Bailadores (założone w 1601 roku) to miasteczko oddalone około 90 km na południowy wschód od Meridy, stolicy stanu Merida. Leży na wysokosci 1745 mnpm w szerokiej dolinie rzeki Mocoties. Nazwa Bailadores (Tancerze) podobno wzieła się od Indian, którzy zamieszkiwali te tereny, byli to wielcy wojownicy a walcząc wykonywali energiczne i rytmiczne ruchy przypominające taniec.
Jest to okręg o wielkiej aktywności rolniczej i hodowlanej, sadzi sie tutaj marchew, kapustę, buraki, ziemniaki, truskawki...a mnie najbardziej podoba sie to ze znajdują się tutaj olbrzymie plantacje kwiatów, szczegolnie róż. Bardzo żyzne gleby, uprawiane przez wieki, stwarzają krajobraz szczególny jeżeli chodzi o Wenezuelę. Soczysta zieleń przez caly rok, na stokach górskich gęste lasy, w dolinie rzeki Mocoties często można ogladać pasące się bydło. Spacer w te okolice należy do bardzo przyjemnych. W czasie tegorocznego pobytu w Andach wybraliśmy się dwa razy w te strony, a to po to by kupić naręcza kwiatów w miejscu ich produkcji, wiadomo , o wiele tańszych niż w kwiaciarniach. Za pierwszym razem było to w jakiś wtorek, okazało się że w ten dzień tygodnia producenci nie ścinają kwiatów, cięcie ich odbywa się w poniedziałki, środy i piątki. Kręcac się po okolicy dostaliśmy tylko czerwone róże, a ja nie jestem milośniczką kwiatów w tym kolorze. Więc , mimo , że kupiliśmy wiązankę 24 róż, nie bylam zdowolona. Kilka dni temu, w okolicy dnia kobiet wybraliśmy się po raz drugi, i tym razem wybór byl wielokolorowy, w końcu zdecydowałam się na róże białe, dwie wiązanki, w sumie 48 przepięknych białych kwiatów. Była to podróż całodniowa , cel... zakup kwiatów, ale po drodze warto było się zatrzymywać i podziwiać okolice.
Bailadores (fundados en año 1601), una ciudad distanciada 90 km en direccion suroeste de Mérida, esta situada en el amplio valle del río Mocotíes Tiene una altitud de 1745msnm. Su nombre se debe a los Indios muy guerreros que habitaban la zona, éstos durante las luchas con enemigos realizaban unos movimientos enérgicos que parecían unos pasos de baile.
Es una región de mucha actividad agrícola y ganadera, se siembran zanahorias, repollos, remolachas, papas, fresas...pero a mi lo que más me gusta de este lugar son los campos de siembra de flores, especialmente los de las rosas. Tierras muy ricas, cultivadas por siglos , han formado los paisajes muy singulares en Venezuela, con un verde muy vivo durante todo el año aún en los tiempos de sequía, en las laderas de la montaña crecen densos bosques , en el valle del río Mocotíes pasta el ganado.
Las salidas a estos lados son muy placenteras. Este año hemos hecho el paseo dos veces, siempre con la idea de comprar flores, se sabe que en el lugar de su producción uno puede permitirse compras exageradas, por el simple hecho que son mucho mas baratas que en las floristerías. Primera vez fue un martes, al llegar al sitio supimos que el martes no cortan las flores, solo el lunes, miercoles y viernes. Después de hacer 90 km fue dificil resignarse, asi que después de dar muchas vueltas conseguimos rosas rojas, no me gustan flores de este color, pero para no regresar con manos vacías compramos dos docenas de ellas. Hace unos dias, cerca de día de la mujer, fuimos otra vez, en esta ocasión fue posible elegir entre muchos colores, después de dudar un largo rato elegí el color blanco ..compramos 48 rosas blanquisimas. El viaje duró un día entero, aún cuando lo mas importante fueron las flores , vale la pena hacer paradas y disfrutar de la región.
Wyjeżdżając z domu mam taki oto widok. Te drzewa zwą się bucare i kwitną na pomarańczowo na wiosnę, czyli teraz. Jest ich bardzo dużo szczegolnie tam gdzie były lub są plantacje kawowe, w ich cieniu sadzono kawę...
Saliendo de la casa me encuentro con esta vista. Estos árboles se llaman bucares y florecen en la primavera llenandose de un bello color naranja. Los hay muchos especialmente en los lugares donde habia o hay los cafeteros, bajo su sombra se sembraban las plantas de café.
Skoro o kawie mowa to po drodze , już za Meridą jest przepiękna hacjenda "La Victoria", wokół której były bardzo rozległe plantacje kawowe a tutaj przeprowadzano cały proces jej obróbki. Hacjenda została pieczołowicie odrestaurowana w latach 90 dwudziestego wieku. Stała sie bardzo ciekawym muzeum kawy a w jednym z jej skrzydeł stworzono muzeum emigracji, poswięcone osobom, którzy wybrali Wenezuelę jako swoją nową ojczyznę i zapisali się chwalebnie w jej historii. Hacienda "La Victoria" jest uważana za jedną z najlepiej utrzymanych i najbardziej reprezentatywnych przykladów architektury kolonialnej w Wenezueli.
Tratandose de café vale la pena detenerse, después de pasar a Merida, en la bellisima hacienda "La Victoria", alrededor de la cual crecían enormes plantaciones de café y en ella se procesaba la semilla.La casona de la hacienda fue restaurada con mucho esmero en los años 90 de siglo pasado, y se instauró en ella un museo cafetelero , además en una de sus alas funcionaba un museo de inmigrante conmemorando así a las personas que llegaron a esta región de otros paises y en alguna forma se han destacado en la historia merideña. La casona es considerada como una de las construcciones mas representativas y mejor mantenidas de la arquitectura colonial venezolana.
Od pewnego czasu jednak, te piękne zabudowania używa sie jako schroniska dla ofiar kataklizmów przyrody, najcześciej dla ofiar powodzi. A ostatnio w jej korytarzach wokół patio gdzie kiedyś suszyły się ziarna kawy, postawiono ławki i tablice i funkcjonuje specyficzny uniwersytet pod gołym niebem.
Sin embargo desde algun tiempo , estas bellas estructuras se usan para albergar las victimas de catastrofes naturales especialmente de la inundaciones. Ultimamente en sus corredores alrededor del patio interno, donde antes se secaba café, han puesto los pupitres y pizarrones y funciona asi la universidad a cielo abierto.
Estos son los niños de las familias damnificadas, que viven aqui ya casi un año, esperando que los entes gubernamentales les proporcionen las casas.
Na rogu domostwa od bardzo dawna funcjonuje ciekawa kawiarnia - sklepik, gdzie obowiązkowo wstępuję kiedy jestem w pobliżu Victorii..
En una de las esquinas de la casona funciona una tiendita-cafetin, donde obligatoriamente entro cuando estoy en su vecindad.
Zawsze proszę o kawę i alfajor , czyli o takie kruche ciasteczko z nadzieniem krówkowym i obsypanym wiórkami kokosowymi. Tak nam te specjaly podano.
Siempre pido café y alfajor, la galleta con el dulce de leche y coco rayado, asi servido.
Wokół hacjendy jest park.
La casona esta rodeada del parque.
Studenci zostają przywożeni specjalnym autobusem z pobliskich miejscowości, kierowca poprosił mnie bym mu zrobiła zdjęcie, więc zrobiłam.
Los estudiantes estan transportados con un autobus de las poblaciones cercanas. El chofer me pidió una foto , lo complací con gusto.
Dalsza droga prowadzi wśród rozległej doliny rzeki Mocoties, która wygląda na bardzo przyjazną ale to ona właśnie przysparza wiele problemów w czasie pory deszczowej.
El camino sigue entre el amplio valle del río Mocoties, éste parece tranquilito pero frecuentemente causa problemas en la temporada de las lluvias.
Te ciemne punkciki to właśnie bydło, pasące się na zielonych łąkach wzdłuż rzeki.
Estos puntos oscuros es el ganado pastando en los prados verdes al lado del río.
Po drodze przejeżdża się przez wiele pueblos, to nazywa sie La Playa (Plaża), na placu Bolivara ( w każdej miejscowości jest plac jemu poświęcony), od kilku lat obserwuję taki mural.
En el viaje se atraviesa muchos pueblos. Este se llama La Playa, la plaza Bolivar ( en cada pueblo hay una) esta adornada con este mural.
Miasteczko Bailadores , oczywiście z obowiązkowym placem Boliwara a przy nim kościół, jak wszędzie zresztą, tutaj kościół Matki Boskiej Gromnicznej, ten plac jest moim ulubionym miejscem bo jest niesamowicie wypielęgnowany, obsadzony kwiatami, czysciutki jak nigdzie.
Ciudad Bailadores, con la plaza Bolivar e iglesia como en todas del pais, aqui la iglesia es de Nuestra Señora de la Candelaria, esta plaza es mi preferida. muy cuidada, con lindo jardin lleno de flores y pulcra como ninguna.
Pejzaże za Bailadores sa bardzo piękne, górzyste i soczyscie zielone nawet w porze suchej.
Las vistas al abandonar el pueblo estan muy hermosas, de verde intenso aún en la temporada de sequía.
No i zaczynają się bardzo rozlegle pola kwiatowe, najwiecej jest róż, przyprawiają mnie one o zawrót głowy.
I en seguida comienzan las siembras de flores, la mayoria es de las rosas, como me gustan estos campos!
W pobliżu znajduje się wioseczka Las Tapias, do niedawna byla żywym skansenem, las tapias to domy budowane z ubitej ziemi, bylo ich tutaj bardzo dużo i w doskonałym stanie, na końcu wioski stał stary młyn, gdzie młyńske koło i żarna mełły pszenicę uprawianą na stokach górskich. Można było cały ten proces obserwować i a potem zakupić wspaniałą mąkę.
En la vecindad se encuentra un pueblito Las Tapias, hasta poco parecia un skansen viviente, con las casas hechas de tierra , muchas y en muy buen estado, al llegar al final del pueblo uno conseguia un viejo molino trabajando, moliendo el trigo, que se cultivaba en las laderas de las montañas. Varias veces pude ser testigo de la molienda y después comprar una magnífica harina integral.
De las casas viejas no quedó casi nada, fueron sustituidas por las casas sin encanto.
Tylko jeszcze na stokach górskich ciągle się uprawia wiele ale już nie pszenicę.
En las laderas de la montaña todavía se cultiva mucho, pero no el trigo.
A stary młyn już nie istnieje, na jego miescu jest sklepik i restauracyjka. Właścicielka bardzo miła , dała nam popróbować win domowej roboty, z winogron, z jeżyn a to wino białe było zagadką. Próbowałam dociec z czego ten specjał ale nie udało mi się...okazało się winem zrobionym z ryżu.
Kupiliśmy wino jeżynowe.
El viejo molino ya no existe, en su lugar hay una tiendecita y un restaurante, la propietaria muy simpática, nos dió a saborear los vinos de producción casera, de uvas, de moras, y uno blanco que fue una adivinanza...de que fue hecho? no pude descifrar el sabor..resultó ser el vino de arroz!
Hemos comprado el de mora.
Za sklepikem zoczyłam pole kaliowe. Kalie były niezwykłe, ich środki miały różowy odcień, który przechodził na brzegach w biel. Nie widziałam jeszcze takich kalii.
Detrás de la tienda divisé el campo de calas. Pero estas calas fueron muy especiales, con los centros rosados haciendose blancas en los bordes. Nunca he visto calas así:
48 bialych róż porozstawiałam po całym domu.
Las 48 rosas blancas las dispuse por toda la casa.
Pozdrawiam...saludos...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie znowu poznałam kawałeczek Wenezueli :-). Drzewa z pierwszego zdjęcie są prześliczne, a różane pola niesamowite. Kalie też są piękne. Zabudowa ciekawa i jakże inna od naszej.Po Twoim domu snuł się z pewnością zapach białych róż. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńO tak bucare to jest bardzo piekne drzewo, ale jest ich wiecej, tez kwitnacych na wiosne, araguaney, apamate etc..moze jeszcze mi sie uda zamiescic ich zdjecia. Roze rzeczywiscie pachnialy szczegolnie wieczorem. Pozdrawiam
UsuńKolejna piekna wycieczka po Wenezueli, cudne widoki i tyle pieknych kwiatow, przypuszczam, ze takie swiezo sciete kwiaty duzo dluzej postoja i beda zdobic Twoj dom...fajne klimaty wszystko takie zwykle proste, bez nadymania sie:) Pozdrawiam serdecznie , u mnie wiosna juz tez w rozkwicie:)
OdpowiedzUsuńTakie swiezo sciete kwiaty potrafia wytrzymac az 2 tygodnie, jeszcze mam moje roze we flakonie, dlatego jezdze tak daleko po nie.
UsuńKlimaty proste...bo po takich sie wlocze, lubie rozmawiac z prostymi ludzmi...inne, te bardziej nadymane tez lubie! pozdrawiam serdecznie
Jak dobrze ,że znalazłam Twój blog.Piszesz pięknym językiem .
OdpowiedzUsuńWszystkie wiadomości same zapadają w pamięci a te zdjęcia cud, miód.Mam okazję poznać kawał tak odległego świata, trochę Ci zazdroszczę tych widoków i takich ilości kwiatów rosnących jak u nas rośliny na polach.Różę z Wenezueli i Ekwadoru są u nas dostępne w kwiaciarniach i są przepiękne z bardzo dużymi główkami,gorzej zachowują się liście ,przesuszone podczas lotu.
Fascynujące są w takich ilościach agapanty na ulicy,tak jak w Chinach storczyki dla nas jest to szokiem.
Pozdrawiam bardzo wiosennie , dziś u mnie jest bardzo ciepło i cudnie ,pachnie wiosną.Posadziłam na kuchennym, zewnętrznym parapecie bratki , wyglądają cudownie.Ale się rozpisałam ,pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejną relację z Wenezueli .
Lubie bardzo agapanty, mam je w ogrodzie, teraz wlasnie najlepiej kwitna. Nie wiedzialam ,ze roze wenezuelskie sie eksportuje do Polski, co prawda jest mowa o Rosji, ale o Polsce!? w kazdym razie sie ciesze. A jezeli chodzi o liscie to rzeczywiscie pierwsze opadaja, szczegolnie jezeli byly w lodowce.
UsuńWiesz, czasami mysle,ze jak juz nie umiem po polsku a jeszcze nie za bardzo po hiszpansku..taki to los emigranta. Ciesze sie ze zagladnelas na moje strony...
Znów z przyjemnością podążyłem Twoimi śladami. Oczywiście wirtualnie, ale tak ładnie opisujesz swoje wycieczki i ilustrujesz ładnymi zdjęciami, że czuję się jakbym tam był. Pole różane - to musi być niesamowite, coś jak u nas kwiaty rzepaku na wiosnę widoczne z oddali. No i pewnie zapach był oszałamiający.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Pola kwiatowe zawsze robia na mnie duze wrazenie, a rzepakowe czy makowe ..zachwyt.
UsuńPozdrawiam cieplo..
Bardzo lubię podróże i cieszę się, że dzięki Twoim opisom mogę poznać tak wspaniały kraj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kraj jest na pewnoe ciekawy, ale nie wszystko tak pieknie wyglada, ja pokazuje to co mnie sie podoba! serdecznie pozdrawiam
UsuńSzkoda że o takich miejscach jak Las Tapias coraz częściej słyszymy w czasie przeszłym.
OdpowiedzUsuńDzięki za kolejną cudowną pocztówkę z Venezueli.
P.S.
Zawsze zachwycamy się Twoim cudownie z wielkim wyczuciem urządzonym domem :)Tak jak my lubisz drobiazgi które tworzą atmosferę .
Pozdrawiamy z Mazurskiego lasu ,który dziś o zachodzie słońca rozbrzmiewał pierwszym wiosennym ptasim trelem :)))
Las Tapias powinny byly byc zadeklarowane patrimonio nacional zanim je zniszczono...byla to naprawde piekna i autentyczna wioska...bardzo mi szkoda, ze caly jej urok skonczyl sie tak bezmyslnie.
UsuńDzieki za zachwyt nad moim domem...zawsze marzylam o domu w gorach i wkladam w jego urzadzanie wiele serca.
Oj juz niedlugo bede w Polsce i poslucham spiewow ptasich pewnie w Lasku Kabackim. Muchos abrazos ..
Boa tarde Grazyna!
OdpowiedzUsuńComo é bom "viajar" consigo. O que se aprende vendo e lendo.
Adorei estes lugares onde não terei possibilidades de ir, pois a saúde vai faltando.
Um abraço.
Maria Emília
Maria Emilia, me agrada que te gustan mis viajes..espero que tu salud se mejore, te escribi en tu blog...beijinhos!!!
UsuńJako filolog angielsko-hiszpański zazdroszczę tego gdzie mieszkasz,ale tak zazdroszczę niegroźnie:)ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńNie trzeba tu od razu mieszkac, wystarczy przyjechac do Amryki poludniowej turystycznie a potem wrocic do Polski....pozdrawiam serdecznie
Usuńgracias por un nuevo viaje por la misteriosa Venezuela ,misteriosa para mi que solo conozco los largos discursos de Chaves y su amistad con nuestros gobernantes.Es fascinante su vegetacion , cuando veo todas esas hermosas flores me dan ganas de ir ya a verlas de cerca y oler sus perfumes .Encontre tu blog hace poco , te felicito y espero ansiosa tu proxima cronica y fotos de la misteriosa Venezuela ! saluda Alicia
OdpowiedzUsuńNaręcze białych róż jako pretekst do wycieczki... cudowne i romantyczne ;-)) Pole kaliowe mnie zachwyciło i te kalie, tak niezwykłe, także.
OdpowiedzUsuńKawa i ciastka podane w prawdziwie domowy sposób... te kubeczki jak nasze ludowe wycinanki, bezpretensjonalne i słodkie ;-))
Dziękuję za kolejną odsłonę Twojej Wenezueli, chłonę ją z prawdziwym zachwytem!
Ściskam czule...
Przepięknie wyglądają te drzewa przy Twoim domu.Jak zwykle wycieczka była cudowna.Te pola kwiatowe to coś niesamowitego.Jak ślicznie udekorowałaś mieszkanie tymi cudnymi różami.Klimat niepowtarzalny:))))
OdpowiedzUsuńNareszcie i u nas zdecydowała się wkraczać wiosna.Ptaki zaczynają ćwiczyć swoje trele.Zapewne na TWÓJ kwietniowy przyjazd:)))))
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
Z przyjemnościa przeczytałam, a zieleń pobudziła moja tęsknotę za wiosną :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Grazynko jak zwykle wspaniala wycieczka.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj Grażynko.
OdpowiedzUsuńJak zwykle z przyjemnością przeczytałam Twój post i obejrzałam te wspaniałe zdjęcia.Przeczytałam też komentarze i Twoje odpowiedzi.Wszystko zostało już napisane i o pięknej przyrodzie,o wiosce ukrytej wśród gór i o uroczej kawiarence i o Twoim domu ,o różach i kaliach też już napisano.
Podpisuję się pod każdym z powyższych komentarzy.
Za nim wrócisz do Polski,zrób jeszcze kilka wypraw,napstrykaj zdjęć , pokaż i opisz nam je koniecznie.
Pozdrawiam serdecznie:))
A ja zwyczajnie zazdroszczę tej migracji :)
OdpowiedzUsuńMożesz oglądać przeróżne piękne miejsca i nam tu je pokazywać i opisywać... dzięki Ci za to.
Cale pole roz! Musi pieknie pachniec.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z cieplutkiej Warszawy, jak zwykle zachwycona bogactwem barw, bujnoscia roslinnosci, soczystoscia zieleni i egzotycznymi potrawami u Ciebie.
Cudnie, znowu sobie z Tobą pooglądałam tyle wspaniałości! Kalia wielkiej urody! Bardzo lubię te kwiaty:)...świetnie się je maluje:)
OdpowiedzUsuńWenezuela podana na tacy. Piękne zdjęcia i opisy. Coś mi się zdaje, że masz dar zauważania piękna w codzienności i gdy przyjedziesz do Polski ze swoim aparatem to też nam pokażesz ciekawe zakątki. Dziękuję za cudowną wycieczkę:)
OdpowiedzUsuńPrzecudne rośliny, kwitnące drzewa, krajobrazy jak z bajki; wszędzie toczy się życie, ludzie pracują, odpoczywają, rodzą się dzieci, bardzo chwytająca za serce ta kawa w garnuszkach, może obitych z emalii, ale takie mają i dają z serca ze słodkim ciastkiem; czy nasz model życia jest najlepszy? wcale nie! pogodzenie z naturą, z upływającym czasem, bycie jej cząstką, może nie zawsze jest tam tak kolorowo, może jest bieda, jak wszędzie, ale ludzie bardziej szczęśliwsi? Pięknie pokazujesz tamten świat, zupełnie mi nieznany, a czy jest tam coś brzydkiego? pozdrawiam Cię serdecznie, Grażyno, pa.
OdpowiedzUsuńMarysiu!!! jest wczesnie rano i musze Ci odpisac, mimo,ze samochod juz czeka na nas zaladowany , jedziemy do Caracas i za tydzien do Polski...jest tu wiele brzydoty ale ja upieram sie by pokazywac tylko to co mnie sie podoba i co mnie trzyma tutaj. Ale tem tamat muszr kiedys rozwinac szerzej...moje usciski bardzo serdeczne dla Ciebie
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ ZA POKAZANIE TAK PIĘKNEGO KAWAŁKA ŚWIATA TAK INNEGO ,ODMIENNEGO OD TEGO DO KTÓREGO PRZYWYKŁAM NA CO DZIEŃ !!!
OdpowiedzUsuńZ DRUGIEJ STRONY CHCIAŁAM ZAUWAŻYĆ, ŻE MASZ PRZEPIĘKNE ANIOŁY W DOMU :D UWIELBIAM ANIOŁY !!! POZDRAWIAM BARDZO WIOSENNIE :D
Różane pola wśród gór! Nie wiedziałam, że takie mogą być.
OdpowiedzUsuńA najbardziej podoba mi się pomysł ruszenia w drogę po róże, jak w bajce ...
Kolejny bardzo interesujący post. Z dużym zainteresowaniem obejrzałem wszystkie zdjęcia i przeczytałem Twoją opowieść o tych niezwykłych miejscach. Fajne te metalowe kubki na kawę :)
OdpowiedzUsuńCuanta belleza a la vista.
OdpowiedzUsuńBesos.
Kwitnące na pomarańczowo drzewa są niesamowite, taki energetyzujący obraz, patrząc na fotografie wyczuwa się ciepło tego kraju i jego mieszkańców, kawa w emaliowanych kubkach niezwykle domowa :), a i widzę, że też lubisz anioły :)
OdpowiedzUsuńBucare robi wrażenie. Czy znasz polski odpowiednik tego drzewa? W słownikach nie mogłam znaleźć. A poszukiwania w internecie wskazują na drzewo kakaowca. Co mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno pytanie, czym jest wykończona ściana w Twoim pokoju (pierwsze zdjęcie pokazujące róże w wazonie, tam gdzie stoją zdjęcia w ramkach).
Miło, że nam relacjonujesz jak wygląda życie w innym kraju.
Zdjęcia cudowne.