c.d....
Z wioski Lai Cai wróciliśmy do Sapy i tego dnia jeszcze czekała na nas inna, równie interesująca atrakcja, wjazd na najwyższą gorę Wietnamu Fansipan zwaną także Dachem Indochin bo jest także Indochin najwyższym szczytem. mieliśmy godzinę na posilenie się, więc trochę poszperaliśmy po okolicach stacji kolejki linowej...
La continuación...
Del pueblo Lai Cai volvimos a Sapa , este día nos esperaba una atracción mas, la subida al Fansipan, el pico mas alto de Vietnam llamado tambien Techo de Indochina. por ser el mas alto en esa región de Asia. Faltaba una hora para comenzar el viaje asi que dimos vuelta por las cercanías de la estación.

Chodzenie po chodnikach było raczej niemożliwe, chodniki służą za parking dla motocykli, równiutko, w absolutnym porządku ustawionych, a piesi...piesi przemykają brzegiem ulicy.
Caminar por las calles es una hazaña...las aceras son ocupados por millones de motos en perfecto orden pero en el lugar equivocado, las personas hacen maniobras de salvar sus vidas en los bordes de las calles y al cruzarlas hay que armarse de valentia y poseer sangre fría.

Stacja dolna kolejki znajduje w Sun Plaza w bardzo luksusowym budynku, stąd wyjeżdża się kolejką szynową na jej drugi poziom .
La estación se encuentra en Sun Plaza, un edificio de gran lujo, de alli sale el trencito de rieles hasta la segunda parada donde se aborda el teleférico.
Trudno oderwać wzrok od pól ryżowych.
Sigo encantada viendo los campos de arroz...
W Sun World jest przesiadka, na tym etapie zachwycają piękne ogrody i mnóstwo atrakcji turystycznych, były tradycyjne tańce i zabawy, do których ochoczo włączyła się część naszej grupy na czele z nasza polską przewodniczką.
En la estación de traspaso hubo muchas atracciones para los turistas, presenciamos unos bailes tradicionales, que terminaron con la invitación del público a la escena. Nuestra guia no dudo ni um minuto para incorporarse a los danzantes.
muchos arreglos florales
Nad całym kompleksem sprawuje pieczę Budda.
Budda vigila y cuida desde las alturas...
Wchodzimy do budynku stacji, tym razem kolejki gondolowej.
Finalmente entramos a la estación de teleférico.
Był to czas na kwitnące storczyki cymbidium, zachwycałam się nimi już wiele razy, w Portugalii są bardzo popularne ale takich rozmiarów i tak obficie kwitnących roślin nie widziałam.
Fue el tiempo de la floración de las orquideas cymbidium, los he visto en muchos lugares, son muy populares en Portugal, pero tan inmensos y con tantas flores no he visto nunca.
Kolejka linowa, jedna z najdłuższych i najwyższych na świecie. Fansipan ma 3143 m n.p.m... najwyższą nie jest, bo w Wenezueli, w Andach wjeżdża się kolejką linową na Pico Espejo o wysokości 4765 m n.p.m. z poziomu miasta Meridy położonego na 1620 m n.p.m,, więc kolejce wietnamskiej dużo do wenezuelskiej brakuje. Mieszkałam niedaleko Meridy i mam tam ciągle dom na wysokości 2000 m n.p.m.
Ese teleférico es considerado como uno de los mas largos y mas altos, Fansipan tiene una altura de 3143 m s.n.m...no es por lo tanto mas alto porque en Venezuela tenemos teleférico que sube al Pico Espejo que se eleva a una altura de 4765 m s.n.m. y sale de la ciudad de Merida puesto a 1620 m s.n.m. Asi que al teleférico vietnamés le falta mucho para igualarlo. Viví cerca de Merida, mi casa está a la altura de 2000 m s.n.m.
Wspaniałe są widoki z górnej stacji, mieliśmy duże szczęście, że pogoda dopisała, bardzo często szczyt znajduje się w gęstych chmurach.
Son increibles las panoramas desde arriba, tuvimos mucha suerte de tener in tiempo formidable, el pico suele estar en las neblinas durante gran parte del año.
I tutaj nie brakuje świątyń i ołtarzy
Y aqui no faltan los templos y altares.
Druga noc w hotelu , rano wyruszamy...
Después de pasar una noche mas en el hotel. por la mañana del dia siguiente continuamos nuestro viaje
w mieście ruch, targ niedzielny
En la ciudad mucho movimiento, es el día del mercado popular.
a my też na targ ale słynny , też niedzielny w mieścinie Bac Ha, pstrykam z autokaru, ciągle zachwycona wszechobecnymi polami ryżowymi.
Nosotros tambien vamos al mercado, pero en el pueblo de Bac Ha donde cada domingo tiene lugar el mercado popular mas famoso de la zona.
Po ponad dwóch godzinach docieramy do Bac Ha, prościutko na targ
Handel kwitnie, tu można kupić wszystko co tylko dusza zapragnie.
Dos horas de viaje y llegamos a Bac Ha, fuimos derechito al mercado,
donde se consigue todo hasta lo inimaginable.
Wszystko pracowicie i solidnie zapakowane w niezniszczalny plastik.
Todo empacado en un plástico grueso e indestructible.
Ale mnie interesują kobiety szczepu Hmongów...i ich stroje
Pero a mi me llamaban poderosamente la atención las mujeres de los Hmongs...y su vestimenta.
Nie piękne nosidełko? ile trzeba się napracować by coś takiego stworzyć?
No es bello ese portabebés? cuantas horas se necesitaba para realizar una joya semejante...?
Miotły...tak te miotły mnie zachwyciły, z chęcią bym je przetransportowała do Polski.
Las escobas...si... esas escobas levantaron mi admiración, si no fueran tan grandes me llevaria una a Polonia
Przecież to są dzieła sztuki, szkoda, że za duże na transport samolotowy.
Son obras de arte...
Taki pieniek też bym sobie przewiozła, ale też kapkę duży.
Uno de esos troncos también podria llevar a la casa, fueron alguito grandes para transportarlo en el avión😊
Mam już dwa takie pieńki, jeden przytaskałam z Mazur, drugi znad Biebrzy.
Tengo dos troncos parecidos en la casa,,,los conseguí en los viajes por Polonia.
Była pora obiadu, wszędzie można zorganizować sobie posiłek, takich prowizorycznych kuchni widziałam mnóstwo.
Mediodía, tiempo para almorzar, inventar una cocina en cualquier lugar? no problem....unas escenas asi son muy frecuentes en Wietnam.
a po targu selfie w ładnym miejscu
después del trajín de mercado tiempo para selfie en un lugar bonito.
a my dalej... zamiast lasu bambusowego, który w międzyczasie został wycięty w zamian dostaliśmy wycieczkę na łódkach po rzece, bardzo mnie to ucieszyło bo co tam bambusy !...moja radość okazała się jak najbardziej uzasadniona, ale o tym w następnym poście.
Pero nosotros seguimos... en el plan?.. bosque de bambú , pero supimos que fue cortado , en su lugar nuestros guias inventaron un paseo sobre el río en los barquitos, el cambio resultó magnífico! lo relataré en el siguiente post....
Pozdrawiam y saludos
O jak cudownie piękne to wszystko!
OdpowiedzUsuńPokazuję piękne miejsca i interesujących mnie ludzi, taką mam zasadę, ale a Wietnamie raziła mnie bardzo zaniedbana bardzo sprawa zanieczyszczenia środowiska, zrobiłam szereg zdjęć, które to pokazują..może na koniec relacji je pokażę...niewątpliwie kraj jest przepiękny ...
UsuńBambusy szybko odrosna, to nie to, co wycinanie lasow w Polsce, gdzie powala sie kilkusetletnie drzewa. Ogolnie kolorowo w tym Wietnamie, wesolo, a jedyne, co martwi, to te plastikowe opakowania, tu juz Wietnam sie "ucywilizowal" niestety.
OdpowiedzUsuńtak, bambusy rosną bez problemów i szybko, mój dom andyjski otoczony jest lasem bambusowym, więc wiem jaki jest żywotny. Plastik jest zmorą tego kraju, kiedy ne chcieliśmy by nam pakowano produkty w plastykowe torebki sprzedawcy wyrażali wielkie zdziwienie.
UsuńAle super wycieczka, przepiękne zdjęcia i tyle kolorów!
OdpowiedzUsuńZnając Twoje upodobania podróżnicze jestem pewna, że dotrzesz do Wietnamu...pozdrawiam a Zosi dodatkowe serdeczności
UsuńCzyli coś jakby nasze Tatry i wizyta na Krupówkach, z tym że polscy górale aż tak barwnie się nie noszą :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy polscy turyści porównują Sapę do Zakopanego....😀 i naszym góralom jednak brakuje dużo do kolorowej fantazji Hmongów...
UsuńTak przypuszczałam że te "abażurowe" nakrycia damskiej głowy dobrze wyglądają w tańcu, bo ozdóbki na nich wirują :)
OdpowiedzUsuńA drewienka świetne i te kosze koło nich także. A teraz trzymaj się mocno bo...taką...mietłe z tych co to cię zachwyciły to miałam!!! :) A kupiłam ją jakoś tak w latach dziewięćdziesiątych, w sklepie gospodarstwa domowego, była płaska wachlarzowata w naturalnym beżowym kolorze. A służyła mi ona jako...ozdoba hehehe et te nasze wspólne upodobania :) Mam taki duży prawie metrowy wazon, mietła bywała jednym z elementów kompozycji z gałęzi. Miałam ją długo, ale właściwie nie pamiętam co się z nią stało. W latach o których piszę, można było kupić sporo wyrobów prawdopodobnie wietnamskich, mam koszyczki podobne do tych na zdjęciach, miałam plecioną dużą owalną matę na podłogę.
Tradycyjne stroje szczepu Hmongów są przepiękne i na ich tle te plastykowe reklamówki wyglądają fatalnie, u tej pani z tym jabłkami szczególnie to się rzuca w oczy!
Dachy świątyń zachwycają mnie szczególnie.
Abażury być może powstały dla efektu wirowania koralikowego w tańcu, chyba masz rację.
UsuńWiesz...pomyślałam sobie, że może taką miotłę dostanę w sklepie wietnamskim, tutaj w Warszawie jest ich kilka. Taka obwiązana czerwonymi nićmi to byłaby nielada ozdobą. Pokazałam te zdjęcia memu bratu, aż mu oczka rozbłysły, już widział ją do zamiatania swego patia w domku w mazowieckim lesie.
Plastiki w Wietnamie to naprawdę duży problem...ta pani z torebką pełną jabłek musiała być dość zamożna, bo jabłka tam są drogie.
Świetna wycieczka, najbardziej podobała mi się wyprawa na najwyższy szczyt Wietnamu. Nie dość, że dwa rodzaje kolejek to jeszcze przepiękne widoki i na góry i na pola ryżowe. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną relację :)
OdpowiedzUsuńNawet trzy rodzajem ze stacji kolejki linowej jest jeszcze jeden etap, trzeci, króciutka trasa kolejką szynową, okazało się, że nie wiedzieliśmy ze nasz bilet pozwalał na jej użycie, na sam szczyt prowadzą też bardzo strome schody próbowaliśmy się nimi wdrapać, ale wiatr był tak mocny, że urywało nam głowy, a panoramy z etapu kolejki linowej były równie zachwycające, kiedy już dowiedzieliśmy że mamy opłaconą i tę kolejkę to do niej była gigantyczna kolejka chętnych..więc sobie daliśmy spokój tym bardziej że w tamtejszej restauracji podawano najprawdziwsze cappuccino, co w Wietnamie jest rzadkością.
UsuńZ ciekawością poczytałam. Podroż jak dla mnie egzotyczna i chyba nieosiągalna. Jeszcze do niedawna podróż pięciogodzinną dzieliłam na dwa etapy z noclegiem. Teraz jest postęp bo mogę jechać pięć do sześciu godzin, więc kto wiem, może i dalej się kiedyś wybiorę. Siostra wróciła niedawno z takiej wycieczki Wietnam, Kambodza, Tajlandia. Zachwycona egzotyką. Przywiozła mi jakieś słodkości, których jeszcze nie zdążyłam spróbować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad planem, który wybrała Twoja siostra ale wolałam pozostać w jednym kraju bez przekraczania granic i podróży z nimi związanych, a plan który wybrałam był najbardziej oddalony od wielkich miast, bardziej skierowany na prowincję, przyrodę, wioseczki, to jest to co lubię. Tylko Hanoi nie dało się ominąć.
UsuńPodróż do Wietnamu była rzeczywiście dluga, z Stambułu do Hanoi 9 godzin w samolocie, a powrót z Hanoi do Stambułu dłuższy o dwie godziny czyli 11 godzin. Trochę się obawiałam tego siedzenia w ciasnej przestrzeni, ale jakoś przeżyłam.
Pozdrawiam serdecznie
Barwny kolorowy świat. Lubię bardzo podróże górskimi kolejkami linowymi, oczywiście tak jak podczas Twojej wyprawy z dobrą przejrzystością powietrza, chociaż zdarzały mi się i takie w gęstej mlecznej aurze.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin :)
Dziękuję..Tobie też wszystkiego najlepszego...zdrowia i ciekawego podróżowania
UsuńGrażyno, miewasz wieści o swoim domku w górach w Wenezueli? pamiętam Twoje wpisy blogowe.
OdpowiedzUsuńKawałki drewna niezwykłe, ależ przydałyby się nam do akwarium:-) Taka miotełka znalazłaby się u nas na ścianie chatki, wyobraź sobie, że przywiozłam sobie miotłę z brzozy z Rumunii; u nas też są miotły z brzozy, ale ta rumuńska jest ciekawej budowy i stanowi dekorację:-) Tamtejsza społeczność nie boi się kolorów, podobnie kolorowe były nasze stroje ludowe, zamaszyste spódnice, serdaczki ... a teraz zobacz sama, czerń króluje na ulicach:-) Wycieczka jakże pełna wrażeń, niezwykłe pola ryżowe, a na bazarze oczopląsu można dostać i zgubić się w tym tłumie; pozdrawiam serdecznie.
W moim domu andyjskim mieszka znajoma andyjka...góralka...
UsuńMój brat też zachwycił się tymi miotłami, myślał o swoim letnim domu w lesie.
Popatrz jak podobnie się zachowujemy, przywiozłaś sobie miotłę z RUMUNII, a ja chciałam taskać miotłę z Wietnamu. Zobaczyłam na targu huby i zrobiłam zdjęcie , pomyślałam o Tobie, znawczyni grzybów. pozdrawiam serdeczie
Też mnie zastanowiły te huby, najpierw myślałam, że to może finezyjnie przyrządzone coś do jedzenia ... a może to faktycznie do jedzenia? tylko huby są twarde, przynajmniej u nas:-)
UsuńW internecie sprawdzałam, huby są jadalne ale jest ich całą masa różnych, podobno mają wiele właściwości leczniczych, można robić z nich herbatki także, przewodnik wietnamski opowiadał, że w czasie wojen, szczególnie tej ostatniej z Amerykanami, Wietnamczycy chronili się w lasach, w dżunglach etc.. i wtedy nauczyli się konsumować wszystko co tylko się dało, stąd ten zwyczaj jedzenia psów i niestety do dziś im to pozostało i w nich smakują.
Usuń