Lubię odwiedzać Kazimierz, mam do niego sentyment, z przyjemnością zawiozłam rodzinę do tego uroczego miejsca...pełna nadziei ze się spodoba . Spodobał się. Włóczyliśmy się po uliczkach, weszliśmy na gorę Trzech Krzyży, na zamek, nadbrzeżną promenadę i Wislę pozdziwialiśmy na drugi dzień w deszczu. Smakowaliśmy małe kawiarnie i restauracyjki, a herbatę wypiliśmy w Herbaciarni U Dziwisza.
Me gusta visitar Kazimierz, siempre lo hago con mucho agrado, con placer llevé a mi familia a este lugar ...con esperanza que les guste. Gustó! Hemos paseado por las calles , subimos a la montaña de tres cruces, disfrutamos viendo el castillo, el bulevar en la orilla del rio y Vistula admiramos otro dia detrás de fina cortina de lluvia.. Hemos disfrutado de pequeñas cafeterias y restaurantes, el té tomamos en el salon de té "Herbaciarnia u Dziwisza"
Cały urok w zabudowie , w dachach, w zamku w oddali.
Todo el encanto en las casas , techos y el viejo castillo de defensa de siglo13 reinando sobre la ciudad.
Jedna z kamienic Przybyłów jak koronka na tle niebieskiego nieba.
Una de las casas de los hermanos Przybyla, como un encaje sobre el cielo azul.
Widok na miasto obmywane Wislą...
La vista hacia la ciudad rodeada por las aguas de Vistula
I jakże nie zrobić sobie zdjęcia z tak wspaniałym tłem
Y como na hacerse la foto con un un fondo asi!
i potrzeć nos psa Werniksa , przynosi szczęście.
Y frotar la nariz del perro Werniks, famoso perro callejero de Kazimierz, traerá la suerte?
i dosiaść koguta kazimierskiego
Montar el gallo de Kazimierz
Ach te sklepiki!
Wow! estas tiendecitas!
e infinitas galerías!
W jakimś ogródku taka para!
En un jardincito esta pareja!
a potem wymusić zmęczeniem, zmęczenie portugalskiego taty.
Al final vencida por el cansancio , cansó a su papa.
Na ulicy Krakowskiej odkrycie! herbaciarnia u Dziwisza...
En la calle Krakowska un descubrimiento! un salón de té "U Dziwisza"
Pełna bibelotów, kto je lubi będzie jak w niebie, kto nie, lepiej niech nie wchodzi.
Lleno de adornos y adornitos, a quien le guste el ambiente recargado será feliz, al que no, mejor que no entre.
Chyba, że na taaaaaki tort sie skusi.
Bueno ..perderá una torta así!
Póżnowieczorny powrót na nocleg, dwie małe dziewczynki zachwycone że mogą tak pózną porą!
De noche el regreso al lugar de dormir, las dos pequeñas felices que pueden hacerlo tan tarde!
A ranek ..wstał deszczowy, bardzo deszczowy, Wisła i tak ma swój niezwykły urok.
Otro dia, la mañana amaneció lluviosa, Vistula y asi se ve hermosa.
Moje małe rozweseliły kolorami zadeszczone miasto.
Mis pequeñas alegraron con el color las grises y mojadas calles de la ciudad
A Sandomierz jak Samokov....co nam pozostało w pamięci?
"z miasta Samokov tylko deszcz
i nic prócz deszczu".
No bo właśnie czytam biografię Szymborskiej i stąd ten cytat.
Ale może nie tylko ten deszcz
Despedimos Kazimierz con una foto, con la esperanza de mejor clima en Sandomierz.
A Sandomierz como Samokov...que nos quedo en el recuerdo?
" de Samokov solo la lluvia
y nada mas que la lluvia"
Como en el poema de Wislawa Szymborska , premio Nobel de literatura... estoy leyendo su biografia y recorde estas polabras...
Pero solo la lluvia?
Ratusz i szybkie zdjęcie nie bardzo wykadrowane.
El ayuntamiento, una toma rápida sin mucho detalle.
Nerwowy zakup szykownych płaszczyków by dodać koloru zmokłym uliczkom.
Nerviosas compras de abrigos para añadir un poco de color a las calles mojadas.
W przytulnej kawiarence, szarlotka, pierwsza urodzinowa słodkość na cześć solenizantki w zielonym płaszczyku.
En una acogedora cafetería , la tarta de manzana, primera tortica para celebrar el cumpleaños de la que lleva el abriguito verde .
Deszczowe pozowane zdjęcia .
Las fotos en la lluvia , poses de modelos.
I tyle z Sandomierza , jednak nie tylko deszcz.
Ominólismy Krakow ( znany nam wszyskim) o póżnej porze śpiesząc sie by dotrzeć do Zakopanego jeszcze przed nocą!!!
Poco de Sandomierz..
Pasamos la bella Cracovia ( ya para todos conocida) y tarde llegamos a Zakopane.
przecież trzeba solenizance zaśpiewać sto lat ...po polsku, po wenezuelsku, po angielsku, po portugalsku! świeczka, coś w rodzaju tortu i roże czerwone....
Hay que cantar a la cumpleañera cumpeaños feliz...en polaco, en español, en ingles y en portugues!, La vela, algo asi como una torta y rosas rojas.
A potem tańce , znowu za póżna pora dla dzieci, ale urodziny i wakacje przecież!
Despues el baile, tarde para las niñas pero estan de vacacionies y hay que celebrar el cumpleaño de mama y tía.
Portugalskie wygibasy na parkiecie
Las acrobacias portuguesas en la sala de baile!
El día siguiente las atraciones de los Tatra.
Pozdrawiam ..saludos
Z przyjemnościa poczytałam i pooglądałam :-) Kazimierz to moje strony. Niestety jak się mieszka tak blisko, i w dodatku ma tam pracującego męża, to trochę się zapomina o tym niezwykłym uroku.
OdpowiedzUsuńKolory Waszych ubrań niezwykle ożywiły zdjęcia.
Myślę, że wycieczka była udana:-)?
Pozdrawiam bardzo ciepło!
Tak to bywa, kiedy blisko i swojsko....ale Kazimierz warty jest odwiedzin u meza tam pracujacego i wypicie na rynku wspolnej kawy! Wycieczka byla udana!!! serdecznosci
UsuńPiękna trasa poprowadziłaś swoich przyjaciół.
OdpowiedzUsuńHerbatka u Dziwisza jest zawsze w moich planach jak jestem w Kazimierzu
Staralam sie jak moglam, zawsze chce pokazac Polske z najkorzystniejszej strony..pozdrawiam serdecznie!
UsuńGrazynko ale pieknie spedzasz czas z rodzinka, tylko pozazdroscic tych wszystkich wspomin, zdjecia piekne, w Kazimierzu nigdy ne bylam, ale Twoje zdjecia kusza, aby odiedzic to miasto , moze podczas nastepnego pobytu w Polsce, pozdrawiam serdecznie i pozdrow ode mnie cudne polskie Tatry:) Wszystkiego najlepszego dla solenizantki:)
OdpowiedzUsuńJezeli nie bylas to koniecznie wlacz to miasteczko do przyszlorocznych planow wakacyjnych, taka senna i spokojna atmosfera ladnego miejsca robi dobrze na dusze! Dzieki w imieniu solenizantki! pozdrawiam
UsuńMimo deszczowej pogody kolorów mnóstwo. Kolorowe parasole i kolorowe wdzianka , kolorowe wnętrza i kolorowe zewnętrza, kolorowe urodziny i kolorowe miny...
OdpowiedzUsuńEch..., wakacje!!!
Mam dusze juz troche poludniowoamerykanska a tam kolorow sie nie boja...pozdrawiam serdecznie dzis juz po raz drugi!
Usuńa ja tam nie byłam jeszcze o rety jak to możliwe!!!! przefajne zdjęcia przefajnej rodzinki:):) Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńOj Lafle jak dobrze Cie poczytac! no puedo creer! czyli trudno uwierzyc,ze nie bylas w Kazimierzu...nadrob jak najszybciej zaleglosci i rob zdjecia na Twoj sposob! pozdrawiam!!!
UsuńJak miło popatrzeć na Twoje zdjęcia, i wspomnienia powróciły sprzed dobrych kilku lat, i nawet deszcz wtedy nie padał, wracaliśmy do siebie przez Nałęczów; masz cudowną rodzinę, Grażyno, wesołą i kolorową, i czuję zadowolenie, że podoba im się u nas; tylko ten tort ... bardzo zaniepokoił moje kubki smakowe, łasuchem jestem; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńWłaściwie moja rodzina pochodzi z tamtych stron, ale jeszcze nie byłam ani w Kazimierzu, ani w Sandomierzu, choć często mam ochotę - najczęściej po obejrzeniu takiego reportażu, jak Twój ;-) Radośnie i kolorowo wyglądaliście mimo deszczu ;-)
OdpowiedzUsuńPięknego urlopu w Tatrach i wszystkiego dobrego, ściskam!
Wiedziałaś co swoim wspaniałym gościom pokazać. Wybrałaś śliczne miasta i szkoda, że deszcz w Sandomierzu był taki "nieuprzejmy" i padał. Mieliście jednak kolorowe peleryny i ożywiły one zdjęcia :-). Wspaniale spędzaliście czas. Było zwiedzanie, ciekawa herbaciarnia i zabawa urodzinowa. Myślę, że Twoi goście byli bardzo zadowoleni.Wyglądacie razem na szczęśliwą rodzinkę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię Kazimierz - mam odległe, całkiem miłe wspomnienia związane z tym miasteczkiem. A do Sandomierza wybieram się od dłuuuugich lat i jakoś jak dotąd nie dotarłam :/ Zapewne dlatego, że jak na ironię mam stosunkowo niedaleko :/
OdpowiedzUsuńPiękną wycieczkę zorganizowałaś najbliższym, widzę po dzieciach, że były zachwycone. Troszkę szkoda, że pogoda nie dopisała, ale wasze kolorowe stroje i tak rozweseliły te szarości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Po uśmiechniętych buziach widać, że rodzinka zadowolona z wycieczek po Polsce. Dobrze popatrzeć oczyma innych na nasz kraj, bo czasem mamy wrażenie jakby tu nie było nic ciekawego, że tylko gdzie indziej jest ciekawie, a okazuje się że cudze chwalicie a swego nie znacie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To my się dołączamy do STO LAT ,z całego serca życzymy wszystkiego co dobre.
OdpowiedzUsuńReportaż z wyprawy rodzinnej piękny ,bo jak być może inaczej kiedy piękni uśmiechnięci ludzie śmieją się pogodzie w ,,twarz" . Tak to z pewnością przesiąknięcie latynoskim podejściem do rzeczywistości .
Pozdrawiamy Was wszystkich serdecznie :)))
Pięknie, ciepło i rodzinnie, w cudnych polskich plenerach. Cieszę się Grażynko z Tobą, niezapomniane zapewne będą to wakacje. A patrząc na tyle waszego szczęścia i radości, i mnie cieplej na duszy się robi. Kazimierz, Sandomierz i Tatry, piękne polskie wizytówki (tylko dla mnie czasem zbyt zatłoczone), ale wkrótce wybieram się na wycieczkę do Sandomierza, Ojciec Mateusz robi swoje. pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle, czytałam sobie TEGO posta już kilkakrotnie delektując się nim niesamowicie:)))I potrzeba mi było spokojnego czasu na komentarz:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie ma ludzi,którym Kazimierz i Sandomierz mógłby się nie spodobać.Ale oglądając, te jakże cudowne zdjęcia również z moich ukochanych miejsc muszę przyznać,że nie mogłam się skupić na oglądaniu pięknych widoków.
Z tych zdjęć pokazujących Twoich najbliższych przebija tak cudowna atmosfera radości i miłości:)))
To jakże cudowne "wymuszenie" na jakże szczęśliwym z tego chyba "wymuszenia" Tacie:)))))Cudowna pamiątka na całe życie, które się przecież składa między innymi właśnie z takich chwil:))
Bijąca spontaniczna radość i szczęście z każdego zdjęcia.Tego się nie da upozować.Widać jak bardzo potraficie się SOBĄ cieszyć.A to jest wartość bezcenna.Nawet deszcz nie przeszkadzał.Bo gdy jest wspaniała pogoda ducha, to nawet brak dobrej tej drugiej w niczym nie może przeszkodzić.
No Kochana, jeżeli doczytałaś ten komentarz do końca, to pozostaje mi pogratulować cierpliwości i przesłać moc serdeczności:)))
A jeszcze dodam tylko,że Życzę WAM jak najwięcej TAKICH WSPÓLNYCH RADOSNYCH CHWIL:)))
OdpowiedzUsuńnigdy nie byłam w Kazimierzu i bardzo żałuję bo jest magicznie piekny.... Twojej rodzince na pewno sie podobał.... wnusie masz urocze....
OdpowiedzUsuńa i cała rodzinka promienieje miłościa....
życze więc nadal wielu pieknych i kochanych chwil....
a zdjęcie Wisły deszczowej.... cudo....
Po obejrzeniu tych zdjęć, wiem, że muszę odwiedzić Kazimierz i Sandomierz jak najszybciej. To urocze miejsca. A zdjęcia wraz z komentarzami - jak zwykle - przepiękne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo lubie Kazimierz. Jedno z najbardziej urokliwych miejsc.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze macie takie udane wakacje. Cala rodzina ma zadowolone miny. Bedzie duzo fajnych wspomnien.
Pozdrawiam.
Najważniejsze ,że razem. Miejsca też urocze a przede wszystkim pięknie pokazane.
OdpowiedzUsuńOlá Grazyna!
OdpowiedzUsuńGostei de ver o teu passeio em família. Os lugares são encantadores e as duas meninas... lindíssimas! Todos estão felizes e divertidos e isso é importante.As manhãs de chuva e nevoeiro junto ao Vístula são de rara beleza.
Abraços.
M. Emília
Witam Grażyno, ja ostatnio tez zawitałam do Sandomierza. Na nieszczęście wszędzie były remonty a ich głośność odbierała wszelkie chęci, nawet nie zjedliśmy. Zrobiłam kilka zdjęć, warto by było tam wrócić jak będzie spokojniej i odkryć jego zakamarki. A Kazimierz też ma coś w sobie przyciągającego i zawsze można odkryć coś nowego. A włóczenie się po uliczkach przypomina troszkę Toskanię. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie zmęczyć się w takich miejscach... i nawet zmoknąć. Wspaniała fotorelacja.
OdpowiedzUsuńEstoy deleitandome y con un poco de nostalgia veo y re-veo las fotos y lo que escribes acerca de ellas; es verdad asi fueron unos lindos y fantasticos dias en familia, porque con o sin lluvia fueron dias fabulosos, Mas una vez te esmerastes para darnos a conocer la belleza de POLONIA!!!
OdpowiedzUsuńGracias por esos dias fabulosos.
This is great!
OdpowiedzUsuńNo to sobie wpadam pozachwycać się Twoimi Cudownymi Wnuczkami:))))
OdpowiedzUsuńGracias por compartir tantas hermosas fotos y tu muy interesante relato.
OdpowiedzUsuńHermosa familia , es lindo ser familiero , es lo mejor que hay!!!!
Cuando veo todos estos lugares pienso en todos los que emigraron a lugares tan lejanos como Argentina , acá hay muchisimos polacos o mas bien sus descendientes , en 1889 cuando vino uno de mis bisabuelos desde Dinamarca las bodegas del barco estaban llenas de polacos ,familias enteras , pobres y con hambre igual que mi bisabuelo...
Cariños Alicia.
Przepiękne rodzime miejsca zwiedzacie, to i humory muszą dopisywać, a że pogoda nie zawsze, oj, mniej istotne, zresztą podobno nie ma złej pogody, tylko my jesteśmy niewłaściwie ubrani, a sądząc po zdjęciach, Was to nie dotyczy ;),
OdpowiedzUsuńi te życzenia w tylu językach, że zaczynam się gubić, czy ten wenezuelski w wydaniu Twojego zięcia czy męża ;)
bawcie się dobrze ;)
Ten wenezuelski sposob na "sto lat" czyli "Cumpleaños feliz" to jest nasz wszystkich, wszyscy mamy paszporty wenezuelskie oprocz mlodszej wnuczki, tylko ja i starsza corka urodzilysmy sie w Polsce, reszta w Wenezueli a wnuczka mniejsza w Portugalii. Starsza corka z rodzina mieszka od dluzszego czasu w USA, stad "Happy birthday", mlodsza corka w Portugalii, gdzie urodzila Portugalke wiec stad "Parabens a vocé",...aaaaa!przepraszam, starszy ziec to urodzil sie w Chile, przez przypadek, jego ojciec przez pewien czas musial tam mieszkac bo Wenezuela byla dla niego niebezpieczna. Wiec jest Wenezuelczykiem ale tez ma paszport chilijski...w Chile na szczescie spiewa sie to samo co w Wenezueli czyli "Cumpleaños feliz"
OdpowiedzUsuń;), pełna wielonarodowość ;), macie gdzie na wakacje jeździć ;)
Usuńi nadal się zastanawiam nad Twoim mężem...ale ciii....niech to będzie tajemnica ;)
Jaka tam tajemnica! moj maz jest rodowitym Wenezuelczykiem! rodowitym? hm...trudno tak uwazac w wielonarodowej Wenezueli. Jego mama miala czysto wloskie nazwisko a tato..hiszpanskie.
OdpowiedzUsuńteż lubię to miasto, a bez kogutka wizyta nie byłaby pełna:)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Kazimierz, Zakopane, to teraz już tylko komercja..
OdpowiedzUsuńNa pewno komercja, ale mimo wszechobecnej komercji mozna znalezc sie na swoj sposob, zalezy tylko czego sie szuka i co sie lubi. Staram sie funkcjonowac we wszystkich warunkach i " a mi manera" czyli zgodnie z moimi upodobaniami.A Bieszczady darze wielkim sentymentem, bylam tam autostopem z moimi bracmi w latach 60tych, z namiotem i plecakami..co za czasy! Serdecznie Cie pozdrawiam !
Usuńno, wtedy nie liczyła się tylko kasa :)
OdpowiedzUsuńMagníficas imágenes, gracias por compartir.
OdpowiedzUsuńun placer pasar por tu espacio.
feliz semana.
Cudowna wycieczka wspaniałej rodzinki.Mam zdjęcia w podobnych miejscach i kawa z likierem u Dziwisza też zaliczona.W Sandomierzu byłam jako dziecko a taką deszczową pogodę mam co roku w Zakopanem niestety.Pozdrawiam wielonarodowościową rodzinkę.
OdpowiedzUsuńPokazujesz Rodzinie najpiękniejsze miejsca.... zastanawiam się czy jesteś jeszcze w Polsce, czy już wróciłaś do Wenezueli?
OdpowiedzUsuńMuy lindas las fotos, especial la del Arcoiris, un beso
OdpowiedzUsuńGreta