100 km na zachód od Caracas znajduje się dość duże miasto, Maracay, stąd kierując się na północ dociera się do najstarszego Parku Narodowego Wenezueli...Parque Nacional Henri Pittier. Ustanowiony dekretem prezydenckim w 1937 roku zajmuje obszar 107 800 ha, gęstym lasem porasta część Kordyliery Nadbrzeżnej, w jego granicach znajdują się atrakcyjne plaże leżące nad Morzem Karaibskim. W wilgotnych lasach parku zamieszkuje 500 gatunków ptaków, jest to znany na świecie punkt ich obserwacji . Przez park przepływa dziewięć rzek, stanowi także tereny plantacji kakaowych.
Wybraliśmy się na plażę w Cata, położoną przy niewielkiej półokrągłej zatoczce, aby tam dotrzeć trzeba przejechać przez dżunglę pokrywającą kordylierę, droga przez nią wije się tysiącem zakrętów., ale wegetacja jest tak piękna, że niedogodności w jeździe nagradzają bogate w roślinność widoki..
100 km al oeste de Caracas se encuentra Maracay, una ciudad importante de Venezuela, de alli dirigiendose hacia el norte se entra al Parque Nacional Henri Pittier, el mas antiguo parque de Venezuela, Creado por el decreto presidencial en el ano1937 abarca un area de 107 800 ha, su densa vegetacion cubre la Cordiliera de la Costa, el territorio contiene parte de las costas del Mar Caribe con unas atractivas playas. Muy rico en flora y fauna, en el habita cerca de 500 especies de aves, siendo un lugar reconocido mundialmente para la observacion de pajaros. Dentro del parque fluyen nueve rios, es tambien la zona de cultivo del mejor cacao del mundo.
Un dia decidimos viajar a una de las playas de la region, a la pequeña y semicircular Bahia de Cata. Atravesamos la selva por el camino de infinitas curvas, pero la vegetacion es tan deslumbrante que las incomodidades y peligros de la carretera pasan casi inadvertidos al mirar el bosque.
Wysoko , przy drodze, otoczona nieprzenikniona dżunglą stoi kapliczka Nuestra Señora del Carmen, Matki Boskiej z Góry Karmel. Po ilości palących się świeczek widać, ze jest bardzo uczęszczanym miejscem mimo trudnego dojazdu. Nuestra Señora del Carmen w tej głuszy nie jest sama...wokół niej znajduje się wielka ilość przeróżnych figur religijnych...cala ta sceneria robi wielkie wrażenie.
En un punto alto de la carretera se encuentra una capilla de Nuestra Señora del Carmen. Viendo la gran cantidad de las velas prendidas debe acudir aqui mucha gente aun cuando llegar a este sitio no es facil. En este lugar tan apartado Nuestra Señora del Carmen no esta sola, la acompaña una sorprendente cantidad de figuras religiosas, el escenario indudablemente impresiona .
Jest także Jose Gregorio Hernandez, zawsze przedstawiany w czarnym garniturze, krawacie i kapeluszu, lekarz wenezuelski który zginął w wypadku 1919 roku w Caracas, sławny z tego , że opiekował się i leczył najbiedniejszych, przypisuje mu się wiele cudów, Wenezuelczycy czekają cierpliwie na jego proces kanonizacyjny, ale i bez tych formalności jest dla nich świętym...
Esta presente aqui tambien Jose Gregorio Hernandez, siempre en un flux negro, corvata y sombrero, un medico venezolano que perdio la vida en un accidente de transito en 1919 en Caracas, muy venerado en Venezuela fue defensor de los mas necesitados, se le adjudica una gran cantidad de milagros, aun cuando El Vaticano demora en su canonizacion en Venezuela lo consideran santo.
Wsiadamy do samochodu i dalej zachwycamy się roślinnym pomieszaniem z poplątaniem.
Regresamos al carro y seguimos encantados del enredo vegetal por el camino.
Rzeka Ocumare, jedna z dziewięciu w parku....miejsce gdzie można sobie urządzić piknik
El rio Ocumare, uno de los nueve en el parque, un lugar perfecto para el picnic.
drzewa porastają orchidee i bromelie.
Las ramas estan cubiertas densamente por las orquideas y bromelias.
40 km drogi w górskich krajobrazach i dojeżdżamy do małej miejscowości Ocumare de la Costa.
40 km de la carretera montañosa y estamos en el pueblo Ocumare de la Costa.
Zajrzeliśmy do małej restauracyjki, gdzie można było zjeść empanadas, czyli coś w rodzaju pierogów ulepionych z ciasta z mąki kukurydzianej z różnym nadzieniem i rzucanych na głęboki olej . Moi towarzysze podróży poprosili o nadzienie z ryb, ja się powstrzymałam , bo nie przepadam za smażeninami.
Entramos a un restaurancito minimo, en las horas mañaneras ofrece unas empanadas de harina de maiz con diferente relleno, mis compañeros pidieron el relleno de pescado y queso...yo preferi no comer porque le temo a las frituras.
W miasteczku jest stary ponad stuletni dom wybudowany w stylu kolonialnym, mieści się tutaj hotelik z restauracją, La Posada de Maria Luisa . Można zrobić sobie przerwę w podróży, napić się czegoś lub zjeść obiad.
En el pueblo se encuentra una vieja casa en estilo colonial que cuenta mas de 100 anos, es un hotel y restaurante llamado La Posada de Maria Luisa.
soczyście zielone patio wewnętrzne.
Intensamente verde es el patio interior.
i wszędzie mnóstwo staroci jak przystało na stary dom
Por donde uno pasa se lucen las antiguedades...como debe ser en una casa vieja.
Na ścianie Juan Vicente Gomez, dyktator wenezuelski w latach 1908-1935, jego ulubionym miastem był Maracay, skąd praktycznie rządził krajem, podobno odwiedził hotel Maria Luisa, i to zdjęcie o tym przypomina.
En la pared una fotografia del dictador venezolano Juan Vicente Gomez, que mando en el pais en los años 1908-1935, prefirio gobernar desde Maracay, su ciudad preferida, un dia visito a Ocumare y entro a la casa "Maria Luisa", esta foto quedo como recuerdo de este acontecimiento.
-
restauracyjny piesek
Perrito del restaurante
na ulicy barwne dziewczyny , pozwoliły się sfotografować..
En la calle unas muchachas muy coloridas, nos dieron el permiso para tomarles las fotos.
a nawet zajrzeć do patio ...ku memu zdziwieniu, w patio był basenik...! a na ścianie jest obrazek który to dokumentuje.
Tome la foto del patio interior de su casa, me sorprendi al ver que el patio fue convertido en una piscina. En la pared cuelga una cuadro que lo documenta.
Przeszliśmy się po pueblo
caminamos por las calles del pueblo.
weszliśmy do kościoła
entramos a la iglesia
Plac Boliwara, jak w każdej wenezuelskiej miejscowości zajmuje centralną część miasteczka
Plaza Bolivar, presente en el centro, como en todos los pueblos de Venezuela
Właśnie podjechał malowniczy środek transportu.
Llego el transporte popular, muy pintoresco
De Ocumare es cerca a la playa de Cata, pero primero visitamos el pueblo pesquero La Boca, donde pensamos comprar un pescado recien sacado del mar... para prepararnos una suculenta comida.
a ja przespacerowałam się po przystani rybackiej...ci chłopcy poprosili o zdjęcie...bardzo lubię , kiedy ktoś o to prosi, bo wtedy z czystym sumieniem zamieszczam takie zdjęcia na blogu.
Camine por el embarcadero del pueblo, estos muchachos pidieron una foto, con gusto cumplimos su deseo, asi pude sin problema anexarla en mi blog.
pelikan czujnie obserwował rybaków
el alcatraz vigilaba con atencion a los pescadores.
i tutaj można było posilić się smażonymi pierożkami z kukurydzy , jak przystało na wioskę rybacką, koniecznie z nadzieniem rybnym.
Aqui tambien la vendedora del quiosquito ofrecia las empanadas de pescado.
sieci rybackie z jakiś powodów są bardzo fotogeniczne, może dlatego ze wyglądają jak gigantyczne korale
Las redes de pescar me parecen muy fotogenicas, me recuerdan unos collares gigantes.,
i załadowawszy świeżą rybę pojechaliśmy do domku nad zatoką Cata...po drodze przystanęliśmy by popatrzeć z góry na plażę.
Con el pescado en el carro nos dirigimos a la casita en la orilla de Bahia de Cata, antes de llegar nos paramos en un punto para admirar la playa desde muy alto.
na miejscu powitał nas koliber pokazując swój bardzo długi język..
Ya en el lugar nos saludo el colibri enseñando su muy larga lenguita.
.
Continuare...saludos
I love your pictures of Caracas, especially the wild jungle, the towns, the people, coast, the culture of the area. These are fantastic.
OdpowiedzUsuńI am interested in the culture, the nature, the folclore ...thanks you Rick, cheers
UsuńNiesamowita, klimatyczna ta kapliczka.
OdpowiedzUsuńMiasteczko urokliwe, takie kolorowe :) no i chłopaki przystojniaki :)
Dziękuję Ci za tę wirtualną wycieczkę.
Oj tak ta kapliczka robi wrazenie, wyglada na jakies miejsce kultowe...i to wszystko w otoczeniu dziewiczej dzungli...pozdrawiam serdecznie
UsuńKapliczka piękna. Ciekawa postać Jose Gregorio Hernandez i jego historia. Nigdy nie widziałam tylu figurek w jednej kapliczce ;)
OdpowiedzUsuńDżungla jest fantastyczna... :) Czy jest bezpieczna, tzn. nie ma tam węży ani innych strasznych żyjątek?
Kolorowe domy też mają swój wyjątkowy urok...
Pozdrawiam :)
Jose gregorio hernandez byl bardzo frapujaca postacia, jego zyciorys jest naprawde interesujacy, powinnam kiedys zrobic na jego temat post.
UsuńJezeli chodzi o ilosc figurek w kaliczce, to bylo ich tam duzo wiecej , ni8e moglam objac aparatem calej jej powierzchni.
czy dzungla jest bezpieczna...jest bezpieczna, tylko trzeba miec oczy otwarte, juz nie raz przedzieralam sie przez jej gaszcze i nigdy nic mi sie nie stalo, a w Polsce zaraz zalapalam kleszcza i to z borelioza, musialam sie leczyc.
Pozdrawiam serdecznie
Que bien lo pase en esa playa linda, que recuerdos tan bonitos. Gracias, y besos.
OdpowiedzUsuńHabra mas de esta playa linda...besos y abrazos
UsuńBardzo ciekawy post Grażynko. Miło było się przenieść na chwilę do Twojego świata. Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDo lepszej strony mego swiata...gorsza nie pokazuje...sciskam i zycze dobrej pogody i kolorowego kwitnienia w ogrodzie.
UsuńW ten sposób odbyliśmy słoneczną wyprawę w pochmurny (u nas) dzień. Jak zawsze wspaniały reportaż okraszony cudnej urody zdjęciami : )
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiamy : )
Ciesze sie bardzo ,ze slonce wenezuelskie rozjasnilo troche pochmurny dzien pieknej Warmii i rownie pieknych Mazur! como siempre ..besos y abrazos para Ustedes
UsuńJakże barwna jest Wenezuela na Twoich zdjęciach. Kolorowe łodzie, ubrania ludzi, domy, zieleń, patio, basen.
OdpowiedzUsuńCi chłopcy chcący zdjęcia przypominają dzieci z Ukrainy..
To jest Wenezuela ktora mnie tutaj trzyma, potrzebuje tych obrazow bardzo, jak widac jest tez taka...ale nie tylko...ostatnio i nieoczekiwanie duzo sie porownuje Wenezuele z Ukraina. Sciskam Cie serdecznie
UsuńMusisz kocham ten kraj, jest Ci bliski.
UsuńCiekawe dlaczego ? Co może łączyć oba kraje ?
Buziaki
Chciałbym się tam znaleźć:)
OdpowiedzUsuńwystarczy kupic bilet samolotowy, ale zanim to zrobisz skontaktuj sie ze mna, dam Ci wskazowki jak poruszac sie po tym kraju. W Wenezueli dostalbys zawrotu glowy patrzac na kolorowe ptaszki, ktorych tutaj w brod. Pozdrawiam Cie.
UsuńTwoje zdjęcia są niesamowicie kolorowe. Z zainteresowaniem obejrzałem wszystkie i przeczytałem teksty. Ta rzeka na zdjęciu przypomina mi trochę rzekę w Międzygórzu.
OdpowiedzUsuńBo tropik jest kolorowy...poza tym ja mam slabosc do kolorow, trudno mi zlapac za aparat kiedy swiat jest szarobury...a taki tez bywa w Wenezueli, dalej tez bedzie kolorowo. pozdrawiam
Usuńjuż czekam z niecierpliwościa na cdn.... a zainteresował mnie drugi krzyż w kościele, ten po prawej stronie.... czy to tez Jezus? przyznam że tak przedstawionej postaci nie widziałam....
OdpowiedzUsuńhttp://leptir-visanna6.blogspot.com/
jestes niesamowicie spostrzegawcza!!! to nie Jezus tylko San Sebastian! pewnie znasz jego historie...przywiazany jest nie do krzyza, tylko do pnia drzewa, mial umrzec przebijany strzalami, ale przezyl. kosciol w Ocumare de la Costa jest pod jego wezwaniem. W styczniu obchodzi sie hucznie fieste Sw. Sebastiana, w tym dniu odbywa sie pielgrzymka droga o ktorej pisze, przez kordyliere, 40 km. Ciesze sie,ze zauwazylas roznice miedzy Jezusem ukrzyzowanym a figura sw. Sebastiana. Pozdrawiam serdecznie
UsuńGrażynko dziękuję za informację, zdjecia oglądam i oglądam bo są piękne.... a i duzo nowych wiadomości odkrywam dzięki Tobie....ucze sie z przyjemnościa na tak cudnej księdze życia jaka jest przyroda i Twoje oko i aparat :)
Usuńserdeczności..
http://leptir-visanna6.blogspot.com/
Jakże mi brakowało tych barw i tego cudownego roślinnego pomieszania z poplątaniem.
OdpowiedzUsuńMiałam kłopoty techniczne. Myślałam , że przyjdzie mi zakładać nowego bloga:(((
Nareszcie mogę nacieszyć się widokiem przepięknych barw i widoków.Chętnie dowiedziałabym się więcej o Hernandezie.
Ten widok z góry na plażę, niesamowicie piękny. No i te zdjęcia dziewczyn i chłopców fantastyczne.
Serdeczności i uściski posyłam.
Interesujacy post. Zdjecia oddaja lokalna atmosfere. Dziekuje za podzielenie sie.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZnów dzięki Tobie mam okazję poznać kawałek Wenezueli, bardzo podobał mi się park narodowy, ale jak zwykle czekam na zdjęcia ptaków i doczekałam się: pelikan oraz koliber - cudowne. Zdjęcia jak zwykle fantastyczne. Pozdawiam :)
OdpowiedzUsuńJej, dla mnie to obrazki jak nie z tego świata.. Kolory, kolory. Uwielbiam to. Niesamowita ta kapliczka z tym spływającym woskiem. A ja wczoraj odkryłam w naszej okolicy też piękną ale nie miałam aparatu. Muszę się wybrać tam jeszcze raz.Ale mi się cieplutko zrobiło od tych Twoich obrazków. Takiego koliberka chętnie bym przygarnęła do swojego ogródka :-)
OdpowiedzUsuńMiasteczko bardzo malownicze, tyle barw... Kolorowe stroje dziewcząt, kolorowe mury budynków, kolorowe środki transportu... :) Zachwycam się każdym zdjęciem. Miło jest dzięki Twoim wpisom zobaczyć tak odległy kawałek świata :) I koliber na końcu uroczy. Pozdrawiam ciepło z Polski :)
OdpowiedzUsuńquede impresionada com lo limpio y pintadito del pueblo! asi si provoca pasear y admirar su colorido, cada casita un color diferente! muy pintoresco, la mejor foto la palma de coco y al fondo la playa con los barquitos! efectivamente los colores fuertes , alegres y ese sol unico despierta a cada uno de nosotros la necesidad de una playa asi de bella!
OdpowiedzUsuńWitaj Grażynko.
OdpowiedzUsuńCzytając Twój post i oglądając zdjęcia pomyślałam sobie ,że tam gdzie teraz jesteś możesz nasycić swoje oczy kolorami.Nie tylko piękna i kolorowa jest tam przyroda .Nie dość ,że niebo lazurowe, woda błękitna jak nigdzie chyba na świecie, rośliny o głębokiej zieleni dają przepiękne kolorowe kwiaty do których przylatują różno kolorowe ptaki to i ludzie mieszkają w bardzo kolorowych domach.Pozdrawiam serdecznie:))
I znowu porównanie z Ukrainą, te smażone pierogi wyglądają jak ukraińskie czeburieki; przypomniał mi się ich smak, delikatne, chrupiące ciasto, oj, chyba długo nie będzie mi dane skosztować ponownie tych z Sambora; kolorowa, czyściutka osada, ludzie zajmują się swoimi pracami, piękna młodzież, jak wszędzie na świecie; co komu przeszkadza spokojne życie ludzi, że taki ferment sieją; narkotyk władzy, rządzenia jest chyba najsilniejszy, bardzo to brzydkie zjawisko; i kolory, wszędzie kolorowo, widok plaży z góry iście pocztówkowy, plaża, piasek, góry i błękitna woda, jak w raju; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że są jeszcze takie miejsca, to napawa optymizmem, że nie wszystko zaleje asfalt i beton. W takich miejscach można naprawdę odpocząć i nacieszyć oczy. Swoją drogą nie sadziłam, że taki mały koliber ma taki długi jęzorek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Bajecznie tam. Ta przyroda, bogactwo fauny i flory powala. Ładne zakątki zachęcają do wypoczynku. W pięknym kraju przebywasz, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTe quedo muy bello el post, felicitaciones>
OdpowiedzUsuńBesos
Maravilloso! me metería en esa selva con orquideas , rios, y vegetación exuberante, una hermosura todo y de la mano de tu relato docente es un gusto como siempre!
OdpowiedzUsuńMuchas gracias !
Cariños Alicia.