy schodzeniu.
Nie tylko pod nogami ciekawie, wyżej i jeszcze wyżej także i piękne zarówno kwiatuszki jak i widoki.
A do kapliczki warto było się przedrzeć, piękny ten ołtarz! Kapliczka zadbana więc pewnie latem robią przecinkę na tych schodach.
no..przyjmuję te brawa😀
UsuńNie lubię kijków bo zajmują mi dłonie a w nich trzymam aparat fotograficzny a teraz też komórkę, oba aparaty służą mi do zdjęć. Mój lepszy aparat fotograficzny skąpał się razem ze mną w stawie na działce mego brata i odszedł był w niebyt teraz wspomagam się także telefonem.
Ale kijki rzeczywiście pomagają kiedy się schodzi z gór a szczególnie kiedy szlak jest kamienisty, byłam tak zdesperowana, że wyszukałam sobie całkiem fajnego kosturka i odetchnęłam bo nabrałam pewności w stąpaniu.
Podejrzewam, że właścicielom nie zależy na wizytach w kapliczce, postawili sobie przed kapliczką ładną drewnianą ławeczkę i pewnie sobie tam medytują w spokoju. Bukszpan pięknie się im rozrósł i zasłonił wejście, nawet ćma bukszpanowa nie przyczyniła się do przerzedzenia zapory, a pnie były długie i ciężkie i Artenka się namęczyła by je trochę przesunąć, pozdrawiam serdecznie
No tak przy robieniu zdjęć kijki nie pomagają. Ja przez kilka lat chodziłam z kilkami i aparatem i robiłam zdjęcia bez zdejmowania kijków, po prostu jak podnosiłam aparat to kijki dyndały mi na paskach ;)
UsuńCo takiego ciekawego fotografowałaś, że zafundowałaś sobie taką mokrą przygodę? Szkoda aparatu, ale dobrze żeś sobie krzywdy nie zrobiła!
Ze względu na wadę wzroku od zawsze większy problem w górach miałam ze schodzeniem niż wchodzeniem, dobrze żeś znalazła sobie kosturek do pomocy.
Jeśli chodzi o kapliczkę to ten bukszpan świetnie ją strzeże, a jeśli chodzi o Arteńkę to gdyby na miejscu bukszpanu był krzew gorejący to ona i tak znalazłaby sposób aby dostać się do kapliczki w której znajduje się Nepomucen :)
W tamtym roku w kwietniu byłam razem z Reksiem na działce brata, on z zoną wyjechał do sanatorium, w tamtym roku stawek napełnił się wodą bo same brzegi , mój brat wymyslił urządzenie by woda mu nie uciekała do sąsiadów, poprosił mnie, bym sprawdziła czy funkcjonuje, no to kiedy wyszłam z Reksiem na spacer o 6 rano wlazłam na kamień przybrzeżny i nachyliłam się nad taflą wody, straciłam równowagę i pięknie zanurzyłam się w wodach , po samą szyję..zdążyłam tylko rzucić telefon na brzeg a aparat wisiał mi na szyi i niestety zanurzył się razem ze mną. wyszłam z wody cała obwieszona szlamem, rzęsą wodną itp wodnymi chwastami, aparat niestety nie dało się uratować , była ze mną znana Ci Rabarbara i miała niezły ubaw widząc mnie ociekającą wodą i obwieszoną frędzlami zielska wszelakiego...
Usuńa jezeli chodzi o ARTENKE, to masz racje, nepomuki wyzwalają w niej siły nadprzyrodzone...
Hmmm Grażyna wchodzenie na głaz, w celu pochylania się, z aparatem na szyi, to mało roztropne było, to może nawet właśnie aparat spowodował upadek, twoje aparaty ciężkie, mógł cię przeważyć. Wyglądać na pewno musiałaś zabawnie, jak utopiec jakiś, ale współczuję ci wielce tej przygody!!!
UsuńJa sie na te impreze z wpadaniem spoznila pare dni, zdaje sie, hehehehe. Widoki piekne - glownie przez te niebieskie gory I Tatry w tle. A wygladasz sweitnie - tak ze 2 dychy mllodziej, tfu tfu. P.S. Ci swieci z kapliczki maja modne rzesy.
UsuńAlbo się spóźniłaś albo byłaś przed spektaklem, wyjechałaś i nie doczekałaś tej sceny dla widzów najlepszej, dla mnie aktorki może nie...
UsuńArtysta ludowy wyczuł jak widać tendencję modową ale nie rzęsową tylko brwiową i ta mocna ich czerń tyż modna.
jeżeli chodzi o wygląd mój to zdjęcia zamieściłam bo uznałam, że wyszłam na nich nie jako .....letnia staruszka a jednak mlodziej a to cieszy , dzięki za to Artence....Artenka dziekuję!!!
Juz bylo po spektaklu, bos palcem pokazywala miejsce ;) Artenka tylko dokumentowala. Dobrze, ze artysta ludowy nie poszedl na calosc i nie doczepil usteczek wydatnych swietym. Rozmarzywszy sie......
UsuńZdjęcia są piękne, a modelka na nich wygląda na ze 3 dychy młodziej. Ciekawe, jak Ty to robisz? Rozumiem, że Carmen Dell'Orefice ma dziesięciu pomocników dbania o wygląd, ale Ty wstajesz rano, przecierasz oczy i... już. Czary jakieś? Czy tez błoto na szlaku? A.... wiem, to fotograf :)
UsuńI tu mnie zaskoczyłaś i to bardzo, Carmen dell'Orelice....zdębiałam, nie miałam zielonego pojęcia któż to, teraz już wiem, google wyjaśnia wszystko😀, więc szybka matematyka i proszę...jak ja będę miała jej lata to Ty będziesz miała teraźniejszy mój wiek😮....hrehrehre
Usuńniestety nie będę miała tysiące operacji na twarzy i nie tylko na twarzy, makijażu nie uznaję teraz i tym bardziej w jej wieku...smutny mnie czeka los. Poszukam tego kosturka, który został na zboczach Mogielicy , jakoś dam radę z tym zachodem słońca na 1200 m n.p. m.
A oczywiście to fotograf!!!
UsuńW maju byłoby tam chyba ładniej, bo bardziej zielono.
OdpowiedzUsuńOłtarzyk wygląda dziwnie. jak z plastiku :D
Przy okazji dziękuję za pozdrowienia z Częstochowy - Złotego Potoku. Dziś dostałem obie kartki :)
Widziałam zdjęcia szlaku w czasie bardziej zaawansowanej wiosny i w lecie, rzeczywiście pięknie wygląda w soczystej zieleni a dawne pastwiska pokryte łąkowymi kwiatkami, ale...ale..my widziałyśmy przecież całe łany przebiśniegów, takiej ich ilości nie widziałam w życiu...
UsuńOłtarzyk był rzeźbiony w drewnie, może żywe kolory dodały mi charakteru plastikowego, ale to przecież sztuka ludowa, która kolory lubi, mnie przypomniał ołtarzyki, które widziałam we wioseczkach andyjskich co mnie tylko jeszcze bardziej zachwyciło.
Będziemy musieli zmienić opinię na temat poczty polskiej, ostatnio dobrze jej idzie...
Gratuluję niezłej kondycji i zdobycia szczytu. Piękne te łany przebiśniegów a widoki obłędne. Też lubię podziwiać je w samotności lub w towarzystwie kogoś bliskiego wtedy ma się wrażenie, że to wszystko należy do mnie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak, czasem dobrze jest sobie pobyć sam na sam w przyrodzie , moja przyjaciółka jest ulepiona z tej samej gliny więc się doskonale rozumiemy i dopełniamy
UsuńPozdrawiam serdecznie
Opakowana, już sobie wyobraziłam te usteczka botoksowe na twarzach świętych...hrehrehre...rzeźbiarz miał jednak dużo rozsądku.
UsuńZ tym rozsadkiem to tego...te modne brwi go zdemaskowaly!!
UsuńAleż widoki, przestrzeń, i kwiatuszki śliczne. Macie kondycję!
OdpowiedzUsuńGrażynko pięknie wyglądasz!
Ja się nie poddaję a Artenka ma 15 lat mniej więc jej łatwiej, Mogielica warta wysiłku ze względu na te nieziemskie widoki, jak już wracałyśmy, a było to już pod wieczór zaczepiłam młodziana, który właśnie zaczynał trasę, zapytałam czy nie za późno....a on...nie!!! ..ja sobie wchodzę bo chcę popodziwiać ze szczytu zachód słońca....oooo...pozazdrościłam kondycji no i tego zachodu...
Usuńpozdrawiam serdecznie
Ooo, prawda, zachod słońca w takich ololicznościach przyrody na pewno jest zachwycający.
UsuńO właśnie, kiedy zdobywamy kolejną górę w porze zachodu słońca?
OdpowiedzUsuńTa góra musi spełnić następujące warunki, nie może mieć kamieni na szlaku, bo jak schodzić w ciemnościach bo takim niepewnym gruncie....już raz schodziłam w ciemnościach po kamieniach....i się teraz chwalę!...było to zejście nocne z wulkanu Papaja w Gwatemali i wywinęłam takiego koziołka, ze jeszcze dziś nie rozumiem jak wyszłam z tego cała...🤣
UsuńGrażyno, chodząc po Roztoczu już trochę zapomniałem, jak bardzo kamieniste mogą być szlaki górskie. Gratuluję kondycji, podejście łatwe nie było.
OdpowiedzUsuńTatry widać dobrze, owszem, ale mnie bardziej kusiła drogą przez odsłonięte wzgórze widoczne na zdjęciu m.in. 77. Polana Stumorgowa? Łany przebiśniegów oszałamiają. Zobaczyć je w naturze, ech! No i oczywiście Nepomucen :-)
Oj Krzysztofie, obserwując Twoje wycieczki po Górach Kaczawskich i Roztoczu nie mam wątpliwości , że ta ścieżka na Stumorgowej byłaby dla Ciebie celem nie do zlekceważenia, Stumorgowa jest podziwiana przez wielu , ale jak napisałam Wiśnikówka też niczego sobie, też by się Ci spodobała. Na Mogielicę można wejść innym szlakiem prowadzącym przez Stumorgową ..może kiedyś się na ten szlak zdobędę, ale wątpię. Planów na wycieczki mamy tyle, że życia nie starczy...pozdrawiam serdecznie
UsuńJest bardzo dobrze, skoro masz tak wiele planów! Ludzie nudzący się, nie mający planów, tracą swój czas. Za miesiąc pojadę w Sudety na całe dwa tygodnie!
UsuńZ planami nie ma problemów, z ich realizacją już tak, po przejściu na emeryturę wydawało się, ze ho ho będzie łatwo ale nie przewidziałam, że los zachichocze i będę musiała zmienić drastycznie plany, ale... jakoś sobie radzę.
UsuńWydaje mi się , że już przebierasz nóżkami , już Sudety Cię nęcą.
Tym samym szlakiem szłam na Mogielice w 2015 w listopadzie. Piękny szlak, bardzo mi się podobał. Dwa lata poszliśmy ze Szczawy przez Krzystonow i też mi się podobało, choć było bardziej wymagająco. Szczególnie pod Krzystonow jest dość stromo przez las. Mogielica jest na pewno jednym z najprzyjemniejszych szczytów w Beskidzie Wyspowym. Ja ją polubiłam. Planuję zdobyć też inne wyspy jak nasz doktor Maksiu, którego posty uwielbiam. Naprawdę super pisze o swoich wyprawach. Mnie jeszcze do odznaki Rysia daleko. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKasiu...zajrzałam na Twój blog i znalazłam wpis o Mogielicy z 2015 z podejściem z przełęczy Rydza Śmigłego, CZYŻBYŚ BYŁA PRZEWODNICZKĄ. BESKIDZKĄ?..też twierdzisz tam, że podejście nie jest tak całkiem chilloutowe ( takie teraz modne słowo) , bardzo spodobał mi się Beskid Wyspowy, doktora Maksia podczytuję, ładnie brzmi ..naszego doktora Maksia😍...odznaka Rysia...znaczy zdobywcy Rysów? Bardzo ciepłe uściski przesyłam dla całej rodzinki.
UsuńPreciosa caminata, yo no habría podido subir, mis rodillas no me dejarían. Gracias por tus fotos, te dejo abrazos.
OdpowiedzUsuńOooo, tienes problemas de rodillas? asi que la montaña no es para ti...lastima. abrazos muchos
UsuńPiękna ale i wymagająca wędrówka. Miło mi było powędrować z Tobą i zobaczyć następną figurkę Nepomucena:)) Policzyłaś Grażynko ile spotkałaś figurek Nepomucena podczas swoich wędrówek? Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńWymagająca dla naszych lat...troche się namęczyłam ale jaka byłam potem zadowolona!! satysfakcja nie do opisania.
UsuńKażda podróż z Artenką musi być okraszona pewną ilością Nepomucenów, wynałazła już ich ..no nie wiem, na pewno ponad tysiąc, a ja jej czasem towarzyszę i się zaraziłam, zresztą wiele osób się nepomukomanią zaraziło i fajnie, bo to jest bardzo sympatyczny święty i jego kapliczki są niezwykle oryginalne i najczęściej poza szablonem.
Zajrzyj na jej blog...Nepomuckim szlakiem https://gratelier.blogspot.com/
pozdrawiam serdecznie
Nie było łatwo, ale było warto. Ładnie wyglądasz w tym jeszcze surowym pejzażu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtrochę się namęczyłam..ale byłam zadowolona, piekne tam widoki a jeszcze te przebiśniegi...dziękuję za Twój komentarz...ściskam serdecznie
UsuńDawno mnie u Ciebie nie było.
OdpowiedzUsuńAle cieszę się, że masz siły i chęci aby tak dzielnie zasuwać po różnych górkach, wzniesieniach i lasach... Tak trzymaj Grazynko :-)
Dobrze, że jesteś...ciągle mam chęci z siłami różnie bywa, ale będę się trzymała...😊
UsuńPrzy przeglądaniu takiej pięknej dokumentacji fotograficznej, czuje jakbym sam tam był.
OdpowiedzUsuńFajnie, że takie miałeś wrażenie, że tak jak byś tam był, chyba trochę dlatego się opisuje takie ładne miejsca. Witam na moim blogu i serdecznie pozdrawiam.
Usuń... Mogielicy mroczna kopa ... nawet w jednej z piosenek góra znalazła swoje miejsce:-) gratuluję zdobycia. Ależ widoki, zachwycają mnie góry, tyle ich w zasięgu wzroku, nakładają się kolejne pasma, coraz dalej i coraz wyżej. Używamy kijków, pomagają w górach, przynajmniej nam, ale i przeszkadzają, kiedy robi się zdjęcia, zdarza mi się wracać po nie, bo gdzieś zostawiłam. Pamiętam, kiedyś na Ukrainie szliśmy na Howerlę, Ukraińcy śmiali się z nas, że "łyżniki", czyli narciarze, ale bez nart, ale już przy zejściu zazdrościli, szukali kijaszków, żeby się podeprzeć. Jesteście z "Arteńką nie do zdarcia", pasją poznawania mogłybyście obdzielić pół świata:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSchodząc odczuła wielką potrzebę podpierania się czy łapania czegokolwiek, choćby pieńków czy gałęzi przyścieżkowych drzewek, w końcu znalazłam sobie całkiem fajny kosturek i już było dobrze.
UsuńWidoki warte były wspinaczki, Mogielica jest pod tym względem wyjątkowa...Mamy z Artenką setki planów, ale ostatnio zdarzają się rzeczy , które nas trochę hamują...ale nic to jeszcze nas gdzieś poniesie.. Sciskam serdecznie
Zazdroszczę kondycji i samozaparcia. Dla mnie nawet sto schodków to wysiłek. Zdecydowanie wolę chadzać po płaskim terenie, no ale wówczas nie ma takich cudnych widoków. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSamozaparcie przede wszystkim, płaski teren to jest to co lubię i mogę bez końca dreptać. Ale dla widoków warto się powspinać. Pozdrawiam
UsuńWspaniałe zdjęcia. Tak dokladnie udokumentowana wędrówka. Ponad 1000 metrów to już osiągnięcie.
OdpowiedzUsuńZobaczyłam Twój komentarz u koleżanki i piszę, bo okazuje się, ze mamy podobne tytuły bloga, chociaż w innych językach. Chętnie Cię poznam bliżej. Zaczęłysmy pisać w tym samym roku. Wtedy szukałam kobiet w związkach z obcokrajowcami, tak dla wsparcia, ale poznawałam dużo młodsze koleżanki. Zaprzyjaźniłyśmy się, nawet spotykałyśmy się za granicą.
Przejrzę Twoje posty. Tymczasem pozdrawiam z Islandii.
Witam tutaj na moim blogu. Cieszę się, że zaglądnęłaś na mój blog, przeglądnęłam Twój, bardzo mnie zaciekawił, będę podczytywała, zaciekawiła mnie Gajówka, mam przyjaciólkę która dzieciństwo spędziła w pobliskiej wsi Kłopotno dzisiaj zwanej Klopotnicą, w bardzo podobnym domu jak ten, który pokazujesz. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, ze sobie pokomentujemy w here and there albo w aqui y alla...
UsuńO jak się cieszę. Teraz jestem u córki w Islandii, ale na Dolnym Śląsku pojawię się w połowie czerwca. Przejrzałam twoje ulubione blogi sprzed lat i czytałyśmy te same. Szkoda że nie znalazłyśmy się wcześniej. Ale może się nadrobi ♥️
UsuńZajrzałem na Twój blog po latach i co widzę! Brawo. Na moje jednostki to ponad 1500 stóp przewyższenia. Gratuluję i ciszę się, że się nie dajesz czasowi, ani fizycznie ani wizualnie!🤩👍😁
OdpowiedzUsuńO jak się ucieszyłam widząc Twój wpis , zastanawiałam się co się z Tobą dzieje, ale widzę że jesteś, fajnie, 1500 stóp brzmi więcej niż 500 m podoba mi się...😀😀 pozdrawiam serdecznie
UsuńJestem emerytem. I w końcu mam czas na jeżdżenie na nartach. Co roku wyjeżdżam do Kolorado w styczniu i wracam w marcu. Jeżdżę na Kontynentalnym Dziale Wodnym, góra wyciągu na 3600 m npm. Jest świetnie. Późnym latem i wczesną jesienią też tam jestem. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuń