Martin Tovar, jeden z inicjatorów tego przedsięwzięcia, był wybitnym uczestnikiem walki o niepodległość, jego podpis między innymi pieczętuje Akt Niepodległości Wenezueli z roku 1811. Jako ciekawostkę podaję jego pełną identyfikację...
Martin Antonio Jose Francisco Ignacio Bruno Nicolas Damian de la Madre Santisima de la Luz Tovar Blanco y Ponte Mijares
No tan lejos de Caracas, aproximadamente 50 km, en la Cordiliera de la Costa esta situada pequeña ciudad llamada Colonia Tovar. Es una curiosidad turistica, porque se la conoce como la Alemania del Caribe. Fue fundada en el año 1843 por los inmigrantes alemanes llegados a los terrenos donados por la familia de Martin Tovar y Ponte y provenientes de los territorios de Baden , concretamente de la region de Kaiserstuhl. en Alemania. Fueron 391 personas, 240 hombres y 151 mujeres. Este grupo salio de Europa el 18 de diciembre de 1842, el 4 de marzo de 1843 tocaron las costas venezolanas y despues de una cuarentena y la dificil travesia hacia el lugar del destino situado a 1800msnm, el 8 de abril del mismo año llegaron finalmente a su destino. Desde entonces este dia se celebra como el dia de la fundacion de la Colonia Tovar.
Martin Tovar, uno de los personajes que ideo la llegada de los inmigrantes alemanes a Venezuela, fue un gran dirigente de la lucha por independencia y uno de los firmantes de Acta de Independencia de Venezuela en el año 1811.
Como una curiosidad anexo toda la identificacion de este gran hombre...
Martin Antonio Jose Francisco Ignacio Bruno Nicolas Damian de la Madre Santisima de la Luz Tovar Blanco y Ponte Mijares
Osadnicy niemieccy mieli rozwijać rolnictwo i robili to, ale w związku z tym że dostali się na obszary otoczone dżunglą , wysoko w górach, bez komunikacji i dróg łączących ich z Caracas, pobliską Victorią, czy Maracayem, ten rozwój był w zasadzie lokalny, zaczęli od założenia plantacji kawy ale wkrótce siali i sadzili wszystko, rozwijało sie rękodzieło, wybudowano kościół na wzór koscioła z miasteczka Endingen z którego większość osiedleńców pochodziła, zorganizowano szkołę, architektura do dziś utrzymywana jest w stylu alpejskim...ale powstała społeczność zamknięta, posługująca się dialektem z regionu Baden, tzw, badischen, wierna swojej kulturze, tradycji i zwyczajom...małżeństwa były kojarzone wewnątrz Kolonii. Dopiero po roku 1960, kiedy to region został zadeklarowany jako turystyczny i powstała droga łącząca Kolonię Tovar z Caracas i Victorią ludność gwałtownie zaczęła się powiększać, kojarzyły się małżeństwa mieszane i to malownicze miejsce stało się bardzo modne.
Gmina należy do najbogatszych i przedstawia jeden z najwyższych standardów życiowych w Wenezueli , i pomysleć, że stąd daleko jest do pól naftowych..
Los nuevos pobladores de la zona fueron traidos con la finalidad de desarollar la agricultura en el pais, y esto lo que hacian, solo que el lugar rodeado de una densa jungla y falta de carreteras que lo podria comuninicar con Caracas o con la cercana Victoria provoco que sus actividades se desarollaban solo localmente, iniciaron sus labares plantando cafe, pero rapidamente comenzaron sembrar verduras, legumbres, arboles frutales, se destacaron en los labores artesanales. Construyeron la iglesia, fiel copia de la iglesia de la ciudad de Endingen, de donde la mayoria de ellos provenia, se organizo la escuela, la arquitectura hasta hoy tiene caracter de las construciones en el estilo alpino....pero debido a las condiciones geograficas la poblacion se quedo aislada, cerrada, se utilizo como lengua el dialecto de Baden, llamado badischen, fiel a sus costumbres, tradiciones y a su cultura.....hasta los matrimonios fueron restringidos a los que vivian en la poblacion. Pero los años sesenta del siglo 20 trajeron grandes cambios, la zona fue declarada como turistica, se construyeron las carreteras que comunicaron la Colonia con Caracas y la Victoria, comenzo crecer la poblacion, los matrimonios fueron liberados de las restricciones raciales...hoy, la Colonia Tovar es un lugar turistico de moda...
El municipio es ahora uno de los mas ricos del pais y uno de los que tiene el mejor nivel de vida en Venezuela, aun cuando esta tan lejos de los campos de petroleo...
Młodzież kolonierska , która dzisiaj jest już urodziwą mieszanką rasową, w strojach ludowych z regionu Kaiserstuhl,....blisko 200 lat troski o tradycje i zwyczaje przodków.
La juventud coloniera, la cual forma hoy un bello mestizaje con la poblacion del pais, vistiendo trajes tipicos de Kaiserstuhl...casi dos siglos de preservacion de tradiciones y costumbres de sus antepasados.W weekendy lepiej tutaj się nie wybierać, Kolonia pęka w szwach.
Los fines de semana se llenan las calles de mucha gente....
Od czterdziestu lat wizytuję to miejsce, lubię te, egzotyczne tutaj, klimaty. Można zaopatrzyć się w owoce, warzywa, wyroby wędliniarskie, piekarnicze, kiszoną kapustę, smakować apfelstrudel, wypić dobrą kawę, w restauracji zjeść jakąś specjalność niemiecką, taką jak np golonkę i napić się piwa "Tovar" robionym tu od ponad stu lat. Miasto i okolice rozwijają się bardzo dynamicznie dzięki turystyce, produkcji rolniczej, ceramicznej, obróbki drewna etc...
Ya 40 años visito este lugar, me encanta su ambiente europeo, exotico aqui. Uno puede comprar las frutas, verduras, legumbres, los embutidos, panes y dulces de las panaderias y pastelerias del lugar, comprar el repollo agrio, deleitarse con apfelstrudel, tomar buen cafe, en uno de muchos restaurantes ordenar alguna especialidad alemana, por ejemplo, una rodilla de cochino acompañada de cerveza "Tovar" producida aqui desde el inicio. La ciudad y alrededores se desarollan rapidamente gracias al turismo, comercio de productos agricolas, artesania de la madera y venta de objetos de ceramica.
40 lat temu...
hace 40 años...
Wnętrze starego kosciola Św. Marcina
El interior de la antigua iglesia de San Martin
Tablica upamietniająca narodziny pierwszej kolonierki zaledwie osiem dni po dobrnięciu osiedleńców na miejsce.
Placa conmemorativa para homenajear a la primera coloniera que nacio en la Colonia solo 8 dias despues de llegar al lugar.
Moja ulubiona kawiarnia, Cafe Muhstall, tutaj w czasie pierwszej wizyty w Kolonii, po przyjeździe do Wenezueli w 1973 roku wypiłam kawę i zjadłam kruche ciasto z rabarbarem .
Mi cafe preferido por muchos años, Cafe Muhstall, aqui despues de establecerse en Venezuela en 1973, en la primera visita a este pueblo saboree un cafe y una tarta de ruibarbo y despues de casi 40 años la sigo saboreando.
Najstarszy hotel , Selva Negra, otwarty w 1937 roku..
El hotel mas antiguo , Selva Negra, abierto en el año 1937.
Restauracja hotelowa
El restaurante del hotel
Nowa kawiarnia , która zaczyna zdobywać moje serce, jest na swieżym powietrzu, umieszczona nad gęstym lasem gdzie oczywiście można sobie poobserwować ptaszki.
Una cafeteria nueva que comienza ganarse mi preferencia, esta al aire libre, sobre un bosque casi virgen, donde por supuesto se puede observar las aves del lugar.
Targ warzywnoowocowy, tak kolorowy i bogaty, że nie sposób nie zrobić tutaj zakupów.
El mercadito de verduras y frutas es tan colorido y rico, que dificilmente uno salga sin comprar nada
zakątki pełne kwiatów
Los rincones llenos de flores
gdzie można zjeść coś na szybko, kiełbaskę niemiecką (salchicha alemana) lub polską (salchicha polaca) z chlebem domowej roboty lub salatką ziemniaczaną, truskawki z kremem, ciasteczka kruche na maśle i wiele innych smakołyków..
donde se puede comer algo rapido, la salchica alemana o polaca con el pan del lugar, o ensalada de papas, las fresas con crema, galletas de mantequilla y otras muchas delicias del lugar...
A tydzień temu poznałam zupełnie dla mnie nowe miejsce, wysoko nad miasteczkiem ulokowano zbiorniki wodne , można tam dojechać takim terenowym samochodem, droga wśród gęstej dżunglii...Kolonia stąd jest zaopatrywana w wodę. Ktoś wpadł na genialny pomysł posadzenia wokół zbiorników tysięcy krzaków hortensji, stwarzając unikalne i piękne przestrzenie.
Hace una semana conoci un sitio nuevo, sorprendente para mi. En una cumbre que domina la ciudad, donde estan situados tanques de agua potable para el pueblo, en este sitio alguien decidio sembrar miles de matas de hortensias, una idea genial creando asi unos espacios increibles y unicos. Llegamos alli por una carretera de tierra rodeada de la selva casi impenetrable.
Pięknie...... taka jest Alemania del Caribe czyli takie są Karaibskie Niemcy..
Hermosa...asi es Alemania del Caribe
Z Kolonii Tovar jest blisko do posiadlości moich koleżanek, 20 km w stronę Victorii a jakże inne pejzaże, inny styl, góry bezleśnie, pokryte trawami, bezkresne panoramy, architektura w stylu kolonialnym.
Desde Colonia Tovar solo faltan 20 km para llegarr a los terrenos de mis amigas...que diferente el paisaje, otro estilo, las laderas de las montañas carecen del bosque, solo los cubren verdes praderas, enamoran las infinitas vistas y la arquitectura colonial.
i wreszcie ptaszki tych terenów, ten rozczochraniec zamajaczył mi miedzy gałęziami
finalmente algunas fotos de los pajaros de este sitio...este despelucado lo vi entre las ramas de un arbol
nie jestem pewna..podejrzewam, że to elenia zółtobrzucha
No estoy segura, pero creo que es Bobito Copeton Vientre Amarillo
potem nagle zmiana kolorów, czerwień pomarańczowa...piranga szkarlatna
de repente aparecio algo rojoanarajado....es Cardenal Montañero
Pozdrawiam
saludos
Bellisimo reportaje, muy bellas las fotos, me encantan, la Foto de Uds. hace 40 anyos genial, besos
OdpowiedzUsuńPoczytalam dzisiaj skoro swit o Nowej Zelandii, bo moja kolezanka wybiera sie tam do pracy... Piekny kraj... U Ciebie takze zachecajacy wpis do przyjechania w Twoje strony... Z podziwu wyjsc nie moge, ze mamy na naszej ziemi tyle pieknych miejsc gdzie mozna zyc, pracowac... Ludzie coraz czesciej wybieraja te miejsca gdzie nie ma pospiech, gwaru ulic i gdzie mozna w harmonii z przyroda po prostu zyc...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Zycie w Wenezueli do latwych nie nalezy, wiec ten kto sie na taki wyjazd decyduje musi byc bardzo zdeterminowany, ale jezeli kocha przyrode, tropik, egzotyke ...to moze niewygody beda latwiejsze do zniesienia. Caluje Cie
UsuńA czy wiesz co skłoniło aż tyle osób na raz do opuszczenia swego kraju i wyjazdu na zawsze? W końcu w XIX wieku mogło się to rożnie skończyć, a tu nawet kobiety w ciąży były wśród emigrantów (skoro pierwsze dziecko urodziło się już 8 dni po przybyciu na miejsce)?
OdpowiedzUsuńNiesamowite spotkać taką europejską wysepkę gdzieś tak daleko.
Pozdrawiam (tym razem z ośnieżonej Warszawy).
Nika
Szukalam w literaturze tego tematu, ale nie znalazlam, podejrzewam ,ze byla to podroz za chlebem, podroz byla bardzo trudna i pelna przygod, miedzy innymi wybuchla wybuchla epidemia ospy na statku i kilka osob zmarlo...sciskam serdecznie
UsuńPrecioso reportaje, que lindos recuerdos me traes hoy. Muchisimas gracias que ganas tengo de volver. Besos.
OdpowiedzUsuńWitaj Grażynko.
OdpowiedzUsuńNastępne piękne miejsce pokazałaś.Na zdjęcia mogłabym patrzeć godzinami.
Również jestem ciekawa dlaczego Ci ludzie wybrali się w nieznane(pewnie za chlebem tak jak wielu Polakow w tym czasie).Skąd wiedzieli,że jest takie miejsce podarowane przez Martina Tavor.A może jechali w ciemno?
Zdziwiło mnie też ,że tak długo żyli w odosobnieniu.
Pozdrawiam serdecznie:))
Nie jechali w ciemno, Wenezuela w tym czasie byla bardzo zniszczona po dlugich walkach o swoja niepodleglosc, a potem dalej wycienczona politycznymi rozgrywkami, co swiatlejsi obywatele zdawali sobie sprawe,ze nalezy rozwiajac przede wzystkim rolnictwo, zajmowac zyzne gleby i siac i zbierac...biorac pod uwage rozwoj Ameryki Polnocnej i tamtejsza emigracje europejska..postanowiono zrobic to samo w Wenezueli, na poczatku przyjmowano osiedlencow tylko z Wysp Kanaryjskich ale w 1840 rozszerzono pozwolenie na cala Europe. To bylo przedsiewziecie dobrze przemyslane i poprowadzone przez swiatlych ludzi, przede wszystkim przez Augustyna Codazziego, geografa,kartografa etc..on to towarzyszyl imigrantom w calej tej przeprawie, ktora nadawalaby sie na swietny film, przezyli oni wiele, miedzy innym epidemie ospy na statku...a jezeli chodzi o Niemcow pewnie byla to podroz za chlebem. Pozdrawiam serdecznie
Usuńzdumiewające, że nawet tak daleko, gdzie tyle niesamowitej przyrody, człowiek chce mieć tak, jak miał wokół siebie do tej pory ;), ale dzięki temu że tam nikt tak nie miał, taka atrakcja ;)
OdpowiedzUsuńOczywiscie, ze to naturalny odruch, powtorzyc to co bylo naszym otoczeniem przedtem, wtedy nowe miejsce robi sie jakby bardziej przyjazne.Wiem cos na ten temat....pozdrawiam serdecznie
UsuńMiejsce ciekawe, czy piękne rzecz gustu. Jeśli chodzi o wiek XIX i początek XX to w Ameryce Łacińskiej powstawało wiele takich miejsc, w różnych państwach a chyba najbardziej Niemieckie pod tym względem jest Chile do którego w tamtym czasie sprowadzano tysiące Niemców (górników,rolników,kadrę techniczną dla przemysłu). W Chile jest wiele takich miejsc które bardziej przypominają Bawarię Tyrol czy Zagłębie Ruhry niż Amerykę Łacińską :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze piękny reportaż z doskonałą oprawą fotograficzną :)
Pozdrawiamy serdecznie :)
Jak ja kocham przyrodę w Twoim wydaniu. Masz takie ciekawe spojrzenie na wszystko co Cię otacza i jeszcze do tego ta dociekliwość, co, kto, gdzie i kiedy...
OdpowiedzUsuńChodziłam za Tobą krok w krok i przykładałam wizjer aparatu fotograficznego do oka w tych samych miejscach co Ty...
Fascynująca przygoda! Cieszę się, że mnie ze sobą zabrałaś!
Buziaki za to :)))
Sporo ludzi wyjeżdżało w obce strony za chlebem, wyjeżdżali i Polacy do Ameryki a gdyby dobrze poszperać to pewnie i do Wenezueli też niejeden się wybrał. To były odważne decyzje, ale miały zapewnić lepszy byt rodzinom. Tak myślę, że siostry mojej Babci, które ze swoimi rodzinami wyjechały do Ameryki miały jednak łatwiej. A zdjęcia ptaków jak zwykle rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Grażynko,tyle cudowności,że sama nie wiem od czego zacząć.Miejsce, o którym piszesz jest po prostu bajeczne,tak jak by czas się zatrzymał.Lubię takie wędrówki po miejscach mający swój niezapomniany i jednoznaczny klimat.Kwiaty no cóż zapierają dech te amarylisy mnie powaliły,nie wspomnę już o zboczach pokrytych krzakami hortensji to dopiero raj dla oczu.Widoki.które pozwoliłaś mam zobaczyć, tak zielone i bajeczne to sama poezja,dziękuje Ci za ten post.
OdpowiedzUsuńPozwolił się mi na chwile oderwać się od mroźnej i zasypanej krainy za oknem.Pozdrawiam serdecznie
Te amarylisy tez mnie powalily i dlatego zrobilam to zdjecie!a hortensje...to byla dla mnie prawdziwa niespodzianka. Sciskam serdecznie
Usuńpatrze na ten piękny targ i trochę zazdroszczę, misternie ułożone owoce, dorodne jarzyny.... u mnie tego nie ma...
OdpowiedzUsuńtak zwany zielony rynek to budy i byle jak wrzucone warzywa do skrzynek, a przecież u ciebie tak malowniczo wygladaja, no i ilośc zapiera dech, bo u mnie to rachityczne chińskie marchewki, chiński czosnek....nic nie pozostało z rodzimych bogactw
być może w innym regionie tak...ja piszę o swoim:(
no i te malownicze domki za zboczach, widoki cudowne, ptaki , no prawdziwy raj na ziemi
Nie rozszerzaj tego porzadku na cala Wenezuele, pamietaj, ze sa to potomkowie niemieckich emigrantow i oni do dzis kochaja porzadek i lad. Sciskam serdecznie
Usuńczytalam z prawdziwa przyjemnoscia. ciekawa rzecz, po niespelna dwustu latach, u zadnego z potomkow niemieckich kolonistow nie zostal nawet slad po europejskich przodkach. toz to zaledwie kilka pokolen. Milo popatrzec, jak pielegnuja swoje zwyczaje z pokolenia na pokolenie. ciekawa jestem polskich kolonii w Ameryce. istnieja jeszcze takie, czy jednak ludnosc sie calkowicie zasymilowala?
OdpowiedzUsuńw Wenezueli nie ma kolonii polskiej jako takiej, z zasadzie jest tutaj malo Polakow, bylo troche polskich emigrantow , ktorzy dotarli do Wenezueli zaraz po zakonczeniu II Wojny Swiatowej, i troche osob takich jak ja, czyli majacych wenezuelskiego wspomalzonka, niewiele z nich tutaj pozostalo, i ci ktorzy jeszcze tutaj mieszkaja rozproszeni sa po calym kraju. Wsrod mieszkancow Kolonii Tovar mozna jeszcze dopatrzec sie niemieckich rysow i niebieskich oczu, akurat ten mlodziezowy zespol wyglada malo niemiecko, jezeli chodzi o urode. Pozdrawiam serdecznie
UsuńMiasteczko rzeczywiście przypomina typowe, jakich wiele w Bawarii. Wspaniałe widoki i piękną przyrode pokazujesz. Lubię tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piekna wycieczke nam zaserwowalas, chociaz wolalabym tam byc w rzeczywistosci, piekne miasteczko , fajny klimat , a to wzgorze hortensjowe cudne, uwialbiam hortensje i co roku przybywa ich w moim ogrodzie, ale nigdy nie dojde do takich ilosci:))) A ptaszek rozczochraniec wyglada jak moj nowo narodzony siostrzeniec :)))) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńJa tez kocham hortensje, mam kilka w Andach i gdzie mi tam do tej niesamowitej ilosci. Ale obiecuje sobie ze teraz kiedy w koncu dojade do mego tam domu bede wsadzala patyczki hortensjowe gdzie popadnie..niektore sie w ten sposob przymuja wiec jest to tani sposob na ich pomnozenie. Pozdrawiam serdecznie
UsuńNiesamowita rzecz - spotkać bawarskie miasteczko na drugim końcu świata. Widać, że mimo upływu lat nadal kultywują bawarskie tradycje. Jedynie przepiękna roślinność nie przypomina tej alpejskiej.
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego pojechali aż tak daleko, ale nie dziwię się, że wyjechali z Bawarii. Były to czasy panowania Ludwika I, który w tamtych latach nałożył duże podatki i społeczeństwo było gnębione, istniała cenzura, panowało duże niezadowolenie. Należy pamiętać, że parę lat później w 1848 roku mamy Wiosnę Ludów.
Dzięki za pokazanie nam tak interesującego miejsca.
Pozdrawiam :)
Widze, za sama sobie odpowiedzialas, przeciez ludzie emigrowali, bo nie bylo im dobrze tam gdzie sie urodzili, Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie
UsuńPierwsi osadnicy ryzykowali, bo jechali w nieznane miejsce. Podziwiam ich za to , że potrafili się się w nim znaleźc i stworzyć własny świat. Mam nadzieję, że byli i są w nim szczęśliwi. Czytałam z wielkim zainteresowaniem wszystko co tutaj napisałaś i bardzo mnie to zaciekawiło. Przyroda jest tam wspaniała, ale nie wiem jakie życie. Mam nadzieję, że dobre, bo tam jesteś. Oprócz czytania było na co patrzeć oczywiście i podziwiać. Pozdrawiam cieplutko i proszę o trochę promyków słońca :)))
OdpowiedzUsuńGigo!!! przyroda tutaj jest zachwycajaca..a czy takie jest zycie? musialabym usiasc gdzies z Toba i poopowiadac troche..moje corki stad wyjechaly, to cos znaczy, a ja, no coz, ja pracowalam tutaj i chcac nie chcac finansowo jestem zalezna od tego kraju. Mam otoczenie wenezuelskie, przyjaznie , na ktore zawsze moge liczyc, a zawirowania polityczne, no coz, w moim wieku przymykam na to oczy i ciesze se zyciem , juz na to nie mam zadnego wplywu. Oczywiscie czasem trudno miec glowe w piasku jak strusie...jak na razie potrafie sobie zorganizowac zycie na moja modle...a potem? nie wiem ale nie jestem przeciez sama,mam bardzo kochajace corki, jakos to bedzie.Pozdrawiam Cie serdecznie
UsuńW takim układzie ciesz się przyrodą oraz życiem i nie przejmuj się polityką,to nie Twoja Ojczyzna. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńWspaniała opowieść, a ilustracje zachwycają. Takie posty można czytać i czytać... Pozdrawia
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwa ta bawarska osada, ale przyznam Ci się, że odetchnęłam z ulgą, przeniesiona do krainy Twoich koleżanek. Widząc ten surowy krajobraz i prostotę otoczenia ich domostwa, poczułam spokój.
OdpowiedzUsuńNiemiecka kultura rolnicza, niezwykle nowoczesna, jak na tamte czasy, fantastyczna melioracja pól i łąk, budownictwo, pierwsze maszyny - pozostałości tego wszystkiego widać jeszcze tu gdzie teraz mieszkam.
Większość została zniszczona.
Co jeszcze Cię (i rodzinę) czeka na stare lata? Jakie krainy, jakie dobre przygody?
Serdecznie pozdrawiam!
Ciekawy kawałek historii , piękne miejsca i znowu Twoje "rajskie" ptaszki.Chce się żyć.
OdpowiedzUsuńLudzie emigrowali, bo musieli czy chcieli poprawic sobie byt i czy dziś nie jest podobnie?
OdpowiedzUsuńPięknie pokazałaś i opisałaś cuda Wenezueli. Z wielką przyjemnością czytam i oglądam Twoje posty:))
Pozdrawiam cieplutko
W takich chwilach odpuszcza mnie nawet totalna złość na problemy jakie miałam, nie mogąc pozostawiać komentarzy.Bo właśnie dzięki temu, będąc już któryś raz z kolei przeczytałam sobie i obejrzałam jakże ciekawy Twój wpis.I ileż interesujących rzeczy się dowiedziałam.
OdpowiedzUsuńMłodzież kolonierska prezentuje się imponująco pięknie.Ale to zdjęcie "40lat temu" jest bardzo wzruszające:)
Patrząc na te idealnie poukładane warzywka, rzeczywiście mam skojarzenie z niemieckim ładem i porządkiem:))
Ptaszek z irokezem uroczy:)
Pozdrawiam bardzo serdecznie i cieplutko z nadal zaśnieżonego Mazowsza.
fotos llenas de historias y colores, que hacen realzar la belleza venezolana!! que bien que la colonia tovar se mantiene bello, limpio ; florido, los quioskos com verduras, tienen un colorido que provoca comprar y preparar una deliciosa ensalada...!
OdpowiedzUsuńLos pajaros variados com colores asombrosos... dejinitivamente este blog me hace volar a sitios que adoraria visitar....
Dzięki za te piękne widoki w szary, paskudny dzień....Świetny klimat w tym miasteczku:), nie dziwię się, że do niego wracasz! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńTyle słońca, kolorów, ciepła, radości... dziękuję za podtrzymanie na duchu w polskiej Krainie Szarości!
OdpowiedzUsuńBellas imágenes y un lugar maravilloso para vivir y vivimos.
OdpowiedzUsuńTambién hay hermosas aves que no están aquí.
Saludos Irma