Wybraliśmy się na Mazury, bo nie sa tak odległe, Arte twierdzi, że są jednak niebliskie (http://cudartenka.blogspot.com/2017/09/mazury-sa-tak-odlege3.html) ...trzy dni, pierwszy pochmurny ale nie deszczowy, dwa pozostałe cudowne, jak sie okazuje, szczesciary z nas, raczej szczęściarze bo był z nami też mężczyzna! wypatrujemy po drodze kapliczek, opanowane, Arte i ja, pasją nepomukową . Jest ! Wymuszone, na prowadzącym samochód, hamowanie a na nawet zawrócenie z drogi...nie, to nie św. Nepomucen... ale kapliczka stara z 1815 roku.
Salimos al noreste de Polonia, a Masuria... viaje de tres dias, el tiempo nos favorecio, primer dia nublado pero sin llover, el segundo y tercero magnificos! Nos hemos considerado con suerte. Mi amiga y yo no dejamos de mirar por las ventanas del carro en busca de las capillitas de San Nepomuceno, una recien inventada pasion por identificar los lugares donde estos se encuentran.
De repente ..alli esta! pero no fue dedicada a San Nepomuceno , sin embargo la parada valia la pena, la capillita contaba con mas de 200 años.
Nagle coś mignęło wśród ogrodzenia ! znowu hamowanie ...i tym razem jest!
Un ratico despues veo otra , esta si es de San Nepomuceno, tomamos las fotos que enriqueceran nuestra coleccion de capillitas del Santo..
z ptaszkami
con los pajaritos
Pierwszy zaplanowany przez Arte przystanek...Wielbark, bo tutaj jest kościół pw. św. Jana Nepomucena, neogotycki, zbudowany w latach 1879-1880.
Czyżby św. Nepomucen wyznaczał nam trasę?
Primera parada planificada por Artenka, un pueblo llamado Wielbark, aqui se encuentra la iglesia neogotica dedicada al San Nepomuceno, erigida en los años 1879 - 1880.
Sera que seguimos las huellas del Santo?
Alli esta, en el vitral, desde interior de la iglesia se vera mas bello.
jest! ten z lewej strony
Es el del lado izquierdo.
Przykościelna, też neogotycka jak kościół, kapliczka z 1885 roku.
Al lado de la iglesia se encuentra linda capillita neogotica del año 1885.
Wśród zabytków Wielbarku są domy z XIX wieku, pewnie ten jest jednym z nich...
Entre los monumentos historicos del pueblo se encuentran las casas del siglo XIX, creo que esta es una de ellas.
Ale pędzimy dalej, na Mazury! Wielbark jest na pograniczu Kurpii i Mazur, kończy się nam gorączka nepomukowa, Mazurzy byli w większości ewangelikami, nie stawiali kapliczek , w przeciwieństwie do Warmii gdzie jest ich tak wiele, że stały się one symbolem regionu.
haaaamuuuuj!
ile gęsi, wszystkie bialutkie...jaki piękny widok!
Seguimos el camino hacia Masuria, Wielbark esta situado en el limite entre Kurpie y Masuria, aqui lamentablemente se termina nuestra fiebre de los Nepomucenos.
Los habitantes de Masuria fueron evangelicos, ellos no tuvieron la costumbre de poner capillitas de lados de los caminos, no es asi en la vecina Warmia donde han puesto tantos que resultaron ser el simbolo de la region....sera en otra ocasion.
Freeeenaaaaa!!
Cuantos gansos, bellos, banquitos todos!
tak to jest "iść gęsiego"
Esto es lo que se llama la fila de gansos caminando
i Kętrzyn, najważniejszy punkt tego dnia.
Zamek kętrzyński... zbudowany w XIV wieku przez Zakon Krzyżacki na terenach osady pruskiej zwanej Rast, miał bronić przed najazdami litewskimi ale przede wszystkim być bazą wypraw krzyżackich na wschód. W swej historii przechodził z rąk do rąk, z krzyżackich w polskie, z polskich w krzyżackie, był przebudowywany , rozbudowywany, powiekszany, w latach 1911-1912 został wykupiony przez miasto...w 1945 zamek zajęły wojska radzieckie, miasto ucierpiało, zamek i starówka zostały spalone, w latach 60 XX wieku zamek odbudowano, mieści sie tutaj biblioteka miejska i muzeum regionalne.
Y Ketrzyn.. el mas importante punto del plan de este dia ...una ciudad de larga historia, en lejano pasado estos terrenos` fueron habitados por los pueblos balticos llamados prusios, en el siglo XIII fueron dominados por la Orden Teutonica. El asentamiento llamado por los prusios Rast fue elegido en el siglo XIV por la Orden para construir un castillo con el proposito de defenderse contra los ataques de Lituania pero principalmente para tener un sitio bien protegido en los tiempos de las conquistas hacia el Este de Europa. El castillo con frecuencia pasaba de manos a manos, de teutonicas a las polacas y de las polacas a teutonicas. Durante siglos sufrio transformaciones , ampliaciones , reconstrucciones...finalmente en los años 1911- 1912 fue comprado por la ciudad, despues de la guerra en el año 1945 la ciudad fue ocupada por los soldados sovieticos y quemada junto con el castillo...en los años 60 del siglo XX la fortaleza fue reconstruida, actualmente en ella funciona la biblioteca y el museo de la region.
W holu muzeum znajduje się jedna z niewielu rzeżb z piaskowca, które znaleziono na terenach zamieszkiwanych przez plemiona pruskie , zwie się je baby pruskie, do dziś nie wiadomo dlaczego powstawały.
Tajemnicze baby pruskie.... na ich temat snuto czy snuje się ciągle wiele interesujących legend, ale do dziś pozostają owiane inspirującą tajemnicą..
En el vestibulo del museo regional se encuentra una de las tallas de mujeres encontradas en las tierras de los prusios hechas en piedra arenisca.
Misteriosas mujeres prusias...sobre ellas se tejen muchas leyendas...lo cierto es que siguen rodeadas de un excitante misterio.
Niedaleko zamku znajduje sie tezżczternastowieczny kościół św. Jerzego..najlepiej zachowany kościół obronny na Mazurach, Niestety nie starczyło nam czasu by tam zajrzeć...
En las cercanias del castillo se halla la iglesia de San Jorge del siglo XIV, es la iglesia - fortaleza mejor preservada en los terrenos de Masuria, pero por falta del tiempo no pudimos visitarla.
Skierowalismy sie do Drogosz, oddalonych ponad 20 km od Kętrzyna, chcieliśmy zwiedzić kompleks pałacowoparkowy pruskiego rodu szlacheckiego Donhoffow.
Po drodze taki widok! i obowiązkowe hamowanie, takiej ilości żurawi nie widziałam i nie spodziewałam się zobaczyć.
Tak byłam podekscytowana, że żle ustawiłam aparat fotograficzny i wyszło jak wyszło ale oddaje i dokumentuje to niezwykłe wydarzenie!
Nos dirigimos a Drogosze, un pueblo al noroeste de Ketrzyn, en el se encuentra un imponente palacio de la aristocracia prusiana de los Donhoff.
Como me sucede con frecuencia obligue a frenar el carro... como no detenernos si aparecio una vista tan espectacular...las grullas! una cantidad de ellas impresionante, nunca habia visto tantas, ni pensaba verlas.
Drogosze... były one siedzibą najpierw rodów Wolffersdorf i von Rautter z pałacem który spłonął doszczętnie w 1690 roku, nowym właściecielem majątku stał się pruski ród szlachecki von Donhoffow. Bogusław Fryderyk von Donhoff wybudował w latach 1710-1714 imponujący pałac w stylu barokowym, który stał się największą rodową siedzibą na Mazurach... rozbudowywany w późniejszych latach, upiększany, nazywany był wschodniopruskim Wersalem.. osiągnął długość blisko 100 metrów, w jej wnętrzch znajdowało się 365 okien, tyle ile dni w roku, 52 pokoi tyle ile tygodni w roku, 12 kominków tyle ile jest miesięcy, 7 balkonów tyle ile dni w tygodniu, cztery kolumny tyle ile pór roku...w 1816 roku zginął w pojedynku ostatni męski potomek rodu Donhoffow linii drogoskiej Stanisław Otton, posiadłością zajęła się hrabina Angelika zu Dohna przez kilkadziesiąt lat upiększając i rozwijając majątek ..po jej śmierci dostał się spokrewnionej Donhoffom rodzinie Stolberg- Wernigerode i pozostał w ich rękach aż do zakończenia drugiej wojny światowej, po wojnie został oddany Ośrodkowi Szkolenia Rolniczego, w 1991 roku wystawiono go na sprzedaż, obecnie jest w rękach prywatnych i nic w zasadzie tam sie nie dzieje oprócz małych napraw w celu zabezpieczenia pałacu, ale niewątpliwie powoli niszczeje.
Mieliśmy szczęście, bo mimo że pałac jest zamknięty i nie udostępnia się go zwiedzającym , miła pani która posiada klucze do pałacu uprzemnie nas oprowadziła po jego wnętrzach.
Drogosze.. fue la cuna de los nobles Wolffersdorff y von Rautter cuyo palacio fue totalmente destruido por un incendio en el año 1690, su fama comienza cuando la propiedad compra una importante familia prusiana de los Donhoff, Boguslaw Fryderyk von Donhoff ha construido en los años 1710 -1714 un imponente palacio de estilo barroco, en los años siguientes ampliado, mejorado, embellecido llego llamarse Versal de Prusia Oriental...de largo tuvo cerca de 100 m, en sus interiores hubo 52 cuartos ( igual al numero de semanas en un año)), 365 ventanas (correspondientes al numero de los dias en el año), 12 chimeneas ( igual al numemro de los meses), 7 balcones (porque hay siete dias en una semana), 4 columnas de la entrada correspondientes a las cuatro estaciones del año.
La muerte en el duelo del unico descendiente masculino de los Donhoff, Stanislaw Otton, que tuvo lugar en el año 1816, dejo la propiedad en manos de la condesa Angelika zu Dohna, ella administro con mucho exito durante decadas las tierras y el palacio embelleciendolo aun mas y desarollando la produccion en latifundio..al morir , las propiedades pasaron a la familia de Stolberg Wernigerode emparentada con los Donhoff, despues de la segunda guerra mundial propiedad paso a las manos del estado polaco convirtiedola en la escuela agricola, en el año 1991 fue vendida , actualmente esta en manos privadas, lamentablemente el nuevo propietario no hace mucho, el palacio desmejora dia tras dia. La mansion esta cerrada para el publico, sin embargo tuvimos suerte de encontrar la señora que guarda las llaves...amablemente nos enseño sus interiores..
Największe wrażenie zrobiła na mnie kaplica w lewym jego skrzydle. Znajdują się w niej symboliczne nagrobki Stanisława Donhoffa i Angeliki zu Dohna.
La mas grande impresion causo en mi la capilla en la ala izquierda. En ella se encuentran las tumbas simbolicas de Stanislaw Donhoff y de la condesa Angelika zu Dohna.
Symboliczny nagrobek Angeliki zu Dohna
Tumba simbolica de Angelika zu Dohna
i młodego Stanisława Donhoffa
Simbolico sepulcro de joven Stanisław Donhoff
Epitafia rodziny Stolberg Wernigerode
Los epitafios de la familia Stolberg Wernigerode
Każdy kominek jest inny
Cada chimenea es diferente.
Malowidło sufitowe w jednej z sal.
La pintura al fresco en el techo de una de las salas.
Herb rodowy nad drzwiami wejściowymi.
El escudo a la entrada al palacio.
W drodze powrotnej sarenka
De regreso un regalito de la naturaleza.
a raczej dwie sarenki...i koniec pierwszego dnia podróży mazurskiej.
mas bien dos regalitos...llego al fn el primer dia del viaje.
Pozdrawiam y saludos.
Wspaniała wyprawa. Ile zwierząt zobaczyłaś.
OdpowiedzUsuńW tym rejonie zachowało się wiele zabytków, które kuszą turystów. Wszystkie te historie z nimi związane, są bardzo ciekawe.
Tak ! na wschodnich krancach Polski jest wiele takich historycznych ciekawostek, co jest pasjonujace dla mnie, bo zawsze cos niezwyklego sie znajdzie nawet w wydawaloby sie niczym specjalnym nie odznaczajacym sie miejscu...a jednak nie! ale zastanawiam sie czy czasem jak sie chce, to wszedzie sie znajdzie mnostwo takich interesujacych miejsc.
UsuńA zwierzeta zawsze ich szukam gdzie tylko sie znajduje. Pozdrawiam
Grażyno uważam, że jak się dobrze poszuka, to wszędzie znajdzie się coś ciekawego i pięknego :)
UsuńTez tak mysle...wiec zawsze gdzie bywam staram sie cos niezwyklego znalezc!
UsuńWspaniała budowla, jakie detale, a jeszcze było Wam dane zwiedzić ją; Twarze na nagrobkach, jak maski pośmiertne, epitafia, ileż tu historii, że żołdactwo sowieckie nie zniszczyło barbarzyńsko, aż dziw; ciekawe tereny bardzo, zupełnie mi nieznane, pewnie teraz dobra pora na zwiedzanie, mniej turystów; u nas nie ma gęsi na wolnym wybiegu, chyba ż e fermy, a tutaj tyle ptactwa, aż oko cieszy; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNiesamowita budowla i w tak malej miejscowosci, mam nadzieje ze nie dane jej bedzie calkowicie popasc w zapomnienie. Ja mysle Mario, ze tam nigdy nie ma zbyt wielu turystow. Pewnie wiekszosc siedzi nad jeziorami...pozdrawiam serdecznie
UsuńWernigerode jest niedaleko nas, wprawdzie juz w Saksonii, ale o rzut beretem w Gorach Harzu. Nie wiedzialam, ze rodzina grasowala na Mazurach.
OdpowiedzUsuńNo popatrz...grasowala, mialam trudnosci z przepisaniem tego nazwiska a dla Ciebie pewnie tak nie jest! pozdrawiam serdecznie
UsuńPięknie opisane, szczególnie te hamowania:)
OdpowiedzUsuńPałac w Drogoszach, oplątanych czerwonym winobluszczem jak szalem, prezentuje się bardzo okazale.
Tez tak uwazam, hamowania byly swietne i prowadzacy samochod wykazal wiele cierpliwosci...swietny kierowca!!!
UsuńCoś nie tak napisałam - pałac był oplątany:)
UsuńZwróciłam teraz uwagę na piękne, czerwono-zielone firanki w oknach.
Świetny??? Mistrz!!!
Swietny kierowca to mistrz kierownicy.
UsuńPalac oplatany czerwonym winobluszczem jak szalem...no no no...Arte to poezja !
Wieeeem:)
UsuńZawsze mi żal jak widzę niszczejące zabytki. Najpierw niewłaściwe użytkowanie, a potem żałosny powrót w prywatne ręce. Dla większości takich obiektów to powolne popadanie w ruinę.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Waszą umiejętność wyszukiwania ciekawych miejsc.
No zal!...ze tez nie ma sposobu na to, by takie zabytki wykupione byly restaurowane a jezeli nie to nalezaloby odebrac takie cuda.
UsuńEwo..zajrzyj do Caffe Lisboa w Krakowie przy ul. Dolnych Mlynow i sprobuj pasteis de nata..a moze bylas, podobno znakomite z expresso, jezeli tak to jestem zdolna wsiasc do pendolino by sprobowac!
Mówiłaś mi, że byłaś w Drogoszach, a jednak to niezwykłe - zobaczyć u Ciebie w blogu zdjęcia miejsc, w których się wychowałam :)
OdpowiedzUsuńJa sie ucieszylam kiedy mi powiedzialas o Twoich, do dzis zwiazkach z Drogoszami, bylo to troche tak jakbym Cie tam odwiedzila. Pewnie jeszcze nie raz tam bedziesz i pewnie nawet zdjecia zamiescisz i cos opowiesz a ja juz bede miala wyobrazenie o tym miejscu. Fajnie.
UsuńDziś wróciłam z Drogosz, byłam od niedzieli. Tym razem nie pojechałam pod pałac, tylko raz do ogrodu do kurek. Zimno było i nastrój, jak wiesz, nie sprzyjał. Najchętniej bym się skuliła pod kocem.
UsuńWiem...
UsuńJak patrzę na pałac w Drogoszach to prawie że słyszę zgrzytanie zębów czasu i myślę sobie, dlaczego ludzie zachwycają się klimatem zapuszczonej warszawskiej Pragi, a jeśli chodzi o pałace i dworki to oczekują, że zostaną odrestaurowane, nie myślisz Grażyna, że warto by się nad tym zastanowić? :) A może by zostawić ten pałac w takim stanie w jakim jest, tylko przeprowadzić prace zabezpieczające aby było w nim bezpiecznie, wstawić jakieś meble i użytkować. Odtworzenie tylko tego fresku to kolosalna kasa. Niedaleko mnie prywatny właściciel odrestaurowywał kamienicę, to co zrobił z utrąconymi atlantami to zgroza, nie wiadomo czy wyrywać sobie włosy z głowy z rozpaczy, czy wyć ze śmiechu, one są teraz groteskowe! To takie sobie rozważania około tematu ;) Ten zegar usytuowany w dość nieoczekiwanym miejscu :)
OdpowiedzUsuńStado żurawi imponujące! :)
Arte ma jednak dalej na Mazury niż Ty, no i jej tytuł to była chyba także przenośnia :)
To pałac w miejscowości, w której się wychowałam, moi rodzice nadal tam mieszkają. Przez kilkadziesiąt lat był użytkowany przez Ośrodek Szkolenia Rolniczego i wtedy był doskonale utrzymany. Lewe skrzydło to była oczywiście kaplica z sarkofagami, po środku biura, sale wykładowe i biblioteka, a prawe skrzydło to były mieszkania.
UsuńPo tym, jak kupił prywatny właściciel, pałac niszczeje, z grubsza tylko zabezpieczony. Powód jest prosty - pojedyncza osoba w życiu takiego obiektu nie zdoła utrzymać, może nawet nie da rady ogrzać, nie mówiąc o remontach. To jest ogromny budynek, największy w całych byłych Prusach Wschodnich.
Aniu rodzi się więc pytanie dlaczego został sprzedany prywatnej osobie, powinny być takie przepisy które by to regulowały.
UsuńTak, taki ogrom odremontowac to jest prawie niewyobrazalne dla jednego wlasciciela, nie wiem po co ktos to kupil, zeby pozostawic i byc swiadkiem jak niszczeje...szkoda, bo to bardzo piekny obiekt, wyglada na to ze dach jest dosyc dobry bo nie ma chyba filtracji, wiec troche jeszcze wytrzyma.
UsuńMario, to były lata, kiedy taka prywatyzacja była jeszcze trochę dzika. gdyby był całkiem niezabezpieczony, to można by odebrać, ale zawsze było w miarę zabezpieczone. Zresztą teraz nawet nie wiem, czy to ten sam właściciel. Ale też mało która instytucja mogłaby sobie na niego pozwolić - jego ogrom działa na jego niekorzyść.
UsuńPtaszki towarzyszą Ci wszędzie, nawet świętego Nepomucena "opanowały", żeby zrobić Ci przyjemność :)
OdpowiedzUsuńptaszki widze wszedzie, pewnie one sa wszedzie a ja mam oczy na nie wyczulone, dlatego je dostrzegam natychmiastm a te sw, Nepomucena siedzialy sobie na kapliczce i zanim zlapalam za aparat to zdecydowaly sie odfrunac.. jednak udalo mi sie je zlapac w ostatniej chwili.
UsuńLubie te latajace zyjatka, bardzo!
Piękne i urokliwe miejsca. Miło z Tobą po świecie podróżować - po Polsce :)
OdpowiedzUsuńWarto sobie powedrowac po takich urokliwych miejscach...pozdrawiam
UsuńTa pruska baba to chyba jednak z czegoś twardszego, niż piaskowiec. Będę miał okazje, to dopytam znajomego, który pracuje w muzeum.
OdpowiedzUsuńPałac na zdjęciach wygląda lepiej, niż na żywo.
Gdies przeczytalam ,ze z piaskowca ale masz racje, piaskowiec jest malo twardy zapytaj, moze to granit?
UsuńPalac ladniejszy na zdjeciu? to sprawa kadrowania...mam manie szukania ujec, ktore daja taki wlasnie efekt, np weszlam w malutki ogrodek budynku obok palacu i mam palac wsrod kwiatow...
Kolega nie był do końca pewny, ale obstawiał właśnie jakiś granit.
UsuńMe ha encantado. Besos.
OdpowiedzUsuńGracias y besos!
UsuńSzkoda, że nie zajrzałaś do tej gotyckiej świątyni w Kętrzynie. We wnętrzu zachwyca precyzyjnie wykonane sklepienie kryształowe. Pałac w Drogoszach wydaje się zbyt wielki, by jedna osoba mogła go zrewitalizować. Cóż, zwykle dawne pruskie pałace eksploatowano do upadłego, nie dbając o remonty. Może przyjdą jeszcze dobre czasy dla tej budowli.
OdpowiedzUsuńJeszcze kiedys zajrze! a jezeli chodzi o Drogosze to tez mam nadzieje, ze jednak calkowicie nie popadnie w zapomnienie i ktos sie nim zainteresuje..pozdrawiam!
UsuńCzy wiesz, że św. Nepomucen zginął w wodach Wełtawy zepchnięty do niej z Mostu Karola.
OdpowiedzUsuńW miejscu tym jest tabliczka ku jego czci oraz piękny pomnik. Dowiedziałam się o tym, będąc ostatnio w Pradze.
Mazury uwielbiam, ale tak dawno tam nie byłam.
Pozdrawiam:)
Znam historie sw. Nepomucena, na moscie Karola zdjecie mi zrobilam , ale wtedy nie opanowala mnie jeszcze mania jego szukanie gdziekolwiek bywam czy bywamy z kolezanka. Pozdrawiam serdecznie
UsuńPiękna pogoda była, świetne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńMielismy szczescie i wspomnienia piekne rzeczywiscie!
UsuńPiękne zdjęcia. Uwielbiam w wolnej chwili przeglądać takie blogi. Super.
OdpowiedzUsuńOj dziekuje! ciesze sie!
UsuńJaka szkoda, ze palac niszczeje. Tyle pieknych detali, taka historia!
OdpowiedzUsuńDziekuje Grazynko za wyprawe:) Pozdrawiam goraco:)
Palac nieszczeje, a taki piekny! Pozdrawiam tez bardzo serdecznie!
UsuńMieszkałam na Mazurach prawie 3 lata i zdecydowanie wolę tam jechać na wycieczkę ..........
OdpowiedzUsuńGrażyno! z wielką przyjemnością czytam relacje z Twoich podróży. Nabrałam apetytu na mazurską wyprawę (najszybciej latem) Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam kolejny pałac "do adopcji", chyba nawet większy niż opisywany przez Ciebie.
OdpowiedzUsuń