Dojechałyśmy do Sławatycz kiedy
na ulicach już królowali brodacze.
Brodacze w trzy ostatnie dni grudnia opanowują wieś, od wielu dekad mieszkańcy tak żegnają odchodzący rok, nikt nie pamięta kiedy i jak ta tradycja się zaczęła, do dziś jest skrupulatnie kultywowana a 1 grudnia 2021 wzbogaciła Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego.
Informacja ze stron gminy tak opisuje ich wygląd.:
Twarz brodacza okryta była pomarszczoną maską ze skóry oraz długą brodą i wąsami. Usta i otwory na oczy oblamowane były czerwonym materiałem. Na głowie brodacza znajdował się wysoki kapelusz ok. 80 cm ozdobiony kolorowymi kwiatami z bibuły i bardzo długimi wstążkami. Okrycie wierzchnie stanowił długi kożuch barani, odwrócony futrem na zewnątrz. Garb i długi kij w ręku były oznakami starości, wielkiego wysiłku, jaki trzeba było znieść w ustępującym roku. Ręce i nogi owinięte były słomą podwiązane powrósłami.
Od kilku lat marzyło mi się uczestniczyć w tej tradycji i tym razem dzięki Arteńce stało się to możliwe., bardzo jej jestem wdzięczna.
No to troszkę poszalałam fotografując to zdarzenie a to
tylko część tego szaleństwa.
En una de las pequeñas aldeas del Este polaco llamada Slawatycze se despide el año viejo en una curiosa presentación de los barbudos que se adueñan del pueblo los últimos tres días del año haciendo payasadas. Es una tradicion de varias decadas y nadie sabe cuando y como se originó esa costumbre. Sin embargo lo pintoresco y único del hecho mereció la inclusión del festejo a la lista nacional de patrimonio cultural e inmaterial.
He soñado por varios años de participar en esta fiesta y finalmente sucedió...tomé fotos alocadamente y algunos de imágenes presentó en este post.
W tle cerkiew Opieki Matki Bożej
Oficjalne rozpoczęcie i główne atrakcje odbyły się na skwerze w centrum Sławatycz, najważniejsza z nich to wybór najpiękniej wykonanego przebrania .
El punto culminante de la fiesta es la elección del mas bello y original atuendo.
Llegó el tiempo de anunciar el ganador del concurso de la mas bella y original vestimenta
Ganó el barbudo numero 12
Nasz przyjaciel Tomek wyłuskał mnie wśród zamieszczonych zdjęć w reportażu Dziennika Wschodniego . Robiłam właśnie zdjęcie zwycięzcy konkursu na najlepszego przebierańca.
Unos amigos me reconocieron en una imagen del reportaje del evento en el periódico local en el momento cuando trate de tomar la foto al ganador de concurso.
Regresamos al caer de la tarde.
Por el camino nos paramos en Hanna, una bella aldea con la arquitectura tipica de la región.
Wracając pociągiem do Warszawy takie niezwykłe widoki za oknem zmusiły mnie do wygrzebania z bagażu jeszcze raz aparatu fotograficznego .
Ya sentada en el tren por la última vez saqué cámara para tomar fotos del inusual cielo de este día.
Pozdrawiam y saludos
Barwne widowisko. Brodacze ładnie się prezentują na ulicy przy wietrze.
OdpowiedzUsuńBrodacze w każdych warunkach niezwykle się prezentują, kolorowo i pięknie. A jak jeszcze powiewają te bibułki to zachwyt dosięga zenitu , mój zachwyt....pozdrawiam serdecznie
UsuńWidowisko wspaniałe, przygotowanie takiej czapy to dużo pracy, no i przebrać się w taki strój to też trzeba zadać sobie trochę trudu. Ta słoma to się chyba nieźle sypie :)
OdpowiedzUsuńTylko tak sobie pomyślałam że gdyby padał deszcz to ta bibuła w trochę smętnie by wyglądała, no ale zima na wschodzie naszego kraju chyba rzadko bywa deszczowa.
Mario...masz rację, co by było gdyby padał deszcz? chyba trzeba by było przełożyć widowisko, bibułki są przecież bardzo delikatne.
UsuńNie widziałam by słoma się sypała, pewnie była zebrana z pola w odpowiednim momencie, podobno tak się robi, kiedy ze słomy chce sie coś pleść czy tworzyć.
Sama czapa waży 12 kg!
Ciekawy zwyczaj, u nas nie znany. Widziałem kiedyś reportaż o brodaczach w telewizji, ale na żywo to coś zupełnie innego. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJedynie w Sławatyczach ten zwyczaj się celebruje, moje marzenie by zobaczyć te dziwy w Hannie jest chyba nie do zrealizowania.
UsuńPozdrawiam serdecznie też.
Pięknie się prezentują w tych rozwianych, kolorowych bibułkach. Ciekawy zwyczaj. Cieszę się, że mogłaś to zobaczyć na własne oczy.
OdpowiedzUsuńMogłam dzięki Tobie..bardzo dziękuję
UsuńNiesamowite!!! Szaleństwo brodacze...
OdpowiedzUsuńAle miałaś przeżycie.
Pozdrawiam noworocznie Grażynko.
Stokrotka
tak... szaleństwo! ale jakie miłe dla oka i dla zmysłów w ogóle. Uwielbiam takie wydarzenia.
UsuńNiech ten rok będzie dla nas spokojny i pełen cudownych zdarzeń.
Pożegnanie starego roku w Sławatyczach niesamowicie efektowne, Twoja relacja ekstra. Ludzie dobrze się bawią chociaż trzeba w to włożyć wiele pracy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że przygotowania trwają kilka miesięcy, ta bibułka jest nietrwała, trzeba co roku robić nowe kwiaty czy mocować wstążki, zwróciłam uwagę na kwiaty, są bardzo misternie robione,
Usuńsłoma też jest nietrwała, też trzeba ją wymieniać, tylko te kożuchy są ciągle te same.
Ismar...wrócisz do blogowania? ptaszki teraz robią się bardziej widoczne...
O matko, Sławatycze!!! Jakież ja mam dobre stamtąd wspomnienia!
OdpowiedzUsuńWspomnienie ze Sławatycz i jeszcze takie dobre...ciekawam bardzo ...
UsuńByłam wtedy młodziutka i tuż po ślubie. Dwa lata wcześniej wyszła za mąż moja przyjaciółka i oboje w Sławatyczach dostali pracę. Wyjechali, a my z mężem jeździliśmy do nich. Robiliśmy stamtą wypady do Hanny, Kodnia i Jabłecznej. Gdy budowało się przejście graniczne, łaziliśmy po hałdach piachu i podziwialiśmy bociany lądujące nam pod stopami. Graliśmy w Eurobusiness, robiliśmy ogniska, jeździliśmy nad jezioro Białe, chrzciliśmy jachty, piliśmy straszliwie mocną śliwowicę i paliliśmy ogniska. To za sławatyckich czasów urodził się syn przyjaciółki. Chodziliśmy do sklepów, na pocztę i na coś w rodzaju rynku, a wszystcy wiedzieli, kim jesteśmy i kłaniali nam się na ulicy. Jeden facet nawet zakrzyknął na mój widok: O Matko Boska!" i przewrócił sie razem z rowerem. Nie wiem, co miał na myśli, ale pozostaję w przekonaniu, że zdałam mu się piękna jak Matka Boska i padł rażony olśnieniem. Przyjaciółka z mężem pracowali w szkole i mieszkali w Domu Nauczyciela, później on został celnikiem na nowym przejściu. Piękne to były czasy, śmiechu i szczęścia. Dawno nie ma po nich śladu.
UsuńPodejrzewałam, że musisz mieć jakieś wspomnienia bardzo miłe i takiego właśnie gatunku, chyba dobrze, że wyzwoliłam w Tobie takie właśnie obrazki, szczególnie spodobał mi się ten związany z rowerzystą ...
Usuńrzeczywiście ten rynek to raczej coś co go może tylko przypominać, dość nierynkowo wygląda .
dziękuję za opisanie tych sławatyczowych wspominek...
To jest absolutnie zachwycające wydarzenie. Widziałam kilka lat temu na Fb filmik z tymi brodaczami i zakochałam się :) A w ub. roku byłam w Żywcu na przemarszu Dziadów Żywieckach :) Cudo fotki :)
OdpowiedzUsuńTak zdarzenie nie z tej ziemi i warte załadowania się do pociągu i uczestniczenia w nim.
UsuńPamiętam Twój post z Żywca...też bardzo ciekawy zwyczaj
Bardzo te figury ciekawe, a co one znaczą właściwie? Symbolizują odchodzący stary rok?
OdpowiedzUsuńPodobają mi się, są tacy kolorowi i radośni. I co oni robią? Tylko chodzą po ulicach?
''Określenie „ brodacze” pochodzi od bardzo długich bród z lnianego włókna, jakie przyczepiali sobie miejscowi przebierańcy.
UsuńSymbolizowały one długie życie, duże doświadczenie oraz bogactwo przeżyć. Zwyczaj ten jest bardzo stary. Najstarsi mieszkańcy Sławatycz (90 lat) mówią, że o brodaczach odpowiadali im dziadkowie. ''
''Garb i długi kij w ręku były oznakami starości, wielkiego wysiłku, jaki trzeba było znieść w ustępującym roku''
To powyższe znalazłam w internecie...taki zwyczaj i taka symbolika pożegnania starego roku, bardzo oryginalny i jedyny w Polsce.
Chodzą po ulicach, zatrzymują ruch samochodowy, rozmawiają z kierowcami, nie wiem czy prosza o datki...łapią dziewczyny i sadzają na tych kijach...po prostu robią psikusy..
Me encantan estas fiestas tradicionales, por aquí las hay muy parecidas. He puestos varios reportajes de ellos en mi blog. Abrazos.
OdpowiedzUsuńAsi que a ti tambien te gustan las fiestas tradicionales...a mi me encantan..beso Teresa
UsuńNie wiedziałem o tym zwyczaju – bardzo barwnym i sympatycznym. Wspaniałe jest to, że ludziom się chce to robić, podtrzymywać tradycję bez oglądania się na zyski, a innym jechać kawał drogi żeby obejrzeć widowisko! :-)
OdpowiedzUsuńKrzysztof Gdula
Bardzo sympatyczny zwyczaj, jedyny w swoim rodzaju i tylko w jednym miejscu, w Sławatyczach, Bardzo chciałam być świadkiem tego kolorowego zwyczaju i poszaleć robiąc zdjęcia. A mieszkańcom Sławatycz chwała za taką wytrwałość i konsekwencję. pewnie kierowane dumą ze swoich tradycji.
UsuńA ja wykorzystuję każdą możliwość uczestniczenia w takich zdarzeniach jak tylko mogę.
Pozdrawiam serdecznie
Tak, tak! Trzeba być dumnym ze swoich lokalnych tradycji i je kultywować, a nie w ich miejsce wprowadzać obce, z Zachodu. Niektóre są dobre, pewnie, ale te swojskie są ważniejsze będąc częścią naszej kultury.
UsuńKrzysztof Gdula
Zgadzam się , trzeba kultywować nasze ale się zachwycam też innymi tradycjami, innych nacji, zawsze kiedy mam okazję uczestniczę w takich zdarzeniach a miałam okazję zachwycać się nimi i w Wenezueli i w Portugalii, czyli tam gdzie dużo mnie było, ale zgadzam się, że niedobrze się dzieje kiedy zastępuje się je tradycjami obcych, podkreślam słowo ''zastępuje''..ale nic nie mam przeciwko ich istnienia równoległego, jak to często zdarza się kiedy istnieją w społeczności różne kultury.
UsuńŚwietna zabawa dla dorosłych i dzieci i fajnie, że odbywa się w grudniu bo dodaje kolorystyki tym najczęściej szarym dniom. Ciekawe czy minęłaś się gdzieś z ciekawą świata Tatianą bo też tam była i w tym roku, i w poprzednim? Jak tylko dzisiaj zobaczyłam, że piszesz o brodaczach to nawet sobie pomyślałam, że może się tam spotkałyście. Nie miałam pojęcia, że istnieje Krajowa Lista Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, poczytam sobie o niej zaraz. Serdeczności, fajnego weekendu.
OdpowiedzUsuńCiekawa Świata była w Sławatyczach w poprzednim roku, zrobiła wtedy post i ja jej napisałam w komentarzu, że też się wybierałam ale jednak się nie udało i że pewnie się wybiorę za rok...ona to pamiętała i decydując się zawieźć wnuczkę do Sławartycz pomyślała, że mogę tam być i ona jednak trochę mnie szukała, czasem zamieszczam fotkę ze mną na blogu więc miała jakieś o mnie wyobrażenie , ja nie wiedziałam, że ona znowu tam będzie, więc nawet nie pomyślałam, by starać się ją zidentyfikować. Ona jednak tak trochę patrzyła i nawet wydawało jej się. że kobieta biegająca z aparatem i plecakiem na którym były przypięte dwie broszki, z grafikami związanymi z przynależnością Polski do UE..pamiątki po marszach to mogłabym być ja...to byłam ja, ale ona mnie nie zaczepiła a szkoda, bo zidentyfikowała mnie bezbłędnie.
UsuńFascynująca podróż przez tradycje Sławatycza! Opis barwnych postaci brodaczy i ich szaleństwa dodaje uroku tej niezwykłej tradycji. Cieszę się, że udało Ci się wreszcie uczestniczyć w tym wyjątkowym wydarzeniu. Zdjęcia z konkursu na najpiękniejsze przebranie i piękny zachód słońca dodają dodatkowego klimatu. Dziękuję za podzielenie się tą fascynującą historią :)
OdpowiedzUsuńTroszkę czekałam na to uczestniczenie ale w końcu stało się...cieszę się bardzo. pozdrawiam serdecznie
UsuńAle kolory, poszalałaś faktycznie ze zdjęciami, ale wspaniale to wygląda! A zdjęcia Ciebie są na kilku portalach, cudArtenke też widać :)
OdpowiedzUsuńZnasz mnie, nie mam umiaru w pstrykaniu, a potem trudno wybrać zdjęcia na post, chyba zdajesz sobie sprawę, że zdjęć jest dużo więcej.
UsuńKilka zdjęć portalowych wynalazłam. Pozdrawiam