To byla niedziela, ostatni dzień na Lubelszczyźnie, rano wyjechałyśmy dość wcześnie na wieś , gdzie w domku Zosi miało się odbyć śniadanie wenezuelskie. Ale po drodze trzeba było się koniecznie zatrzymywać...no bo takie sarenki! jak nie sfotografować..?
Fue un domingo, último día en Lubelszczyzna, por la mañana salimos en dirección de un pueblito donde vive nuestra amiga Zosia, también llegarom otros amigos invitados por mi para el desayuno venezolano en el jardin bajo frondoso árbol de nogal.
pero...pero por el camino nos paramos varias veces ...no pude dejar estos venaditos sin tomarles una foto.
Trochę dalej żurawie, no nie ma mowy by nie pstryknąć
Y las grullas...?
El busardo ratonero...
No quiso posar,,voló! ,
i nadzienie do nich...ja, ich autorka uważam nieskromnie, że były pyyyyszneee..!
Po śniadaniu pojechałyśmy na dożynki...był to okres dożynkowy, wybrałyśmy te, które odbywały się w Wojsławicach, lubię ludowe celebracje, miałam nadzieję, że zobaczę tam trochę folkloru.
Se preparaba la fiesta con mucho folklore como a mi me gusta
Zwiedziałyśmy się, że dożynki odbywać się będą na placu targowym więc tam skierowałyśmy nasze kroki.
Były przemowy hmmm... o zabarwieniu politycznym, a dzieci czekały, ja też...
Ta grupka byla w stroju krzczonowskim, uznanym jako lubelski, chyba go widziałam po raz pierwszy i bardzo mi przypadł do gustu, ładne gorseciki z klapkami, spódniczki ozdobione tasiemkami i to wspaniale przybranie głowy.
Dziękuję wszystkim, którzy sprawili, że tak miło mi było na Lubelszczyźnie.....😊
Oto arepy na stole pod orzechem, placuszki wenezuelskie z mąki kukurydzianej, jej sposób produkcji to duma Wenezuelczyków, przytargałam ją z Warszawy, można ją kupić w specjalistycznych sklepach.
Arepas listas, mesa puesta, las hice de harina de maiz , original, comprada en Varsovia en la tienda especializada en los productos alimenticios de los paises lejanos
El relleno preparé de atún...y sin mucha modestia pienso que..las arepas salieron muy sabrosas.
Artenka hizo el arreglo floral con cierto aire otoñal.
a wokół jeszcze latały motylki
Volaban mariposas , ya pocas, se sentía otoñp en el aire.
Al terminar el verano comienzan las fiestas de las cosechas, soy entusiasta de celebraciones populares, en cercano Wojslawice se celebraba una, no pude dejarla de lado.
Fuimos
Al ver la muchacha en el traje tipico supe que encontré lo que buscaba
a potem zobaczyłam kolorową grupkę młodzieży i już wiedziałam, że będzie się działo, tak jak chciałam by się działo.
Supimos que la celebración se realizará en la plaza del mercado.
Escenario preparado, las coronas de cosecha listas.
w tle wieża cerkwi, Wojsławice były miejscem trzech kultur, znajduje się tutaj kościół katolicki, cerkiew i synagoga, dziś mieszkają tutaj tylko katolicy.
Al fondo, antigua torre de la iglesia ortodoxa, en el pasado Wojslawice fue el lugar donde cohabitaba la gente de tres culturas...católica romana, católica ortodoxa y judía. Hoy viven en el pueblo solo católicos romanos.
Tuvieron lugar los infaltables discursos, aburridos y de tinte político ...los jovenes esperaban impacientes ... yo también.
Los trajes típicos de la región me parecierom preciosos, muy bien elaborados, realizados con una gran minuciosidad.
La fiesta comenzó!
Los trajes de la región de Cracovia...diferentes, muy populares en toda Polonia por consideralos nacionales.
Po tańcach nie zamykały się buzie, tyle wrażeń! jakie fajne dzieciaki!
Terminó la fiesta, tiempo de intercambiar las impresiones...
Wróciłyśmy do domu Zosi na obiad przygotowany przez męskich uczestników grupy, kobieca część bawiła na dożynkach... leczo było pyyyyszneee!
Regresamos a la casita del campo para el almuerzo preparado por los hombres que no fueron a la fiesta...
el día llegaba a su fin...
Gracias a todos los que hicieron mi estancia en Lubelszczyzna tan agradable... 😊
Pozdrawiam y saludos
Pierwsza:)
OdpowiedzUsuńEeee, znowu nie wiadomo, że to ja, cudARTeńka. Pięknie wszystko opisane. Widać, że ludowe klimaty Ci pasują. Miło Cię było gościć. Zapraszam na kolejną wyprawę po Kresach.
OdpowiedzUsuńoj pasują, mam wielka słabość do folkloru, folkloru pod każdą szerokością geograficzną. to odziedziczyłam po tacie...Na Kresy jeszcze pojadę a jakże. nie zachwyciłaś smakiem arep...chyba Ci nie przebaczę.
UsuńArepy wyglądają smakowicie!!!
OdpowiedzUsuńPięknie kolorowo na ludowo, fajnie że współczesne dzieciaki chcą tańczyć w strojach ludowych i to chłopcy także, bo dziewczynki jednak są chyba bardziej skore do tego rodzaju działań.
Mnie jednak bardziej od tańców ludowych urzeka to zboże w wieńcach dożynkowych. Chłopska krew się we mnie odzywa, uwielbiam patrzeć na kłosy, snopy a i łany zbóż też mnie urzekają. Te kulkowe wiechcie na jednym z wieńców to len?
Ten naturalistyczny bufet też mnie urzeka, szczególnie ta obfitość chmielu.
Bukiet Arteńki piękny, szczególnie podoba mi się w nich obecność winnych gron, kreatywnie tak :)
Arepy były smakowite...nie pamiętam czy Ty je jadłaś, chyba nie...masz je jak w banku, takim, który nie zbankrutuje.
UsuńArtenka podpadła, bo się nie zachwyciła tutaj publicznie!
Też się zdziwiłam, że tyle tam było tańczących chłopców, jednak dziewczynek było trochę więcej, więc były pary tylko dziewczyńskie.
kuleczki to len...
Artenka się zapuściła w ogród i obskubała wszystko co nadawało się na bukiet , nie przebaczyła nawet winnym gronom...
Nocowałam u ciebie tylko raz i to po wyprawie do Kalipso, jelita postanowiły mi zastrajkować, a ty zaraz jechałaś gdzieś w Polskę, więc nie było jak zabierać się za arepy, jednak cieszę się, że mam je w twoim banku :)
Usuńmasz jak w banku; jak przyjedziesz będą...
UsuńChyba bede Cie gwalcic o przepis na te wenezuelskie specjaly, zajrzalam do gugla i juz wiem, gdzie moge kupic make kukurydziana, wiec zepne sie i je wykonam. O jakim nadzieniu piszesz? Ja myslalam, ze to tylko takie placki, wiec tym bardziej ciekawa jestem przepisu.
OdpowiedzUsuńKiedy patrze na tych przejetych wystepem mlodych ludzi, cieszy sie oko i dusza, ze im sie chce dbac o kulture przodkow, wszyscy sa tacy sliczni, stroje rowniez bardzo ciekawe, a wstazki we wlosach ino furcza w tancu.
Ja zas Wam dziekuje za oprowadzenie i troche zazdroszcze tych zurawi.
Moja droga ! musi być Harina Pan, zwykła mąka kukurydziana do niczego. już pisałam o arepach..w 2012 roku,
Usuńhttps://i-tu-i-tam.blogspot.com/2012/11/sniadanie-wenezuelskie-w-warszawieel.html
jest w poście zdjecie tej mąki i troche wskazówek jak je zrobić...zajrzyj a jak będziesz miała mąkę to dalej będę ci dawała rady....a najlepiej orzyjedź do warszawy i będziemy je lepić tutaj, potem już będziesz je robiła sama śpiewająco...i różne do nich nadzienia. wsiadaj do autobusu i przyjeżdżaj na weekend
Leee... A nie, czekaj! Znalazlam w LIDL online to cudo, wiec moge zamowic. Taniocha, tylko 3,50 czyli mniej wiecej tyle ile u Was i dokladnie ta sama, co na obrazku. Zapomnij na razie, ze bede mogla pojechac do Polski, ja nie mam czasu taczek zaladowac, zreszta za dwa dni dowiesz sie z postu, co tam u mnie slychac. No i jestem juz za stara, zeby jechac 12 godzin, spedzic jeden dzien na pieczeniu plackow i wracac nastepne 12, a w poniedzialek rano udac sie do roboty, to juz nie na moje sily. A do najblizszego lotniska mam za daleko, no i loty sa za drogie :)))
UsuńZa stara? stara to jestem ja.
UsuńPodejrzewam, że czeka Cie spotkanie z lekarzem..coś o tym pisałaś
zdziwiłam się, że jest harina PAN w Lidlu...
Ja te make nazywam przewrotnie Pan Halina ;) Mam, robilam, ale nie takie smaczne jak Twoje. A dla Mariji zrob jakies dietetyczne nadzienie, zbey bidula mogla podziwiac.
Usuńbo na robienie arep trzeba do mnie zjechać..jedna lekcja wystarczy
UsuńNo przeciez bylam, jak bylysmy razem w Tick City :)
UsuńMe gustó mucho la fiesta, me encantan los trajes típicos de todos los países, aunque cada país tiene varios y todos no se conocen. En España hay muchos distintos y preciosos. Las arepas tienen muy buena pinta... me comería varias. Un abrazo y como siempre gracias por tan bonito reportaje.
OdpowiedzUsuńTeresa y tu haces arepas en su casa en España? yo lo hago y a los polacos les gusta.
Usuńa mi tambien me gusta folclore del cualquier parte del mundo, en Polonia hay sin fin de diferentes trajes tipicos...todos muy bellos.
besos Teresa
Sí, ahora que llega el invierno las hacemos por la tarde para tomar un café, y están buenísimas. Besos.
UsuńŚniadanie wyglądało apetycznie :)
OdpowiedzUsuńPo Wojsławicach nie było żadnego spaceru, że zdjęcia tylko z dożynek?
było apetyczne z wyglądu i w smaku, może kiedyś będę miała okazję by Cie poczęstować...chwalę się, ale ja tak uważam...hrehrehre
UsuńAaaa..., po południu tego dnia rzuciłyśmy się na nadmuchany materac i zaległyśmy pod orzechem, trochę nas molestowały spragnione krwi komary...
UsuńWspaniale spędziłyście ten dzień:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńO tak trafimy siebie znaleźć ciekawe miejsca. ślicznie Cie pozdrawiam Reniu
UsuńJakie fajne kolorowe dzieciaki/mlodziez!! Wygladaja jakby na codzien nosili te piekne stroje.
OdpowiedzUsuńByłam autentycznie zachwycona, bardzo pozytywne młode dusze i pewnie ich nauczyciele są z prawdziwego zdarzenia a i rodzice pewnie też.
UsuńPrawdziwy folklor! Ludowe stroje, dożynkowe korony, tańce i śpiewy... Piękne zwyczaje czczenia końca żniw, radości z obfitości zbiorów. Miałaś szczęście, że trafiłaś na taką widowiskową niedzielę. Zdjęcia jak zwykle piękne. Urzekło mnie to w impresjonistycznej kolorystyce z sarenkami. Ślę pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńkocham folklor, zawsze mnie porywał, mam ro pewnie po moim tacie, który ciągle coś wystawiał ze słuchaczkami w Wiekszycach. Ta młodzież wojsławicka była cudowna. pozdrawiam serdecznie
UsuńBardzo miłe zakończenie wyprawy z akcentem folkloru zarówno wenezuelskiego jak i naszego. Bardzo cieszy, że to głównie młodzi ludzie kontynuują te tradycje. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZakończenie troche relaksowe, już trochę byłyśmy zmęczone intensywnymi poprzednimi dniami..fajne zakończenie wizyty na Lubelszczyźnie. pozdrawiam serdecznie też
UsuńArepy były przepyszne, a farsz do nich genialny! Gdybym tylko mógł zjadłbym ich więcej :)
OdpowiedzUsuńpewnie będzie jeszcze niejedna okazja...
UsuńAż sobie wygooglalam te arepy. Przepisów jest wiele, ale jestem pewna, że Twój najlepszy, bo.pochodxi z ojczyzny placka:) I przypomniałam sobie, że całkiem niedawno jadłam arepy kupione na wynos w jednej z restauracji w naszym mieście. Nawet mi smakowały, na tyle, że zjadłam same, bez dodatków:)
OdpowiedzUsuńI bardzo się cieszę, że lubelskie okolice przypadły Ci do gustu:)
mój przepis jest klasyczny, a przepisów na farsze jest bez liku. A to ciekawe, że w Twoim mieście są arepy...jest to egzotyka kulinarna jeszcze w Polsce.
UsuńLubelszczyzna bardzo mi się podoba...😊
Piękny reportaż z dożynek. Kolorowe stroje, dzieci podekscytowane występami. Miło spędzony czas.
OdpowiedzUsuńtak to był bardzo miły i bardzo w moim guście czas...
UsuńO kurcze.... ile tu różnych różności!!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem co bardziej podziwiać
Jesteś Wspaniała Grażynko:-)
wspaniała...hahaha..miło czytać , a widzę , że jesteś ranny ptaszek , jak ja...ściskam porannie więc.
Usuń