Pierwszym przystankiem był Juszkowy Gród z cerkwią pod wezwaniem Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy wybudowaną w 1912 roku, cerkiew drewniana i zapisana do rejestru zabytków w 2003 roku.
Por tercera vez y acompañada de Arte...Arte se presento con un libro-guia muy bien documentado. Para el primer dia elegimos un caminito de tierra bordeando el limite con la vecina Belarus, desde Juszkowy Grod hasta Kruszyniany, de 40 km de longitud aproximadamente. La eleccion muy afortunada y muy de nuestros gustos, el carro rechinaba, se quejaba mucho en las carreteras de tierra pero nos maravillamos de una naturaleza rebosante, de los caserios pintorescos, iglesias ortodoxas, de un mundo que permanece ajeno a todo lo que pasa en el universo del siglo XXI.
La primera parada tuvo lugar en Juszkowy Grod visitando una iglesia ortodoxa de madera, fundada en el año 1912 e incluida al registro de los monumentos historicos en el año 2003 .
Z Juszkowego Grodu udaliśmy się w stronę Zalewu Siemianówka ...poruszaliśmy się wśród pól dojrzałej gryki, ominęliśmy zalew i znaleźliśmy się w Jałówce, Chłonęliśmy widoki i przed nami odsłaniały się coraz to nowe niespodzianki. W Jałówce zapytaliśmy o drogę na Kondratki, wśród polnych dróg to nie było wcale takie proste, zapytany mężczyzna wskazał drogę ale zainteresował się czy widzieliśmy w Jałówce ruiny kościoła katolickiego...no? nie widzieliśmy...
Desde Juszkowy Grod nos dirigimos al embalse Siemianowka, nos desplazamos entre los campos sembrados de trigo sarraceno, dejamos del lado el embalse y llegamos a Jalowka. pendientes de los panoramas y descubriendo diferentes sorpresas del camino. En un momento, un poco perdidos preguntamos a un señor como llegar a Kondratki, el se intereso si conocemos las ruinas de una iglesia catolica de Jalowka. No sabiamos nada sobre ella, asi que fuimos en su busca.
noooo! muszę przyznać, że ta ruina przy granicy białoruskiej, w malutkiej miejscowości gdzieś tam daleko na rubieżach zrobiła na nas wrażenie ,,, malownicze miejsce, niezwykłe...ruina jest zabezpieczona...
Tengo que reconocer, que estas ruinas nos causaron una gran impresion, en esta pequeña localidad pegada a la frontera con Belarus se haya esta ruina tan pintoresca y cuidada...
Kościół został wybudowany na początku XX wieku , w 1944 roku wycofujący się Niemcy wysadzili wieżę kościelną i bardzo ucierpiała przy tym reszta świątyni..nigdy nie zdecydowano się na jej odbudowę, pozostała malowniczą ruiną a w 2000 roku dobudowano zadaszony ołtarz polny, przy którym raz do roku odbywa się msza święta.
La iglesia fue construida a los inicios del siglo XX, en el año 1944 los alemanes retirandose de los terenos ocupados durante la segunda guerra mundial detonaron la torre resultando toda la construccion muy deteriorada. Nunca se ha pensado de reconstruirla, quedo como una ruina cuidada, pero al fin ruina, en el año 2000 se ha añadido un altar de campo para oficiar cada año en este lugar una misa el dia de su patron, San Antonio de Padua.
W tej niewielkiej miejscowości , dziś zamieszkałej przez około 300 osób jest jeszcze ciekawa cerkiew z rzadko spotykaną bo trzykopułowa dzwonnica.
En esta pequeña localidad donde habita solo 300 personas se encuentra una interesante iglesia ortodoxa, con un camapanario rara vez visto, adornado por tres cupulas.
i powróciliśmy na drogi polne by przez przez Kondratki dotrzeć do Mostowlanów
Seguimos por el camino a Kondratki y llegamos a Mostowlany.
Wśród pól rzepiku.
Camino entre los campos de agrimonia.
Docieramy do cerkwi w Mostowlanach, wzniesionej 1861 roku
Esta es la iglesia ortodoxa de Mostowlany fundada en en año 1861.
wies malusieńka
una aldea pequeñita
tuż przy granicy
en la frontera con Belarus.
Jedziemy dalej trzęsącym się straszliwie na nierównej drodze aucie, naszym oczom pojawia się bardzo śliczniutka rzeczka Świsłocz
Seguimos, el carro sique quejandose, los caminos no son faciles, nos topamos con este pintoresco riachuelo, Swislocz.
i równie ladniutka wioska Świsłoczany
e igualmente encantador caserio Swisloczany.
Następna to Gobiaty, aż krzyknelam na widok wielkiej ilości hodowlanych danieli , bardzo, bardzo płochliwych, zanim wyciągnęłam aparat ku mojej rozpaczy umknęła ich większość.
Entramos a Gobiaty, aqui no pude no alborotarme al ver estos animalitos...una cria de los gamos! los hubo muchisimos, mientras sacaba mi camara se fueron espantando y pude tomar fotos solo a algunos.
A miedzy Gobiatami a Bobrownikami? prawdziwy wielki zwierz, patrzył na nas z oddali z miną i postawą władcy krainy...oniemieliśmy, nerwowo zaczęłam zmieniać obiektyw, pstrykajac by coś ze spotkania udokumentować, obawiałam się, że ta piękna postać zniknie...
Y entre Gobiaty y Bobrowniki? el autentico animalote, nos miraba desde lejos con una expresion del monarca de los territorios...me paralize de la impresion, nerviosamente comence cambiar lente de la camara haciendo rapidamente las fotos con el temor que desaparece.
Comenzamos con Arte ir en su direccion atravesando la pradera.
Nos miro desde alturas y sin perturbarse se alejo lentamente para finalmente desaparecer en los matorrales.
Dojeżdżamy do Kruszynian, dla Arte nieznanych, uraczyliśmy się obiadem z tatarskich dań w słynnej Jurcie, nie robiłam zdjęć, bo przeciez już tutaj byłam i relacionowalam to tu.
Ale tej ciekawostki wtedy nie widziałam..
Zajazd tatarski "Na końcu świata"
Llegamos a Kruszniany, a una aldea tartara, Arte no la ha visto, yo ya la visite e hice relato sobre ella aqui.
Almorzamos en un restaurante de nombre Jurta famoso por su comida tipica tartara . Despues paseamos, tome las fotos de una posada " El Fin del Mundo" que antoriormente no conoci.
Dalej i dalej...do Supraśla. monastyr i para mloda, a jakże!
Seguimos y seguimos para llegar a Suprasl...primera sorpresa? Los recien casado... que bien!
Słynny monastyr..też opisałam tu
Y famoso monasterio...tambien ya relate sobre el aqui.
I trzeba było wracać do naszego domku...zrobiło się późno!
Trasa następnego dnia miała doprowadzić nas do Krainy Otwartych Okiennic, ale po drodze Arte wynalazła Łosinkę, Przybudki była też Narew,
Do Łosinki zawiodła nas cerkiewka wybudowana w latach 1882-1886
El dia llego a su fin , se oscurecio regresamos na nuestra morada...el dia siguiente decidimos ir al Pais de las Contraventanas Abiertas, por el camino quisimos conocer a Losinka, Przybudki y Narew.
Losinka llama la atencion por su iglesia ortodoxa. construida en los años 1882-1886.
Wychodząc z terenów cerkiewnych , odwróciłam się , popatrzyłam jeszcze raz i zachwycił mnie kolor cebulastej wieży i nieba....niebo wieży czy wieża niebu użyczyła koloru?
Saliendo de los terrenos de la iglesia voltee mi cabeza para verla un vez mas y me encante del azul de la cupula y del cielo, pense...la torre le cedio un poco de color al cielo o fue el cielo que le regalo un poco de color a la torre.
Przybudki wyszukała Arte, wieś powstała w latach 1775-1785 przy budce straży leśnej chroniącej lasy krolewskie, stąd nazwa Przybudki. ale nie dla budki a dla dębu zainteresowała się Arte wioską! Otóż w ten dąb trzasnął kiedyś, bardzo dawno temu, piorun i pozbawił go strzelistej korony, dąb niewzruszony tragedią postanowił rozrastać się na boki...i tak powstał ten, liczący około 350 lat, niezwykły pomnik przyrody.
Wjeżdżamy polną dróżką na wieś... witają nas niebieskie krzyże.
Przybudka! la quiso ver Arte, este caserio fue fundado alrededor de la casa de la vigilancia de los bosques reales en los años 1775 -1785, sin embargo Arte no por esto la eligio, resulta ser que en el lugar crece un monumento natural, un roble, de mas de 350 años, que una vez destruida su copa por un trueno, decidio crecer a los lados...asi que tiene una curiosa silueta digna de ser admirada.
La bienvenida en el pueblo nos dan unas cruces azules.
y estas casitas!!! por un momento me hacen olvidar el roble,
Miejsce dębu wskazał nam jakiś staruszek, rośnie sobie poza wsią...
El roble crece en las afueras del pueblo
i jest niezwykły!
y es sorprendente!
Obok dębu przestare ule...tyle piękna w tej maleńkiej osadzie, mieszka tutaj lub mieszkało (w 2007 roku) 45 osób.
Cerca del roble encontre unas colmenas viejisimas...tanta belleza en este sitio, que habita solo 45 personas.
Cerkiew w Narwi juz obfotografowałam, zatrzymaliśmy się by tego przywileju doznała Arte
ale pstryknęłam dwa razy.
La iglesia de Narew la he visto y le tome las fotos, nos detuvimos para que Arte la conociera...bueno tome dos fotos mas.
Jest w Narwi i kościół katolicki z 1775 roku.
Narew tiene tambien una iglesia catolica del año 1775.
Tuż, blisko, Odrynki, a w nich pustelnia ojca Gabriela, cudownie położona wśród mokradeł
Muy cerca de Narew se encuentra un lugar famoso, Odrynki, donde el padre Gabriel vive en una ermita.situada sobre unos pintorescos humedales.
Długa 800 metrowa kładka prowadzi przez bagna na tereny pustelni...podobno na wiosnę wśród bagiennych traw szaleją ptaki, zakładają gniazda, wysiadują a potem karmią swoje pisklęta, to rozpaliło moją wyobraźnię ...hm...bardzo rozpaliło. Trzeba na wiosnę tam! koniecznie...Arte!
Un largo camino hecho de tablas de madera puestas sobre los humedos terrenos de longitud 800m lleva a los visitantes a la ermita, Dicen que en la primavera se llenan los pantanos de aves acuaticos que hacen aqui sus nidos, y crian sus polluelos, esto hizo trabajar mi imaginacion a tal punto que me prometi viajar a Odrynki en primavera! Arte que dices?
Tylko przekroczyliśmy bramy pustelni kiedy zjawił się bardzo miły chłopak, wolontariusz, i bardzo ciekawie opowiadając oprowadził nas po wszystkich zakamarkach skitu...przebywa i działa w tym miejscu Ojciec Gabriel, dawny przełożony klasztoru w Supraślu, sławny zielarz. To miejsce w 2009 roku zostało powołane przez metropolitę Warszawskiego i całej Polski, Sawę jako skit św. Antoniego i Teodozjusza Kijowsko- Pieczerskich, jego otwarcie i funkcjonowanie było i jest w rękach Ojca Gabriela. .
Inmediatamente al entrar a los terrenos de la ermita salio a nuestro encuentro un joven volontario, se ofrecio como guia por el bello refugio del padre Gabriel. Padre Gabriel ademas de sus actividades religiosas, cultiva yerbas curativas. En el año 2009 la maxima autoridad de la iglesia ortodoxa en Polonia, el metropilitano Sawa consagro lugar como Ermita de San Antonio y San Teodosius Pieczerski, su funcionamiento esta en los manos del padre Gabriel.
la iglesia
To domek Ojca Gabriela, stary wagon kolejowy przystosowany przez miejscowych cieśli do zamieszkania.
La casita del Padre Gabriel fue hecha de un viejo vagon de tren, los carpinteros locales le dieron un aspecto bello y comodo.
Widok na skit ze wsi Odrynki
La vista hacia el santuario desde la aldea Odrynki.
Finalmente llegamos al Pais de las Contraventanas Abiertas...primera envisitar fue Trzescianka, la conozco desde la ultima visita, pero no pude retenerme para no fotografiarla otra vez.
Nad szczytowymi oknami umieszczone zostały krzyże identyfikujące wiarę właścicieli.
Encima de la ventana superior se colocaba la cruz, o catolica romana o ortodoxa para identificarse con su iglesia.
Ten dom otoczony był przepięknym ogrodem.
Esta casa tuvo un jardin excepcional.
Nowy dom ale też ma okiennice otwarte. spodobały mi sie jego proste linie.
Esta moderna casa tiene igualmente las contraventanas abiertas, me encanto su diseño de lineas rectas.
Potem Soce, też tu bylam poprzednio, ale tym razem zorientowałam się, że Soce nie leży przy jednej ulicy tylko rozłożyły się przy dwóch, rownoległych uliczkach dość oddalonych od siebie położonych wzdłuż rzeczki Rudnia, jedna część nazywa się Suchlany a druga Mokrany .Poprzednio zachwycaliśmy się Suchlanami, tym razem jeszcze ładniejszymi Mokranami,
W Socach mieszka około 80 osób.
Segunda localidad , Soce, tambien ya la visite anteriormente. esta vez descubri, que no solo se situo a lo largo de una calle, existe otra, paralela a la primera, un poco alejada i separada por un riachelo de nombre Rudnia,, la segunda es mas hermosa todavia. En Soce habita alrededor de 80 personas.
Kapliczka słupowa z 1861 roku
La capillita del año 1861.
stoi nad rzeczką Hatok wpadającaą do Rudni
La han colocado en la orilla del riachuelo Hatok.
Ten dom został nagrodzony w 2007 jako najlepiej zachowany zabytek budownictwa drewnianego województwa Podlaskiego
Esta casa obtuvo premio en el año 2007 como el mejor conservado monumento de la construccion rural de madera en el estado de Podlaquia.
Zabytkowa kapliczka pod wezwaniem proroka Eljasza z początków XX wieku.
La antigua y declarada como monumento capilla del profeta Elias de los comienzos del siglo XX .
Pawły - zatrzymaliśmy się przy zabytkowej cerkiewce cmentarnej z połowy XIX wieku
Pawly, la siguiente parada, con muy interesante iglesia ortodoxa de cementerio de la mitad del siglo XIX.
Ryboly
Cerkiew w Rybołach wybudowano w latach 70 dziewiętnastego wieku, powstała na miejscu cerkwi drewnianej mocno podniszczonej...
El templo ortodoxo construido en los años 70 del siglo XIX, la han construido de ladrillo en lugar de una de madera ya muy deteriorada.
Rankiem wyruszliśmy przez dróżke wśród puszczy do Bialowieży wskazaną nam przez leśniczego.
Comenzo llover, .oscurecia, manejar por los caminos de tierra se volvio tortuoso, dejamos para la cuarta visita los pueblitos: Wojszki, Kaniuki i Puchly...regresamos a nuestra casita de madera para descansar.
Temprano del dia siguiente manejando por el camino de selva indicado por un guardabosque llegamos a Bialowieza.
El parque del palacio de los zares.
i skończył się ten bardzo udany wypad na Podlasie...wracając wymusiłam hamowanie przy plantacji amarantusa zwanego.zbożem XXI wieku, mimo ,ze znany juz był za czasów Majow i Azteków, ceniony przez duże walory odżywcze i przez brak glutenu, dla mnie, przede wszystkim, bardzo malowniczo upiekszający krajobraz!
Y termino nuestro muy bello viaje a Podlaquia, de regreso obligue al que manejo a detenerse para disfrutar de este campo tan colorido de amaranto, llamado el cereal del siglo XXI aun cuando lo conocian los Mayas y Aztecos, tiene gran valor nutritivo...para mi es un elemento impresionantemente bello del paisaje !
Jeszcze raz napiszę, że miałaś przebogaty i przepiękny wycieczkowo rok, a Podlasie to jeśli o mnie chodzi perełka wśród tych wypraw. Jestem zachwycona dębem i ulami, takie widoki rozczulają mnie do granic. Piękne!
OdpowiedzUsuńRok jeszcze się nie kończy i może jeszcze coś będzie...jestem nienasycona. Póki mogę ciągnie mnie w świat, i nie chodzi może tyle o mój wiek tylko o moją ekonomię zwiazaną z Wenezuelą.
UsuńA Podlasie było dla mnie całkowicie nieznane, w tym roku zaczęłam poznawanie i bardzo mi sie to podoba. sciskam Cię r=serdecznie
Grazynko! zycze powrotu do zdrowia jak najszybciej! niech sie reka szybko "zlepi"!! czekac bede na Twoje relacje z Warmii!
UsuńKolejna piękna wyprawa sentymentalna, Grażynko...Do naszych korzeni, do nastroju ojczyzny sprzed wojny, do śpiewnej mowy i chat pochylonych, do bezkresu pól, co już po polsku nie spiewają na głos (ale szepczą...wciaz szepczą wspomnieniami).Ależ wspaniały ten amarantus (nie wiedziałam, że tak wygląda!(! Ale najbardziej podobają mi sie okna chat i te płotki przed nimi i hitorie w tych chatach wciaz żywe...Nie byłam w tamtych okolicach jeszcze a powinnam, bo stamtąd - ze styku Białorusi i Litwy me korzenie...
OdpowiedzUsuńCiepłe mysli zasyłam i podziękowania za podróż na Kresy!*
No to koniecznie musisz zaczac podroze w te strony, ja tam bardzo dobrze sie czuje...na wiosne trzeba bedzie znow tam sie wybrac, wiosenne Podlasie musi byc piekne! Buziaki sle!
UsuńŚwietne te twoje podróże, jak zwykle i oczywiście :).
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co tym razem najbardziej mi w oko wpadło, chyba oprócz dębu (nad którego wytrwałością wszyscy się tu zacukają ;) ta kapliczka słupowa i niebieska cebula podniebna :)
Pozdrawiam
Niebieski to moj ulubiony kolor a tam na Podlasiu duzo tej niebieskosci jest...ta cebula byla tak intensywna i tak zgrana z niebiem!
Usuńsle serdecznosci!
Zgadzam się na wszystko:) Na pewno wiosną trzeba tam pojechać:) Dla ruin kościoła, dostojnego łosia i dębu:) Ależ to pięknie na Twoich zdjęciach wygląda:) A jaki piękny czerwony samochodzik (terenowy) jedzie leśną drogą:)
OdpowiedzUsuńA co..przeciez w rzeczywistosci tez tak bylo, bylas tam i pialysmy obie z zachwytu, a to co mi sie nie podoba to nie utrwalam na zdjeciach i juz...tak sobie postanowilam.
UsuńA na wiosne to jeszcxze bedzie trzeba upolowac zubra w koncu!
Zdecydowanie masz rację:)
UsuńZaskoczyło mnie (po raz kolejny), jak to wszystko jest zadbane. Przynajmniej tak wygląda w Twoim obiektywie. I po raz kolejny zachwyciło. A amarantus, ach! U nas nie ma, nigdy nie widziałam w takiej ilości i krasie.
OdpowiedzUsuńAmarantus nalezy siac chocby tylko dlatego, ze tak pieknie wyglada. Amarantus jak widac jest siany na wschodzie Polski, bo kiedys Arte pokazala takie pole z Polesia a ja na Podlasiu!
UsuńPamiętam, że kiedyś ludzie mieli w ogródkach, ale wtedy myślałam, że to tylko roślina ozdobna, nawet dołączałam do suchych bukietów.
UsuńWiesz Grażyna nie mogę się nadziwić żeś Ty stamtąd wróciła, żeś się nie wprowadziła na siłę do jakieś chaty :)))
OdpowiedzUsuńBajkowo!!!
Czy w tych wioseczkach żyją także młodzi ludzie? Jeśli ich tam nie ma, to i tych wiosek wkrótce nie będzie...żal by było!
Spotkanie pierwszego stopnia cudowne!!! Widzę Was jak się skradacie, też bym się po skradała!
A czerwone pole też cudowne i ten dąb taki gruźlasty... W tym dębie na pewno mieszkają dębowe skrzaty, jakieś podlaskie dobre duszki :)
JA tez sie dziwie, ze jeszczem w stolicy w bloku, a chcialoby sie mieszkac w takiej chalupce...i powinnam byc zdolna do jakies inwazji , boc przecie lud weneuelski zajmuje domki na sile, popierany jeszcze przez rewolucje chawistowska...a przecie tam tyle lat bylam i powinnam sie nauczyc tego procederu.
UsuńBardzo by mi sie dobrze zylo w takim otoczeniu.
Malo mlodych ludzi tam widzialam, w ogole malo ludzi w tych wioskach. Czesc chyba jest uzywana na pobyt wakacyjny tylko. Trzescianka jest najbardziej zaludniona.
pozdrawiam !
I chyba taka jest przyszłość tych wioseczek, będą to miejsca wypoczynku pasjonatów tych miejsc i prostego życia.
UsuńDziękuję!!!
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona, dzięki Tobie mogłam obejrzeć te piekne zakątki.
Bardzo sie ciesze, ale moze bys sie tez tam wybrala? pozdrawiam
UsuńGrażynko w wielu pokazanych przez Ciebie miejscach byłam. W Juszkowym grodzie się skręca do naszych przyjaciół, kilka kilometrów dalej mają działkę. Nad Siemianówką też byłam. No i byłam w Jałówce, przy zniszczonym kościele, dalej w tych przygranicznych wioseczkach- Podlasie jest piękne. Tylkodo Kruszynian nie trafiliśmy- zabłądziłam niestety i za daleko pojechałam pod Białystok. Jeszcze bym tam chciała pojechać na dłużej.
OdpowiedzUsuńKruszyniany sa juz takim miejscem bardziej uczeszczanym przez turystow, pewnie,ze warto tam pojechac, zobaczyc i posluchac wspanialego Dżemila Gembickiego, przewodnika po meczecie i po mizarze ...ma duze poczucie humoru i jego pogawedki sa bardzo zabawne a rownoczesnie duzo mozna sie dowiedziec. Mnie bardzo podobaja sie wioseczki jeszcze malo uczeszczane przez turystow, warto sobie tam dluzej pobyc, pochodzic i porozmawiac z mieszkancami, ja to uwielbiam...
UsuńPięknie jak w bajce! Takie łosie też kiedyś widywałam. Na Podlasiu, rzecz jasna:)
OdpowiedzUsuńJeszcze chce te bajke ogladnac na wiosne, musi byc tam pieknie...
UsuńAle łoś!!!
OdpowiedzUsuńO tej pustelni widziałam kiedyś film dokumentalny, niesamowita jest ta kładka!
Wspaniałe wyprawy, ja musze kiedyś też tak pojechać, i na Białoruś bym chętnie pojechała, tam jest podobno super ładnie. Z Brześcia jest tylko 40 minut do Puszczy Białowieskiej, a Brześc podobno teraz jest nawet ładny :)
Los nas zaskoczyl i cieszylam sie jak dziecko obserwujac go. Bialorus chyba jeszcze wymaga wize, choc slyszlama, ze bedzie mozna wybrac sie na tereny przygraniczne bez takowej. Tez mam ochote na taka podroz. Chociaz, podobno, dla obywateli wenezuelskich ta wiza jest niepotrzebna, moglabym z tego przywileju skorzystac...pozdrawiam
UsuńCudne są domki drewniane, które pokazałaś. Niesamowite, ale mogłabym w nich mieszkać. Cudowna wyprawa, nabrałam apetytu na zwiedzenia tego miejsca. Pustelnie i dworzec widziałam w telewizji, jednak nie ma to jak zobaczyć wszystko na własne oczy. Dziękuje Grażynko za miłą wycieczkę.
OdpowiedzUsuńJa ciagle marze by zamieszkac w takim domku, jestem pewna,ze swietnie bym sie tam czula! to w Polsce a w Portugalii to bym chciala w domku z kamieni..ot tak sobie marze...
UsuńKolejną wspaniałą podróż zaliczyłaś a ja kolejne miejsca na liście do odwiedzenia zapisuję. Ruiny kościoła mają niesamowity urok, dąb niezniszczalny piękny, zajazd tatarski kusi,... a pola amarantusowego jeszcze nigdy nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Mysle, ze pola amarantusowe bede coraz czesciej widziane w Polsce, bo amaratus robi sie modny, a ja sie ciesze, bo bedzie co ogladac i fotografowac.
UsuńRuiny koscielne bylyby pieknymm tlem dla sesji nowozencow.
Pozdrawiam serdecznie
Maravilloso paseo. Gracias.
OdpowiedzUsuńGracias, me necanta pasear! beso
UsuńI znow z zapartym tchem zaglabilam sie razem z Wami w to bajkowe Podlasie, pelne tajemniczosci, dawnej atmosfery, gdzie czas, zda sie, zatrzymal w miejscu niespiesznym, zgodnym z natura. Gdzie czlowiek nie zdazyl jeszcze ucywilizowac (czytaj: zniszczyc) dzikiej przyrody, a losie spaceruja sobie beztrosko, nienarazone na niebezpieczenstwa cywilizacyjne. Tego losia szczerze Ci zazdroszcze! Ja niedawno mialam spotkanie z losia rodzina w parku Sababurg, one zyja tam na ogromnych wybiegach, ale to jednak nie to samo, co losie dziko zyjace.
OdpowiedzUsuńAniu! napisalas to, co mnie tam wlasnie zachwyca! i co robi ze wracam i bede wracac.
UsuńPieknie to napisalas!
A łoś na wolnosci to jest to! wrazenie piorunujace, i jak pieknie na nas patrzyl Poczulam sie gosciem na jego terenach, chyba milym gosciem.
Sciskam Cie serdecznie
Jak widać nadal te tereny czekają na nas. Widać jak wiele tam jest jeszcze pięknych terenów do zwiedzania. Dąb jest niesamowity. Cudo.
OdpowiedzUsuńNo i nadal liczę ,że spotkamy tak kiedyś............żubra:))))). Oczywiście takiego na wolności:)
Uścisków moc posyłam.
Oj! Jutko..ten zubr na wolnosci to nasze marzenie! sciskam !
UsuńMoglabym ogladac Twoje zdjecia godzinami. te chatki kolorowe, ogrody pyszne, detale i detaliki, przyroda-cudo. Jakaz ta Polska piekna!!!
OdpowiedzUsuńBardzo lubie jak ktos wykrzykuje...Jakaz ta polska jest piekna!!! caly czas staram sie te Polske piekna sfotografowac.sciskam serdecznie
UsuńNiezwykle malownicze tereny odkrywasz nam ostatnio. Bardzo chciałem ten kościół w Jałówce zobaczyć w wakacje, ale okazało się, że pomyliłem miejscowości. Byłem w Jałówce koło Supraśla, i dopiero tam dowiedziałem się , że to chodzi o zupełnie inną miejscowość. Też kręciłem się po tych szutrowych drogach, gdzie nieźle wytrzęsło minie auto. Kraina otwartych okiennic, cerkiewki, rozlewiska Narwi, Supraśli - pokazałaś w tym poście cały urok Podlasia. Odżyły całkiem niedawne wspomnienia. Piękne tereny, w których można się zakochać. Chyba jeszcze tam zawitam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No wlasnie, te drozki nie sa latwe do przebrniecia ale warte wysilku! ja tez sie przygotowuje na wiosenne tam wypady, wydaje mi sie ,ze wiosna doda tym krajobrazom jeszcze wiekszego uroku. Ciesze sie, ze myslisz tak jak ja o tych stronach.
UsuńPozdrawiam Cie bardzo serdecznie
Dawno u Ciebie nie byłam Grażynko... Nadrabiam zaległości :) Twoja wyprawa na Podlasie niezwykła !!! Piękne zdjęcia ! Uściski z Toskanii
OdpowiedzUsuńO jak sie ciesze! zawsze zagladam do Ciebie, na Twoj blog... bije sie w piersi bo nie zostawiam komentarzy..ale bardzo mi sie podobaja Twoje zdjecia i Twoja Toskania. Sciskam bardzo mocno!
UsuńPiękne Podlasie :) Ciekawy blog
OdpowiedzUsuńMoc piękna i amarantus, dąb, cerkwie i wszystko, co pokazałaś, ujmuje mnie u zaczyznam tęsknić za wschodem :*
OdpowiedzUsuńPS
a obiektyw, 35 mm 1.8
polecam :) lepszy jest jeszcze jaśniejszy 1.4 :)
ucałowania
Dziekuje za informacje..Twoje zdjecia nowym obiektywem badzo sa piekne. Pozdrawiam
UsuńCzytajac Twoje posty Grazynko i ogladajac zdjecia mysle, ze minelas sie z powolaniem.
OdpowiedzUsuńPowinnas zostac reporterka, bo wydaje mi sie, ze kazde miejsce, nawet najbrzydsze potrafisz tak opisac i pokazac, ze inni powinni sie od Ciebie uczyc.
Podlasie zachwyca! Czytalam wiele reportazy na temat Podlasia i wydaje mi sie, ze to jest jeszcze ta czesc Polski, gdzie ludzie bardzo dbaja o tradycje i jest to cudne.
Przewodnik w Twoim wydaniu, kupuje w ciemno:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Minelam sie z powolaniem na pewno ale tak moje zycie sie potoczylo , poznawanie i fotografowanie jest moja pasja i hobby, teraz, uwielbiam to i bede dalej robic poki moge. A Podlasie jest bardzo ciekawe i piekno spotyka sie bez wiekszego wysilku...buziak przesylam
OdpowiedzUsuńJa już wiem, gdzie pojedziemy na wakacje w następnym roku! Pięknie pokazałaś te malownicze miejsca. No i jakże fotogeniczne :-)
OdpowiedzUsuńTo wlasnie na tej wycieczce lisek przebiegl droge, bylo to gdziez blisko Juszkowego Grodu..biadolilam strasznie, ze nie moglam mu zrobic zdjecia. No ale potem byl łoś. Podlasie jest bardzo mile do wloczenia sie i odkrywania. Zycze zdrowia jeszcze raz!
Usuń