Nad nasz andyjską wioską góruje bardzo skromna kapliczka poświęcona Świętemu Izydorowi Oraczowi.
Św. Izydor jest patronem rolników, region andyjski, gdzie nie ma nafty, należy do terenów gdzie uprawia sie ziemię mimo trudów związanych z pracami na terenach górskich.
Wczesnym rankiem w niedzielę wybrałyśmy się z Juliette, Belgijką, na poranny spacer , zaproponowałam wejście na górke gdzie znajduje się kapliczka, ponieważ stamtąd rozpościera sie piękny widok na nasze okolice.
Sobre nuestro pueblo andino domina, puesta sobre una montanita, la capilla de San Isidro Labrador.
San Isidro es el patrono de los agricultores, la región andina, donde no hay petroleo, es una zona de muchos cultivos aún cuando el terreno montañoso es dificil de trabajar. Un domingo, muy temprano por la mañana, salimos con Juliette para darnos un paseo mañanero, propuse subir a la capilla, porque de alli se abre una vista maravillosa hacia nuestros alrededores.
Wchodziłyśmy wolno , za nami pozostała nasza wieś, zbocza górskie stopniowo rozjaśnialy sie pierwszymi promieniami słońca .
Subimos lentamente, dejando atrás nuestro pueblo, las laderas de la montaña se iluminaban con los primeros rayos del sol mañanero.
I oto kapliczka, przykład małej architektury andyjskiej, zrobiona z ubitej ziemi (las tapias) bez okien, dachówka z wypalanej gliny.
Y llegamos a la capilla, que es el ejemplo de la pequeña arquitectura andina, hecha de tapias, sin ventanas con tejas de barro.
W środku namalowany ołtarz a w nim figurki: św. Izydora z kłosami w ręku, Anioła orzącego wołami w jarzmie i Matki Boskiej.
Legenda głosi, ze św. Izydor byl człowiekiem bardzo pobożnym, rankiem zwykł iść na mszę a w tym czasie jego prace na roli wykonywał anioł.
En su interior en el altar pintado estan las figuras de San Isidro con espigas en la mano, del angel arando con los bueyes en yugo y de la Virgen María. La leyenda cuenta, que San Isidro fue un hombre muy devoto, por la mañana solía participar en la misa y en este tiempo, que deberia destinar a los trabajos en el campo trabajaba por el un angel.
Juliette ma zwyczaj wynoszenia figurek na zewntąrz..."niech sobie popatrzą na piękne widoki andyjskie"
Juliette tiene costumbre de tomar las figuritas de los Santos y ponerlos fuera de la capilla..."ellos tambien quieren disfrutar de los hermosos paisajes andinos"
Posiedziałyśmy dobrą chwilę i w ciszy syciłyśmy oczy porannymi widokami. Ze wsi dochodziło pianie kogutów, z lasu rozlegał się śpiew ptaków.
Nos sentamos y quedamos un rato largo, en silencio disfrutamos de la vista. Desde el pueblo se oía los cantos de los gallos y de los pajaros desde el bosque.
Schodząc na drożkę prowadzącą na sasiedni górski grzbiet spotyka się trzy drzewa , los maitines, które splatają swoje galęzie w serdecznym uścisku i tak trwają i trwać będą przez dziesięciolecia.
Bajando y buscando el camino hacia otra loma, uno se encuentra con tres árboles, tres maitines, que perduran abrazados durante décadas y por muchas décadas más asi seguirán.
Przechodzimy obok starego domu dwóch braci i ich siostry, Nencho, Marciales i Dolores, którzy mieszkali zawsze razem. Nencho , budowniczy kapliczki, dwa lata temu zmarł, Dolores i Marciales mają okolo 90 lat. Opiekuje sie nimi siostrzenica Clemencia. Stąd wszyscy nazywaja Dolores ..ciocią Dolores (tia Dolores). Jako, że było jeszcze bardzo wcześnie zdecydowaliśmy, że odwiedzimy schorowaną ciocię Dolores wracając z wycieczki.
Pasamos al lado de la vieja casa de tres hermanos que toda la vida vivían juntos, Nencho, Marciales y Dolores. Nencho, el que construyó la capilla, murió hace dos años, Marciales y Dolores tienen ahora cerca de 90 años. Los cuida una sobrina, Clemencia, y por esto todos llamana a Dolores ..Tia Dolores.
Fue muy temprano, decidimos visitarla de regreso.
Zaczęła się wspinaczka , za nami takie oto widoki...
Comenzó la subida...y detrás de nosotros estos paisajes!
Sauces como plumeros.
W dolinie widać miasteczko Tabay .
Abajo quedó el pueblo de Tabay.
i nasza wioska La Mucuy
y nuestra Mucuy.
Juliette pięknie pozuje do zdjęcia na tle gór.
Juliette posa para la foto .
Alcanzamos la loma, ahora se puede ver del otro lado de ella, detrás de la montaña se esconde ciudad de Mérida, capital de estado...
i zza firanek oplątwy widok na Sierra Nevada , najwyższą część Andów wenezuelskich.
y detrás de las cortinas de barba de viejo se dibuja Sierra Nevada, la más alta parte de los Andes venezolanos.
Wracamy tą samą drogą by odwiedzić Ciocię Dolores, otwieramy furtkę o bardzo ekologicznych zawiasach.
Regresamos por el mismo camino para visitar a Tia Dolores, abrimos la puerta con una bisagra muy ecológica.
A w korytarzu domostwa wita nas papuga ara.
Desde el corredor nos saluda una guacamaya.
i Tia Dolores już uczesana grzeje się na słoneczku w towarzystwie swoich piesków.
Y Tía Dolores ya peinadita disfruta del calor del sol acompañada por sus perros.
Clemencia zaprasza nas do salonu, na ścianie "El Polaco" ,ulubiony papiez i portret cioci Dolores z Clemencią. Ciocia Dolores byla mamą dla Clemencii, i teraz w podzięce ona otacza ja bardzo czułą opieką.
Clemencia nos invita a la sala, en sus paredes cuelga el retrato de "El Polaco", el muy querido papa y tambien el retrato de Tia Dolores con Clemencia. En realidad Tia Dolores fue como su mama y ahora Clemencia la cuida con mucho cariño como si fuera su hija....
Słońce ogrzewa zbolałe kolana cioci, a my wracamy do domu ma śniadanie. Do widzenia Tía Dolores
El calor del sol alivia el dolor de las rodillas de la tia, nosotras regresamos a la casa para desayunar...Hasta luego Tía Dolores!
Wróciwszy do domu poszperałam wśród zdjęć zrobionych kilka lata temu 15 maja, czyli w dzien świetego Izydora. Każdego roku obchodzi sie hucznie jego świeto. Moje zdjęcia robiłam w Tabay, miasteczku powiatowym oddalonym 3 km od naszej wioski. Tradycyjnie w ten dzień spotykaja sie rolnicy z okolicznych pueblos, gromadzą się na placu Boliwara, przyprowadzają swoje zwierzęta, przywożą plony, wszystko tonie w kwiatach. Robi sie bardzo kolorowo i pięknie. Glośno też, bo towarzyszą tej celebracji wybuchy prochu strzelniczego. Odprawia się mszę i na koniec odbywa się procesja której przewodzi figura świętego.
Al regresar a la casa comencé buscar las fotos de la Fiesta de San Isidro que tomé hace algunos años un 15 de mayo.En esta fecha cada año se celebra a este Santo. Estas fotos los tomé en Tabay, distanciado de La Mucuy 3 km. Es la tradición de que en este día se encuentran los agricultores de todos los pueblos adyacentes en la plaza Bolivar, vienen junto con su ganado, sus cultivos adornados con flores multicolores. El espectaculo es alegre y muy hermoso. Tambien muy ruidoso, porque la fiesta viene acompañada por las explosiones de la polvora! Se celebra la misa al aire libre y finalmente la procesión sale al pueblo encabezada por la figura del Santo.
Niektórzy zjeżdżają do Tabay na koniach.
Algunos llegan sobre sus caballos.
Proch strzelniczy dodaje fasonu obchodom.
La pólvora le da importancia a los festejos.
Mnie najbardziej podobalo sie bydło w jarzmie ozdobionym kwiatami i warzywami..
Lo más que me gustó fue el ganado en yugo adornado con flores y cosecha..
Ale nie tylko zwierzęta zostaly upiększone...
Pero no solo los animales llevaron adornos festivos
Żywy św. Izydor z koszem pelnym dóbr!
El San Isidro con la cesta llena de bienes cosechados!
I jego aniołek, pomocnik, ten który pracuje na roli kiedy Izydor modli sie w kosciele.
Y su angelito , el ayudante, este que trabaja mientras el Santo cumple con la obligación de la misa mañanera. Esta vez le dieron el permiso de participar en las oraciones.
Na placu odprawia się mszę, ksiądz błogosławi plony i zwierzęta.
En la plaza ofician la misa, el cura bendice las cosechas y los animales.
Inny Izydor, tak pobożny jak ten prawdziwy.Pięknie spracowane ręce i te twarze! podejrzewam, że broda zostala zapuszczona wlaśnie na tę celebrację. Św. Izydor jest przedstawiany właśnie z takim zarostem.
Un Isidro más, tan devoto como el vedadero. Las manos marcadas hermosamente por el duro trabajo y estas caras!!!! sospecho que la barba fue dejada crecer para la celebración. El Santo según la iconografía siempre llevaba una así.
Po mszy procesja...z nieodłącznymi w Andach muzykami. Gitara, cuatro i skrzypki.
Despúes de la misa ..la procesión con los nunca faltantes músicos.. La guitarra, el cuatro y el violín.
W procesji brał udział koń z pięknie zaplecionym ogonem ozdobionym wstażeczką w kolorach flagi.
Na koniu paradowała Amerykanka z Teksasu, mieszkająca w La Mucuy.
En la procesión participó caballo, con una cola artisticamente trenzada y amarrada con el lazo de colores de la bandera. En su lomo cabalgaba una Nortamericana de Texas.
Jest to niewątpliwie jedna z najpiękniejszych tradycji andyjskich...
Esta tradición, creo , es una de la más bellas de todas costumbres andinas.
Pozdrawia....Saludos
Nie mogę się przestać zachwycać widokami okolicy jakie pokazujesz:)
OdpowiedzUsuńAndy sa piekne niewatpliwie...zreszta jak wszystkie gory! pozdrawiam cieplo
UsuńPiękna opowieść.
OdpowiedzUsuńLudzie gór twardzi, mocni. I mimo, że świat tak szybko się zmienia, wciąż czerpiący siłę z tego co ich otacza. Myślę, że te wspólnie odprawiane święta i różne rytuały, dają im poczucie bezpieczeństwa i niezmienności Porządku, w jakim dorastali.
Wzruszyły mnie figurki wynoszone do popatrzenia na góry ...
I ta czerwona toyota - fantastycznie wpisana w święto!
Pozdrawiam!
Jesteś już w drodze do Polski?
Bardzo podoba mi sie Twoj komentarz! a ja rzeczywiscie jestem w drodze do Polski, zrobilam pierwszy etap,, jestem juz w Caracas! pozdrawiam serdecznie!
UsuńBardzo piękna okolica, w której mieszkasz i tak ciekawie o wszystkim opisujesz. Nie dziwię się, że ludzie tam dożywają tak sędziwego wieku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ludzie w gorach podobno zyja dluzej, zdrowsze powietrze, duzo ruchu, wiecej wysilku! dzieki za wizyte na moim blogu!
UsuńZnowu uraczyłaś nas pięknymi widokami i przybliżyłaś mam tradycję w obchodzeniu świąt. Z Twoich zdjęć wynika,że święta są kolorowe, głośne i bardzo spontanicznie obchodzone ale taka jest chyba uroda tego regionu świata.Pozdrawiam i dziękuje za kolejną piękna opowieść.
OdpowiedzUsuńGlosno na pewno, poludniowcy sa glosni ale ludzie z And sa jakby mniej w porownaniu z tymi , ktorzy mieszkaja na wschodzie i nad Morzem Karaibskim. Dla mni mentalnosc andyjczykow jest duzo blizsza niz pozostalej czesci Wenezueli. Pozdrawiam
UsuńKolejna cudowna wędrówka :)))Z oddawaniem czci św.Izydorowi to podejrzewamy jest przeniesienie wprost zwyczaju oddawania hołdu Pachamama ,oddawanie czci temu który czerpie z ziemi(tej która żywi) i jest tak jak większośc Andyjczyków rolnikiem. Św.Izydor jest i na polskiej wsi czczony szczególnie na Podlasiu(od wieków tradycyjne rolnictwo)
OdpowiedzUsuńDroga i widoki z kapliczki św.Izydora cudownie pokazana na Twoich zdjęciach.
Pozdrawiamy :)
Chcialabym byc swiadkiem kultu sw Izydora w Polsce. Nie znam Podlasia ale mnie tam ciagnie bardzo, moze w tym roku... saludos cariñosos
UsuńPiekne krajobrazy, piekne kobiety, piekne tradycje. Rzeczywiscie, muly (?), krasule (?) wygladaja bardzo elegancko umajone roslinnoscia. Wiszacy mech na drzewach przypomina mi Luisiane w USA.
OdpowiedzUsuńTak te woly sa bardzo piekne i ze stoickim spokojem znosza te widzimisie ludzkie. A te wiszace oplatwy to, jak mi zdradzila Megimoher, sa bromelie, tillandsie. Tez sie zdziwilam...pozdrawiam serdecznie
UsuńGrażynko, napisałam chyba najdłuższy komentarz w moim życiu... jakaś wredota mi go zżarła... ale witamy w Polsce piękną wiosną!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda ,ze sie gdzies ten komentarz zgubil, lubie czytac Twoje komentarze. Na wiosne sie ciesze! pozdrawiam
UsuńWidoki zapierają dech w piersiach. Na całym świecie góry wyglądają niezwykle majestatycznie i wprowadzają człowieka w niepowtarzalny nastrój, prawda? Taki rodzaj sacrum...
OdpowiedzUsuńDużo radości w tym świętowaniu z Izydorem:)Szkoda,że my świętujemy najczęściej "na smutno".
Pozdrawiam:)
O tak gory to jest moja slabosc..zawsze sa piekne..pozdrawiam serdecznie
UsuńPrzepiękne krajobrazy i zwyczaje nam przybliżasz na Twoim blogu. Lubie tu zaglądać, zawsze coś ciekawego zobaczę lub przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ciesze sie bardzo, bo lubie sie dzielic tym co mnie cieszy...pozdrawiam serdecznie
UsuńW cudnym miejscu mieszkasz TAM , tak myślę. Twoja wycieczka z koleżanką w góry do kapliczki była urocza, a widoki stamtąd wspaniałe.Twój opis św. Izydora jest też świetny. Wszystko mi się tam podoba, nawet ozdobione kwiatami bydło i warkocz na ogonie konia. Pozdrawiam i czekam na post z Polski.
OdpowiedzUsuńBedzie juz niedlugo ten post z Polski, mam nadzieje..pozdrawiam
Usuńmyślałby kto, że ty tylko wycieczkujesz i świętujesz;-) piękne te wierzby i firanki oplątwy! Zapraszam do mnie po wyróżnienie:-)
OdpowiedzUsuńDzieki za wyroznienie, ktore zawsze cieszy. Juz niedlugo bede pozdrawiala z Polski....pozdrawiam z Caracas
UsuńMuchas gracias por este nuevo paseito por los cerros venezolanos y tu interesante relato , me sigue maravillando esa naturaleza tan generosa en distintos verdes Saluda Alicia
OdpowiedzUsuńAlicia!!! donde vives, da impresión que en un pais latinoamericano! Me encanta que visitas mi blog! beso
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńTrafiłam do Ciebie, poprzez blog Megimoher ... i nie żałuję, będę już stałym gościem. Sama się wpraszam :)
Matuś, te kolory, ta intensywność. W Polsce cos nie sptykanego. Widoki przepiękne, zresztą każde góey mają w sobie jakąś magie. A tu jeszcze dochodzi niesamowita roślinność no i te kolory, żywe, intensywne, żadne tam pastele.
Mieszkasz w przepięknym miejscu.
Pozdrawiam
Ciesze sie bardzo, ze zajrzalas do mnie..tropik jest kolorowy i nie boi sie kolorow. Mialam zamiar zrobic post na ten temat, ale tyle jest tematow,ze po prostu nie nadazam...pozdrawiam serdecznie
UsuńMoja Droga, czy Ty jesteś świadoma tego, że mieszkasz w raju:) bardzo Ci dziękuję, ze dzięki twoim opowieściom i zdjęciom, mogę choć skrawek tego raju dotknąć swoją wyobraźnią:) pozdrawiam ciepło:)))
OdpowiedzUsuńCzy ja jestem swiadoma!? nie wiem, bo ta swiadomosc nie jest taka prosta...moja kolezanka Belgijka, ktora jest bohaterka tego postu stara sie mnie przekonac...co pewien czas mowi " przeciez to jest raj na ziemi" zgadzam sie,ze niektore miejsca w Wenezueli tak, np La Mucuy....pozdrawiam serdecznie
UsuńPiękna jest Twoja druga ojczyzna, Grażyno, jak dzielisz swoje serce na obie ojczyzny, po połowie? nawet nie wiesz, jakim jesteś dla mnie przewodnikiem po tym nieznanym świecie, dziękuję, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak to jest moja druga ojczyzna, niewatpliwie, i dziele serce na dwie czesci, ale ta wieksza to jednak jest polska.Cieplutkie pozdrowienia jeszcze caracaskie
UsuńDzięki Tobie mogę poznawać inny świat. Nie wiem, czy gorszy, czy lepszy, ale inny. Widoki prawdziwie rajskie. Piękne zdjęcia i interesująca opowieść o św. Izydorze. Pomyślałem sobie, że przydałby mi się taki anioł, który czasem popracowałby za mnie.
OdpowiedzUsuńMnie tez taki aniolek by sie przydal, sympatyczne to przekonanie ze aniolek wyreczal Sw. Izydora. I nie widzialam figurki tego swietego tutaj bez swego anielskiego towarzysza.Serdecznosci
UsuńCudowne klimaty- jak z bajki:DDDD Kapliczka cudny ma klimat jak zresztą wszystko co pokazałaś:DDDD
OdpowiedzUsuńKapliczka taka skromniusia ale pelna wdzieku i adnie polozona. Juz prawie w drodze do Polski pozdrawiam
UsuńNiesamowite widoki :)
OdpowiedzUsuńWitam u mnie serdecznie..
UsuńOj Kochana Grażynko odebrałam ten cudowny post jako chwilowe pożegnanie z Twoim "rajem".Pokazałaś ponownie następny kawałek tego raju.Ale mnie bardziej od tych cudownych widoków porusza coś jeszcze innego.Te zwyczaje,stosunki rodzinne,siła tradycji.
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie przedstawiające "innego Izydora" z tymi spracowanymi rękami jest niesamowite.Ono po prostu przemawia.
Przepiękne zdjęcia i jeszcze piękniejsze opisy.
Pozdrawiam serdecznie i wracaj, bo wiosna czeka na Twój przyjazd i ociąga się:))))
Tak to bedzie dlugochwilowe pozegnanie...Czekalam na taki komentarz jak Twoj, i przeczytawszy bardzo sie ucieszylam...bylam pod wielkim wrazeniem tych braci...sa tacy piekni i tacy wzniosli, oni organizuja te obchody z wiekim przekonaniem, ze tradycje trzeba pielednowac, co powiedzial jeden z nich po procesji..przemawial takim pieknym i prostym jezykiem , sparalizowalo mnie z wrazenia. Dziekuje Ci bardzo za Twoje bliskie mi uwagi. I juz lece by podziwiac wiosne!!! sciskam mocno.
OdpowiedzUsuńTo tamtejsze dbanie o to, co w życiu ważne widać pięknie na przykładzie opieki nad Tia Dolores.
UsuńRównież ściskam
Bellísimo, linda celebración muy bien relatada que hasta se siente uno parte de todo eso. San Isidro Labrador, los paisajes, la capilla, Dolores, todo, todo me gusto. En especial una bonita foto, en donde al fondo se ve parte de la cordillera andina con una cortina de heno.
OdpowiedzUsuńQue tengas lindos días.
Raj to miejsce bez ludzi.
OdpowiedzUsuńTam gdzie oni się pojawią, wszystko się zmienia.
Jest o wiele wiele trudniej, ale serce może żyć pełnią życia.
Ach, przez chwilę nie byłam za biurkiem w pracy, ciekawe informacje i cudne zdjęcia. Dziękuję za tą podróż!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło z Łąkowa!
dziękuję :) strasznie miło czytać Twoje słowa :)
OdpowiedzUsuńps. pięknie u ciebie .. tak kolorowo, takie widoki .. ahh :)
Piękne zdjęcia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGrażynko, uwielbiam andyjskie wycieczki z Tobą. Tyle tu zawsze pięknych widoków i ciekawostek. Czytam zawsze kilka razy Twoje opowieści, z przyjemnością oglądam zdjęcia i marzę, żeby kiedyś mieć okazję obejrzeć te piękne widoki wyłaniające się zza firan oplątwy. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite klimaty. Piękna opowieść, piękne widoki i piękne zdjęcia. Dzięki za fascynującą wycieczkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z wiosennej Szwecji
Halina
Witaj Grażynko, mnie również wzięłaś za rękę i poprowadziłaś tą dróżką bardzo Ci dziękuję byłam jak małe dziecko z otwartą buzią.Pełno kolorów coś pięknego.Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj. Dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńWenezuela jest dla mnie niesamowicie egzotycznym miejscem. Jeżeli twoje zdjęcia odzwierciedlają prawdziwy klimat , krajobraz tego państwa, to zachwyca mnie wszystko. Piękne ptaki, domy, góry, kolorowi ludzie, ach, marzenia ściętej głowy..... Pozdrawiam
Zdjęcia i słowa gorące, kolorowe, wspaniałe.Blog idealny na Polską szarugę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, dzisiejsza szaruga, wilgotne powietrze i chlod przejmujacy...ja tez pomyslalam z tesknota o wenezuelskim cieple, chociaz moja kolezanka Juliette, napisala ze tam tez pada deszcz i wszystko zasnute jest mleczna mgla.
OdpowiedzUsuńWitam w moim blogu i cieplo pozdrawiam
To święto można chyba porównać z naszymi polskimi dożynkami, które są mniej lub bardziej hucznie obchodzone.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jest to dzień obchodzony aż tak barwnie, ale jest to niewątpliwie piękna tradycja.