"Rankami zrywam się śliczna, liryczna i apetyczna" troszkę zmieniłam cytat... na kobiecy.
No i jak nie być liryczna jak rankiem za oknem w Celejowie pokazał się różowy świat ...
A pod oknem śliczne i liczne ptaszki ..zwabione przez gospodynię agroturystyki słoninkami i ziarenkami w karmniku.
Herrerillo
Bogatka
El carbonero común
Czarnogłówka
El carbonero montano
Kowalik
el trepador azul
Wyruszyłyśmy do Kazimierza...koniecznie na herbatę do herbaciarni, tej naszej, ulubionej..ale najpierw trzeba było odwiedzić kazimierskiego nepomuka, kapliczka z przełomu XVIII i XIX wieku, więc stareńka, jednak głowa Jana Nepomucena wymagała wymiany, jest współczesna.
Salimos a Kazimierz, llevadas por los enormes deseos de tomar un té o un café en nuestro sitio preferido, en el salon de té de Dziwisz, sin embargo antes hubo que ubicar al santo preferido de Artenka San Juan Nepomuceno de finales del siglo XVIII , una figura antigua con cabeza nueva que presentaba el desgaste debido al paso del tiempo..
Trochę dziwny...tak to bywa z nepomukami ludowymi.
Lo vimos raro, pero asi sucede a veces con los santos de arte popular.
Na tej samej ulicy co nepomuk, na Krakowskiej , jest nasza herbaciarnia
Wnętrze działa na mnie kojąco , nastrój który w czasie podróży i tak jest dobry sięga zenitu, wodzę oczami po gustownych przedmiotach , po bukietach kwiatów zawsze świeżych, koty dodają przytulności wnętrzu.. trudno stamtąd wyjść szczególnie kiedy na zewnątrz zaczyna moczyć z nieba.
I moczyło.
En la misma calle de la capilla se encuentra el salon de té, donde al entrar me invade un sentimiento de placer , de bienestar, disfruto tanto de los ramos de flores, de los bellos objetos , de los gatos acomodandose en los muebles mullidos...
Na schodach do herbaciarni ozdobą z czerwonych jabłek raczył się kos...nie przejął się specjalnie naszą obecnością i pstrykaniem aparatów.
Un mirlo disfrutaba de las manzanas que adornaban el lugar, un huesped mas en este maravilloso sitio.
Potem przeniósł się na dywany, to kos salonowiec.
Al calmar su apetito se acomodó en la alfombra roja - un mirlo amante de buen vivir .
W końcu miejsce trzeba było jednak opuścić, ale dalej moczyło , czyli świetny moment na zwiedzenie Muzeum Sztuki Złotniczej , które znajduje się przy rynku w ładnej kamienicy.
Muzealna rekonstrukcja wnętrza dawnego warsztatu złotniczego pozwala na zanurzenie się w atmosferę tajemniczości, magii i sekretnych technik
Finalmente decidimos abandonar este agradable ambiente, afuera seguía lloviendo, nos urgió entrar a un lugar techado... decidimos visitar el Museo de Orfebreria .
Ya en el interior nos familiarizamos con un antiguo taller de orfebrería, reconstruido, pero con el bien logrado ambiente de seccretas técnicas, de misterio y magia...
Bardzo ciekawa okazała się kolekcja złotnictwa dawnego, która liczy blisko 700 eksponatów.
Przedziwne wśród nich są przedmioty, dla 100 różnych i zadziwiających przeznaczeń, trudnych do odgadnięcia dla współczesnego człowieka.
"Wiek XIX przyniósł ogromną wręcz irracjonalną różnorodność wszelakiego rodzaju sztućców o niespotykanym bogactwie form i wariantów, z których każdy przeznaczony był do innego rodzaju posiłków , co spowodowane było specyficznymi wymogami obyczajowymi oraz nowymi możliwościami technicznymi. Można doliczyć się 100 ich rodzajów..." cytat z informacji muzealnej
Me pareció muy interesante la colección de la cubertería antigua, la colección cuenta con cerca de 700 piezas. En aquellos tiempos en la mesa se utilizaba cerca de 100 diferentes artilugios . Realmente admiro la gente de antes que pudo manejarse con tan compleja variedad.
Łopatki na szparagi
Trzeba było, mieć niemałą wiedzę na temat jakich sztućców w jakiej sytuacji stosować...
Bardzo mi się spodobały cukiernice na kluczyk, okazuje się, że cukier sprowadzano z Wysp Kanaryjskich, znany był tylko ten produkowany z trzciny cukrowej i był on tak drogi i takim rarytasem, że trzeba było go chronic przed złodziejaszkami zamykając cukiernice na klucz. Dopiero w XIX wieku dużo tańsza produkcja cukru z buraków cukrowych pozbawiła cukiernice zamków i kluczyków.
En el pasado el azucar fue una delicia tan costosa que lo servían en las azucareras provistas de llave. Las amfitrionas lo brindaban en ocasiones muy especiales. Azucar de caña provenía de Las Islas Canarias. En las mitades del siglo XIX el azucar comenzó producirse de remolacha y desde este momento dejó de ser tan extremadamente costoso.-
Naczynie na konfiturę z łyżeczkami dla każdego uczestniczącego w biesiadzie.
Un bellisimo recipiente para las confituras...con las cucharitas a disposición de cada uno de los comensales.
Pojemniczki z jesiotrami na wieczku w roli uchwytów. przeznaczone na kawior
Con esturiones en la tapa....en los recipientes para el caviar.
Nie mogło zabraknąć Jana Nepomucena, ten znajduje się na tabliczce wotywnej z 1738 roku...następny wizerunek do kolekcji Artenki
Finalmente encontramos algo que alegró a Artenka..San Nepomuceno en una plaquita votiva.
Były i przedmioty współczesne ze szczególnym uwzględnieniem współczesnej biżuterii.
La colección moderna fue presentada mayormente por las joyas.
Zostało nam trochę popołudnia a deszcz wciąż kapał, nadarzyła się więc okazja by pojechać w jeszcze jedno miejsce... od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem odwiedzenia domu Kuncewiczów, teraz muzeum poświęconego ich pamięci : Marii, znanej pisarce i Jerzemu, który był literatem, prawnikiem a z przekonań politycznych - ludowcem .
Już od pewnego czasu chciałam sprawdzić naocznie, czy to co pamiętam a było to blisko 60 lat temu, pokrywa się z rzeczywistościa, wtedy będąc w Kazimierzu z ojcem byłam w domu Kuncewiczów, pamiętałam willę na wzgórzu...i nadarzyła się okazja, żeby skonfrontować wspomnienia . I tak, to ten dom, więc byłam tutaj ale już się nie dowiem, z jakiej przyczyny ojciec odwiedził Kuncewiczów. Podejrzewam, że mogło być to związane z ruchem ludowym, pan Jerzy był ludowcem, mój ojciec też.
Quedó algo de tiempo para terminar el dia y como no dejaba de llover decidimos seguir con el plan de visitar museos...siempre quise ver la casa de los Kuncewicz, un famoso matrimonio de intelectuales polacos, que vivian en Kazimierz... Maria , la escritora, Jerzy..escritor, político, abogado, que ya no estan con nosotros, su casa fue convertida en museo dedicado a ellos, recuerdo que visite con mi padre esta casa siendo muy joven...ya no sabré cual fue motivo de la visira pero me agradó volver al sitio después de casi 60 años
Dom Kuncewiczów powstał w 1936 roku, autorem projektu był Karol Siciński, słynny architekt kazimierski.
Lubię muzea wykreowane w domach gdzie mieszkały osoby, którym te muzea są poświęcone, w nich ciągle czuje się obecność jego właścicieli.
Biurko w gabinecie Jerzego Kuncewicza, podobno należało do Leoma Wyczółkowskiego. Na biurku znajduje się zdjęcie pary z Janem Pawłem II zrobione w czasie ich wizyty w Rzymie.
La casa fue construida en el año 1936., la diseño Karol Sicinski, un conocido arquitecto de Kazimierz,
Los museos creados en las viviendas de las personas que los habitaban tienen un encanto muy especial. En ellas se siente la presencia de las personas que ya no etan con nosotros.
La sala
A w salonie piękny kilim samaryjski i jeszcze piękniejszy huculski piec kaflowy.
En la sala un tapete oriental en la pared y una antigua chimenea de ceramica.
Schody prowadzące na piętro, balustrada z wiewiórką, dom Kuncewiczów był zwany również Willą pod Wiewiórką.
La escalera con una ardilla de adorno conduce al piso superior.
A na piętrze znajduje się kuchnia z jadalnią
En el primer piso, comedor y la cocina.
Kuchnia w kąciku, ale podobno gotował Pan Jerzy i robił to w pomieszczeniu znajdującym się w podziemiu.
La cocina de tamaño minúsculo, a Maria no le gustaba cocinar, lo hacía Jerzy, y le gustanba hacerlo en un sitio creado para este fin en el sótano.
Półka w kuchni, jej zawartość jest dla mnie dziwnie znajoma.
Sypialnia pani domu
El dormitorio de Maria.
Garderoba z kreacjami Marii, miedzy innymi jest bluzka, w której Maria Kuncewiczowa była na spotkaniu z papieżem.
La guardaropa de Maria,
.
Śliczny portret pisarki.
su bellisimo retrato
Jeszcze odwiedziłyśmy skromny grób Marii i Jerzego Kuncewiczów na cmentarzu kazimierskim.
Terminamos visitando la modesta tumba de los esposos en el cementerio de Kazimierz.
i przy okazji grób Karola Sicińskiego, architekta Domu pod Wiewiórką.
y la del Karol Sicinski, creador de la casa de los Kuncewicz.
El día llegó a su fin...
cdn.
I ja zawsze odwiedzam Dom pod wiewiorka a potem idę zapalić znicz Pani Marii i Panu Jerzemu....
OdpowiedzUsuńKazimierz Dolny to miejsce wyjątkowe woim życiu...
Gdzieś przeczytałam. że są osoby, które zanoszą na grób Kuncewiczów orzechy dla wiewiórki. Bardzo mi się to spodobało..pewnie też to zrobię następnym razem.
UsuńA wiesz zebu Dziwisza to ja kiedyś mieszkałam przez dwa tygodnie....ale jeszcze wtedy nie było tej słynnej herbaciarni a moi synowie byli w wieku moich wnuków.
UsuńNie wiedziałam, ze był tam pensjonat, A też był taki ładny>?
UsuńPensjonat był w domku obok a dom główny nie był jeszcze taki piekny.To było jakieś 27 lat temu.
UsuńJest wpis, już się nie mogłam doczekać.
OdpowiedzUsuńNie było łatwo! przyznaję.
UsuńAle było warto:) Miło się ogląda te same miejsca utrwalone na Twoich fotografiach.
UsuńPrzejrzałam dokładnie, ptaki Cię lubią i dlatego tak ładnie pozują. No może z wyjątkiem el trepador azul (chciałoby się napisać azula:).
Zauważyłam puszkę na górnej półce. Do tej pory w takiej przechowuję landrynki.
A jemioła wyszła niesamowicie.
Jemioła była cała w perłach...kowaliki są mało wyrozumiałe, cały czas w ruchu, takim cokolwiek nerwowym, mój stareńki aparat za nimi nie nadąża.
UsuńOpisuję każdy dzień z nadzieją, że jak będę miała 90 lat, a to już niedługo, to sobie w ten sposób przypomnę te chwile, podejrzewam, że w wyżej wymienionym wieku już za nepomukami i ptaszkami nie bedę latać.
My na kowaliki mowmy - the Zorro bird (albo bandit bird ;)
UsuńTo przez tę czarną przepaskę na oczach...podoba mi się ta nazwa
UsuńTen Nepomucen z nową głową jest straszny :D
OdpowiedzUsuńKuncewiczówka ładnie się prezentuje. Niedawno przeszła generalny remont, ale chyba nic nie straciła ze starego klimatu.
Nie straciła, cieszy takie dbanie o ważnie miejsca...
UsuńJak miło przypomnieć sobie herbatkę u Dziwisza, takie ciepłe i zapraszające wnętrze. Lubię przejść się całą ulicą Krakowską, potem bulwarem wracać do Miasteczka, jak nazywa Kazimierz Stokrotka.
OdpowiedzUsuńSą takie muzea, w których czas się zatrzymał, jakby właściciele wyszli przed chwilą.
Pozdrawiam serdecznie.
Ulica Krakowska rzeczywiście jest ciekawa i powrót bulwarem jest świetna opcją. Tez tak robię. I tym razem tak zrobiłyśmy, w ostatni dzień i było dużo ptaków do fotografowania.
UsuńTak, to takie muzea do mnie najbardziej przemawiają, największe wrażenie wywarły na mnie domy Pabla Nerudy w Chile i Fridy Kahlo i Diego Rivery w Meksyku.
Pozdrawiam serdecznie
Czarny kos z czerwonym jabłkiem pięknie się kolorystycznie komponuje, poza tym to bardzo sympatyczne, że częstuje się tymi dekoracjami. To oznacza że przyroda jest blisko nas. Za moim oknem kuchennym wisiała słonina dla sikorek, jednak żadne sikorki do niej nie przyleciały, ale widziałam że dobierają się do niej wrony, próbowały ją zerwać ale im się to nie udawało. Słonina wisiała już bardzo długo więc jak zobaczyłam na dachu wronę to ściągnęłam słoninę ze sznurka, pokazałam ją tej wronie która z zaciekawieniem kręciła łebkiem, położyłam na zaokiennym parapecie i odeszłam. Jak wróciłam słoniny już nie było :)
OdpowiedzUsuńSikoreczki zaokienne bardzo sympatyczne, a kowalik to ogromny wiercipięta niezwykle trudno złapać go w kadr.
Na giełdach staroci widywałam nieraz takie zagadkowe sztućce, sprzedający zazwyczaj potrafili powiedzieć do czego służyły.
Niedawno oglądałam Cudzoziemkę Kuncewiczowej, był to teatr telewizji, a oglądałam z komputera, bardzo mi się spektakl podobał.
JA cały czas dokarmiam ptaszki, najpierw powiesiłam karmni blisko oka...wiadomo, chciałam podglądać ptaki, ale nie spodobało się im miejsce, wiec przeniosłam karmnik na żywopłot troche dalej, i tam moje skarby szaleją a ja pójdę z torbam..bo co chwile muszę kupować nowe worki z ziarnem.
UsuńO..z chęcią Cudzoziemkę bym pooglądała, pamiętam, że była to lektura na Uniwersytecie Ludowym, a mój Tata był wykładowca literatury.
Pozdrawiam serdecznie
To link do spektaklu: https://www.youtube.com/watch?v=cqK856PRFow
UsuńA i przy okazji, te koty incognito, chciałam sprawdzić czy są we Wrocławiu i trafiłam na informację, że w Gdańsku był wykładany bursztynkami, no i jakiś maniak wziął i wydłubał wszystkie bursztynki.
TAk, też przeczytałam o tym kocie w Gdańsku..chyba we Wrocławiu nie ma tych kotów. Dzięki za link!
UsuńA ja dostawilam wieszak z wiszacym jedzeniem ptasim (juz drugi) przy schodkach na taras, teraz juz nie musze sobie glowy wykrecac, oblezone obydwa, adzis pierwszy raz na nowym siedzial dluuuugo dzieciol w czerwonym berecie. Wisial do gory nogami u orzechow chyba z 15 minut, ze tez mu sie pazurki nie zmeczyly, ani nie zakrecilo we lbie!
UsuńDzięcioł akrobata! poza tym o mocnym łebku, żaden inny mózg zniósłby takie walenie dziobem w twarde przedmioty. Fajne są takie obserwacje.
UsuńFaktycznie ten Nepomucen trochę oryginalny, ma albo dziwnie umiejscowioną szyję albo ręce, jest jakiś taki przesunięty cały. No ale jest. A ta Wasza herbaciarnia przeulubiona skrada serca, jestem pewna że bym pokochała to miejsce jak i Ty, tym bardziej że wystrojem przypomina szalenie przytulne mieszkanie a ja uwielbiam takie miejsca. Ciężko mnie z takich wyprosić 😊. Dzięki wypatrzonym ptakom od razu jest bardziej kolorowo wśród tych gołych jeszcze gałęzi.
OdpowiedzUsuńTych oryginalnych z wyglądu nepomuków spotkałyśmy bardzo dużo, i to jest właśnie fajne w całym ich szukaniu . W następnym wpisie będzie taki super dziwny, o mało nie przepłaciłam życiem dotarcie do niego.
UsuńTsk herbaciarnia jest jak przytulne mieszkanie, i jej właścicielka chyba ten lokal tak traktuje, obserwowałam ją jak zapalała świeczki, ustawiała bukiety, poprawiąła obrusiki, ustawiaka ozdoby...Pozdrawiam..!
Cudowne miejsca:)))piękne muzea i bardzo klimatyczna herbaciarnia:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńKazimierz jest chyba jednak najpiękniejszym miasteczkiem w Polsce...Pozdrawiam też serdecznie
UsuńMiło się z Wami wędrowało, o muzeum sztuki złotniczej nie wiedziałem, dobrze że są blogi takie jak Twój, a reszta to już specyficzny kazimierzowski klimat. Coraz większą mam ochotę tam pojechać, dobrych kilka lat już minęło od ostatniego pobytu. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWybierz się kiedyś do Muzeum Sztuki Złotniczej, jest naprawdę ciekawe i pięknie zaaranżowane.
UsuńNo trzeba wracać do tego Miasteczka i okolic bo są zachwycające. Pozdrawiam serdecznie
Nastepna fajna wycieczka. Zaintrygowaly mnie sztucce. Mam rozne przedziwne tez, ale przestalam sie przejmowac tym, ze nie wiem, jakie jest ich prawdziwe przeznaczenie , uzywam jak uwazam :)
OdpowiedzUsuńNepomuk mnie przerazil swoja brzydota, a na innych figurach postawny chlop z niego.
Kazimierz znam, ale jakby po wierzchu, nie wiem dlaczego...juz pare lat nie bylam, a jak bylam wczesniej, to w zupelnie zlym czasie, kiedy byly wsciekle tlumy i komary. Ale moze nam sie uda pojechac kiedys, jak bedzie znosnie.
Fajny ten piec u Kuncewiczow. Przysiadlabym obok.
Miałabyś ubaw czytając o przeznaczeniu tych sztućców , niewyobrażalne dla współczesnego człowieka, zdziczeliśmy! Masz rację z tym ich używaniem jak Ci wydaje się użyteczne.
UsuńNepomuków jest około 6000 w Polsce i każdy inny, w następnym poście to dopiero będzie dziwny!
Do Kazimierza trzeba wracać...sama przyjemność!
Piec huculski jest wielce zabytkowy, na kafelkach sa rysunki, którzy specjaliści potrafią interpretować.
Pokazałaś się! dłuższy czas Cię nie było.
Jestem, choc nierowno, poza tym mnie wydaje, ze CIEBIE nie bylo! wyslalam Ci wiadomosc i nic, wiec pomyslalam, ze pewnie jestes Grazyna W Podrozy! :)
UsuńA gdzieżeś tę wiadomość wysłała? Nic o tym nie wiem.
UsuńUwielbiam Kuncewiczową, ale w jej domu nie byłam, albo brakowało czasu, albo był zamknięty, więc jeszcze ta przyjemność przede mną:) Bo tak, jak piszesz, do Kazimierza trzeba wracać, oj trzeba:)
OdpowiedzUsuńOj trzeba...ja też już od dawna do willi Koncewiczów się wybierałam, choćby by skonfrontować wspomnienia , ale kiedy ładna pogoda to wybiera się inne atrakcje. A ja bardzo lubię takie muzea, gdzie kiedyś mieszkali sławni ludzie. Pozdrawiam serdecznie
UsuńA w Muzeum Przyrodniczym byłaś? mnie sie udało w jakis deszczowy dzień:) to jest w zasadzie Oddział Przyrodniczy Muzeum Nadwiślańskiego i czytam, że nieczynny do odwołania, nadal remontują?
UsuńNIe byłyśmy, ale przeszłyśmy obok i wyglądało na to że tam trwa wielki remont.
UsuńCiekawe było to muzeum?
Według mnie Muzeum Przyrodnicze nie dla Ciebie. Raczej wolisz ptaszorki oglądać w naturze. Może ul z żywymi pszczołami by Cię zainteresował. Byłam kilka razy. Remont trwa od 2017 roku.
UsuńPtaszorki są ponad wszystko! ale może było coś tam o roślinkach okolicznych?
UsuńChwytak do kości zainteresował mnie szczególnie. Czego to ludzie nie wymyślą. Widzę jak gospodarz z lubością wysysa szpik z kości a tłuszcz kapie mu po długiej i zmierzwionej brodzie. Herbaciarnia pełna niespodzianek a domek na różowym zdjęciu cudowny.
OdpowiedzUsuńChwytak też mnie zadziwił i pewnie ten tłuszcz ściekał najpierw po tej srebrnej rączce a potem w rękaw. Takich przedziwnych narzędzi tam było mnóstwo. Pozdrawiam serdecznie
UsuńComo siempre encantada de ver tus reportajes, me gustó mucho el paseo. Un abrazo.
OdpowiedzUsuńGracias Teresa...escribo en español tambien por ti...besos y abrazos
UsuńMuchas gracias. Abrazos y besos.
UsuńDzięki za piękną wycieczkę.
OdpowiedzUsuńOraz za zdjęcia kosa i Nepomuka z nową głową. Jakoś trudno mi zdecydować, który z nich jest śmieszniejszy.
Kos, kos, wybierz kosa.
UsuńTe figurki Jana Nepomucena Grazynko sliczne i iryginalne. Uwielbiam stare kapliczki, figury, ktore maja niepowtarzalny klimat. Zawsze na gorskich szlakach zwracam uwage na kapliczki i figury. Sciskam Cie.
OdpowiedzUsuńJa też bardzo zwracam uwagę na tę małą architektorę, często bardzo ludową, taka lubię. Sciskam serdecznie
UsuńMimo deszcze fajne atrakcje! Pozdrowienia serdeczne także od mamy Zosi 😊😊
OdpowiedzUsuńZnasz nas...Artenkę i mnie, zawsze znajdziemy coś fantastycznego i podróże zawsze muszą się udać..zawsze się udają.
UsuńSciskam Was a Zosię szczególnie
A jak ja lubie tu nadrabiac zaleglosci. Widok tych ptaszyn zawsze koi zbolale serca Grazynko. Ja nie mam szczescia do wypatrywania ptakow. Raz tylko nad morzem w Jaroslawcu udalo mi sie bociana zobaczyc. To byla radosc.
OdpowiedzUsuń