Zamieszkałyśmy w Jeleniej Górze, zwanej Stolicą Karkonoszy, w miłym apartamenciku, który miał wszystko co ludziom w mieszkaniu jest potrzebne, więcej było tych artefaktów niż w moim własnym mieszkaniu, pierwszy dzień i plan - zdobyć szczyt Skopiec w Górach Kaczawskich. ale, który ze szczytów jest najwyższy...Okole, Folwarczna, Baraniec czy Skopiec...wygląda na to, że wygrywa Okole 725m...Skopiec ma 718m, Folwarczna 723m, Baraniec 720m... numerki te jednak ciągle się zmieniają i do końca nie wiadomo, który najwyższy...wygląda na to, że zwycięzca znajduje się między Okolem a Skopcem...faktem jest ze wszystkie wyżej wymienione liczą sobie około 720 m...a Skopiec ciągle w spisie Korony Gór Polskich...
Więc zdobyłyśmy Skopiec bo on jest ważny, bo jest w Koronie!...''zdobyłyśmy'' to brzmi dumnie ale jeżeli chodzi o mnie to już przede mną tylko takie góry są do zdobywania
Pogoda nie rozpieszczała... wyruszyłyśmy w stronę szczytu z Przełęczy Komarnickiej..
Alquilamos un bonito apartamento equipado con todo lo necesario, para hospedarnos elegimos a Jelenia Gora, llamada La Capital de Karkonosze, dentro del plan para primer dia fue subir el cerro llamado Skopiec, un pico incluido a la lista de La Corona de las Montañas Polacas, la lista consta de 28 montañas...Skopiec es uno de ellos. No es muy alto, tiene cerca de 720 m, se considera que es el mas alto en el macizo de las Montañas Kaczawskie aún cuando es discutible si realmente lo es, se considera otros picos que podrían tener una altura un poco mayor..
Llegamos al pie de la montaña, fue día de mal tiempo, aún asi salimos al sendero.
Za nami piękny widok zmuszający nas do odwracania się co chwilę.
Detrás de nosotras quedaba el lindo paisaje que obligaba a voltearnos cada rato.
i ten niezwykły obiekt, dzieło artystki z pobliskiej wioski Komarno, stanęło tutaj w 2013 roku i nie sposób przejść obok bez zachwytu, jego niezwykłość, kolor, miejsce gdzie się znajduje... buty wędrujące w niebo...artystka nazwała swoją kreację .'' Droga w Błękit''
Bardzo chciałabym wrócić tutaj kiedy ta przestrzeń się zazieleni i pokryje polnym kwieciem... i żeby jeszcze było słonecznie i widoki sięgały tak daleko jak tylko to możliwe.
A pocos pasos se encuentra una curiosa obra realizada por la artista del cercano pueblo, consta de un tronco del arbol seco por el cual suben zapatos tratando de alcanzar el cielo...
Sería bonito regresar aqui cuando los prados se cubran de coloridas flores silvestres
Dochodzimy na polanę z ładnym widokiem i tutaj skręcamy w lewo, po około 100 m spaceru w lesie docieramy na szczyt.
Al rato llegamos a un plano de donde aparece otra vista bonita, un giro a la izquierda y en minutos alcanzamos el pico.
W tej skrzyneczce znajduje się pieczątka dla tych, którzy zdobywają i dokumentują zdobywanie Korony Gór Polskich.
Szczyt, no trudno nazwać go atrakcyjnym, ale jest.
En esta cajita guardan el sello , las personas que se proponen llegar a todos los picos de la Corona de Montañas Polacas documentan el hecho sellando un librito especial.
Regresamos por la misma ruta.
Trochę kropiło i robiło się coraz bardziej mgliście
Comenzó llover y apareció una neblina
lubię i takie klimaty, robi się magicznie, tajemniczo, baśniowo..
fue ...romántico, magico misterioso
Nie mogę powstrzymać się i robię znowu zdjęcia butom idącym w błękit, teraz spowitych w mlecznych woalach
No pude resistir, de nuevo tomé las fotos de los zapatos que caminan al cielo, ahora envueltos en una niebla lechosa.
Zjeżdżamy do
Komarna, te ruiny wymuszają zahamowanie samochodu, są imponujące ale żałosne...to ewangelicki kościół św. Jacka wybudowany ciekawie, bo na planie ośmioboku, we wnętrzu empory...wybudowano go w latach 1769-72
Ya en carro pasamos por un pueblo llamado Komarno, al ver estas ruinas nos paramos.. es lo que quedó de una iglesia evangélica fundada en los años 1769 - 72, hoy abandonada pero aún mostrando rastros de la belleza pasada.
Piękny dom szachulcowy, bo to chyba nie mur pruski, miedzy belkami z drewna widać raczej glinę..dach wyremontowany, nowy ale mury krzyczą o naprawę, skoro jednak widać troskę o dach to pewnie też będą roboty remontowe ścian.
Chyba mnie to ucieszyło, bo to śliczny budynek.
Al lado una casa de estilo de la región, con los muros de ladrillo intercalados de vigas de madera, el nuevo techo indica que la renovación esta en proceso y que esta belleza arquitectónica algun día recuperará todo su esplendor.
Reszta dnia była zdecydowanie deszczowa, czyli to świetna okazja na muzeum, wybrałyśmy się do Muzeum Karkonoskiego, z siedzibą w Jeleniej Górze.
No paraba de llover, decidimos entrar al Museo de Karkonosze en Jelenia Gora.
Pierwszą rzeczą, która zwróciła moja uwagę gdy tylko przekroczyłam drzwi wejściowe to było coś w rodzaju skansenu wewnątrz budynku.
Dentro del moderno edificio sorprende la presencia de una casa antigua , campestre, de la regíón de Karkonosze.
Czepki... mistrzostwo hafciarskie
Tocados femeninos con bordados hechos con una increible maestría.
Były też nepomuki
Entre los objetos antiguos encontramos las figuritas del San Juan Nepomuceno.
i to szkło... region Kotliny Jeleniogórskiej słynie ze szkła, znanego jako ''szkło śląskie'' .
La región es famosa por la producción de los objetos de vidrio conocido como Vidrio de Silesia.
Szklane chmury i widok zaokienny ....
Las nubes de vidrio y la vista al exterior del museo.
Po tak intensywnym i nie bardzo ciepłym dniu dobrze było odpocząć w przytulnym i miłym apartamencie..
Después de intenso, lluvioso y frio día nos apresuramos para descansar en muy acogedor apartamento que hemos alquilado.
A następny dzień był w Karpaczu, wczesny ranek, zimno i bardzo wietrznie, Artenka zdecydowała zdobywać Śnieżkę, o jej przygodzie można przeczytać na blogu
http://cudartenka.blogspot.com/2023/02/krolowa-sniezka.html
Ja i koleżanka opolska wybrałyśmy się na włóczenie się po mieście.
Al siguiente día , a muy tempranas horas de la mañana, nos hallamos en Karpacz, en la otra de las ciudades importantes de la región , mi amiga Artenka decidió llegar a la cumbre del pico mas alto de Karkonosze llamado Sniezka, nosotras, yo y mi amiga Jadzka desistimos por considerar que el frio y el viento fuerte dificultaban enormemente tal hazaña.
Las fotos de Artenka de la escalada vale la pena ver en su blog
http://cudartenka.blogspot.com/2023/02/krolowa-sniezka.html
Szukałyśmy miłego miejsca na pierwszą kawę a może nawet ciasteczko, przeszłyśmy kilkukilometrowy dystans z dolnego Karpacza aż do jak najbardziej górnego...wszystko było zamknięte...w końcu tuż przed świątynią Wang schrupałyśmy pączka na ulicy.., na ulicy a nie w miłej kawiarni..
nooo...Karpacz mnie trochę zawiódł.
Fue tan temprano que no conseguimos donde tomar el café mañanero, hemos caminado unos cuantos kilometros de la parte baja a la alta de la ciudad. sin poder tomarnos una taza de café.
I dotarłyśmy do świątyni, którą dobrze znam i która zawsze zachwyca
Finalmente llegamos a la iglesia de madera de Vang, la atracción mayor de esta ciudad, data de siglo XII, fue construida en Noruega y en el siglo XIX trasladada a Karpacz.
Na cmentarzyku wokół świątyni znalazłam dwa groby znanych artystów ..artysty pióra, Tadeusza Różewicza i HenrykaTomaszewskiego, twórcy Wrocławskiego Teatru Pantomimy.
En los alrededores de la iglesia se encuentra un pequeño cementerio, alli encontré tumbas de dos famosos intelectuales polacos...de Tadeusz Różewicz escritor y poeta y de Henryk Tomaszwski creador del famosisimo Teatro de Pantomima de Wroclaw.
A ten nagrobek zachwycający, szkło bardzo pięknie wkomponowane w kamień.
Encontré una tumba que me llamó mucha atención por la cruz hecha del vidrio silesiano incrustada a una piedra .
Schodząc do miasta widzę to co normalnie chyba jest zakryte zielenią a teraz bardzo widoczne...hotel Gołębiewski, który dla mnie jest niepotrzebną i raniącą ingerencją w karkonoski krajobraz.
Bajando a la ciudad destaca un enorme complejo hotelero.''Golebiewski'' que para mi representa una poco deseable ingerencia al paisaje montañoso de Karkonosze.
Głodne i czekające na Artenkę zaszyłyśmy się w restauracji, która przeszła Rewolucję...i muszę przyznać, że wnętrze było przytulne a danie dnia zadziwiająco tanie i bardzo smaczne... a i kelner był przemiły.
Kolejny dzień dobiegał końca.
Esperando a Artenka , muy hambrientas , entramos a un restaurante recomendado por una conocida especialista polaca de alta cocina ...no nos decepcionamos...comida fue excelente y de precios mas que salidarios.
Día llegaba a su fin...
Pozdrawiam y saludos
Droga w blekit rzeczywiscie robi wrazenie, pytanie tylko, kiedy przestanie sie podobac jakiemus podchmielonemu wyrostkowi i zniszczy just for fun.
OdpowiedzUsuńAlescie sobie wybraly pore roku na zwiedzanie i gorskie wspinaczki (podziwiam, podziwiam), ani swiat nie wyglada szczegolnie ladnie, ani pogoda nie dopisuje. Serce boli, kiedy sie patrzy na stopien zniszczenia tego pieknego kosciola i domow mieszkalnych. To nie Warszawa czy Lodz, gdzie cos sie dzieje, miasta pieknieja, a zaniedbywane przez dziesieciolecia budynki wreszcie pokazuja cala swoja krase. Male miasteczka i wsie czekaja na swoja kolej, z tym, ze ich mieszkancy moga juz nie doczekac. Wizerunek ratuje roznobarwnosc szklanych wyrobow, nie jest do konca tak smutno.
W Karpaczu bylam cale wieki temu, na pewno wiele sie tam zmienilo od tego czasu, za to nie przypominam sobie tej wiezy przy swiatyni Wang, ale moge sie mylic, wszystko zaciera sie z uplywem czasu.
Boszszsz... co za gigant z tego Golebiewskiego! Rzeczywiscie psuje LOOK (musze sie troche popopisywac swoja cudzoziemszczyzna, co nie).
A widzisz ta droga te Tobie si spodobała...miejmy nadzieję, że przetrwa, skoro już tam przetrwała od 2013 roku.
Usuńto prawda, nie jest to najlepsza pora na wycieczki ..ale jak się chce zwiedzać świat to i tak można. Jestem już tydzień w Zakopanem, bałam się ,że pogoda nie będzie najmilsza...ale ..całkiem nam się udało. Dzisiaj nawet padał prześliczny śnieżek., Wnuczki cay tydzień szalały na nartach, wiec też można o tej porze dobrze spędzać czas.
Wieża kamienna została dobudowana ze śląskiego granitu ale nie znalazłam informacji kiedy, mam wrażenie ,że wtedy kiedy zrekonstruowano kościołek, czyli w połowie XIX wieku.
W lecie kiedy drzewa pokryte są zielenią tego molocha hotelowego trochę mniej widać.
Jak się patrzy na tego molocha Gołębiowskiego to człek uświadamia sobie jaka kolosalna zmiana zaszła w podejściu do wypoczynku w górach. Dawniej turysta jechał w góry głównie po to aby po nich chodzić, a niewygody miał wpisane w program pobytu. Wystarczały mu więc schroniska ze zbiorową sypialnią na łóżkach piętrowych, a często spał po prostu na podłodze jak schronisko było przepełnione. A teraz nawet gdy po tych górach chodzi to jako dodatek pożądany jest wypasiony hotel z basenem ;)
OdpowiedzUsuńTe kolorowe szklane rzeźby w Muzeum Karkonoskim mnie zachwycają, pozostałe szkło także.
Świątynię Wang widziałam tylko 2 razy, ponieważ jednak częściej bywałam w Kotlinie Kłodzkiej. A kiedyś w drodze do Szklarskiej Poręby pociągiem, lokomotywa nie dała rady ciągnąć w górę, stanęła i ani du du, pociąg stał na wysokaśnym nasypie godzinę czekając aż przybędzie druga lokomotywa, a z pociągu nawet wysiąść się nie dało ;)
Mnie też bardzo się podoba ten kamienny nagrobek.
Zdecydowanie teraz inaczej widzi się turystykę...nam się wydaje, że kiedyś było bardziej autentycznie. Ale współcześni chyba jednak są bardziej wygodni.
UsuńSzkło jest moją słabościa, tak jak i Twoją, wiem o tym.
Wcześnie zaczęłyście sezon wycieczkowy, będzie więc bogaty rok. To piękne okolice które znam tylko z jednego, jakże bogatego pobytu. Noclegi mieliśmy w hotelu tuż za hotelem Gołębiewski i też zżymałam się na tego kolosa. Zupełnie nie wpisuje się w to otoczenie i psuje krajobraz.
OdpowiedzUsuńZaczęłyśmy od samego początki roku 2023...chyba ten rok zapowiada się nieźle. Teraz włóczę się z wnuczkami po Zakopanem, one uwielbiają zimę i narty.
UsuńGołebiewski...wiadomo..nie może nam się podobać.
Golebiewski - straszny....oby obrosl wysokimi drzewami w try miga! Za Karpaczem tez nigdy nie przepadalam, wolalam Szklarska Porebe, ale to troszku dalej. Tam w ogole, gdzie nie spojrzec, jest ladnie. Szklany krzyz na nagrobku jest przepiekny. Fajoska wycieczka.
OdpowiedzUsuńDrzewa już teraz kiedy się pokrywają liśćmi trochę zakrywają to wielgachne straszydło.
UsuńKrzyż zwrócił moja uwagę, pieknie został wkompomowany w ten surowy kamień.
Podziwiam Wasz zapał:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńNiech zapał nie gaśnie, chociaż coraz częściej odczuwam coś w rodzaju zmęczenia..ale nie poddaję się, Pozdrawiam serdecznie
UsuńZwiedzilyscie mała cząstkę tego co Jelenia Gora i okolice maja do zaoferowania.
OdpowiedzUsuńAle chyba głównym celem było zdobycie szczytów do Korony Gór Polskich
Niestety, Szklarska Poreba, Karpacz zrobiło się betonowymi miastami apartamentowców,
Warta zwiedzenia była Huta Julia w Piechowicach po drodze do Szklarskiej Poreby, no ale nie wszystko naraz
Ja się urodziłam w Jeleniej Gorze ale szczerze - to miasto mnie nie zachwyca
Wole swoje pobliskie wioseczki i ich skarby
Pozdrawiam
Orszulka
Oj Orszulko, Twoje tereny są naprawdę interesujące, kiedyś tam wrócę na pewno. Huta JUlia jest w moich zamiarach...A wioseczki uwielbiam
UsuńTe miejsca odwiedzałem wielokrotnie. Jelenia Góra, Karpacz czy Szklarska były punktem startowym w góry. Trzy lata temu też byliśmy, ale Karpacz stracił wiele ze swego uroku powoli będzie to drugie Zakopane zatłoczone przez turystów, Szklarska jeszcze się trzyma ale okolice są naprawdę ładne. Karkonosze zawsze zachwycają. Podziwiam wytrwałość i to bez względu na pogodę. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńa ja właśnie jestem w Zakopanem i luda tu jest niezwykle dużo...jestem tutaj ze względu na wnuczki, które luba narty i lubią rejwach zakopiański...przyjechały z Portugalii i dla niech znoszę nawet Zakopane... ale ja sobie zawsze znajdę jakieś orzyjemności, więc jest ok..
UsuńTylko zostawiam ślad, bo z telefonu źle się pisze, serdeczności Maria z PP.
OdpowiedzUsuńA ja tak lubię Twoje komentarze...ale wiem jak to jest komentować z telefonu wiec rozumiem i serdecznie pozdrawiam
UsuńJutro napiszę komentarz, z domu, Maria z PP.
Usuńcieszę się.....
UsuńOoo... a mój komentarz chyba się nie dodał. A tak się rozpisałem. No trudno.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko wrzucę to, co było na końcu (tak mniej więcej).
Chińska masówka postawiona na grobie Różewicza wygląda na jeszcze większe bezguście w zestawieniu z ciekawym nagrobkiem, jaki ma po sąsiedzku Tomaszewski. Szkoda, że nikt nie zadbał o odpowiednie upamiętnienie poety. Jeśli nawet rodziny nie było stać miejscowe władze mogły o tym pomyśleć. Zresztą po tym pomniku z wtopionym szklanym krzyżem widać, że nie trzeba dużo kasy żeby było gustownie i artystycznie.
Smutne.
Skromny człowiek i chciał skromnego pochówku, w miejscu które sobie wymarzył, na skromnym, cichym cmentarzyku obok przyjaciela..ale to nie znaczy że chciał taki nijaki nagrobek., ten kamienny ze szklanym krzyżem mógłby być jego..
Usuńpoza tym jakoś nijak nie wpasowuje sie w miejsce gdzie się znajduje...
No właśnie. Zwykły kamień, głaz z wyrytym nazwiskiem byłby skromny i lepszy od takiej masówki. Ale to trzeba mieć jakiś minimalny chociaż zmysł estetyczny żeby dostrzec, ze nie wszystko do tego cmentarza pasuje. Niestety u Polaków z tym słabo, słabiutko, co widać zwłaszcza na terenach odebranych Niemcom, gdzie jest nadal dużo zabytków i budynków przedwojennych.
UsuńBlachodachówka na tym szachulcowym (czy z muru pruskiego) budynku jest straszna. Remont po taniości, a w następnym kroku na pewno cały budynek obłożą styropianem i w najlepszym razie wymalują na nim belki.
Szklane przybudówki od frontu Muzeum Karkonoskiego - co to w ogóle ma być?
I wisienka na torcie, a właściwie rozlazła purchawka na karkonoskich zboczach - hotel Gołębiewski.
Straszne to wszystko.
Blachodachówka? widzisz... znasz się, ja na widok tego nowego dachu się ucieszyłam bo jest to znak że ktoś się zainteresował tym domem i że będzie remontowany i nie wierzę, że te piękne belki będą pokryte styropianem ..nieeee.....przecież to największa ozdoba tego domu...jesteś pesymistą, ja wierzę że wydobędą piękno tej architektury i przebaczymy właścicielom te blachodachówki.
UsuńGołębiewski....tak zgadzam się z Tobą.
co do muzeum..hmmm...no nie wiem, teraz takie szklane ściany często się wbudowuje do starych budynków, stare ściany odbijają się w szkle i ta ingerencja nie jest taka dramatyczna, ja osobiście lubię te szklane wstawki, ale przyznaję, że nie jestem w tym względzie autorytetem. podejrzewam, że zdjęcie pstryknęłam bez żadnego kadrowania, szybko, padał deszcz i zaraz wbiegłam do muzeum..
Praca rzeźbiarska pomysłowa i bardzo ciekawa, a mogiła H. Tomaszewskiego przypomniała mi czasy, gdy Mr Art robił pracę dyplomową na krakowskiej ASP- cykl obrazów inspirowanych teatrem pantomimy tego wybitnego artysty, którego zresztą miał okazję osobiście poznać. Do dziś pamiętam te obrazy...
OdpowiedzUsuńCała wyprawa jak zawsze interesująco opisana, pełna klimatycznych miejsc i olśniewających szczegółów...
Pozdrowienia zostawiam...
Dziękuję Polu i fajnie ,że spowodowałam, że wspominasz miłe rzeczy, bo takie one są.
Usuńpodobnie jak Ty lubię szperać po zakamarkach świata...sciskam serdecznie
Niesamowity ten pień z butami. Skrzyneczka z pieczątką czeka na mnie zdaję się :) Powiem Ci Grażynko, że czasem te niższe górki ponad tysiąc metrów wysokości to potrafią przysporzyć problemów. Świątynia Wong ogromnie mi się podoba. Nawet ciekawe to muzeum w Karpaczu.
OdpowiedzUsuńŚciskam najmocniej Grażynko, pięknej niedzieli.
Kasinyswiat
Skrzyneczka w miejscu gdzie z Twoimi dziewczynkami łatwo dotrzesz a jeszcze po drodze pooglądacie kolorowe buty, które kroczą w błekit. Oddaję równie serdeczne uściski
UsuńBłękitny pień w górach niczym mityczny totem, zdecydowanie lepiej wygląda w mgle, wyłaniając się z niej tajemniczo ... ale to nie moja bajka:-) Przygnębiająco działają na człowieka te leżące pnie, ścięte drzewa, wszędzie tną, wszędzie, ja nie wiem, co zostanie dla potomnych, goła ziemia. Bardzo podoba mi się ta zabudowa na Dolnym Śląsku, okazałe domy, tylko szkoda, że takie zaniedbane, ale może to kwestia własności, bo chyba nowi osiedleńcy po wojnie cały czas w zawieszeniu,, bez aktu własności, więc nikt nie chciał inwestować w nie swoje, nie będąc właścicielem. Tak, czytałam u Arteńki, jak zdobywała Śnieżkę, mocna zawodniczka:-) Świątynia Wang osobliwa w tym karkonoskim krajobrazie, ale podobała mi się bardzo, bo raczej nie znam ewangelickich świątyń, a ta jeszcze z ciekawą historią, zwiedzaliśmy ją w sierpniowym upale:-) Rodzimy, surowy kamień nagrobny, wprawione szkło pewnie z miejscowej huty, nagrobek przy świątyni zwraca uwagę swoją prostotą; trudno tu mówić o ciszy cmentarza, skoro tylu turystów odwiedza to miejsce, ale pewnie tym, co tu leżą, nie jest smutno:-) Poczytałam o historii samej parafii ewangelickiej, o cmentarzu, o tych, co tu leżą, zwłaszcza z niemieckich czasów, szkoda tylko, że czas powojenny niełaskawie obszedł się z tym miejscem, nie tylko z tym. Tak sobie myślę Grażynko, że obruszamy się na niszczenie naszych kościołów, zabytków, cmentarzy na wschodzie, a my tutaj co zrobiliśmy; może pamięć o wyrządzonych krzywdach każe mścić się choćby na grobach. Myślę, że na Arteńkę czekała herbata z prądem, po takim armagedonie na Śnieżce należało się jej, jak nic:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńbardzo mi się spodobało porównanie pnia do totemu, faktycznie tak wygląda...mnie się bardzo podoba, ożywia pejzaż i mają sens te buty idące w błękit, jest niezwykły.
UsuńTe domy i w ogóle tereny tzw. odzyskane gdzie napłynęła ludność wysiedlona ze wschodu do dziś cierpi na sierocą dolę...ludzie czuli się tam niepewne i po co inwestować co być może trzeba będzie opuścić..dzisiaj chyba już to myślenie powinno się zmienić, ale ciągle jeszcze jest tak dużo ślicznych domów w ruinie.
Bardzo trafna twoja uwaga na temat kościołów i cmentarzy, które się niszczy albo po prostu nie dba się o nie bo to nie nasza działka albo należała do tych, których uważamy za wrogów...obrzydliwe jest takie myślenie.
Artenka jak do nas w końcu przyłączyła pochłonęła danie dnia ze świetna a gorącą zupą ogórkową..nigdy nie jadłam tak dobrej zupy ogórkowej. a cena nadspodziewanie niska.
pozdrawiam serdecznie
Niesamowicie dzielne z Was Dziewczyny....Tyle w Was determinacji i ciekawości świata.
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi się podobają te zdjęcia we mgle.
Szacunek za całość...
Stokrotka
Uwielbiam mgliste zdjęcia...
UsuńCoraz częściej myślę, że jestem dzielna..hrehrehre
Z długimi wpisami problem mam taki, że po przeczytaniu zapominam co chciałam zostawić w komentarzu 😊. Zacznę może od tego, że też lubię mgłę bo wprowadza tajemniczy klimat ale wada jest taka, że wszystko zasłania. Ten nagrobek z kolorowym szkłem bardzo mi się podoba i zachwyca swoją prostotą. Nie podzielam natomiast Twojego zachwytu Drogą w Błękit, nie podoba mi się zestawienie kolorystyczne i myślę, że w naturalnych kolorach wyglądałoby to dużo fajniej. I brawa dla Artenki za samodzielne wejście na Śnieżkę.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia.
mam dokładnie tak samo z długimi wpisami, czytam i wiele mam do napisania w komentarzach ale kiedy dochodzę do końca już mi te spostrzeżenia uciekają.. Ale ja pstrykam zdjęcia jak oszalała i kiedy piszę reportaż szkoda mi każdego zdjęcia i wychodzi taki tasiemiec... Mnie taki kolorowy totem, jak nazwała te buty i pień Maria z Pogórza spodobał mi się taki bardzo kolorowy, ale być może jednak tropik gdzie wszystko jest kolorowe zostawił swoje ślady. Sciskam serdecznie
UsuńSzczyt to szczyt, liczy się, że zdobyty, a mgła piękna. Jednak to "dziełko" z butami w takim miejscu w tak nienaturalnej kolorystyce mnie osobiście do gustu nie przypadło.
OdpowiedzUsuńObejrzenia Wang zazdroszczę i będę tak zazdrościć aż do lata, bo w tym roku jedne z moich czterech wakacji spędzać będę w Karkonoszach, to też zobaczę:)
Szczyt zdobyty to szczyt zdobyty, masz rację, Jak widać dzieło butowe dzieli nas, ale tak zwykle bywa ze sztuką, bo to jednak sztuka, jednym się podoba innym nie i fajnie
Usuńno to też czekam na Twoją relację karkonoską..poczekam poczekam,,,ciekawa jestem Twoich wrażeń.
Buty wyszły pięknie, szczególnie we mgle. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńdzięki za komentarz i pozdrawiam
UsuńPrecioso reportaje, deseando ver el siguiente. Un abrazo.
OdpowiedzUsuńEscribiré pero estoy un poco floja. beso y abrazo
UsuńOjej, byłaś w moich górach! Na pierwszym zdjęciu jesteś blisko siodła Przełęczy Komarnickiej, 100 czy 200 metrów od małego parkingu na końcu wioskowej uliczki. Zaraz skręcisz w prawo, szlakiem ku Skopcowi. Zwykle na końcu prostego fragmentu tej drogi, gdy dochodzi się do rozgałęzienia, nie skręcam w lewo, w stronę szczytu, a w prawo. Po paruset metrach wychodzi się na otwarte, widokowe zbocza Barańca z pięknymi widokami na niemal całą Kotlinę i liczne góry. Na Skopcu byłem dawno, bo jak zauważyłaś, widoków stamtąd nie ma, a sam szczyt jest ledwie zauważalny.
OdpowiedzUsuńKompozycja na Przełęczy Komarnickiej ma sporo lat i wiele przemian za sobą, ale idea przewodnia wciąż ta sama: iść ku niebu. A może wyznaczyć drogę do nieba. :-)
A w Muzeum Karkonoskim nie byłem, przyznaję z (lekkim) wstydem.
Myślę, że dobrze zrobiłaś nie idąc na Śnieżkę. To uciążliwy szlak i długi jak na zimowy dzień.
Karpacz jest dla mieszczuchów lubiących długie wieczory niekoniecznie na szlaku; może za wcześnie szukałyście otwartej kawiarni?…
Jesteś miłośniczką architektury, chyba zwłaszcza sakralnej! Gratuluję pasji i wiedzy.
Nagrobek kamienno-szklany jest piękny, a pomysł oryginalny.
Krzysztof Gdula
Byłam, byłam i obiecuję sobie, że jeszcze tam kiedyś zajrzę, urokliwe są Sudety a ja je mało znam. Pamiętam bardzo dobrze ten skręt w lewo na Skopca a Ty ładnie opisujesz drogę na prawo więc trzeba będzie zobaczyć te piękne widoki , te trasy wydają a mi się mało wyczerpujące, można sobie iść i oglądać, przystawać i cieszyć oczy...może brata kanadyjskiego wyciągnę na takie wędrówki, wtedy poproszę o wskazówki.
UsuńWidziałam na Twoim blogu zdjęcie z 2018 roku butów kroczących do nieba, rzeczywiście było trochę inaczej, czyli autorka dalej dopieszcza swoją kompozycję, fajnie...
Lubię ładną architekturę, jakąkolwiek a sakralnej u nas mnóstwo, więc sobie oglądam.
Nagrobek z krzyżem szklanym bardzo w moim guście, elegancki, minimalistyczny, łączący i śląskie szkło i kamień karkonoski...
pozdrawiam
Chętnie służę pomocą w ustaleniu trasy.
UsuńDziękuję, jeżeli się wybiorę w " Twoje" strony poproszę o wskazówki...
UsuńGrażynko, zadziwił mnie projekt butów idących w górę, sam pomysł bardzo mi sie spodobał, może kolorystyka dość agresywna, no ale wizja artysty jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńPiękne hafty nakryć głowy, piękna świątynia Wang, podobna widziałam w skansenie koło Oslo. W Sudetach bywałam dawno temu. Ziemie Odzyskane budzą we mnie różne przeciwstawne uczucia, łącznie z tym, że nie są do końca " nasze"
Podobnie mam, gdy odwiedzam Wilno czy Lwów, ale wtedy serce mnie boli bardziej, gdy widzę zniszczenia...
Pozdrawiam Cię serdecznie.:))
Mocne kolory chyba teraz wchodzą w sztukę, dekoracje, modę... więc już mam oczy przyzwyczajone do takich efektów. A w krajobrazie szarym, zimowym i mało barwnym bardzo zwraca uwagę i rozwesela.
UsuńNasze nie nasze tereny przecież jesteśmy w Europie, mnie już takie myśli nie prześladują...pozdrawiam serdecznie też...
Jaka szkoda, że nie mogłyśmy się spotkać. Jednak mnie w tym czasie niestety z powodów bardzo smutnych dla mnie byłam poza Jelenią Górą.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bardzo...może następnym razem
UsuńO, znajome klimaty i ścieżki!
OdpowiedzUsuńPięknie się włóczysz i ciekawe zdjęcia robisz:-)