Hacjenda La Trinidad... obecnie jej tereny zostały wchłonięte przez Caracas, jest jedną z najstarszych hacjend wenezuelskich, gdzie kiedyś produkowano trzcinę cukrową, kakao, kawę i tytoń. Jej początki sięgają XVII wieku. Została uznana za dziedzictwo narodu i spełnia rolę parku kulturowego, zarządzanego przez prywatną fundację, w jej zabudowaniach , tych dawniej mieszkalnych i tych używanych jako spichlerze, znajduje się księgarnia, galeria, warsztat fotograficzny, sklep z wyrobami ludowymi i artystycznymi, kawiarnia, restauracja i nawet spa.
Spędziliśmy tam popołudnie na rozmowach, spacerze i robieniu zdjęć.
Hacienda La Trinidad....hoy sus terrenos pertenecen a Caracas....es considerada como una de las mas antiguas de Venezuela, aqui en antaño se producia caña de azucar, cacao, cafe y tabaco. Sus inicios datan del siglo XVII. Fue declarada como patrimonio de la nacion y cumple el papel del centro cultural manejado por una fundacion privada sin fines de lucro. Sus edificaciones, los que sirvieron antiguamente como viviendas y los otros destinados a deposito, fueron convertidos en libreria, galeria de arte y artesania popular, el taller fotografico, cafeteria, restaurante y un spa.
Hemos pasado alli una tarde en amena charla, caminando por sus alrededores y tomando fotos.
Pozostawiono surowe mury , dla mnie decyzja bardzo trafna..
Han dejado los muros crudos de ladrillos, me parece una decision acertada..
To pnącze zachwyciło nas, zapytaliśmy jak się nazywa...podobno zapatillas de la reina (thunbergia mysorensis), czyli pantofelki królowej, muszę poszukać je u ogrodników i zawieźć do domu w Andach.
Esta mata trepadora nos encanto, preguntamos por su nombre, se llama "zapatillas de la reina" (thunbergia mysorensis), la buscare en los viveros quisiera tenerla en la casa de Los Andes.
Sklep z wyrobami z kakao wenezuelskiego, jednego z najlepszych na świecie..można tutaj kupić przede wszystkim czekolady różnego gatunku.
Una tiendita de los productos del cacao venezolano considerado el mejor del mundo....se puede adquirir unas especialidades en base de el, especialmente ricas variedades del chocolate,
Galeria i sklep w przedmiotami artystycznymi , ludowymi i nie tylko...wszystko bardzo pieczołowicie dobrane i zaprezentowane
Galeria y tienda con los objetos artisticos ...todo escogido con gran conocimiento de arte y muy bien dispuesto en el espacio.
Kawiarnia
Cafeteria
spa
el spa
stara kolonialna hacjenda
Una vieja hacienda colonial
W takim otoczeniu czują się dobrze dzieci, wnuczka mojej koleżanki ubrała się bardzo starannie, dobrała sukienkę do wachlarza..wszystko w groszki
En este ambiente los niños se sienten de maravilla, la nieta de mi amiga se vistio muy cuidadosamente, inspirandose en abanico de punticos...
Los gatos tambien se sienten aqui muy bien
Widoki na Gran Caracas, w tle Naiguata o 2765 mnpm
Panorama de la ciudad de Caracas, en el fondo el Pico de Naiguata de 2765 msnm
a obok..hm...obok...domek marzenie...oglądam go od wielu lat, zdjęcia zrobione pod popołudniowe słońce, lubię takie efekty świetlne.
Y al lado de la hacienda una casita de mis sueños...la observo desde hace mucho tiempo. Estas fotos las hice a contraluz...me encanta el efecto que en ellas se producen.
Jeżdziliśmy tutaj na rowerach, nawet kiedyś wdrapałam się na mur żeby niegrzecznie zaglądnać do środka. Hace unos años hemos tomado esta ruta en nuestras excursiones en la bicicleta, una vez hasta trepe el muro para ver lo de adentro
Jest to dom sławnego rzeźbiarza Cornelisa Zitmana , Holendra i Wenezuelczyka, urodził się w Leiden w Holandii (1926 r) i w 1947 roku uciekając przed służbą wojskową, wyemigrował do Wenezueli, był przeciwnikiem polityki holenderskiej w Indonezji. Mimo, że skończył studia plastyczne w Hadze, w Wenezueli pracował jako kreślarz. Już w 1951 roku otrzymał nagrodę państwową w kategorii rzeźbiarskiej, zaproponowano mu pracę na Uniwersytecie Centralnym ..i odtąd jego kariera jako rzeźbiarza, rysownika i malarza rozwija się bardzo szybko, zyskuje rozgłos światowy obfitujący w wiele ważnych nagród. Jego rzeźbiarskie postacie odtwarzają wiernie a czasem z przesadą sylwetki i rysy wenezuelskich Indian. Został odznaczony przez królowa holenderską orderem Lwa Niderlandzkiego w 2005 roku..
La casa es la morada de un famoso escultor Cornelis Zitman, holandes y venezolano, nacio en Leiden en Holanda en el año 1926 y en 1947 huyendo del servicio militar porque en estaba de acuerdo con la politica de su pais en Indonesia, llega a Venezuela. Aun cuando ya ha terminado en ese entonces los estudios de arte en La Haya, en Venezuela comenza trabajar como dibujante tecnico. En 1951 recibio el premio nacional de escultura, y le han propuesto el trabajo en la Universidad Central de Caracas..desde este momento su fama como escultor, dibujante, pintor crece rapidamente, llega a ser reconocido en el mundo y recibe importantes premios en el campo del arte. Sus esculturas muestran los rasgos y caracteristicas de los indigenas venezolanos los cuales esculpe a veces en forma exagerada. La Reina de Holanda lo condecoro con la Orden le Leon Holandes en 2005.
Czyżby pan Zitman namalował rowerki na pamiątkę naszego pedałowania obok? zrobił to cudnie, bo stworzył wrażenie trojwymiarowości z mistrzostwem...
Hmm...sera que señor Zitman dibujo estas bicicletas en honor nuestro, para recordar nuestras excursiones por el camino al lado de su casa...lo cierto es que la impresion de la tridimensionalidad es lograda en forma sorprendente.
La guacharaca se monto sobre araguaney, el arbol nacional de Venezuela.
nie tylko są piękne ale musza być bardzo smaczne
Sus flores no solo son bellas, deben estar muy sabrosas.
oj...żegnaj smaczny kąsku!
uy... se cayo sin darle un mordisquito!
i nie mogło zabraknąć koliberków...
No puede faltar a los colibri..
pozdrawiam
saludos
Jakie przyjemne miejsce! Roslinnosc w Wenezueli jest przepiekna.Dziekuje Ci,Grazyna,ze sie dzielisz tym co cieszy Twoje oczy. Pozdawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzyroda w Wenezueli jest rzeczywiscie zachwycajaca, i to mnie tutaj trzyma. No nie tylko...pozdrawiam serdecznie
UsuńRowerki na murze namalowane przez pana Zitmana są śliczne. Może i ja takie sobie namaluję na garażu...
OdpowiedzUsuńJa również pisałam o hacjendzie, ale meksykańskiej Hernana Corteza także z dawną cukrownią...
Hacjendy zawsze pobudzają moją wyobraźnie
Zdjęcia jak zawsze znakomite !
Uściski :)
Te rowerki narysowane w tak prosty sposob robia duze wrazenie...wroce do Twojej hacjendy Corteza...Hacjendy to miejsca , naprawde urokliwe. Buziak!
UsuńNie zdążyłam do Parku, ale zaraz sobie to nadrobię:))
OdpowiedzUsuńPopatrz Kochana jaki zbieg okoliczności.Wszak i ja spichlerze podziwiałam. Co prawda tylko w Gdańsku................:)
Te pnącza są przepiękne. Ich kwiatostan przypomina mi troszkę naszą "lwią paszczę".
Hacjenda zwłaszcza z tą śliczną groszkową panieneczką urocza.
Czakalaka, przy tych maleńkich koliberkach to kolos.
Tych wspaniale namalowanych rowerów przez Mistrza nie wysilam się nawet wychwalać.Po prostu brak mi odpowiednich słów do zachwytów.
No i jak zwykle widoki zapierają dech. I te cudowne zdjęcia.
Serdeczności i uścisków całe moce posyłam:)
Zitman to Mistrz, masz racje...Spichlerz !! Az w Gdansku!!! zazdroszcze...mocno caluje
UsuńMe encanta, te quedo muy lindo. Tus reportajes son unicos. Besos
OdpowiedzUsuńGracias Greta , los tuyos , de pajaros tambien. Beso
UsuńPreciosas. ¡ Cuanto me gustan ! Besitos.
OdpowiedzUsuńGracias Teresa! seguire ensenando a Venezuela preciosa....la otra la escondo. Besitos
UsuńPiękne miejsce, najciekawsze dziś zdjęcie to to przedstawiające rowery namalowane na murze, musieliśmy się chwile zastanowić aby stwierdzić że to trik malarza i t/z malarstwo iluzjonistyczne : )))
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy : )
Kilka mistrzowskicn machniec na murze a ciagle na nie patrze i zachwycam sie. Kocham Zitmana od zawsze..mieszka ooczony swoimi dzielami -figurami naturalnych wielkosci..tak jak sie przyznalam, kiedys wdrapalam sie na mur i zgladnelam...pieknie tam!!! sciskam serdecznie
UsuńPiekne miejsce i z historia, lubie takie. I te kwiaty!
OdpowiedzUsuńJa tez takie lubie, w Wenezueli mogloby byc takich miejsc duzo wiecej...ale jeszcze nie przywiazuje sie do tego duzej wagi a szkoda. Pozdrawiam serdecznie
UsuńWspaniale się ogląda i czyta, a potem... jakaś niesprecyzowana tęsknota. Za słońcem, wiatrem, kolibrem.
OdpowiedzUsuńTaki stan tesknoty motywuje...ale pamietaj ,ze kolibry tylko mozna podziwaic na kontynencie amerykanskim wiec zapraszam...sciskam serdecznie
UsuńDziekuję bardzo za informacj odnośnie thunbergia . Widziałam to pnącze na Maderze w Ogrodzie Botanicznym. Rosło na pergoli. Wyglądało to tak jakby na przechodzących spadał brązowo-złoty deszcz. Naprawdę niesamowite wrażenie robi. Ciekawe czy w polskim klimacie miałaby szanse. Pewnie nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
tez jestem ciekawa, moze by przezimowalo, otulane na zime...klematisy tez wygladaja delikatnie i wytrzymuja niskie temperatury. JA mam jeszcze thunbergie grandiflora , ktora jest pnaczem o niebieskich duzych kwiatach, uwielbiaja ja koliberki...rozrasta sie w sposob zastraszajacy. pozdrawiam serdecznie
UsuńChciałbym się tam teraz znaleźć:)
OdpowiedzUsuńmoze nie teraz ale kiedys?
Usuńpozdrawiam
Chętnie odwiedziłbym sklep z czekoladą, kawiarnię, ale spa już niekoniecznie. Piękne zdjęcia. Tak dużo na nich mocnych kolorów.
OdpowiedzUsuńJa tez spa niekoniecznie...a w kawiarni napilam sie kawy i zjadlam bardzo dobre ciasteczko...obok usiadl pan zajmujacy sie sztuka i rozmowa byla bardzo interesujaca...lubie takie klimaty. pozdrawiam
UsuńUroczy jest ten domek rzeźbiarza, miejsce prawie magiczne otulone kaskadą kwiatów. Sama chętnie zajrzałabym do środka. Cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczności.
Miejsce magiczne zdecydowanie, wewnatrz domu malo scian, przestrzenia otwarte na ogrod, i mnostwo jego rzezb...miedzy innymi duza czarna kobieta wylegujaca sie w hamaku...piekne miejsce, przesylam serdecznosci
UsuńKażdy Twój post pozwala mi odkryć i poznać cząstkę Wenezueli. Jej historię i dzień współczesny. Jestem oczarowany pięknem tego kraju i cieszę się, że trafiłem na Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ciesze sie,ze przyblizam moja Wenezuele. Pozdrawiam serdecznie
UsuńDzięki Tobie poznajemy znów coś nowego. Bardzo ciekawe miejsce z interesującą historią. Te narysowane rowery wyglądają jak prawdziwe, łatwo można się pomylić. Jak zwykle przepiękna roślinność i ptaszków nie mogło zabraknąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ptaszkow nigdy za wiele, bedzie duzo wiecej...tylko nie daje rady z taka iloscia ich zdjec, ktore czekaja w komputerze...sciskam serdecznie
UsuńJ'ai connu ton blog grâce à Rick Forrestal et je suis content de la découverte. Il est très intéressant et les photos sont magnifiques.
OdpowiedzUsuńBelle semaine à toi.
Bravo
Amitiés depuis la France,
Roger
Welcome to my blog! I am very happy to see your message...nice to meet you Roger!
UsuńWitaj Grażynko.
OdpowiedzUsuńNastępny piękny kawałek świata pokazałaś nam.Kwiaty pantofelka królewskiego niezwykłe,
a rowery na domu rzeźbiarza jak prawdziwe.Tylko podejść , usiąść i pojechać.
Pozdrawiam serdecznie:))
te rowerki jakby czekaly na Wasza grupe rowerowa....pozdrawiam serdecznie
UsuńWidoki i cały klimat tych pięknych miejsc zatyka dech w piersiach. Pięknie!
OdpowiedzUsuńWybieram te miejsca , bo lubie pokazywac co ladne w Wenezueli,,,pozdrawiam serdecznie
UsuńAch, jak ja lubię takie ludowości, ceramikę, plecionki, gobelinki ...czy ktoś zachwycał się już rowerami? a pnącza przecudne, przemyć do Polski nasiona, może uda się zachować ich piękno przez jeden sezon, jak i inne thunbergie; serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńJa tez Mario, ludowosci to moja wielka slabosc...mysle,ze przez jeden sezon ta thunbergia niewiele by wyrosla...potrzebuje wiecej czasu. Moja ma juz okolo trzy miesiace , a u ogrodnika pewnie juz byla dosc dlugo, teraz wypuszcze kilka nowych lisci i jest jeszcze bardzo niewielka,..ale jak sie zalapie to potem trzeba bedzie ja opanowywac nozyczkami. pozdrawiam cieplo
UsuńGrażynko, jeszcze trochę odwiedzin na Twoim blogu a sprzedam wszystko i pojadę w świat:))) Tyle cudownych rzeczy pokazujesz,a moja dusz geografa wyrywa się i pognałaby zobaczyć to wszystko na własne oczy. Hacjenda to na zewnątrz prawdziwa piękność, a w środku cudowności same. Ja też kocham ludowość. Kiedy jestem gdzieś w podroży uwielbiam oglądać wytwory ludowe. Ten domek ma też wyjątkowy i niepowtarzalny klimat. Idę teraz zainspirowana pobuszować w internecie za panem rzeźbiarzem, bo sztuka to moja druga pasja:) Wszak jestem też plastykiem. Dziękuję Ci za Twoje piękne i interesujące wpisy. Pozdrawiam cieplutko życząc radosnego świętowania. Ania
OdpowiedzUsuńOlá Amiga!
OdpowiedzUsuńFico sempre encantada com a tua reportagem tão completa. As fotos são surpreendentes e permitem que viajemos também através da fauna ,da flora e do artesanato tão rico e colorido desse país maravilhoso. Um abraço e uma doce Páscoa!
Je suis passé à nouveau sur ton blog, tellement riche qu'il mérite que l'on s'y attarde, que l'on y revient comme dans une maison amie. J'en repars, une fois de plus, émerveillé et enchanté. Merci pour tout.
OdpowiedzUsuńRoger
un sitio tan historico e ahora lleno de vida y tan cerquita de la casa, que bueno!, me encanto la galeria de arte..,creo que quiero una de las carteras...esa primerita azul turquesa con anaranjado, para mis dias de verano..: debe quedarme muy bonita!! jajaj! buen la artesania venezolana toda ella a mi me encanta! veo que tengo muchos sitios que visitar y todos cerca de la casa! algun dia los visitare...! mi foto favorita: el muro amarrillo lleno de bicicletas! muy original
OdpowiedzUsuń