Już nie warto nawet liczyć ile dni upłynęło od mego ostatniego tutaj wpisu, wiele się u mnie działo, wiele podróżowałam, mnóstwo opowieści i zdjęć w komputerze , więc żeby przerwać ten zastój na blogu zaczynam troche dziwnie, bo od ostatniego wydarzenia czyli od podróży w Lubelskie.
Arte! tak obiecałam więc... proszę!
Tylko wysiadłam z autobusiku , natychmiast porwano mnie na Stawską Górę, do rezerwatu przyrody o charakterze stepowym będacym stanowiskiem badawczym nad rzadkimi gatunkami roślin, a przede wszystkim nad niezwykle rzadkim dziewięćsiłem popłocholistnym . Stawska Góra jest wzniesieniem a więc doskonałym punktem obserwacji zachodu słońca , i po to się tutaj przemieściliśmy, a jeżeli zachód słońca to i w takim klimacie kolacja.
No tiene sentido contar cuantos dias pasaron desde que he escrito aqui mi ultimo post , ha pasado mucho tiempo, he viajado tanto, tengo infinitas historias para contar, muchas fotos para enseñar, asi que llego el tiempo de romper silencio, comenzare en forma algo ilogica, dejare para despues las viajes anteriores, escribire sobre mi ultimo paseo , paseo a una region del sureste polaco, escribire sobre Lubelszczyzna.
Lo prometi a mi amiga Arte...aqui va!
Al llegar de Varsovia inmediatamente fui llevada a la Cumbre Stawska, donde se encuentra la reserva natural de vegetacion de estepas, muy singular, y esta es la razon de establecr aqui un puesto de investigacion cientifica, especialmente porque aqui se encuentra una planta con amenaza de extincion llamada carlina onopordifolia besser. La Cumbre Stawska sobresale de los terenos muy llanos de Lubelszczyzna, por lo tanto es un lugar magnifico para observaer el atardecer y para esto llegamos, por lo demas cenar en este magico ambiente fue muy, pero muy placentero.
El dron manejado por nuestro amigo tomo fotos desde muy alto.
W drodze powrotnej nie sposób było nie zatrzymać się przy bardzo malowniczej ruinie zamku w Krupe, takie zamki i pałace bardziej lub mniej zrujnowane, piękniej lub mniej pięknie odrestaurowane, lub nawet miejsca gdzie były a teraz pozostały tylko po nich opowieści, legendy, wspomnienia, wizytowaliśmy w czasie 8 dniowej podróży po Lubelszczyznie.
Regresando ... ya de noche, fue imposible no disfrutar de la vista nocturna de las ruinas del pintoresco castillo de Krupe, durante todo este viaje hemos visto muchos palacetes, castillos, algunos en ruinas otros bien mantenidos, algunos solo en recuerdos y cuentos de la gente
Następny dzień zaczęliśmy od pałacu w Srebrzyszczu....
Srebrzyszcze lub do 1980 roku Serebrzyszcze...tutaj znajduje się pałac z końca XVII wieku należacy wtedy do rodziny Serebryskich, potem stał się własnością innych rodów - Łopuskich, Lechnickich- przeżywał swoje wzloty i upadki, po wojnie stał się siedzibą Rolniczej Spółdzielni Producyjnej i popadł w ruinę, na szczęście w latach 70 rozpoczęto jego renowację by w latach 80 umiejscowić w nim szkołę podstawową...dzisiaj pałac znowu jest pusty i przedstawia raczej smutny widok.
Dia siguiente....comenzamos visitando Srebrzyszcze. Aqui se encuentra un palacete de fines de siglo XVII. Lo constuyo la familia Serebryski, despues pertenecio a otras poderosas familias: Lopuski, Lechnicki, durante siglos pasaba por altos y bajos, despues de segunda guerra mundial pertnecio a una empresa estatal de produccion agricola , fue tiempo de total abandono, por suerte alguien se apiado de la antigua edificacion y en los años 70 del siglo pasado fue renovado y establecida en el la escuela primaria...hoy dia otra vez quedo sin habitantes y comienza lucir la cara de abandono.
A taka jest jego obecna mieszkanka... melancholijnie usmiechnięta, blondyneczka...
smutny nastał czas pięknego pałacu.
Y esta es la unica habitante de los aposentos, sonriente y melancolica...
triste es el presente de este bello lugar!.
.
Pojechaymy do Dorohuska gdzie znajduje si barokowy pałac Suchodolskich z połowy XVIII wieku, wybudowany przez posiadacza Dorohuska Michała Maurycego Suchodolskiego na miejscu gdzie znajdował się kiedyś XVI wieczny zamek obronny Orzechowskich. W czasie drugiej wojny światowej Niemcy zorganizowali w pałacu szpital wojskowy, po wojnie funkcjonowała tutaj szkoła podstawowa, po zbudowaniu nowej, pałac popadł w zapomnienie i niszczał. Na szczęście zlecono jego kapitalny remont i dzisiaj pełni rolę bardzo miłej Gminnej Biblioteki Publicznej.
Seguimos el camino al Dorohusk, un pueblo en el limite con Ucrania...aqui se encuentra otro palacete, fue de la familia Suchodolski, construido en las mitades del siglo 18, en este lugar antiguamente se encontraba un castillo de defensa de otra famila importante de la region, los Orzechowski...durante la segunda guerra mundial el palacete fue ocupado por los alemanes, instalaron en el un hospital para sus soldados, al terminar la guerra el gobierno polaco lo utilizo para la escuela primaria, sin embargo se construyo un nuevo edificio para los niños, y el palacete cayo en olvido. Por suerte se decidio realizar una reparacion general y hoy el dia es una apacible biblioteca publica para la comunidad.
Al salir de pueblo nos topamos con esta figura hecha de madera, representa a San Nepomuceno y fue donada en la mitad del siglo XVIII por la familia Suchodolski . Durante los dias de la excursion hemos visto tantas figuras de este santo, que con Arte decidimos dedicarnos a ellos en un viaje organizado especialmente con el proposito de describir los lugares y clasificarlos.. Me emociona enormemente una trabajo asi.
Otro sitio de interes, Zamiescie, un bello palacete tipico de nobles polacos de comienzos del siglo 20, ahora pertenece a la gobernacion de Lublin, en los años 50 del siglo pasado funcionaba aqui un hospital de maternidad, ahora sin uso, descuidado, aun cuando se dice que esta en trabajos de renovacion.
Wokół zabudowań znajduje się równie zaniedbany park krajobrazowy.
Lo rodea un parque con señales de antiguo esplendor.
Ktoś suszy liście tytoniu używając do tego zabite deskami okna.
Las ventanas cubiertas con madera, alguien seca en ellas las hojas del tabaco.
Następny przystanek tego dnia....Świerże i miejsce gdzie kiedyś stał dwór z przełomu XVIII i XIX wieku , zniszczony w czasie drugiej wojny światowej, pozostłl tylko park, dzisiaj zapisany w rejestr zabytków województwa lubelskiego. Zachwyca w nim imponująca aleja grabowa...
El siguente lugar, Swierze, aqui solo quedo el parque de grandes valores paisajisticos, en el reinaba palacete construido a finales de siglo XVIII y comienzos de XIX, fue destruido durante la Segunda Guerra Mundial.. El parque esta registrado como antiguedad protegida, la mas bella parte del sitio es esta avenida de viejisimos carpes (carpinus).
Arte na początku alei.
Arte, al inicio de la avenida
Ja na jej końcu.
Yo en el final.
Existen todavia unos restos de antigua casa de las guardias de la propiedad.
i druga aleja parku, kasztanowa.
Y otra avenida, la de castaneas..
Jedziemy dalej, do Żalina, tutaj było bardziej optymistycznie...stoi tam piękny
wiatrak koźlak, postawiony w latach 30 XX wieku, w 2013 roku został wypieszczony gruntownym remontem . Obok gniazdo bocianie!
Seguimos, esta vez a Zalin, un lugar que nos lleno de optimismo... en el paisaje sobresale un bello molino de viento, recien restaurado , construido en los años 30 del siglo pasado, en 2013 paso la reparacion total, luce magnifico...y mas aun, lo adorna un nido de cigueñas!
Żalin zapisał się w historii Polski bitwą w czasie Powstania Styczniowego , miała miejsce tutaj 22 lutego 1863 roku,
Zalin tiene su puesto en la historia de Polonia, aqui tuvo lugar una batalla durante la Insureccion llamada de Enero en el año 1863 contra los invasores Rusos
Pola tytoniowe miłe dla oczu...dla zdrowia już nie tak bardzo.
Los campos de la plantacion del tabaco, muy bellos al verlos, pero no son tanto para la salud.
W takim otoczeniu w południe z przyjemnością spożyłyśmy smaczny posiłek.
En un ambiente asi decidimos poner la mesa y disfrutar de la merienda.
i ruszyłyśmy "terenowym" samochodem Arte w pola , w stronę Hniszowa. Arte jest absolutnie przekonana, że jej czerwony samochodzik jest świetnie przystosowany do wszelkich ewentualności.związanych z pokonywaniem przeszkód.
Continuamos nuestra travesia, esta vez atravesando los campos, en direccion de Hniszow.
Może ma rację, samochodzik dzielnie się zachował na takich dróżkach, jego kierowca takoż.
Los caminos fueron un poco accidentados, pero el carrito se porto de maravilla, la choferesa tambien.
Po drodze, w Hniszowie - Kolonii, natknęłyśmy się na kamień graniczny z 1825 roku pomlędzy dobrami Rudy i Świerża, jeszcze widnieje wyryty na nim Korab, herb rodu Rulikowskich. Takich kamieni granicznych jest już na terenach polskich bardzo niewiele.
Nos topamos de repente con una piedra, resulto ser un monumento historico, que data del año 1825, tiene tallado en su superficie el escudo de la familia protietaria de estos terenos, la piedra marcaba el limite entre dos propiedades. Es una verdadera rareza, hoy por hoy ya no hay muchos de estos objetos en las tierras polacas.
Kamienia pilnował ten groźny zwierz.
El guardian de la piedra!
a w Hniszowie, gdzie dotarłyśmy pokonując drogę przez las, trochę na wyczucie, na wyczucie Arte...ale bezbłędne, wynurzyliśmy się z gęstwy wprost na dąb Bolko, który był naszym celem. Jest on imponującym pomnikiem przyrody o obwodzie pnia sięgającym 9m, i liczącym sobie około 650 lat! Piękny, zdrowy, dorodny okaz dębu szypułkowego.
Pasamos el bosque sin saber donde salimos , pero resulto exactemante como esperamos, la meta fue este arbol llamado Roble Bolko que cuenta mas de 650 años, registrado como monumento de la naturaleza... tan añejo y tan robusto, sano y fuerte!
Nastało późne popołudnie, w powrotnej drodze zatrzymało nas takie oto śliczne stadko gęsi.
Ya se hizo tarde, una paradita repentina al ver este grupito de gansos..
jeszcze kolacyjka w Pstrągowie...i dzień dobiegł końca, bardzo intensywny dzień.
Una cena en la orilla del lago, en Pstragow...asi llego a su fin este dia tan agitado.
Pozdrawiam y saludos.
Piękna ta Lubelszczyzna, ale los pałacyków i dworków w większości smuty.
OdpowiedzUsuńNa takie upierzenie gęsi mówiło się chyba siodłate :)
Jeśli chodzi o pomniki św Nepomucenów to we Wrocławiu są na pewno trzy, a może jeszcze więcej, jedna figurka stoi przed moim parafialnym kościołem.
Nepomucki bardzo nas neca, mamy zamiar z Arte zrobic sobie taka wycieczke w poszukiwaniu kapliczek czy figur swietego. Jak sie uda, bedzie to bardzo ciekawa przygoda.
UsuńTak, jest duz takich opuszczonych dworow, palacow...niektore sa zabezpieczonymi ruinami i te prezentuja sie niezle....np. zamek w Krupe. Janowcu, w Kazimierzu...
Widzialysmy jeden palac, w Strzyzowie, wlasnosc Cukrowni Strzyżów, w nienagannym stanie, pieknie wyremontowany.
Grazyna - a ktoren to swiety, ktoren stal tylem do przodu, w niebieskim wdzianku (surducie?)(chyba), na rozstaju, jak jechalysmy do H.?
UsuńTo ten....szkoda ,zem go nie zdjela, bylby poczatkiem kolekcji! wlasnie odkrywany jaki jest popularny jezeli chodzi o przydrozne kapliczki..
UsuńSw Nepomucem byl Czechem zyl w drugiej polowie 14 wieku...a tal pisze o nim wikipedia:
Usuń"Według tradycji ludowej był świętym, który chronił pola i zasiewy przed powodzią, ale również i suszą. Dlatego figury Jana Nepomucena (nepomuki) można spotkać jeszcze dzisiaj przy drogach w sąsiedztwie mostów, rzek, ale również na placach publicznych i kościelnych oraz na skrzyżowaniach dróg"
Ciekawa jestem, czy Don Pedro bylby w stanie wypowiedziec nazwe Srebrzyszcze. :)
OdpowiedzUsuńPoza tym wycieczka ciekawa, ale mam podobne spostrzezenia co Marija, smutne to, ze tak piekne zabytki niszczeja. A dab Bolko... oby sie o nim Szyszko nie dowiedzial...
Don Pablo staralby sie bardzo i moze nawet dalby rade...ale sprawa jest do zalatwienia, kiedy wroci zrobie mu egzamin.
UsuńNo smutno, ze jakos takie pieknoty zostaja bez opieki, tak jak pisalam wyzej, niektore maja szczescie, jak ten palac w Strzyowie.
A Szyszko lepiej niech sie nie dowiaduje o Bolku, zreszta jego interesuja miliony drzew, ktore mozna bez wielkiego szukania ciachnac...np. taka Puszcza Bialowieska to jest dopiero frajda dla scinacza!
Pięknie, szkoda tych dworów i pałacyków, tyle pięknej architektury popada w ruinę. Chętnie jeszcze powędruję Waszym śladem i obejrzę piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNo zal...jest ich troche i chcialoby sie zeby byly wypieszczone..a nasze wedrowanie w poszukiwaniu takich niezwyklosci to byla prawdziwa przygoda! Bedzie oczywiscie wiecej ciekawostek !
UsuńWspaniała wyprawa. Ciekawe zakątki ale najbardziej przemówiła do mnie ta rybcia na talerzu:) Zaśliniłam się.
OdpowiedzUsuńWyprawa byla niezwykla i bardo intensywna..a rybcia jedna i druga byla wysmienita! Pstragowo to dobre miejsce slinienia sie na widok ryb.
UsuńPiękne miejsce, ale tak widzę ciche. Ludzików 0. Przynajmniej wypoczęłaś a oto też chodzi no i troszkę oczy się napatrzyły. Widoki są uchwycone w spomnieniach.
OdpowiedzUsuńpozdrawima
Ciche, i to bylo mile, takie wlóczenie sie po okolicach, gdzie lynie normalne, bez zgielku zycie.Pozdrawiam
UsuńAleż pięknie się ta Lubelszczyzna prezentuje na Twoich fotografiach:) Cieszę się, że przyjechałaś, wzięłaś aparat i spojrzałaś na to swoim artystycznym okiem:) I dobrze, że tak szybko się post ukazał:) Dziękuję:) A terenowy samochodzik w niejedno jeszcze uroczysko pojedzie:)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz zajrzałam, by popatrzeć na piękne fotografie:)
UsuńWlasnie sie obudzilam, i snilo mi sie, ze zdecydowalas sie wjechac nim na gore na ktorą prowadzily schody ulozone z kamieni, i na dodatek bylo przepasciscie...a ja tylko niesmialo mowilam..no nie wiem, no nie wiem!...
UsuńPewnie teraz Artenka zacznie planowac wycieczke w Gory Stolowe i rozne Skalne Mesta, zobaczysz!!
UsuńJuz sie boje! bo ja jak widzisz nie potrafie sie sprzeciwic, tylko to...no nie wiem, no nie wiem.
UsuńDo dzis sie zastanawiam jak trafila do dębu o imieniu Bolko, przedzieralismy sie przez las, pytalam "a Ty wiesz gdzie jedziemy ?" odpowiedziala, " czy nie widzisz szlaku" no byl jakis zolty, ale dla pieszych a nie dla samochodu. Fakt faktem ze wypsnelismy sie z lasu wprost na dąb...a ku memu zdziwieniu, ona sama sie zdumiala swoja trafnoscia wyboru drozki lesnej...
Bo ja jeżdżę na azymut:)
UsuńNo, nie wiem, no, nie wiem... gdzie i jakimi drogami pojedziemy następnym razem:)
UsuńMierzysz azymut jakims chipem, ktory masz zaszyty gdzies tam w sekretnym miejscu Twego ciala?
UsuńZes wstala?juz?
Co do tych drog to powtarzam..juz sie boje!
UsuńMierzę... nosem:) A dróg się nie bój - będziemy chodzić na kompromisy:)
UsuńOoo! kompromisy mowisz?
UsuńTak jest:) Kompromisy to najlepsze, co może nam się przydarzyć:)
UsuńWow, ale miło się to ogląda i czyta! :)
OdpowiedzUsuńO.. to sie ciesze!
UsuńBardzo, bardzo intensywny dzień. Co za power. Brawo.:) Dzień przeżyty tak, jak trzeba.:) Przepięknie tam. Zdjęcia są wspaniałe, jak obrazy. Serdecznie pozdrawiam.:)
OdpowiedzUsuńTo byl jeden z wielu intensywnych dni na Lubelszczyznie, jeeli dodac ,ze bylo bardzo goraco to pod koniec dnia zmeczenie siegalo zenitu. Ale ja tak lubie!
Usuńserdecznie pozdrawiam tez!
Jaka cudna ta aleja, na ktorej koncach Was widac! no, ciagle ogladam :)
OdpowiedzUsuńdworek tez tak troche jakby zaczarowany, choc niestary. szkoda, z eposzedl w perzyne...nie dalo sie wlamac do srodka?
w ogole bardzo lubie jezdzic wirtualnie na Twoje/Wasze wycieczki. wszystko pieknie pokazane - mysle, ze tak wielu ludzi by przeszlo obok i poszlo, moze i chlonac widok, ale bez umiejetnosci pprzekazu!
A widzisz jakie my malenkie?
Usuńtakim dworkiem chetnie bym sie zaopiekowala, mysle ,ze Ty tez..nie byl tak bardzo zniszczony wiec mozna by bylo tam zamieszkac, calkiem by sie tam fajnie mieszkalo....
Ho, ho! "zapuściłaś" bloga, że hej:-)
OdpowiedzUsuńTo tak żartem, ale wiem też sama po sobie, że im dłuższe przerwy, tym trudniej zabrać się do pisania; myślałam, że może wybrałaś się w daleką podróż za oceany:-)
Takie wyprawy lubię i ja, w miejsca spokojne, nostalgiczne i ... smaczne; pstrąga lubię bardzo; pozdrawiam serdecznie.
Tak...bardzo bylo trudno zabrac sie do pisania, bylam w podrozach i chyba zaczne wracac do nich we wspomnienach, co prawda nie za ocean ale nie tak calkiem blisko.
UsuńNostalgiczna podroz, na pewno. Lubie tak!
Cudna wycieczka. Widoki cudne, sielskie. Sama pojechałabym w tamte strony.
OdpowiedzUsuńNo to trzeba sie zmobilizowac...jest to kraina dla wyszukiwaczy piekna, moze nie tak oczywista ale zadziwiajaca...a jacy ludzie!
UsuńWitaj Grażynko
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa wycieczka i jak zawsze ładne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie:))
Odkrywam Polesie, Podlasie i wszystko to co na wschodzie Polski, malo dotychczas znane dla mnie, i bardzo mi sie podoba. Sciskam Cie Teniu!
UsuńZ przyjemnością obejrzałem tereny mało mi znane, a mające sporo ciekawych obiektów. Ładne zdjęcia, no i pogoda jak marzenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dla mnie tez byly i pewnie jeszcze sa malo znane, ale w bardzo moim guscie, jest sie gdzie wloczyc i odkrywac takie na pozor nieoczywiste skarby architektury i historii. I bede kontunuowac...bedzie jeszcze kilka postow z tej podrozy, bardzo intensywnie szperalysmy po Chelmszczyznie . Pogoda jak marzenie ale dwa dni byly tak gorace, ze trudno sie bylo poruszac. Pozdrawiam
UsuńPiękne pałace, ale zdjęcia... Ho, ho:) Masz oko, Grażynko!
OdpowiedzUsuńWycieczkę miałyście cudną - towarzystwo przemiłe, zachwycające widoki, smaczne posiłki. Czekam na kolejne wspomnienia z podróży.
Tak, wlasciwe towarzystwo to jest sposob na wspniala wycieczke... w nastepnych odcinkach bedzie wiecej ciekawoostek poleskich
UsuńJuż nie mogę się doczekać na kolejny odcinek opowieści poleskich:)
UsuńPisze sie!!!
UsuńMe alegra verte. El reportaje muy lindo. Un beso.
OdpowiedzUsuńY a mi me alegra leerte..gracias y beso tambien
UsuńCudowna wycieczka, pięknie opowiedziana i obfotografowana. Oddałaś wrażenie prawie namacalności tych uroczych miejsc. Uwielbiam aleje starych drzew. Jest w nich coś takiego wzniosłego, dostojnego i zawsze doświadczam nieopisanego spokoju, gdy mam okazję delektować się spacerem w takich miejscach.
OdpowiedzUsuńOoo! dawno Cie noe bylo! witaj, ciesze sie! Tka, to byla wyprawa w spokoj, czas na patrzenie, delektowanie, z dala od zgielku!
UsuńPozdrawim serdecznie
Lubelszczyzna rzeczywiscie jest pełna ciekawych obiektów architektonicznych, zabytków, wprowadzajacych w zadumę miejsc. Niewiele wprawdzie miałam okazje tam zobaczyć, tyle co dwa lata temu jadąc po Jacusia i jeszcze w czasach młodosci na kilkudniowej wycieczce, ale ciepłe wspomnienia i pewien niedosyt pozostały.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, jak zawsze Grażynko! Ten suszący sie tytoń, ta cudna aleja grabowa, ten wiatrak...Ach!:-))
A na Lubelszczyzne masz nie tak daleko, a mozna tu poszperac i cieszyc sie znaleziskami... takie odkrywanie, z dale od tlumow.
UsuńMuy bonito!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tam
OdpowiedzUsuń