sobota, 26 listopada 2016

Dzień w Vila do Conde...Un dia en Vila do Conde.

   Miasto w pobliżu Porto, pojechaliśmy  kiedy udało się nam przekonać Fofinkę, że  może jednak żłobek jest całkiem fajnym miejscem by  tam trochę pobyć, udało się to nam chyba ze trzy razy, w inne dni nie dało się jej rozebrać z piżamki, piżamka dawała jej pewność, że pozostanie z dziadkami w domu. Tylko zamykały się drzwi za rodzicami można było jej zmienić piżamkę na ubranie i zacząć się bawić, najczęściej była to zabawa z  tabunami koni, które zlegają we wszystkich kątach domu.


    Tego dnia zdecydowała się odwiedzić swój żłobek, wzięła  swoje klocki i trapito czyli szmatkę, która miętosi od urodzenia, bez tej szmatki, granatowej w białe kropki,  nie zaśnie,  bez niej też nie wychodzi z domu. Argumentem przekonywującym by pójść do żłobka było to, że jej ojciec chrzestny Joao,  który wraz z żoną Prazeres,  jej matką chrzestną, są właścicielami tego przybytku, wrócił ze swojej plantacji kasztanów i że będzie mogła z nim pójść do kawiarni na poranną kawę, (pisałam już, że szanujący się Portugalczyk kawy w domu nie pija), i że będzie mu mogła cukru de tej kawy nasypać tudzież zamieszać, a na dodatek dostanie 20 centów by wrzucić  do automatu by z odpowiedniego otworka wyleciały kuleczki czekoladowe...a skąd to wiem? bo kiedy zostawała w domu, to też wychodziłyśmy do kawiarni, piłyśmy kawę, bo szanująca się Polka pije kawę tamże, Fofi dostawała swoją, tzn. mleko z kroplą kawy, potem wyciągała rączkę i mowiła ...dinheiro, czyli pieniążki, dawałam 20 centów, wrzucała do automatu  wyrażając przy tym niepohamowaną radość, po czym cztery kuleczki czekoladowe przynosiła mi do stolika i oddawała, za czekoladkami ani słodyczami nie przepada.
Ale ad rem...
 widać tę szmatkę!?

Es la ciudad cerca de Porto, alli viajamos el dia cuando logramos convencer a Fofi , que seria bueno ir a la guarderia para jugar con los amiguitos, esto logramos tres veces durante la estancia en Porto, el resto de los dias no se dejaba quitar la pijamita y por lo siguiente se quedaba con nosotros los abuelos. Solo cuando los papas salian de la casa, se dejaba  poner la ropita y comenzaba a jugar, la mayoria de las veces con  los caballos  que estan regados por todos los rincones de la casa.

Este dia decidio ir a la guarderia , tomo sus dados y su trapito azul de lunares blancos, que manosea desde que nacio, no se duerme sin el ni sale de la casa sin llevarselo. Esta vez la convencimos diciendo que Joao, su padrino que con su esposa Prazeres, su madrina, los dos  propietarios  de la guarderia,  ha regresado de su finca de castaños y que podra  como siempre, acompañarle a la cafeteria para tomar el cafe ( el portugues que se respeta no bebe cafe en la casa), echarle azucar y removerlo y a lo mejor  introducir  20 centimos  a una maquina y recoger los chocolaticos que la maquina expende,... Y de donde lo se?  porque cuando se quedaba en la casa, yo salia con ella... la polaca que se respeta toma cafe en la cafeteria... Fofi se tomaba el suyo, o sea leche con una gotica de cafe y despues pedia el dinheiro...los 20 centimos introducia al huequito de la maquina y con un alboroto y alegria  tomaba los chocolaticos y... me los entregaba ... Fofi no es fanatica de las chucherias. .

Pero regresando al tema ...

Ven el trapito de Fofi?


ten uśmiech !
esa sonrisa!


SofiFofi! zdjęcie!
przybiera pozę modelki!

SofiFofi! la foto!
inmediatamente toma la pose de una modelo.


Dziecko odwiezione a my sz u u u u r do Vila do Conde..młodzi poszli na konferencję związaną z ich pracą a przede mną miasto i jego zakamarki.
W Vila do Conde byłam już kilka razy ale zawsze coś nowego i ciekawego można tutaj znaleźć.

La niña entregada a la guarderia y nosotros....nos largamos a Vila do Conde...los jovenes se fueron a su conferencia de trabajo y yo tengo toda la ciudad para mi.
En Vila do Conde estuve varias veces pero siempre encuentro algo interesante y nuevo para ver.


Plac Republiki, w tle klasztor św. Marty z 1318 roku,
La Plaza de la Republica, en el fondo el monasterio de Santa Clara fundado en el año 1318.


Rowery do wynajęcia...niebieskie,  w stylu retro
Las bicicletas para alquilar, de color azul y de apariencia retro.


Fotanna przy targu, wygodne miejsce by uporzadkować zakupy.
Una fuente de agua al lado del  mercado popular, sirve para acomodar las compras.


Kościół parafialny pod wezwaniem św.Jana Chrzciciela z XVl wieku.
La iglesia parroquial de San Juan Bautista del siglo XVI.


Akwedukt ( w tle), ale nie  z czasów rzymskich   czyli z przed albo z poczatków  naszej ery, ale"współczesny" bo jego budowę zaczęto w 1626 roku by trwać do 18 wieku, zaopatrywała w wodę klasztor św. Klary.
Acueducto (en el fondo),  no de tiempos romanos como suele suceder, sino casi"moderno" del año 1626, su construccion tardaba mucho y se termino en el siglo XVIII, fue construido para llevar el  agua  al monasterio de Santa Clara.




Przepiękny portyk kościoła parafialnego w stylu manuelińskim .
El bellisimo portico de estilo manuelino de la iglesia parroquial.



Wnętrze kapiące złotem , jak to często w Portugalii się zdarza.
El interior bañado de oro, como sucede con frecuencia en Portugal.





Jeden z ołtarzy bocznych ufundowany w 1542 roku  przez marynarzy z Vila do Conde i poświęcony Nossa Senhora da Boa Viagem, Matce Boskiej Dobrej Podróży.
Uno de los altares laterales donado por los marineros de la Vila do Conde y dedicado a  La Nuestra Señora de Buen Viaje.


Nieuniknione w ornamentyce portugalskiej azulejos.
Nunca faltan los azulejos en la ornamentacion portuguesa.





Ot taka para
Una curiosa pareja


W miasteczku rozsiane są stacje drogi krzyżowej o postaciach naturalnych rozmiarów.
En la ciudad estan dispersadas las estaciones de via crucis de figuras de tamaño real.


Wejście do galerii sztuki.
La entrada a una galeria de arte.


Pieczenie kasztanów, po prostu na ulicy, a pranie też na tej ulicy się suszy.
Todo preparado  para asar las castañas, asi en la calle, en la calle tambien se seca la ropa.




Kaplica Matki Boskiej Nieustajacej  Pomocy bardzo  wielbionej przez rybaków miasteczka.
La capilla de Nuestra Señora  de Socorro, la santa muy querida por la gente de la ciudad.




Kieruję się na nadbrzeże rzeki Ave, która w Vila do Conde  uchodzi do Atlantyku.
Me dirijo a la orilla del rio Ave,  en la Villa do Conde este rio desemboca al Atlantico.




Mewy, telefon komórkowy i pióropusze trawy z pampasów.
Las  gaviotas, el celular y los plumeros de la hierba de las pampas.


Plac  Joao II , Jana II,  króla portugalskiego wspierającego wyprawy  wielkich odkryć geograficznych.
 La plaza del rey Juan II,  el rey que apoyaba las expediciones de los Grandes Descubrimientos Geograficos.



Kłódeczki już chyba się wiesza wszędzie na świecie.
No hay en el mundo lugar  donde no se cuelga los candaditos.


Pomnik dedykowany żonom rybaków, ktorych mężowie nie powrocili z połowów.  

Ona czeka...

Una estatua dedicada a las mujeres de los pescadores cuyos esposos no regresaron del mar.

Ella espera...



 Oczy ,  wypłakała je z żalu.
Los ojos vacios de tanto llorar.


Wszędobylskie mewy, tutaj na nadbrzeżu zatrzymałam się na dłuższy czas. Co widać po ilości zdjęć.
Las gaviotas presentes por doquier, por ellas  me detuve aqui por mucho tiempo. No pude no tomar las fotos.














A kobieta rybaka , wciąż ma nadzieję i czeka...
La mujer del pescador no pierde la esperanza, sigue esperando.


Nagle zobaczyłam się w podwójnym wydaniu...
De repente me vi mutiplicada.



Promenadą wzdluż rzeki  Ave idę do jej ujścia do Atlantyku.
El bulevar a lo largo del rio Ave me lleva a la desembocadura al Atlantico.


Tuż przy plaży, jeszcze jeden hołd złożony kobietom rybaków..
Frente de la playa un mural - homenaje a las mujeres de los pescadores.






Forteca  św. Jana Chrzciciela, postawiona na przełomie 16 i 17 wieku, jej celem była obrona ujścia rzeki Ave.
Teraz hotel i restauracja.

El Fuerte de San Juan Bautista, construido a  finales de siglo 16 y comienzos de 17  con el proposito de defender  la desembocadura del rio.
Hoy el dia es convertido en el hotel y restaurante.


Kaplica Matki Boskiej Przewodniczki, jedna z najstarszych w Portugalii, rok 1059.
La capilla de Nuestra Señora de la Guia , una de la mas antiguas de Portugal,    data del año 1059.



Jej wnętrze z Matką Boską Przewodniczką.

En su interior se encuentra  una figura de  Nuestra Señora de la Guia.




Zostało jeszcze trochę czasu więc tak bez planu włóczyłam się po uliczkach.
Quedo un poco de tiempo asi que deambule por las calles del pueblo.






Buty można zostawić na progu domu wprost na ulicy.
Los zapatos se puede dejar en la calle frente de la puerta a la casa.


Ot takie spokojne  miasteczko rybackie.
Una ciudad... tranquila villa de pescadores.



i opowieść kończy Fofi, która nie lubi słodyczy a lubi bardzo to...
małże!
 y este relato termina con Fofi, a quien no le gustan las golosinas sino...
las  almejas



Pozdrawiam y saludos

48 komentarzy:

  1. Iglesia to znaczy kosciol? Czyzby nazwisko znanego Julia brzmialo Koscielny? :))) Zawsze, kiedy czytam Twoj blog, wzrok mimowolnie zahacza o hiszpanskie tlumaczenie. Jeszcze gotowam przy Tobie hiszpanskiego sie nauczyc. :)))
    Zachwycila mnie ta fasada domu w kafelkach z przepieknymi witrazami w oknach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak iglesia to kosciol wiec Julio Koscielny!!!!hahaha...chociaz przymiotnik bylby "eclesiastico". Ucz sie hiszpańskiego to ladny jezyk i nie trudny. Kafelek w Portugalii jest w bród, kiedys moj kolega powiedzial, ze te kafelki tak pieknie wygladaja tylko w Portugalii i pewnie mial racje. Sciskam serdecznie

      Usuń
    2. Aaa! jezeli dobrze sie popatrzysz na zdjecie domu kafelkowego to zobaczysz firanki z plotna recznie haftowane w merezki itd...to tez jest bardzo portugalskie.

      Usuń
    3. Nigdy nie nauczylam sie robic merezki, czego bardzo zaluje. Z daleka te zaslonki wygladaja jak zadrukowane liniami, nie zwrocilam uwagi, ze to haft merezkowy.

      Usuń
    4. Portugalki po mistrzowsku haftuja, nie wiem czy mlodziez ale panie w srednim i starszym wieku sa swietne w tym. Prazeres o ktorej pisze codziennie haftuje kiedy kuz ostatnie dziecko zlobkowe opuszcza jej dom, wyhaftowala i wyszydelkowala cala wyprawe corce i synowi, obrusy, firanki a nawet posciel ...wszystko z bialego lnianego plotnia...

      Usuń
  2. Fofi cudowna i rzeczywiście niezła modelka z niej!
    A ja coraz bardziej czuję, że muszę pojechać do Portugalii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne, pełne koloru i naturalności miejsca nam pokazałaś.
    Dziękuję Ci, że mogłam się nimi nacieszyć.
    Fofi jest śliczna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez widze Fofi sliczniutka ale ja jestem jej Gradzi, czyli babcia a ona jest moja najmlodsza wnuczka i juz wiecej wnuczat nie bedzie.

      Usuń
  4. Nie będę odkrywcza. Włóczenie się bez planu jest najlepsze! I to pranie - bardziej intymne niż ktoś sfotografowany w tej samej bieliznie, która się suszy.
    Fofi jest przeurocza. Te oczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam wloczyc sie tak sobie i gdzie mnie oczy poniosa...a pranie sfotografowalam przez te intymnosc wlasnie. Prawda? te oczy!!!

      Usuń
  5. Bardzo fajne to spokojne rybackie miasteczko i sporo ciekawych rzeczy w nim do obejrzenia!
    Mewy mają imponującą rozpiętość skrzydeł!
    Ten piękny zabytkowy portyk powoli zżera czas i tak namacalnie to widać po tych ażurowych kamiennych ozdobach.
    Czy Fofi przejawia zainteresowanie także żywymi konikami? Jej kolekcja bardzo ciekawa, a ona sama bardzo dobrze się orientuje, że jest waszym ukochaniem i nie waha się tego wykorzystywać :) Mała szczęściara, niech jej zawsze los sprzyja! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj! to jest tylko czesc ciekawych i historycznych miejsc, ktore mozna tam zwiedzic, np. mozna wejsc do klasztoru i tam jest tez historyczny kosciol..bylam tam kiedys wiec tym razem gdzie idziej powedrowalam, w Portugalii kazda miejscowosc ma cos wiekowego i intersujacego do zobaczenia, w zasadzie nie byla niszczona przez wojny.
      Czy Fofi przejawia zainteresowanie zywymi konikami!!! alez oczywiscie, juz zreszta je dosiada, nie sama ale z siostrzyczka, ktora jest juz doswiadczona w jezdzie na koniach, rodzice coreczkom konia kupili.

      Usuń
    2. To fajnie mieć własnego konia, rodzice pewnie też jeżdżą na koniach, a Ty kiedykolwiek jeździłaś? bo nie pamiętam czy o tym pisałaś.

      Usuń
    3. Miloscia do konia zapalala Andrea, starsza wnuczka, kiedy miala trzy latka, wsiadla na konia i zakochala sie na zaboj...zaczela chodzic do pobliskiej stadniny koni, za nia poszedl jej tatus, by towarzyszyc i tez sie zakochal w jezdziectwie, kiedy urodzila sie Sofi, rodzice kupili jej konia by urodzenie siostrzyczki pamietala jako cos niezwykle dla niej milego, a teraz Sofi tez wpadla w zachwyt konmi...moja corka dostaje straszliwej alergii kiedy tylko sie do stadniny zbliza, wiec niewiele tam moze zrobic, a ja?...tylko raz dosiadlam konia w Andach, i nabawilam sie takiego siniaka na wiadomej czesci ciala ze na tym sie skonczylo.

      Usuń
    4. Piękna historia z tym koniem na urodziny siostrzyczki i to taka z dalszym ciągiem!
      Co do siniaków to ja miałam z nimi także sportową historię, tylko u mnie w grę wchodziły narty ;) Usiłowałam się nauczyć na nich jeździć jakieś 35 lat temu. Taką pracową paczką zorganizowaliśmy sobie tygodniowy obóz narciarski z instruktorem. To był już kwiecień, nasłoneczniony stok bardzo oblodzony, a ja najlepiej radziłam sobie z padami ;) Pod koniec tego tygodnia miałam granatowe boki ;)

      Usuń
  6. Zabiłabym za taką stadninę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muy lindo, pero la más linda es tu nieta. Besos para las dos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Claro que mas linda! portuguesita! besitos de las dos!

      Usuń
  8. Nie wiem, czy wiesz ile masz szczęścia mając taką wnusię i w dodatku kocha konie. Uwielbiam czytać te Twoje posty i już kolejny raz czuję jakbym tam sama była. Coś w tym jest.
    PS
    Przejmujące kobiece tragedie, straszne mnie to rusza, może w innym życiu przeszłam przez coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta kobieta jest przejmujaca, doskonale oddana zrozpaczona i juz zrezygnowana twarz...Takich kobiet jest dosc duzo w Portugalii, czasem moja corka mi opowiada ich historie, jest bowiem lekarzem rodzinnym i blisko jest bardzo prostych ludzi, pracuje bowiem w miasteczku blisko morza. Rybakow.
      Jezeli chodzi o wnusie...to powiem tylko...nooooo.

      Usuń
  9. Dzięki za piękną wędrówkę. Bardzo lubię taką włóczęgę po miasteczkach i odkrywanie czegoś nowego. To jest pełne uroku, a pomnik kobiety poruszający.
    Śliczna Fofi ma chusteczkę do przytulania i noszenia, moja wnuczka ma królika. Na szczęście powoli wyrasta i bierze go tylko w podróż i do snu. Ma go od urodzenia i już nie pamiętamy jaki miał kolor tak się sprał i stracił futerko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chusteczka Fofi juz jest tak postrzepiona, tak zmaltretowana, ze trudno to opisac...ale nie chce sie jej pozbyc, nowe wacha i odrzuca, nie ten zapach.

      Usuń
  10. Że też graficiarzy-wandali nie odstraszyła XVI wieczna historia kościoła J.Chrzciciela; widzę, widzę chusteczkę w groszki:-) wnuki-słodziaki ... ostatnio słyszę z góry: Babcia Majiś, weź mnie na dół! ... a za chwilę: Tata, tata, babcia mnie woła!
    Urocze miasteczko rybackie, i ludzi niezbyt wiele na ulicach, może to taka pora; pomnik kobiety przejmujący ... czeka, i nie wie czy powrócą; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graficiarze to plaga naszej cywilizacji, tez nie moge na te bazgroly patrzec.
      Widze ,ze Twoj Jasko tez sprytny jest...kochamy te dzieciaczki wielka bezkrytyczna miloscia...my babcie, a rodzice to niech sobie swoje pociechy wychowuja.

      W lecie jest troche wiecej ludzi , bo jest plaza...ale bez przedsady, tlumow nie ma. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  11. Przeczytałam dokładnie wszystko. Jedyne, co mi się nie podobało, to małże:) Rany!!! Kidy ja to wszystko zdążę obejrzeć?:)
    P.S. Dobrze, już dobrze - pójdziemy na kawę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malze tez nie dotykam, ale ci co sie na owocach morza znaja, bardzo je zachwalaja. Mala Fofi widzi je na stole od urodzenia wiec za nimi przepada.
      O! widze, ze jednak pozwolisz mi isc na kawe, i to w Twoim towarzystwie. A czy zdazysz...pewnie, ze tak , dobry plan, dobra organizacja, jedna kawka przed i swiat stanie otworem przed nami!

      Usuń
    2. Kiedy - oczywiście. Jestem za dobrym planem:) I za dobrą kawą też:)

      Usuń
  12. Masz uroczą wnuczkę, Grażynko! Też bym taką mieć chciała, ale mojej córci na razie sie nie spieszy do tego, niestety.Tymczasem moje serce pełne checi tulenia takiego maleństwa, co to krew z krwi...Tymczasem do kochania mam (poza męzem rzecz jasna)moje zwierzęta, psiaki szczególnie. Są jak dzieci i też ogromu miłosci wymagają.
    Pozdrawiam Cię ciepło i dziekuję za kolejną, piękną przechadzkę!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale sie nie zarzeka...wiec pewnie bedziesz tulila, na razie masz Jacusia i Zuzie i ich potomstwo. Sciskam Was!

      Usuń
  13. Fofi jest zupelnie cudna, zgadzam sie. modelka ze szmatka :)))
    Czy Twoje coreczki mowia w j. polskim? glupie pewnie pytanie, ale mi sie tak nasuwa....bo sobie pomyslalam, ze nasze Krasnale beda przede wszystkim niemiecko-jezyczne, beda znac angielski, a nazwy zabawek, jak sie uda, beda znac po polsku, bo ciagle do nich gadalam po polsku pokazujac na zabawki, zwierzatka...

    Jak ja bym chciala kiedys z Toba sie poszwedac!!
    wycieczka swietna! czuje zapach wody, oceanu, portu.

    te mewy - z tego, co sie orientuje, to te bezowo dropiate to mlodziez. czesto sa duzo wieksze od mamy, ale strasznie molestuja te mamy o jedzenie.

    p.s. bardzo podoba mi sie ta kawa i 20 centow ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje coreczki kalecza jezyk polski, rozumieja w zasadzie wszystko. Oczywiscie wnuczki juz nie...znaja pewne slowa i nic wiecej.

      Szwendanie sie z Toba byloby nielada zabawa, wiec moze kiedys cos zorganizujemy.
      Mewy niedojrzale sa dropiate...tak!

      Kawa i 20 centow, bardzo mila codzienna rutyna
      :)

      Usuń
    2. Twoje coreczki to troche jak moj synek..do pewnego momentu cos tam mowil po polsku, potem j ezyk nie nadarzal za mysla, potem uznal, ze nie bedzie przyjezdzal z nami co roku na Kaszuby i do dziadkow, bo jego polski byl taki okropny (nie zadzialalo mowienie, ze wiekszosc ludzi, z ktorymi mial do czynienia mowili po angielsku GORZEJ niz on po polsku). Sporo lat pozniej sie przyznal, ze zaluje, ze to zrobil. ja oficjalnie o tym nie wiem. Za to coreczka jest dwujezyczna, co uwazam za osiagniecie zycia ;)

      Krasnale moze beda znac odrobine polskiego, na razie musza radzic sobie z niemieckim i angielskim...

      Jak coreczka byla mala i w domu, to prawie codziennie wywlekala mnie z domu, zeby isc na przystanek autobusu, pojechac do metra, wsciasc w metro i po 3 chyba przystankach dopiac sie do okna...miedzy Gateshead a Newcastle jest RZEKA. i jak pociag jechal przez most (dlugi, bo my u ujscia jestesmy) to wolala jak wariat wodaaa! WODAAAAAAAAAA! dojezdzalysmy do stacji za rzeka, wysiadalysmy i jechalysmy nazad. z tym samym wolaniem... bywaly dni, kiedy nie musialysmy jechac ogladac wody.

      Usuń
  14. Piękny spacer. Uwielbiam Twoją wnuczkę jedzącą małże i portugalskie azulejos. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wnuczka to cala Portugalka, uwielbia wszystko co pochodzi z morza...pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  15. Oj i ja również poszwędałabym się ale koniecznie z Tobą w tak klimatycznych miejscach:)
    Pomarzyć dobra rzecz a na razie zachwycam się tym co widzę.Faktem jest ,że mimo zachwytów nad tym co TU zobaczyłam to mój zachwyt zdominowany został przez małą modelkę, czyli Fofi. Nawet jedzącą te małże, których ja bym nie tknęła.
    Zachwyciły mnie te rowery retro.Cudowne:)
    Bardzo wzruszający widok pomnika dedykowanego żonom rybaków. Cudowne zdjęcia mew. Zdjęcie gdzie Cię widać podwójnie w oknie jest fantastyczne.Cały klimat tego miejsca jest tak uroczy i urzekający ,że jedyne co to chciało by się tam po prostu być.
    Piękny wpis , cudowne zdjęcia.
    Pozdrawiam i uścisków moc posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JUz sie szwendalysmy razem, wiec wiemy,ze jast nam swietnie!
      Ten pomnik rzeczywiscie bardzo duzo wyraza...a Ty jestes artystka piszaca , komentarze Twoje glaszcza mile moje ego! hahaha... buziak za to!

      Usuń
  16. Z przyjemnością obejrzałem i przeczytałem Twojego posta. W ogóle nie znam Portugalii, ale tak sobie patrze i widzę dużo różnych kontrastów. To chyba dobrze. Trochę elegancji, trochę luzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Portugalia jest godna zwiedzenia, jest podobna ale inna niz Hiszpania (???), ludzie sa milsi, jest bardziej bezposrednia w kontaktach, troche jednak inna architektonicznie, Polacy zaczynaja odkrywac jej uroki! Warta podrozy!

      Usuń
  17. Jakie ciekawe :) I pieknie obfotografowane, nie spodziewalam sie ze dzis bede w Portugalii a tu prosze :)) Dziekuje za wycieczke i mozliwosc poznania malej Fofi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mala Fofi jest warta poznania, chocby zdjeciami...hahaha to mowi jej babcia!

      Usuń
  18. Fofi wygrywa... jednak pozostałe zdjęcia i historie także piękne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fofi zawsze wygrywa i cwaniara o tym wie! pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  19. Fofi to istna czarodziejka:)
    Mój synek kiedy był mały, również bez swojej kołderki nigdzie się nie ruszał, a kiedy poszewka była już zupełnie zużyta musieliśmy kupić taki sam materiał, żeby uszyć identyczną.
    Miałaś cudowny spacerek po zachwycającym mieście.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fofi nie chce zmienic szmatki na taka sama ale nowa..wacha i odrzuca, wazny jest ten zapach.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  20. Przepiękne miejsce na taki spokojny spacer. Miast bardzo urocze i pełne ciekawych zakamarków. Pewnie sam bym włóczył się tam bez końca. Bardzo dobre zdjęcia, podobają mi się wnętrza kościołów.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to takie spokojne miejsce, a jak prawie we wszystkich takich miejscach w Portugalii, zawsze jest tam jakas historia, jakis zabytek, jakas legenda. Taki kraj. Pozdrawiam

      Usuń