Następne dwa dni nie były już tak zimowe...zaczęły się roztopy, od czasu do czasu moczyło, nie sypało śnieżkiem.
Niedzielne rano.... oczywiście przedarłam się przez dziurę w ogrodzeniu i prościutko skierowałam się nad rzeczkę Narewkę... a tam wielka mnogość kaczek!
poprzednego dnia ich nie było...po cichutko skradałam się z aparatem przygotowanym do zdjęć, trzciny, trawki, chaszcze... wydawało mi się, że mnie zamaskują.
Dos dias siguientes ya no fueron tan de invierno...las temperaturas subieron, la nieve comenzó fundirse, lloviznaba,
Una mañana dominguera...como siempre atravesé el agujero de la cerca y pasé al museo del campo, me dirigí hacia el rio Narewka, que lucia mas pintoresco que dias anterioes, con una mulitud de patos salvajes!
No los hubo el dia anterior, calladamente traté de acercarme con la cámara preparada para las fotos, los matorrales parecían ayudarme en pasar desapercibida.
ale tylko wydawało mi się, nagle frrruuuuu i poderwały się do lotu i tyle ich widziałam, jeszcze pstryknelam na oślep i wszystko.
pero no....de repente levantaron el vuelo y en la desesperación tome la foto a ciegas...y esto fue todo, el hechizo terminó-
Więc całą uwagę skierowałam na labędzie, one nie reagowały na moją obecność, dawały mi wspanialomyślnie szansę na sesję fotograficzną. No to sobie pstrykałam , ładne otoczenie, ładna rzeczka, ładne łabędzie ...to pstrykałam.
Toda mi atención concentré sobre los cisnes que parecieron no alterarse con mi presencia. Pude fotografiarlos hasta cansancio. Asi que me dedique a ellos... lindo paraje, bonito riachuelo, lindos cisnes...lo disfruté.
Trochę dalej plywały jeszcze dwa...
Mas alla aparecieron dos cisnes más.
a moje znajome z poprzedniego dnia pozwoliły się nieść nurtowi.
y los primeros tres se dejaban llevar por la corriente.
przepłynęły obok mnie
me pasaron de lado
i dołączyły do tamtej dwójki
y corrieron al encuentro con los otros dos.
i zrobiło się bezptasznie
nigdy za dużo zdjęć cerkiewki i wracam do Arte...śniadanko... iii?
y el rio quedó desolado...una fotico más de la capillita ortodoxa y regresé para desayunar con Arte...
I co zrobić z niedzielnym czasem? bardzo chciałam wysłuchać śpiewów cerkiewnych, siąpił deszcz, zimno było przenikliwe, weszłyśmy do ciepłego kościoła prawosławnego pod wz. św, Mikołaja...pięknie głosy i muzyka...ale.ale...niewiele do słuchania pozostało, przyszłyśmy trochę za póżno
Y que hacer con el tiempo lluvioso, con el frio entrando hasta los huesos?... domingo... tuve un plan... me impresionan los cantos de la iglesia ortodoxa durante la celebracin de la misa, solo que llegamos cuando estaba por terminarse , unas últimas notas y quede totalmente insatisfecha ...que lástima!
Ludzie wychodzili, gaszono świece...szkoda...
Przypominam, że w tej cerkwi znajduje się jedyny w Polsce, pochodzący z 1897 roku, porcelanowy ikonostas, zafundowany przez cara Aleksandra III.
Los creyentes comenzaron salir, una mujer apagaba las velas.... En esta iglesia se encuentra el único, en Polonia, iconostasio de porcelana china regalado por el zar Alejandro III en el año 1897.
Obiad zjadłyśmy w Babushce, tak jak sobie obiecywałyśmy, w nowej regionalnej restauracji, regionalne dania..smacznie, prosto, szybko, bez wielkich ceregieli.
Dalej siąpiło, zimno przenikliwe...dobry czas na zwiedzenie Muzeum Przyrodniczo - Leśnego mieszczącego się w nowoczesnym budynku w Parku Pałacowym. Zanim zapoznałyśmy się z wystawami muzealnymi, wjechałyśmy na wieżę widokową ..Widoki takie na jakie pozwoliła mało przejrzysta aura tego dnia.
Almorzamos en Babushka, el restaurante tipico de la zona, al cual nos prometimos entrar y probar los platos. Un sitio sencillo, nada sofisticado , pero agradable a la vista, con comida sabrosa.
Continuaba el clima poco amigable, asi que fuimos al Museo de Historia Natural del Bosque de Bialowieza instalado en el Parque Palaciego en un moderno edificio en el lugar donde antigueamente se encontraba el Palacjo de los Zares. Antes de entrar al museo subimos a la torre -mirador para disfrutar de las panorámicas hacia el bosque. el día nublado no permitió de ver demasiado lejos.
Zwiedzanie odbywa się z audio-przewodnikiem. Muzeum dostarcza wiele wiadomości związanych z puszczą, z jej florą i fauną...jej użytkowaniem na przestrzeni wieków.
La visita transcurre con ayuda de audifonos, la informacion y las exposiciones permiten conocer al detalle los aspectos relacionados con con la flora y fauna del bosque, su historia, su explotación a través de los siglos.
Wróciłyśmy do kwatery, tzn Arte poszła na pokoje a ja przekroczyłam wyrwę w płocie i pognałam nad Narewke. Panoszyły się tam niezawodne łabędzie...ciągle miałam nadzieję na powtórne spotkanie ze ślicznym gilem...ale nie, szkoda... nie wrócił.
Regresamos a la pensión...eso es... Arte se fue al apartamento y yo traspase por el agujero de la cerca y fui a la orilla del rio Narewka. solo estaban los infalibles cisnes..quede decepcionada por la falta de bello camachuelo...no ha regresado a su matica rica en semillas.
Ładny detal skansenowy uwieczniłam i dzień dobiegł końca..
Tomé un detalle lindo de una casa antigua del museo y regresé a la posada.
Za to rano nastepnego dnia...trochę słońca, deszcz nie padał, nie było co się wylegiwać w łóżku, trzeba nad Narewkę...
Kaczki były, więc skradam się między chabaziami..
Y llegó la siguiente mañana..salió algo de sol, no hubo lluvia asi que salté de la cama para correr a mi sitio favorito, al rio Narewka..los patos estaban , otra vez traté de acercarme.
gdzie tam , nie udało się znowu fruuu i tyle!
Pero no! nada, se fueron, volaron y ya!
Ale ranek był świetlisty, złotem sypiący hojnie.
Ładne pejzaże...
Pero la mañana seguía llena de luz, generosamente pintando de oro los lindos paisajes.
Kaczki krążyły...pewne czekały aż się oddalę.
Los patos daban vuelta en el aire...creo que esperaban que me aleje.
Byłam i jestem pod wrażeniem jej osobowości, jej życia i działalności...musiałyśmy dotrzeć do Dziedzinki, dzień wyglądał na wystarczająco pogodny, wiec podjechałyśmy pod puszczę .
Trzeba bylo zostawic samochod, przy alei Browskiej,
Asi que me alejé...con el propósito de hallar la casa donde por mas de 30 años vivía Simona Kossak, un personaje importante de la historia polaca, hija, nieta, bisnieta de grandes pintores polacos, no heredó sus talentos pictóricos, se educó en area de biología, y resultó ser una excepcional profesional en este campo, su vida profesional la pasó en la selva de Bialowieza , defendiendola contra la devastación, educando sus seguidores . Ultimamente lei mucho sobre ella, conocí lo que ella misma escribió, y mi fascinación por ella crecía día tras día. Vivía en una casa, antiguamente, casa de los guardabosques, llamada Dziedzinka, dentro del bosque, alejada de la civilización. La compartió con su compañero de vida Lech Wilczek , un famoso fotógrafo dedicado a la naturaleza..
Asi que aprovechando relativamente buen tiempo, dejamos el carro al borde del bosque y nos adentramos en la selva .
która przechodzi w ulicę Simony Kossak
Parte de la calle que lleva al bosque lleva el nombre de mi ídolo.
i dalej już puszczańska droga , pokonując jakieś 3 km dotarłyśmy do samotnej , połozonej wśród głuszy białowieskiej, leśniczówki!
Después de caminar aproximamente 3km, llegamos..
La casa desde unos años permanece desocupada, Simona Kossak murió en el año 2007. la casa fue entregada a Simona y a Lech Wilczek, en el año 1972, en aquel entonces fue dividida para asi crear dos viviendas independientes, con tiempo los habitantes abrieron una puerta en medio...en total vivieron en este solitario lugar 35 años.
Bardzo chciałam tutaj dotrzeć.
Como deseaba llegar y sentir este lugar!
To jest strona Simony.
Este es el lado de Simona.
Mieszkali bez elektryczności, wychodek był za stodołą...ale z widokiem na puszczę, można było nie zamykać w czasie "medytacji" drzwi.
Vivieron en unas condiciones muy primitivas, sin electricidad, el retrete estaba detras del granaero, pero si no se cerraba la puerta durante su uso se admiraba una vista hacia el bosque.
Dla mnie była to wizyta pełna wrażeń, wyobrażnia pozwalała mi widzieć sceny, które były mi bliskie z lektury.
Fue una visita llena de vivencias, imaginé la pareja en muchas activdades que conocí a través de la lectura.
Simona w Dziedzince (fot. Maciej Musial, zdjęcie z internetu)
Simona en Dziedzinka (fot. Maciej Musial, foto copiada de internet)
Tego dnia pozostalo jeszcze troche czasu by pojechac do Sioła Budy, na obiad , oczywiscie też skladającego się z dań regionalnych,,,
Zaczął padać deszcz...i zima zaczeła swoj odwrót.
Después de este momento tan lleno de vivencias e impresiones. nos quedó algo de tiempo para almorzar en un sitio muy tipico... Siolo Budy. Dispusimos otra vez una comida de la región.. llovió, el invierno comenzó su retirada.
Jeszcze chciałam zobaczyć rzeźbę Haliny Kopalińskiej, słynnej wychowawczyni z białowieskiego Domu Dziecka, której to, jej wdzięczny wychowanek, postawił przy wjeździe do Bialowieży, na skwerku jego własnej stacji benzynowej.
Quise ver la talla de una mujer famosa de Bialowieza llamada Halina Kopalinska, una maestra que se destacó por su trabajo en el orfanado de Bialowieza...uno de sus niños agradecido por su cuido y amor hacia ellos, siendo ya adulto puso a la entrada del pueblo su conmovedota imagen.
El último amanecer y la últina escapada al museo del campo...y ni una sola ave! .
pozdrawiam y saludos
Słońce magiczne i czarodziejskie, jak wspaniale potrafi wyzłocić ponurawy krajobraz, cudownie uchwyciłaś to na zdjęciach!
OdpowiedzUsuńMiejskie dzikie kaczki nie są tak płochliwe.
Leśniczówka i drewniane chatynki niezwykle malownicze.
Chciałabym mieć takiego zaprzyjaźnionego kruka :)
To zloto bylo rzeczywiscie piekne, kolor starego zlota , ktory podbarwil swiat. Poza tym przy tak malej ilosci promieni slonecznych, kazdy taki przeblysk warty jest utrwalenia na zdjeciach. Ko by pomysla, ze bede taka czula na pojawienie sie slonca, w Wenezueli w ogole nie zwracalam na to czy jest slonce, a moze wrecz odwrotnie, lubilam zachmurzone dni...
Usuńja tez bym chciala miec takiego kruka, ale podobno sprawial wiele klopotow, byl agresywny w stosunku do obcych i nie tak obcych....dziobal dotkliwie.
Maravilloso reportaje. Los cisnes me encantan. Besitos y feliz día de San Valentín.
OdpowiedzUsuńMUchos besos, hoy especialmente por el dia de San Valentin, Me gusta que te gusta, ya sabes mucho sobre Polonia.
UsuńTobie Grażynko nuda nie grozi... tyle emocji w tak krótkim czasie... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wędrowniczkę :)
No nuda mi nie grozi, jakos nie mam czasu na nudzenie sie, chyba to jest niejakie szczescie! sciskam Cie serdecznie
UsuńNo fajnie tam jest, tyle atrakcji i tak spokojnie. Bardzo lubię obserwować kaczki, łabędzie. Zdjęcia nastrojowe. Bardzo fajnie mi się czytało i oglądało. Jak ja kocham odkrywać nowe miejsca. :)
OdpowiedzUsuńTak, spokojnie, mnie tez to sie bardzo spodobalo, niespiesznie, bez stresu, kaczuszki, Narewka..etc...tez lubie odkrywac nowe miejsca. Pozdrawiam
UsuńMimo iż zima nie dopisała, to z pewnością wyjazd był udany. Piękne są zdjęcia ze "złotym" dodatkiem. Stare chaty są śliczne i są zamieszkałe. Nie trzeba skansenu żeby takie domy podziwiać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZima byla mniej wiecej dwa dni potem juz bylo mokro, deszczowo, a marzylysmy o takiej prawdziwej, bialej i puchatej. Na Podlasiu jeszcze duzo jest takich skansenowych domow ciagle zamieszkalych, tez bym chciala tak sobie mieszkac.
UsuńI ta piekna Dziedzinka stoi samotna i bezpanska, niszczeje niezaopiekowana?
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, widac nikt nie chce mieszkac bez pradu, woda chyba ze studni, ubikacja na zewnatrz...ale miejsce jest tak urocze, duzo terenu, puszcza ...szkoda. Wiesz, nie widac wielkiego niszczenia, jest ogrodzona, teren dobrze utrzymany, monitorowany...zagladalam do srodka przez okno, nic tam strasznego sie nie dzieje, jest zamknieta. Ogrodzenie tez jest zamkniete..ale udalo sie wejsc. Mozna by bylo zrobic muzeum...Simona byla tak barwna osoba, ze wiele osob by tam pognalo chetnie, tak jak ja!
UsuńPrzepięknie opisane i sfotografowane ptactwo nad Narewką. Co tam się musi dziać na wiosnę:)
OdpowiedzUsuńA wyobrażasz sobie maj, kaczeńce i inne łąkowo-błotne? I chmary ptaków nad... Biebrzą?:)
Moge sobie wyobrazic...wiem dlaczego pobudzasz moja wyobraznie, obrazy w wyobrazni trudno fotografowac...wiec?
UsuńKiedy?
Usuńa no zobaczymy!
UsuńNo nie, znowu gdzieś jedziecie! :D
UsuńRzucony zostal projekt...wiec juz wiesz czym sie to skonczy, Arte pewnie juz przebiera nozkami!
UsuńEch Wy ,cudne Włóczykije! Dzięki Wam mogę zobaczyć strony mi całkiem nieznane. Chatynka z pozieleniałą od mchu strzechą i błękitnymi framugami okien skradła moje serce. Spotkanie z duchem Simony, niezwykłej kobiety i kaczki w locie...piękne to wszystko i takie spokojne w swej urodzie.
OdpowiedzUsuńDziekuje za cudne wloczykije, bardzo mi sie to spodobalo...poki sie da bede sie wloczyc!Ta chatynka z mechem na dachu cudnaaaa!
UsuńDuch Simona byl ze mna caly czas..jak ja bardzo podziwiam te kobiete!!!!pewnie chcialabym miec takie zycie tylko nie wiem czy bylabym wystarczajaco dzielna.
Siedze na walizkach...pakowac to ja sie nie lubie! sciskam
Zimę bardzo lubię, pod warunkiem, że jest ona na zdjęciach:)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością z Tobą spacerowałam i podglądałam kaczki.
Bardzo spodobały mi się te stare chatki. Chyba mogłabym w takiej zamieszkać w lecie:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Ja lubie na zdjeciach i w realu, chyba dlatego , ze przez 40 lat pocilam sie w tropikach!
UsuńMarze o takiej chatce do zamieszkania, nawet mogloby byc w zimie. sciskam!
Przepiekne te złocistości poranne! Ekscytujące ornitologiczne obserwacje. I domek Simony Kossak obejrzałam z ciekawościa i wzruszeniem. Jej postać też jest mi bliska.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Grażynko!:-))
Simona Kossak tak mnie zafascynowala, ze ciagle szukam i szperam, by dowiedziec sie cos o niej wiecej. Dowiedzialam sie nie tak dawno o niej, nie bylo mnie w Polsce wiec te Polske ciagle odkrywam, i Ona jest dla mnie prawdziwym odkryciem.
UsuńPozdrawiam serdecznie !!!
Zaintrygował mnie porcelanowy ołtarz:-) i na Dziedzinkę czekałam z niecierpliwością; serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńPodobno takich porcelanowych ikonastasow jest tylko 3, w tym jeden w Polsce. Dziedzinka byla moim bardzo waznym celem w tej podrozy, chcialabym tam wrocic w lecie. Sciskam serdecznie
UsuńBarwnie opisujesz i pokazujesz krajobrazy wokół Białowieży. Piękne poranne pejzaże.
OdpowiedzUsuńMimo deszczu miałaś cudowny weekend.
Pozdrawiam.
A mialam cudowne 5 dni ! lubie tak!!!pozdrawiam
UsuńW Białowieży bywałam, jakiś czas temu, a zatem przyjemnością "odświeżyłam" sobie znajome krajobrazy.
OdpowiedzUsuńZwróciłam uwagę na nieznany mi dotąd wyraz a mianowicie "chabazie", w moich okolicach nieznany. Podoba mi się to określenie.
Pozdrawiam ciepło :)
Chabazie! moja mama uzywala to slowo, a mnie sie podoba...sciskam Ewo!!!!
UsuńTeż używam słowa chabazie.
UsuńZdecydowanie wole piękno Boskiego dzieła w postaci prawdziwej natury. Nie kręcą mnie kościoły i kapliczki. Potrafię co prawda docenić kunszt wykonawców, ale to jest niczym w porównaniu prawdziwego dzieła boga.
OdpowiedzUsuńMnie zachwyca jedno i drugie...pozdrawiam!
UsuńMimo, że gil się nie pojawił to i tak tyle pięknych ptaków uchwyciłaś na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńDo tej cerkwi chętnie się kiedyś wybiorę, aby zobaczyć ikonostas.
Pozdrawiam :)
Ta cerkiew na ogol jest zamknieta, trzeba sie wstrzelic w jaks ceremonie...ale warto !
UsuńGil tak pieknie sie wkomponowal w ten malo kolorowy pejzaz, ze codziennie chodzilam dwa razy, rano i wieczorem, sprawdzic, czy powtorzy sie ta scena..ale niestety nie....
pozdrawiam serdeczne
Jaka szkoda, że Dziedzinka stoi pusta. Ja tam nie dotarłam, samochodem nie można, a my mieliśmy malutko czasu, pieski w domu zostały. A Sioło Budy jakie inne, bez kwiatów w ogródku. I tak jest tam slicznie, nawet w topniejącą zimę.
OdpowiedzUsuńTak, do Dziedzinki tylko na pieszo...wszystko, Dziedzinka i Siolo Budy w lecie musi wygladac jeszcze piekniej..trzeba wrocic.
UsuńGrażyno, chyba wydeptałaś ścieżeczkę nad rzeczkę :)
OdpowiedzUsuńO tak, sciezka zostala sumiennie wydeptana..najpierw w sniegu potem w topniejacym blocie!
UsuńŚwietne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńdziekuje! pozdrawiam
UsuńBardzo interesujący, zimowy post. Po Twoim wpisie widać, że zimą też można zrobić piękne zdjęcia. Najbardziej podobają mi się te z ptakami.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! O tej porze roku Białowieża ma niepowtarzalny, lekko melancholijny klimat. Idealny na spacery i rozmyślania. Tak czuję z Twoich fotografii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Śliczne łabędzie na zdjęciach, u mnie nie ma takich widoków :(
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Bardzo lubię przeglądać blogi podróżnicze. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńI enjoyed over read your blog post.
OdpowiedzUsuńYour blog have nice information, I got good idea from this amazing blog.
I am always searching like this type blog post. I hope I will see again…
ดูหนัง