Topotepuy to prywatny park w południowej części Caracas, położony na wysokości około 1400mnpm, zajmuje 4 ha wzgórza porośniętego rzadko już spotykanym w tej okolicy, lasem deszczowym . Teren ten został zakupiony 60 lat temu przez Billy i Kathy Phelpsów. Nazwisko Phelps na zawsze przeszło do historii ornitologii wenezuelskiej i światowej. Ojciec Billy'ego William Henry Phelps ( 1875-1965) w 1896 roku jako student biologii uniwersytetu harwardzkiego zjechał do Wenezueli by przeprowadzić badania nad ptactwem w jej północnowschodniej części. Badania zajęły mu 3 miesiące, wrócił do Stanow z materiałem ornitologicznym, ale serce pozostało w Wenezueli, zakochał się w pięknej Wenezuelce i skończywszy chwalebnie studia w 1897 roku szybciutko wrócił do Wenezueli,. Ożenił się i osiadł tutaj na zawsze. W 1946 roku przyjął obywatelstwo wenezuelskie by w ten sposób uświęcić 50 rocznicę przybycia do tego kraju. W planach miał zrobienie fortuny, dał sobie na to 4 lata, niemniej bardzo się przeliczył, dopiero po 40 latach mając 62 lata zdecydował, że ma wystarczająco dużo pieniędzy by resztę życia poświęcić na to co naprawdę go pasjonowało...ornitologia. Życie mu podarowało jeszcze 28 lat, które spędził całkowicie pochłonięty badaniami na tym polu. Zmarł w 1965 roku w wieku 90 lat, pozostawiając olbrzymią kolekcje wenezuelskich ptaków, stworzył największe na świecie prywatne muzeum ornitologiczne liczące ponad 70 000 okazów, napisał 77 prac naukowych, odkrył ludzkości 240 nowych gatunków ptasich, zorganizował 200 wypraw w swojej przybranej ojczyźnie, wydał atlas ptaków wenezuelskich liczący około 1400 sklasyfikowanych i opisanych przedstawicieli latającej fauny, w badaniach, miedzy innymi, towarzyszyli mu jego syn Billy i synowa Kathy.
Park Topotepuy był właśnie ich siedzibą..po śmierci Kathy w 2001 roku, jej syn udostępnił miejsce szerokiej publiczności. Stworzono park o charakterze dydaktycznym, jego celem jest propagowanie fauny i flory wenezuelskiej, ogrodnictwa, ekologii etc...odbywają się tutaj sympozja naukowe, seminaria, kursy..ale także w każdy weekend park otwiera swoje podwoje dla rodzin.(weekendy familijne) i można nacieszyć oczy jego pięknem.
Zapraszam więc do Topotepuy.
Kupujemy wejściówki i wita nas taki oto koliberek, brylancik modroczelny, czyli dla mnie zapowiada się uczta wizualna.
Topotepuy es un parque privado situado en el sur de Caracas a la altura de 1400 msnm, ocupa 4 ha de una colina cubierta por un bosque humedo, el bosque humedo ya es dificil de encontrar en la zona urbana de la capital. El tereno fue comprado hace 60 años por Kathy y Billy Phelps. El apellido Phelps quedo grabado para siempre en la historia de ornitologia venezolana y mundial. El padre de Billy, William Henry Phelps (1875-1965) llego a Venezuela en el año 1896 siendo estudiante de biologia de la Universidad de Harvard, su proposito fue la investigacion de la avifauna de la parte nororiental de Venezuela. Este trabajo cientifico le ocupo 3 meses , volvio a Los Estados Unidos, pero el corazon quedo en Venezuela, se enamoro de una bella venezolana. Asi que termino sus estudios y rapidamente regreso . Se caso y decidio fijar su residencia en el pais de su esposa. Tuvo en sus planes hacer la fortuna, pensaba destinar para esto 4 años, se equivoco, fueron 40 años de trabajo en sus empresas despues de los cuales decidio dedicarse totalmente o lo que amo de verdad...ornitologia. La vida le regalo todavia 28 años... durante los cuales se entrego totalmente a la investigacion. Murio a los 90 años dejando una enorme ciencia sobre avifauna de Venezuela, creo una coleccion privada de aves mas grande del mundo con mas de 70000 ejemplares, publico 77 trabajos cientificos, dio conocer al mundo 240 especies y subespecies de aves desconocidas , organizo 200 expediciones por todo el territorio del pais, ha clasificado y descrito 1400 especies de avifauna venezolana, en estos trabajos lo han acompañado su hijo Billy y la nuera Kathy Phelps.
El Parque Topotepuy fue el sitio escogido por esta pareja , Kathy murio en el año 2001, su hijo decidio convertirlo en un sitio publico con fines educativos, creando un ambiente propicio para divulgar los conocimientos sobre la flora y fauna venezolana, paisajismo y ecologia. Aqui se organizan seminarios, cursos, encuentros cientificos. Cada fin de semana abren sus puertas a los que quieren disfrutar de su belleza.
Los invito a conocer el parque.
Compramos las entradas y ante mis ojos en seguida se presento este pajarito, Colibri Frentiazul, para mi comenzo un disfrute visual...
W parku znajduje się wiele okazów flory wenezuelskiej. rośliny z rodziny araceae (obrazkowate) , bromelie, orchidee. palmy, paprocie, sukulenty...rozmieszczone w parku w zgodzie z ich naturalnymi potrzebami.
En el parque hay muchos ejemplares de la flora venezolana...las araceas, bromelias, orquideas, palmas, helechos, suculentas....todos ubicados en los sitios optimos para su crecimiento.
Jedna ze ścieżek prowadzących do domu Kathy Phelps...wysadzona setkami gatunków bromelii.
Uno de los caminitos hacia la casa de Kathy Phelps, bellamente cubierto por miles de bromelias.
Każdy może sobie posiedzieć w ogrodzie Kathy,
Es relejante sentarse en los jardines de Kathy,
i podziwiać widoki na Caracas
y ver las amplias panoramas caraqueñas
mnóstwo koliberków, wyglądajacych na udomowionych...szafirek modrolicy
es el sitio de 10 especies de colibri casi domesticados...colibri cola de oro
Uszatek brązowy, przysiadł na bardzo ładnym patyczku.
El Orejivioleta Marron eligio un posadero muy bonito...
brylancik modroczelny
El Colibri Frentiazul
i tysiące roślin, zaskoczyło mnie to pnącze o kwiatach jak jadeit
Miles de plantas, en esta me sorprendio el color de jade de sus flores
ogródek łączka
el jardincito campestre
miejsce na piknik rodzinny
el lugar para organizar el picnic familiar
przy poidełkach dzieją się zażarte boje...kolibry agresywnie walczą o swoje terytoria...
En los comederos suceden verdaderas batallas...los colibri defienden agresivamente sus territorios
Brylancik modroczelny, samiczka
Colibri frentiazul , hembra
Pozdrawiam
saludos
No i znowu się zachwycam!
OdpowiedzUsuńNo i te cudne nazwy koliberków!
A te anteny ponad dachem to jak potwory jakieś!
Buziaki :)))***
Anteny sa poza terenem parku, podejrzewam ze jako ze jest to jeden z najwyzszych punktow w okolicy to stanowi dobre miejsce antenowe., tym bardziej ,ze w poblizu znajduje sie stanowisko Gwardii Narodowej. A jak tam z Twoimi nastepnymi wpisami z Irlandii? buziaki tez
UsuńBoże! Jaki piękny jest świat! Piękne zdjęcia cudownego miejsca. Kwiaty, ptaki... po prostu boskie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mogłam to zobaczyć nie kupując biletu, chociaż gdybym tylko mogła, nie żałowałabym 'grosza' :).
Dano, rzeczywiscie jest piekny...a bilet jak na kieszenie Polakow a nawet nasze tutaj..nie jest wygorowanie drogi...poza tym swiadomosc,ze Ci ludzie robia dobra robote, i zatrudniaja innych bardziej potrzebujacych robi lekkie to wydawanie pieniedzy...sciskam serdecznie
UsuńNiesamowita przyroda, fantastyczne zdjęcia! Koliberki rzeczywiście wyglądają jak drogocenne kamienie :))
OdpowiedzUsuńtak stad ich nazwy, szmaragdziki, szafirki, diamenciki etc...ja calymi dniami wodze za nimi oczami, jest to juz moj nalog...o kazdej porze dnia i w zaleznosci od kata padania swiatla koliberki swieca inaczej...pozdrawiam
UsuńAleż fantastyczne miejsce pokazałaś. Cudowna, bujna, kolorowa przyroda, rozmarzyłam się... a kolibry to prawdziwe klejnociki. W fotografowaniu ich jesteś prawdziwą mistrzynią. Są prześliczne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Koliberki to moje ulubione ptaszki, wlasnie dlatego,ze sa takie kolorowe i blyszczace, poruszaja sie tak szybko,ze trzeba miec nieziemska cierpliwosc i wielce zimna krew by je upolowac na zdjeciach. Jest moje ulubione zajecie...sciskam serdecznie
UsuńAlez tam bajecznie, przepiekne miejsce do odpoczynku wsrod pieknej przyrody, no I widok na Caracas powalajacy:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo miejsce rzeczywiscie jest godne polecenia...bezpieczne, piekne, wygodne dla rodzin z malymi dziecmi, jest gdzie sie pozywic, mozna przyniesc wlasne jedzenie i zasiasc przy ktoryms stole pieknie polozonym w ogrodzie, samochody pozostawia sie pod opieka parkingowych..jest stosunkowo nowym miejscem rekreacji dla caraquenios.. ale nabiera coraz wiekszej slawy...w tym roku udalo im sie wyhodowac calkiem duze poletko tulipanow, rosliny te sa trudne do zaaklimatyzowania sie w Wenezueli. Bardzo polubilam to miejsce...pozdrawaim serdecznie
UsuńLooks like you're in paradise.
OdpowiedzUsuńI love your hummingbird pics.
Looks like paradise, the nature is paradisiacal but not the other things of this country ..thanks Rick!!
UsuńEstas trabajando mucho, te quedo muy lindo y aprendi algo.
OdpowiedzUsuńBesos!
Algo hay que hacer..estoy cerrada en la casa, leo mucho y cuando internet no falla escribo mis posts...el personaje de William Phelps por su amor a las aves me interesa mucho...beso
UsuńGrażynko, bardzo ciekawy post! A ptaki przepięknie ubarwione, zwłaszcza koliberki - ech, gdyby tak takie zaglądały do mojego ogrodu... Pozdrawiam ciepło! :)
OdpowiedzUsuńTutaj nie tylko koliberki sa kolorowe, inne ptaszki, ptaki i ptaszyska tez....niedlugo pewnie zamieszcze zdjecia ptakow z mego ogrodu..bedzie mnostwo kolorow. Jezeli chodzi o ptaki to Wenezuela jest prawdziwym skarbcem...sciskam Cie serdecznie i czekam na Twoje gory!
UsuńTo się nazywa spełnić swoje marzenia ;-)) I nie ważne, że zajęło mu to trochę więcej czasu ;)
OdpowiedzUsuńKoliberki piękne jak klejnoty... piękniejsze ;) Maszty też mnie zirytowały. Ale myślę, że z poziomu parku tak bardzo nie rażą. Uściski ;)
Tak ..to jest osoba, ktora mnie zachwyca, te ekspedycje, czasem wielonarodowe, finansowal czesto sam, organizowal , dopieszczal wszelakie detale a w czasach kiedy to robil Wenezuela byla krajem bardzo zacofanym...a jezeli chodzi o maszty, to mnie tez takie konstrukcje bardzo denerwuja, ale trudno sie obejsc bez nich w 21 wieku i ta jest jako tako estetyczna, tutaj niewiele ludzi przejmuje sie estetyka krajobrazu.sciskam Cie serdecznie i pozdrowienia dla Padre
UsuńUna linda historia de una familia que dejo mucho a Venezuela y como muchos mas extranjeros que simplemente se enamoraron de ese pais.., es un ejemplo a seguir... y dentro de una ciudad llena de ruido, desorden, multitud de gente, estres del dia a dia, existe un pequeno paraiso: este parque! bellisimos jardines, flores y paisajes de la ciudad... las fotografias de los colibris son increibles por las poses , por sus colores verdes-azules.., creo que voy a imprimir algunas fotos para seguir adornando el cuarto de Anna Sofia..!
OdpowiedzUsuńLinda mia!!! Anna Sofia en el futuro sera la ornitologa de Portugal, con tantas fotos de las aves de su abuela Grazy!!! me gustaria que las llegara amar . Bello tu comentario, mil besos para mis muchachitas
Usuńty zachwycasz się bocianami a ja kolibrami. ten malowniczy świat jest taki piękny i taki odległy...
OdpowiedzUsuńkiedyś marzyłam, żeby zwiedzać takie okolice...inaczej się ułożyło życie.
ale w następnym wcieleniu nie ustąpię!
Bo tutaj nie ma bocianow, a te ptaszyska bardzo lubie. I w nastepnym wcieleniu nie ustepuj!!! buziak!
UsuńKlejnoty, zarówno wśród roślin, jak i zwierząt, oaza zieleni, ptactwa i kwiatów, tylko Caracas jawi się z daleka jak olbrzymia, kamienna pustynia; pozdrawiam serdecznie, Grażyno.
OdpowiedzUsuńNawet pod tym wzgledem to miejsce jest uprzywilejowane, bo ma widok na te lepsza cementowa pustynie, nie widac stamtad dzielnic slumsowych...pozdrawiam cieplo w deszczowy ranek andyjski
UsuńJestem oczarowany pokazywanymi miejscami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wkraju!!! wybieran te miejsca by czarowac moja Wenezuela...pozdrawiam serdecznie
UsuńEsto es el paraíso. Precioso, gracias.
OdpowiedzUsuńEs que escojo lugares para yo sentirme bien....besos
UsuńGracias profe por la clase de hoy!
OdpowiedzUsuńLos verdaderos heroes son estos que dejan como herencia sus libros y sus investigaciones para aprovechamiento de las nuevas generaciones, el profesor Phelp sin duda es uno de esos buenos ejemplos.
Abrir al publico y compartir este parque tan lindo ha sido una muy buena idea .Increible la flora, maravillosa por sus colores y formas hacen juego con los colibries tambien coloridos, son chiquititos pero de caracter fuerte acá tambien se pelean en el aire por una flor, son discutidores , muy divertidos.
Muchas gracias por tu publicación ,siempre tan interesante.
Cariños Alicia.
Me gustan mucho tus comentarios, ademas me estas recordando que fui alguna vez profe....jajaja...besitos para ti
UsuńCóż mogę dodać - obrazy mówią same za siebie! Miejsce jest cudowne, rośliny i ptaki zadziwiają! Zakochałam się w tym błękitnym pnączu!!!! Buziaczki Grażynko.
OdpowiedzUsuńja tez zakochalam sie w tym pnaczu, zaczelam go szukac i nie znalazlam, znalazlam inny, ten pomaranczowozolty, wygladajacy jak pantofelki, juz mi rosnie a Andach...sciskam serdecznie
UsuńKolejna ciepła słoneczna wyprawa :) Dom w posiadłości jest niezwykły i chyba mało Wenezuelski :)
OdpowiedzUsuńMnie ten dom tez zadziwil, zreszta bardzo mi sie spodobal, nie jest wenezuelski, chociaz indianie robia takie dachy...Kathy byla z pochodzenia Australijka...ale tez mi nie wyglada na australijski styl, kiedys slyszalam, ze mieszkala w RPA..moze stamtad ta idea domu?? abrazos y besos
UsuńWitaj Grażynko.
OdpowiedzUsuńGdy ogladam Twoje zdjęcia dochodzę do wniosku,że Wenezuela to niezwykle piekny kraj .
Widoki prześliczne, przyroda niezwykła.
Pozdrawiam serdecznie:))
Moglby byc niezwykle pieknym krajem, bo przyroda jest absolutnie nadzwyczajna...ale...sciskam serdecznie
UsuńGrażynko, jak zawsze można przenieść się u Ciebie w inny świat - cudowny. Mogę powiedzieć - jak w bajce. Najbardziej podobały mi się te ujęcia kolibrów, na których jeden jest wyraźny a inne nie. I tak gadają do siebie lub się sprzeczają - cudne. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńMnie tez podobaja sie takie wlasnie zdjecia...w tym parku byl zawodowy fotograf i zwrocil mi uwage,ze trzeba takie koliberkowe ruchy robic fleszem, pokazal swoje zdjecia...o nie!!!! co prawda byly widoczne wszystkie szczegoly ale zmienily sie kolory, stracily na intensywnosci, kolory koliberkow zaleza od swiatla , kata jego padania...wiec dalej robie po swojemu. Sciskam serdecznie
UsuńWspaniałe zdjęcia, bajeczna kraina. Zabrałaś nas w niesamowitą podróż. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiesze sie,ze wycieczka przypadla Ci do gustu, mnie tez...pozdrawiam
UsuńCuda przyrody - bajeczne kwiaty ,kolorowe ptaszki , dziękuje za śliczną relację !
OdpowiedzUsuńCiesze sie ,ze ten swiat tak Ci sie podoba...wybieram miejsca niezwykle w wenezueli. Pozdrawiam..
Usuńpiękne zdjęcia ! :)
OdpowiedzUsuńdziekuje! pozdrawiam
UsuńCo za orgia kolorów i obfitości! Mam pytanie: co to za pnącze o żółto-brązowych kwiatach, przypominających kwiaty robini?
OdpowiedzUsuńThunbergia mysorensis...mnie tez sie uno spodobalo bardzo. Pozdrawiam
UsuńCóż do tego piękna można dodać za komentarz.Chyba tylko taki, że gdyby było więcej TAKICH pozytywnych zapaleńców na tym świecie być może nie było by wojen.
OdpowiedzUsuńWystępuje tu chyba absolutnie pełna gama kolorów, istniejących na świecie:)
Uściski gorące.
William Phelps to dla mnie wzor ...nie do nasladowania, nie mam fortuny , ktora on dysponowal ale jaka konsekwencja w osiagnieciach wymarzonego celu, i dzialal bardzo aktywnie do konca, do 90 lat! caluje
Usuń