piątek, 4 listopada 2016

Podlasie po raz trzeci....Podlaquia por tercera vez.

Po raz trzeci i tym razem z Arte...Arte przywiozła odpowiedni przewodnik i pierwszego dnia wybraliśmy się na  polne drogi prowadzące  wzdłuż granicy z Białorusią...od Grodu Juszkowego do Kruszynian...wybór okazał się bardzo udany i bardzo w naszych gustach, trzęsło niemiłosiernie samochodzikiem, ale  znaleźliśmy się  wśród pięknej przyrody, wiosek, cerkiewek, w świecie ignorujacym istnienie XXI wieku.
Pierwszym przystankiem był Juszkowy Gród z cerkwią pod wezwaniem Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy   wybudowaną w  1912 roku,  cerkiew drewniana i zapisana do rejestru zabytków w 2003 roku.

Por tercera vez y acompañada de Arte...Arte se presento con un libro-guia muy bien documentado. Para el primer dia elegimos un caminito de tierra bordeando el limite con la vecina Belarus, desde Juszkowy Grod  hasta Kruszyniany,   de 40 km de longitud aproximadamente. La eleccion muy afortunada y muy de  nuestros gustos,  el carro rechinaba, se quejaba mucho en las carreteras de tierra pero nos maravillamos de una naturaleza rebosante, de los caserios pintorescos, iglesias ortodoxas, de un mundo que permanece ajeno a todo lo que pasa en el universo del siglo XXI.

La primera parada tuvo lugar en Juszkowy Grod visitando  una iglesia ortodoxa de madera,  fundada en el año 1912 e incluida  al registro de  los monumentos historicos en el año 2003 .






Z Juszkowego Grodu udaliśmy się w stronę Zalewu Siemianówka ...poruszaliśmy się wśród pól dojrzałej gryki, ominęliśmy zalew i znaleźliśmy się w  Jałówce,  Chłonęliśmy widoki i przed nami odsłaniały się coraz to nowe niespodzianki. W Jałówce zapytaliśmy o drogę na Kondratki, wśród polnych dróg to nie było wcale takie proste, zapytany mężczyzna wskazał drogę ale zainteresował się czy widzieliśmy w Jałówce ruiny kościoła katolickiego...no?   nie widzieliśmy...

Desde Juszkowy Grod nos dirigimos al embalse Siemianowka, nos desplazamos entre los campos sembrados de trigo sarraceno, dejamos del lado el embalse y llegamos a Jalowka. pendientes de los panoramas y descubriendo  diferentes  sorpresas del camino. En un momento,  un poco perdidos preguntamos a un señor como llegar a Kondratki, el se intereso  si conocemos las  ruinas de una iglesia catolica de Jalowka. No sabiamos nada sobre ella,  asi que fuimos en su  busca.

noooo! muszę przyznać, że ta ruina przy granicy białoruskiej, w malutkiej miejscowości gdzieś tam daleko na rubieżach zrobiła na nas wrażenie ,,, malownicze miejsce,  niezwykłe...ruina jest zabezpieczona...
Tengo que reconocer, que estas ruinas nos causaron una  gran impresion, en esta pequeña localidad pegada a la frontera  con Belarus se haya esta ruina tan pintoresca y cuidada...



Kościół został wybudowany na początku XX wieku , w 1944 roku wycofujący się Niemcy wysadzili wieżę kościelną i bardzo ucierpiała przy tym reszta świątyni..nigdy nie zdecydowano się  na jej odbudowę, pozostała malowniczą ruiną a w 2000 roku dobudowano zadaszony ołtarz polny, przy którym raz do roku odbywa się msza święta.

La iglesia fue construida a los inicios del siglo XX, en el año  1944 los alemanes retirandose de los terenos ocupados durante la segunda guerra mundial  detonaron la torre resultando toda la construccion muy deteriorada.  Nunca se ha pensado de reconstruirla, quedo como una ruina cuidada, pero al fin ruina, en el año 2000 se ha añadido un altar de campo para oficiar cada año en este lugar una misa el dia de su patron, San Antonio de Padua.




W tej niewielkiej miejscowości , dziś zamieszkałej przez  około 300 osób jest jeszcze ciekawa cerkiew z rzadko spotykaną bo trzykopułowa dzwonnica.
En esta pequeña localidad donde habita solo 300 personas se encuentra una interesante iglesia ortodoxa,  con un camapanario  rara vez visto, adornado por tres cupulas.



i powróciliśmy na drogi polne by przez przez Kondratki dotrzeć  do Mostowlanów
Seguimos por el camino a Kondratki y llegamos a Mostowlany.


Wśród pól rzepiku.
Camino entre los campos de agrimonia.


Docieramy do cerkwi w Mostowlanach, wzniesionej  1861 roku
Esta es la iglesia ortodoxa de Mostowlany fundada en en año 1861.


wies malusieńka
una aldea pequeñita



tuż przy granicy
en la frontera con Belarus.


Jedziemy dalej trzęsącym się straszliwie na nierównej drodze aucie, naszym oczom pojawia się bardzo śliczniutka rzeczka Świsłocz
Seguimos,   el carro sique quejandose,  los caminos no son faciles, nos topamos con este pintoresco riachuelo, Swislocz.



 i równie ladniutka wioska Świsłoczany
e igualmente encantador  caserio Swisloczany.




Następna to Gobiaty, aż krzyknelam na widok wielkiej ilości hodowlanych danieli , bardzo,  bardzo płochliwych, zanim wyciągnęłam aparat ku mojej rozpaczy umknęła ich większość.
Entramos a Gobiaty, aqui no pude no alborotarme al ver estos animalitos...una cria de los gamos! los hubo muchisimos, mientras sacaba mi camara se fueron espantando y pude tomar fotos solo a algunos.



A miedzy Gobiatami a  Bobrownikami? prawdziwy wielki zwierz, patrzył na nas z oddali z miną i postawą władcy krainy...oniemieliśmy, nerwowo zaczęłam zmieniać obiektyw, pstrykajac by coś ze spotkania  udokumentować, obawiałam  się, że  ta piękna postać zniknie...

Y entre Gobiaty y Bobrowniki? el autentico  animalote, nos miraba desde lejos con una expresion  del monarca de los  territorios...me paralize de la impresion, nerviosamente comence cambiar  lente de la camara haciendo rapidamente las fotos con el temor que desaparece.





Zaczełłyśmy z Arte podchody przedzierając się przez porośnięte trawami łąki..

popatrzył na nas z góry i bez okazania jakiegokolwiek pośpiechu oddalił się dostojnie i zniknął w pobliskim zagajniku.

Comenzamos con Arte ir en su direccion  atravesando  la pradera.

Nos miro desde alturas y sin perturbarse  se alejo lentamente  para finalmente desaparecer en los matorrales.








Dojeżdżamy do Kruszynian, dla Arte nieznanych, uraczyliśmy się obiadem z  tatarskich dań  w słynnej Jurcie, nie robiłam zdjęć, bo przeciez już tutaj byłam i relacionowalam to tu.

Ale tej ciekawostki wtedy nie widziałam..
Zajazd tatarski "Na końcu świata"
 

Llegamos a Kruszniany, a una aldea tartara, Arte no la ha visto,  yo ya la visite e hice relato sobre ella aqui.   
         Almorzamos en un  restaurante de nombre Jurta famoso por su comida tipica tartara . Despues paseamos, tome las fotos de una posada  " El Fin del Mundo" que antoriormente no conoci.





Dalej i dalej...do Supraśla. monastyr i para mloda, a jakże!
Seguimos y seguimos para llegar a Suprasl...primera sorpresa? Los recien casado... que bien!


Słynny monastyr..też opisałam tu
Y famoso monasterio...tambien ya relate sobre el aqui.


I trzeba było wracać do naszego domku...zrobiło się późno!
Trasa następnego dnia miała doprowadzić nas do Krainy Otwartych Okiennic, ale po drodze Arte wynalazła Łosinkę, Przybudki  była też Narew, 

Do Łosinki zawiodła nas  cerkiewka wybudowana w latach 1882-1886

El dia llego a su fin , se oscurecio regresamos na nuestra morada...el dia siguiente  decidimos ir al Pais de las Contraventanas Abiertas,  por el camino quisimos conocer a Losinka,  Przybudki y Narew.
Losinka  llama la atencion por su iglesia ortodoxa. construida en los años 1882-1886.





Wychodząc z terenów cerkiewnych , odwróciłam się , popatrzyłam jeszcze raz i zachwycił mnie kolor cebulastej wieży i nieba....niebo wieży czy wieża niebu użyczyła koloru?

Saliendo de los terrenos de la  iglesia voltee mi cabeza para verla un vez mas y me encante  del azul de la cupula y del cielo,  pense...la torre le cedio un poco de color al cielo o fue el  cielo que le regalo un poco de color a la torre.  





Przybudki wyszukała Arte, wieś powstała w latach 1775-1785 przy budce straży leśnej chroniącej lasy krolewskie,  stąd nazwa Przybudki. ale nie dla budki a dla dębu zainteresowała się Arte wioską! Otóż w ten dąb trzasnął kiedyś, bardzo dawno temu, piorun i pozbawił go strzelistej korony, dąb niewzruszony tragedią postanowił rozrastać się na boki...i tak powstał ten, liczący około 350 lat, niezwykły pomnik przyrody.
Wjeżdżamy polną dróżką na wieś... witają nas niebieskie krzyże.

Przybudka! la quiso ver Arte, este caserio fue fundado   alrededor de la casa de la vigilancia de los bosques reales  en los años 1775 -1785,  sin embargo Arte no por esto la eligio, resulta ser que en el lugar crece un monumento natural, un roble, de mas de 350 años, que una vez destruida su copa por un trueno, decidio crecer a los lados...asi que tiene una curiosa silueta digna de ser admirada.
La bienvenida  en el pueblo nos dan unas  cruces azules.



i takie domki!!! zauroczona  zapomniałam o dębie
y estas casitas!!!   por un momento me hacen olvidar el roble, 



Miejsce dębu wskazał nam jakiś staruszek, rośnie sobie poza wsią...
El roble crece en las afueras del pueblo


i jest niezwykły!
y es sorprendente!



Obok dębu przestare ule...tyle piękna w tej maleńkiej osadzie,  mieszka tutaj lub mieszkało (w 2007 roku) 45 osób.
Cerca del roble encontre unas colmenas viejisimas...tanta belleza en este sitio,  que habita solo 45 personas.


Cerkiew w Narwi juz  obfotografowałam, zatrzymaliśmy się by tego przywileju doznała Arte
ale pstryknęłam dwa razy.
La iglesia de Narew  la he visto y le tome las  fotos, nos detuvimos para que Arte la conociera...bueno tome dos fotos mas.




Jest w Narwi i kościół katolicki z 1775 roku.
Narew tiene tambien una iglesia catolica del año  1775. 


 Tuż,   blisko,  Odrynki, a w nich  pustelnia ojca Gabriela, cudownie położona wśród mokradeł

Muy cerca de Narew  se encuentra un lugar famoso,  Odrynki, donde el padre Gabriel vive en una ermita.situada sobre unos pintorescos humedales.


Długa  800 metrowa kładka prowadzi przez bagna na tereny  pustelni...podobno na wiosnę wśród bagiennych traw szaleją ptaki, zakładają gniazda, wysiadują  a potem karmią swoje pisklęta, to rozpaliło moją wyobraźnię ...hm...bardzo rozpaliło. Trzeba na wiosnę tam! koniecznie...Arte!

Un largo camino hecho de tablas de madera puestas  sobre los humedos terrenos  de longitud 800m lleva a los visitantes a la ermita, Dicen que en la primavera se llenan los pantanos de aves acuaticos que hacen  aqui sus nidos, y crian sus polluelos, esto hizo trabajar mi imaginacion a tal punto que me prometi  viajar a Odrynki en primavera! Arte que dices?




Tylko przekroczyliśmy bramy pustelni kiedy zjawił się bardzo miły chłopak, wolontariusz,  i bardzo ciekawie opowiadając oprowadził nas po wszystkich zakamarkach skitu...przebywa i działa w tym miejscu Ojciec Gabriel, dawny przełożony klasztoru w Supraślu, sławny zielarz. To miejsce w 2009 roku zostało powołane przez metropolitę Warszawskiego i całej Polski, Sawę jako skit św. Antoniego i Teodozjusza Kijowsko- Pieczerskich, jego otwarcie i funkcjonowanie było i jest w rękach Ojca Gabriela. .

Inmediatamente al entrar a los terrenos de la ermita salio a nuestro encuentro un joven volontario, se ofrecio como guia por el bello refugio del padre Gabriel.  Padre Gabriel ademas de sus actividades religiosas, cultiva yerbas curativas. En el año 2009 la maxima autoridad de la iglesia ortodoxa en Polonia, el metropilitano Sawa  consagro lugar como Ermita  de San Antonio y San Teodosius Pieczerski, su funcionamiento esta en los  manos del padre Gabriel.






cerkiew
la iglesia







To domek  Ojca Gabriela, stary wagon kolejowy przystosowany przez miejscowych cieśli do zamieszkania.
La casita del Padre Gabriel fue hecha  de un viejo vagon de tren, los carpinteros locales le dieron un aspecto bello y comodo.







Widok na skit ze wsi Odrynki
La vista hacia el santuario desde la aldea Odrynki.



W końcu dotarliśmy do Otwartych Okiennic...pierwsza po drodze  Trześcianka,w której już byłam poprzednio ale trudno nie fotografować po raz drugi te bajkowe cuda.
Finalmente llegamos al Pais de las Contraventanas Abiertas...primera envisitar fue Trzescianka, la conozco desde la ultima visita, pero no pude retenerme para no fotografiarla otra vez.








Nad szczytowymi oknami umieszczone zostały krzyże identyfikujące wiarę właścicieli.
Encima de  la ventana superior se colocaba la cruz, o catolica romana o ortodoxa para identificarse con su iglesia.







Ten dom otoczony był przepięknym ogrodem.
Esta casa tuvo un jardin excepcional.






Nowy dom ale też ma okiennice otwarte. spodobały mi sie jego proste linie.
Esta moderna casa tiene igualmente las contraventanas abiertas, me encanto su diseño de lineas rectas. 




Potem Soce, też tu bylam poprzednio, ale tym razem zorientowałam się, że Soce nie leży przy jednej ulicy tylko rozłożyły się przy dwóch, rownoległych uliczkach dość oddalonych od siebie położonych wzdłuż rzeczki Rudnia, jedna część nazywa się Suchlany a druga Mokrany .Poprzednio zachwycaliśmy się Suchlanami, tym razem jeszcze ładniejszymi Mokranami, 
W Socach mieszka około 80 osób.

Segunda localidad , Soce, tambien ya la visite anteriormente. esta vez descubri, que no solo se situo a lo largo de una calle, existe otra, paralela a la primera, un poco alejada i separada por un riachelo de nombre Rudnia,, la segunda es mas hermosa todavia.  En Soce habita  alrededor de 80 personas.













Kapliczka słupowa  z 1861 roku
La capillita del año 1861.


stoi nad rzeczką Hatok wpadającaą do Rudni
La han colocado en la orilla del riachuelo Hatok.




Ten dom został nagrodzony w 2007 jako najlepiej zachowany zabytek budownictwa drewnianego województwa Podlaskiego
Esta casa obtuvo premio  en el año 2007 como el mejor conservado monumento de la construccion rural de madera   en el estado de Podlaquia.





Zabytkowa kapliczka  pod wezwaniem proroka Eljasza z początków XX wieku.
La antigua y declarada como monumento  capilla del profeta Elias de los comienzos del siglo XX .





Pawły - zatrzymaliśmy się przy zabytkowej  cerkiewce cmentarnej z połowy XIX wieku
Pawly, la siguiente parada, con muy interesante iglesia ortodoxa de cementerio de la mitad del siglo XIX.


Ryboły
Ryboly



Cerkiew w Rybołach wybudowano w latach 70 dziewiętnastego wieku, powstała na miejscu cerkwi drewnianej mocno podniszczonej...
El templo ortodoxo construido en los años 70 del siglo XIX, la han construido de ladrillo en lugar de una de madera ya muy deteriorada.






Zaczął padać deszcz i robiło się ciemno, nie było warunków by dalej ciągnąć naszą wyprawę po wioseczkach podlaskich, chcieliśmy jeszczę dotrzeć do Wojszków, Kaniuków i Puchłów..ale rozsadek kazał nam wrócić do naszego domku  na noc.

Rankiem wyruszliśmy przez dróżke wśród puszczy do Bialowieży wskazaną nam przez leśniczego.

Comenzo llover, .oscurecia, manejar por los caminos de tierra se volvio tortuoso,  dejamos para la cuarta visita  los pueblitos: Wojszki, Kaniuki i Puchly...regresamos a nuestra casita de madera para descansar.

Temprano del dia siguiente manejando por el camino de selva indicado por un guardabosque llegamos a Bialowieza.





Arte chciała koniecznie zobaczyć Bialowieżę Towarową  zamienioną na restaurację i hotel.

Arte quizo conocer la antigua estacion del tren que construyeron los zares de Rusia, hoy convertida en un restaurante y hotel.








Park pałacu carskiego.

El parque del palacio de los zares.



i skończył się  ten bardzo udany wypad na Podlasie...wracając wymusiłam hamowanie  przy plantacji amarantusa zwanego.zbożem XXI wieku, mimo ,ze znany juz był za czasów  Majow i Azteków, ceniony przez duże walory odżywcze i przez brak glutenu,  dla mnie, przede wszystkim, bardzo malowniczo upiekszający krajobraz!

Y termino nuestro muy bello viaje a Podlaquia, de regreso obligue al que manejo a detenerse para disfrutar de este campo tan colorido de amaranto, llamado el cereal del siglo XXI aun cuando lo conocian los Mayas y Aztecos, tiene gran  valor nutritivo...para mi es un elemento impresionantemente bello del paisaje !









Pozdrawiam y saludos

47 komentarzy:

  1. Jeszcze raz napiszę, że miałaś przebogaty i przepiękny wycieczkowo rok, a Podlasie to jeśli o mnie chodzi perełka wśród tych wypraw. Jestem zachwycona dębem i ulami, takie widoki rozczulają mnie do granic. Piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rok jeszcze się nie kończy i może jeszcze coś będzie...jestem nienasycona. Póki mogę ciągnie mnie w świat, i nie chodzi może tyle o mój wiek tylko o moją ekonomię zwiazaną z Wenezuelą.
      A Podlasie było dla mnie całkowicie nieznane, w tym roku zaczęłam poznawanie i bardzo mi sie to podoba. sciskam Cię r=serdecznie

      Usuń
    2. Grazynko! zycze powrotu do zdrowia jak najszybciej! niech sie reka szybko "zlepi"!! czekac bede na Twoje relacje z Warmii!

      Usuń
  2. Kolejna piękna wyprawa sentymentalna, Grażynko...Do naszych korzeni, do nastroju ojczyzny sprzed wojny, do śpiewnej mowy i chat pochylonych, do bezkresu pól, co już po polsku nie spiewają na głos (ale szepczą...wciaz szepczą wspomnieniami).Ależ wspaniały ten amarantus (nie wiedziałam, że tak wygląda!(! Ale najbardziej podobają mi sie okna chat i te płotki przed nimi i hitorie w tych chatach wciaz żywe...Nie byłam w tamtych okolicach jeszcze a powinnam, bo stamtąd - ze styku Białorusi i Litwy me korzenie...
    Ciepłe mysli zasyłam i podziękowania za podróż na Kresy!*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to koniecznie musisz zaczac podroze w te strony, ja tam bardzo dobrze sie czuje...na wiosne trzeba bedzie znow tam sie wybrac, wiosenne Podlasie musi byc piekne! Buziaki sle!

      Usuń
  3. Świetne te twoje podróże, jak zwykle i oczywiście :).
    Sama nie wiem co tym razem najbardziej mi w oko wpadło, chyba oprócz dębu (nad którego wytrwałością wszyscy się tu zacukają ;) ta kapliczka słupowa i niebieska cebula podniebna :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebieski to moj ulubiony kolor a tam na Podlasiu duzo tej niebieskosci jest...ta cebula byla tak intensywna i tak zgrana z niebiem!
      sle serdecznosci!

      Usuń
  4. Zgadzam się na wszystko:) Na pewno wiosną trzeba tam pojechać:) Dla ruin kościoła, dostojnego łosia i dębu:) Ależ to pięknie na Twoich zdjęciach wygląda:) A jaki piękny czerwony samochodzik (terenowy) jedzie leśną drogą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co..przeciez w rzeczywistosci tez tak bylo, bylas tam i pialysmy obie z zachwytu, a to co mi sie nie podoba to nie utrwalam na zdjeciach i juz...tak sobie postanowilam.
      A na wiosne to jeszcxze bedzie trzeba upolowac zubra w koncu!

      Usuń
    2. Zdecydowanie masz rację:)

      Usuń
  5. Zaskoczyło mnie (po raz kolejny), jak to wszystko jest zadbane. Przynajmniej tak wygląda w Twoim obiektywie. I po raz kolejny zachwyciło. A amarantus, ach! U nas nie ma, nigdy nie widziałam w takiej ilości i krasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amarantus nalezy siac chocby tylko dlatego, ze tak pieknie wyglada. Amarantus jak widac jest siany na wschodzie Polski, bo kiedys Arte pokazala takie pole z Polesia a ja na Podlasiu!

      Usuń
    2. Pamiętam, że kiedyś ludzie mieli w ogródkach, ale wtedy myślałam, że to tylko roślina ozdobna, nawet dołączałam do suchych bukietów.

      Usuń
  6. Wiesz Grażyna nie mogę się nadziwić żeś Ty stamtąd wróciła, żeś się nie wprowadziła na siłę do jakieś chaty :)))
    Bajkowo!!!
    Czy w tych wioseczkach żyją także młodzi ludzie? Jeśli ich tam nie ma, to i tych wiosek wkrótce nie będzie...żal by było!
    Spotkanie pierwszego stopnia cudowne!!! Widzę Was jak się skradacie, też bym się po skradała!
    A czerwone pole też cudowne i ten dąb taki gruźlasty... W tym dębie na pewno mieszkają dębowe skrzaty, jakieś podlaskie dobre duszki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA tez sie dziwie, ze jeszczem w stolicy w bloku, a chcialoby sie mieszkac w takiej chalupce...i powinnam byc zdolna do jakies inwazji , boc przecie lud weneuelski zajmuje domki na sile, popierany jeszcze przez rewolucje chawistowska...a przecie tam tyle lat bylam i powinnam sie nauczyc tego procederu.
      Bardzo by mi sie dobrze zylo w takim otoczeniu.
      Malo mlodych ludzi tam widzialam, w ogole malo ludzi w tych wioskach. Czesc chyba jest uzywana na pobyt wakacyjny tylko. Trzescianka jest najbardziej zaludniona.
      pozdrawiam !

      Usuń
    2. I chyba taka jest przyszłość tych wioseczek, będą to miejsca wypoczynku pasjonatów tych miejsc i prostego życia.

      Usuń
  7. Dziękuję!!!
    Jestem zachwycona, dzięki Tobie mogłam obejrzeć te piekne zakątki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie ciesze, ale moze bys sie tez tam wybrala? pozdrawiam

      Usuń
  8. Grażynko w wielu pokazanych przez Ciebie miejscach byłam. W Juszkowym grodzie się skręca do naszych przyjaciół, kilka kilometrów dalej mają działkę. Nad Siemianówką też byłam. No i byłam w Jałówce, przy zniszczonym kościele, dalej w tych przygranicznych wioseczkach- Podlasie jest piękne. Tylkodo Kruszynian nie trafiliśmy- zabłądziłam niestety i za daleko pojechałam pod Białystok. Jeszcze bym tam chciała pojechać na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kruszyniany sa juz takim miejscem bardziej uczeszczanym przez turystow, pewnie,ze warto tam pojechac, zobaczyc i posluchac wspanialego Dżemila Gembickiego, przewodnika po meczecie i po mizarze ...ma duze poczucie humoru i jego pogawedki sa bardzo zabawne a rownoczesnie duzo mozna sie dowiedziec. Mnie bardzo podobaja sie wioseczki jeszcze malo uczeszczane przez turystow, warto sobie tam dluzej pobyc, pochodzic i porozmawiac z mieszkancami, ja to uwielbiam...

      Usuń
  9. Pięknie jak w bajce! Takie łosie też kiedyś widywałam. Na Podlasiu, rzecz jasna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chce te bajke ogladnac na wiosne, musi byc tam pieknie...

      Usuń
  10. Ale łoś!!!
    O tej pustelni widziałam kiedyś film dokumentalny, niesamowita jest ta kładka!
    Wspaniałe wyprawy, ja musze kiedyś też tak pojechać, i na Białoruś bym chętnie pojechała, tam jest podobno super ładnie. Z Brześcia jest tylko 40 minut do Puszczy Białowieskiej, a Brześc podobno teraz jest nawet ładny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Los nas zaskoczyl i cieszylam sie jak dziecko obserwujac go. Bialorus chyba jeszcze wymaga wize, choc slyszlama, ze bedzie mozna wybrac sie na tereny przygraniczne bez takowej. Tez mam ochote na taka podroz. Chociaz, podobno, dla obywateli wenezuelskich ta wiza jest niepotrzebna, moglabym z tego przywileju skorzystac...pozdrawiam

      Usuń
  11. Cudne są domki drewniane, które pokazałaś. Niesamowite, ale mogłabym w nich mieszkać. Cudowna wyprawa, nabrałam apetytu na zwiedzenia tego miejsca. Pustelnie i dworzec widziałam w telewizji, jednak nie ma to jak zobaczyć wszystko na własne oczy. Dziękuje Grażynko za miłą wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ciagle marze by zamieszkac w takim domku, jestem pewna,ze swietnie bym sie tam czula! to w Polsce a w Portugalii to bym chciala w domku z kamieni..ot tak sobie marze...

      Usuń
  12. Kolejną wspaniałą podróż zaliczyłaś a ja kolejne miejsca na liście do odwiedzenia zapisuję. Ruiny kościoła mają niesamowity urok, dąb niezniszczalny piękny, zajazd tatarski kusi,... a pola amarantusowego jeszcze nigdy nie spotkałam.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze pola amarantusowe bede coraz czesciej widziane w Polsce, bo amaratus robi sie modny, a ja sie ciesze, bo bedzie co ogladac i fotografowac.
      Ruiny koscielne bylyby pieknymm tlem dla sesji nowozencow.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  13. I znow z zapartym tchem zaglabilam sie razem z Wami w to bajkowe Podlasie, pelne tajemniczosci, dawnej atmosfery, gdzie czas, zda sie, zatrzymal w miejscu niespiesznym, zgodnym z natura. Gdzie czlowiek nie zdazyl jeszcze ucywilizowac (czytaj: zniszczyc) dzikiej przyrody, a losie spaceruja sobie beztrosko, nienarazone na niebezpieczenstwa cywilizacyjne. Tego losia szczerze Ci zazdroszcze! Ja niedawno mialam spotkanie z losia rodzina w parku Sababurg, one zyja tam na ogromnych wybiegach, ale to jednak nie to samo, co losie dziko zyjace.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! napisalas to, co mnie tam wlasnie zachwyca! i co robi ze wracam i bede wracac.
      Pieknie to napisalas!
      A łoś na wolnosci to jest to! wrazenie piorunujace, i jak pieknie na nas patrzyl Poczulam sie gosciem na jego terenach, chyba milym gosciem.
      Sciskam Cie serdecznie

      Usuń
  14. Jak widać nadal te tereny czekają na nas. Widać jak wiele tam jest jeszcze pięknych terenów do zwiedzania. Dąb jest niesamowity. Cudo.
    No i nadal liczę ,że spotkamy tak kiedyś............żubra:))))). Oczywiście takiego na wolności:)
    Uścisków moc posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj! Jutko..ten zubr na wolnosci to nasze marzenie! sciskam !

      Usuń
  15. Moglabym ogladac Twoje zdjecia godzinami. te chatki kolorowe, ogrody pyszne, detale i detaliki, przyroda-cudo. Jakaz ta Polska piekna!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubie jak ktos wykrzykuje...Jakaz ta polska jest piekna!!! caly czas staram sie te Polske piekna sfotografowac.sciskam serdecznie

      Usuń
  16. Niezwykle malownicze tereny odkrywasz nam ostatnio. Bardzo chciałem ten kościół w Jałówce zobaczyć w wakacje, ale okazało się, że pomyliłem miejscowości. Byłem w Jałówce koło Supraśla, i dopiero tam dowiedziałem się , że to chodzi o zupełnie inną miejscowość. Też kręciłem się po tych szutrowych drogach, gdzie nieźle wytrzęsło minie auto. Kraina otwartych okiennic, cerkiewki, rozlewiska Narwi, Supraśli - pokazałaś w tym poście cały urok Podlasia. Odżyły całkiem niedawne wspomnienia. Piękne tereny, w których można się zakochać. Chyba jeszcze tam zawitam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, te drozki nie sa latwe do przebrniecia ale warte wysilku! ja tez sie przygotowuje na wiosenne tam wypady, wydaje mi sie ,ze wiosna doda tym krajobrazom jeszcze wiekszego uroku. Ciesze sie, ze myslisz tak jak ja o tych stronach.
      Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie

      Usuń
  17. Dawno u Ciebie nie byłam Grażynko... Nadrabiam zaległości :) Twoja wyprawa na Podlasie niezwykła !!! Piękne zdjęcia ! Uściski z Toskanii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak sie ciesze! zawsze zagladam do Ciebie, na Twoj blog... bije sie w piersi bo nie zostawiam komentarzy..ale bardzo mi sie podobaja Twoje zdjecia i Twoja Toskania. Sciskam bardzo mocno!

      Usuń
  18. Piękne Podlasie :) Ciekawy blog

    OdpowiedzUsuń
  19. Moc piękna i amarantus, dąb, cerkwie i wszystko, co pokazałaś, ujmuje mnie u zaczyznam tęsknić za wschodem :*

    PS

    a obiektyw, 35 mm 1.8

    polecam :) lepszy jest jeszcze jaśniejszy 1.4 :)

    ucałowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za informacje..Twoje zdjecia nowym obiektywem badzo sa piekne. Pozdrawiam

      Usuń
  20. Czytajac Twoje posty Grazynko i ogladajac zdjecia mysle, ze minelas sie z powolaniem.
    Powinnas zostac reporterka, bo wydaje mi sie, ze kazde miejsce, nawet najbrzydsze potrafisz tak opisac i pokazac, ze inni powinni sie od Ciebie uczyc.

    Podlasie zachwyca! Czytalam wiele reportazy na temat Podlasia i wydaje mi sie, ze to jest jeszcze ta czesc Polski, gdzie ludzie bardzo dbaja o tradycje i jest to cudne.

    Przewodnik w Twoim wydaniu, kupuje w ciemno:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Minelam sie z powolaniem na pewno ale tak moje zycie sie potoczylo , poznawanie i fotografowanie jest moja pasja i hobby, teraz, uwielbiam to i bede dalej robic poki moge. A Podlasie jest bardzo ciekawe i piekno spotyka sie bez wiekszego wysilku...buziak przesylam

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja już wiem, gdzie pojedziemy na wakacje w następnym roku! Pięknie pokazałaś te malownicze miejsca. No i jakże fotogeniczne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wlasnie na tej wycieczce lisek przebiegl droge, bylo to gdziez blisko Juszkowego Grodu..biadolilam strasznie, ze nie moglam mu zrobic zdjecia. No ale potem byl łoś. Podlasie jest bardzo mile do wloczenia sie i odkrywania. Zycze zdrowia jeszcze raz!

      Usuń