niedziela, 22 stycznia 2012

Pierwszy spacer dzieciątka Jezus....La paradura del niño..

Prawie we wszystkich domach wenezuelskich  na Boże Narodzenie robi się szopki, jest to niewątpliwie bardziej swojskie niż strojenie choinki, chociaż choinka jest   też już wszechobecna, nie zastepuje jednak tradycyjnej szopki. W Andach zwyczaj szopkowy jest bardzo zakorzeniony,   górskie tereny są najbardziej religijnym regionem Wenezueli.  Szopka często zajmuje cały pokój  i nie można jej schować do pudła póki nie zrobi się " paradurę del niño",  jest to podniesienie dzieciątka Jezus ze żlóbka, takie symboliczne uznanie, że już jest na tyle dużym, że można oprowadzić go po domu, przedstawić rodzinie i sąsiadom i wyrazić radość z jego podrośnięcia. Tę ceremonię należy zrobić przed 2 lutym, ale bardzo często zdarza się, że nie zdąży się z tym terminem i paradurę robi się jeszcze do poczatków marca.  Zaprasza się na tę uroczystość rodzinę i sąsiadów,  zamawia  muzyków i śpiewaków,  wykonują oni specjalne na tę okazję napisane  pieśni. Rodzina celebrująca ofiarowuje zaproszonym poczęstunek, obowiązkowo ciasto biszkoptowe i słodkie wino zwane rodzynkowym, ale często także podaje się ciepłe dania. 
            Na paradurę zostaliśmy zaproszeni w zeszłą niedzielę do domu rodziny La Cruz mieszkającej w naszej wsi, i składającej się ze słynnych na calą Wenezuelę artystów ludowych. Głową rodziny jest mama Alcira , która miała 6 dzieci, trzy córki i trzech synów, wszystkie córki urodziły się nieme, synowie nie, widać pojawiła się jakaś przypadłość genetyczna   związana  z kobietami. Synowie pożenili się i opuścili dom rodzinny  , nieme córki , Elodia, Elda i Edicta, pozostały z mamą w starym domu zrobionym z ziemi i gliny, tylko Elda miała dwoje dzieci, Antoniettę i Eladia. Antonietta wyszła za mąż i mieszka w sąsiedztwie, Eladio poświęcił się  babci, mamie i ciotkom. Przeżyły dzięki tworczości ludowej, rzeżbie w drewnie i robieniu obrazków z gliny. Eladio też odziedziczył talent i rzeżbi świątki.  Trzy siostry znane są jako Las Muditas ( muda znaczy niema, mudita..zdrobnienie od  muda, trudno jest znależć odpowiadające temu słowu określenie w jezyku polskim). Poł roku temu zmarła mama Eladia , Elda, w wieku 76 lat, chorowala na raka nerek. Pozostały...  Mamita Alcira (100 letnia), 80 letnia Elodia i najmłodsza Edicta. Tradycją w Andach jest to że oprócz następujacej po pogrzebie nowenny, zaprasza sie bliskich  co miesiąc  na modlitwy  za duszę zmarłej  i to przez caly rok, a modlenie się po upływie 6 i 12 miesięcy  jest  specjalne,  trwa od 12 w poludnie do 24 w nocy i  na tę okazję robi sie symboliczny grób , odprawia mszę i ofiarowuje poczęstunek dla uczestniczących.    W zeszłą niedzielę   Eladio zaprosił nas na modlitwę za matkę,  upłyneło bowiem 6 miesięcy od jej śmierci i na paradurę del niño.
                    
               Casi en todas las casas venezolanas para La Navidad se hacen los pesebres, esta costumbre es mas típica que la puesta del arbolito, sin embargo el arbolito  se hizo presente  en los hogares,  sin desplazar a los nacimientos. En los Andes  poner el pesebre es una costumbre muy arraigada, en  las montañas venezolanas  se celebran  fiestas  religiosas con mas ahínco que en otros sitios del pais. El pesebre muy frecuentemente ocupa toda la sala, y no se puede guardarlo sin que antes se realice" la paradura del niño". Con esto se reconoce que el niño creció lo suficiente como   para ser presentado a la familia y los amigos, para pasearlo por la casa y la vecindad y para festejar este acontecimiento. Esta ceremonia debe realizarse antes de 2 de febrero, muchas veces sin embargo ocurre  hasta comienzos de marzo. Se invita a la familia y la vecindad, se canta acompañados de   guitarra,  cuatro y el violin, son las canciones especiales para esta ocasión, se ofrece comida, biscochuelos y vino dulce de pasita.
  Fuimos invitados para participar en la paradura del niño por la familia de La Cruz que vive en nuestro pueblo,   es una familia de los artistas populares muy famosos en toda Venezuela. La mayor de ellos es mama Alcira,   tuvo 6 hijos, tres hembras y tres varones, las hembras nacieron mudas, los varones no, resultó ser una deficiencia transmitida geneticamente solo al sexo femenino. Los hijos se casaron y abandonaron el hogar, las hijas, Elodia, Elda y Edicta, quedaron con su mamá en la casa vieja de bahareque y tapias. Solo Elda tuvo hijos, fueron dos, Antonietta y Eladio. Antonietta se casó y vive en la vecindad, Eladio quedó cuidando a su abuela, a mamá y a dos tias. Las mujeres ganaban  la vida haciendo tallas y cuadros de barro. Eladio heredó el talento artístico y talla los santos de madera. Las tres hermanas son conocidas como Las Muditas. Elda ,de 76 años, la mama de Eladio, murió hace medio año, tuvo cancer de riñon. Quedó mamita Alcira de 100 años, Elodia de 80, y la menor Edicta. Es una tradición en Los Andes, que además de novenario ,  se celebran rezos cada mes durante un año por el alma del muerto.  Los rezos a los 6 y 12 meses son muy especiales, duran desde 12 de mediodía hasta 12 de medianoche, para esta ocasión se realiza una tumba simbólica en la casa , se oficia la misa y brinda la comida a los participantes .
 El domingo pasado Eladio nos invitó para tomar parte de los rezos por Elda, ya que se cumplieron los 6 meses de su muerte y también para festejar la Paradura del Niño de su casa.


Eladio jest mistrzem w robieniu szopki, jest tu wszystko i światlo, i zdródełka wodne i rzeczki wypływające z gór....
 Eladio es el maestro de los pesebres,  aqui hay de todo, las luces, los manantiales, los rios saliendo de la montaña.


A to właśnie najstarsza z sióstr, La Mudita Elodia.
La mayor de las hermanas, La Mudita Elodia.


Kiedy zjawiłam się z aparatem fotograficznym zleciała sie cała gromadka dzieci i bez mego nalegania zapozowały mi do zdjęcia.
Cuando agarré la cámara  aparecieron los niños y sin pedirles posaron para la foto.


A tego Jezuska trzeba bedzie postawić na nogi i oprowadzić po domu i obejściu.
Y a este Niño Jesus habrá que pararlo y darle un paseo por la casa y por la vecindad.


Ale najpierw odbyły sie wspominki związane z Eldą , modły za jej duszę, wszystko  przy jej symbolicznym grobie.

Pero antes se ha recordado a Elda , al lado de su símbolica tumba los invitados rezaron por su alma...


Eladio zrobił kolaż ze zdjęć i tymi  słowami opisał swoja mamę. " Kobieta dzielna i walcząca o życie, poświęciła się ognisku domowemu,  rzeżbie i rodzinie..." i dalej
"Już Mamo  nie będzie Cię z nami, ponieważ tak chciał Bóg, aleTwój duch zawsze będzie nam towarzyszył i doda nam sił w  trudnych momentach.
Kochana Nasza! byłaś przykładem jako córka, jako sąsiadka, jako przyjaciółka, ale przede wszystkim byłaś wspaniałą mamą,  i dlatego to co posiałaś pozostanie na zawsze w nas i w naszych sercach, pozostaniesz w nas, bo stworzyłaś wspaniałą rodzinę.
Mamo, to nie jest pożegnanie to jest .... do zobaczenia...
Pobłogosław nas Mamo i niech sie dzieje wola Pana!"
Eladio, hizo un collage de fotos y en el dedicó unas  palabras dirigidas a su mamá...


Zjawili się muzycy by uświetnić  modlitwy za duszę zmarłej.
Han llegado los músicos para tocar en la misa por Elda.


Znajomy ksiądz odprawil mszę..
Un padre amigo ofició la misa.


w której nawet kotek uczestniczył.
en la cual participó también el gatico.


Po mszy muzycy przeszli do pokoju z szopką. Zostali poczestowani trunkami i zaczęła się paradura. Después de la misa los músicos pasaron a la sala con pesebre. Les han brindado  las bebidas y comenzó la paradura.


 Muzyka i śpiew, zapanował nastrój radości .."bo dzieciątko Jezus wstanie ze żłóbka".
 La música y el canto,   se alegran los presentes,  al Niño Jezus  "pararan" del pesebre.


Wyznaczono chrzestych Jezuska, mamą chrzestną została La Mudita Edicta. 
Han elegido a los padrinos , la  madrina será La Mudita Edicta.


zabrzmiała muzyka
Suena la música


Świeczki w rękach
 Las velas en las manos


 i mały Jezusek wyszedł na pierwszy spacer
  y el pequeño Jesus salió por primera vez a pasear


po obejściu, po sąsiadach
por la casa, en la vecindad


cieszą się zgromadzeni goście...
se alegran los presentes...


a  muzykanci przygrywaja
Los músicos siguen tocando



Po spacerze dzieciątko wrócilo do Marii i Józefa.
 Después del recorrido el Niño Jesus regresó con María y San José.
 Zaczął się poczęstunek.
 La casa brinda la comida

wino rodzynkowe i ciasto biszkoptowe
  vino dulce de pasitas y biscochuelo



a potem pogaduszki
 y después una tertulia


 Eladio dwoił się i troił, dogadzał jak mógł..
  Eladio derrocha la hospitalidad


Co poniektórzy tak celebrowali.
Algunos festejaron es esta forma..


Zadowolony Eladio...
Eladio contento


pokazał mi  ostatnie swoje rzeżbienie, ktore jednak nie ma czasu skończyc.  100letnia babcia Alcira wymaga ciągłej opieki. 
me enseño sus ultimas tallas, no puede terminarlas porque  abuela Alcira de 100 años necesita cuido constante.




A to słynne, naiwne, gliniane obrazki  Edikty.
Estos son los famosos cuadros ingenuos, de barro, de Edicta.



Mamita Alcira towarzyszyła uroczystościom patrząc  ze zdjęcia... teraz ma 100 lat więc odpoczywala w swoim pokoju a Eladio caly czas do niej zaglądał.
Mamita Alcira estaba viendo la paradura desde la foto, tiene 100años asi que estaba descansando en su cuarto bajo la mirada de Eladio.

I ja tam byłam, miód i wino piłam...
Saludos...

23 komentarze:

  1. Grażyno, z drżącym sercem przeczytałam Twoją opowieść, jak takie obrzędy spotkania spajają rodzinę, sąsiedztwo; pamięć o zmarłym nie znika w kilka dni po pogrzebie, a potem pojawia się w okolicy Święta Zmarłych. Tak rozmawiamy z moją siostrą, że w naszej wsi nawet umierać jest przyjemnie, wszyscy przychodzą pożegnać, na nocne czuwanie, modlitwy, potem wszyscy na pogrzeb, zmarły jest omodlony, opłakany, a nie leży bezimiennie w zimnej kaplicy. Do mojej mamy przyszły wszystkie koleżanki, kalekie, stare, siwiutkie, i słyszałam rozmowę między nimi: A na co ona umarła? - coś z krwią było nie tak - a na to nie ma lekarstwa? - jeszcze nie ma. A potem msza za duszę w 7 dzień po śmierci i 30 dzień, żałoba trwa cały rok, coś mamy wspólnego z mieszkańcami Andów. Możesz uczestniczyć w życiu sąsiadów, potem nam to wszystko opisać, bardzo to dla mnie nowe i pouczające, a dzieci na zdjęciu jak wszędzie, ciekawe, uśmiechnięte i śliczne, pozdrawiam serdecznie i ciepełko za wielką wodę posyłam, pa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita historia, piękne tradycje ach! U nas to już mało kto ma szopkę, tylko w kościołach. Ludzie widać dobrze się bawią nic tylko pozazdrościć. Oglądnęliśmy całą rodziną :D
    I jeszcze dodam, ze piękni ludzie tam mieszkają!
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamurdziu! jezeli chodzi o szopki to jest ich tak duzo, ze czlowiek traci glowe. Nie tylko w kazdym domu, ale tez na ulicach, na placach, w restauracjach no i w kosciolach. Chodze i robie zdjecia, ale ile mozna! Piekny to zwyczaj niewatpliwie.

      Usuń
  3. super historia :))

    SERDECZNIE WITAM
    Niech Ci się dzień mieni uśmiechem
    szczęśliwym bliskim serca
    dotykiem przyjaźnią dla wszystkich
    i słońca promykiem
    Milutko pozdrawiam i życzę
    Ci udanej niedzielki ściskam cię :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezwykła opowieść.....chylę czoło.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne. Ja się wzruszyłam.

    I niesamowita ta modlitwa... "Mamo, to nie jest pożegnanie to jest .... do zobaczenia... Pobłogosław nas Mamo i niech sie dzieje wola Pana!"...
    Niech się dzieje wola Pana!!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna opowieść Grażynko. Uwielbiam czytać Twoje posty o ludziach z And i ich zwyczajach. Piękne i wzruszające jest to, że razem celebrujecie różne uroczystości, nie wielkie kościelne, ale właśnie takie małe rodzinne. To tak ważne żeby ludzie byli ze sobą i nawzajem się wspierali. Rzeźby Eladia są piękne. A dzieci takie mają radosne buzie. Bardzo się dziś wzruszyłam.Dziękuję Ci za ten post i proszę o więcej. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Grazynko.
    Niesamowita historia.W trakcie czytania,łzy napływały mi co chwilę do oczu,chociaż na widok szopki i glinianych obrazków uśmiechnęłam się.Wszędzie wszechobecne góry.Przecież mieszkają w Andach więc nic dziwnego.
    Jacy dzielni ludzie,mimo tylu przeszkód ,są radośni,a ich obyczaje i dzieła piękne.
    Nie dziwię się Grażynko ,że zauroczył Cię ten kraj i spędzasz tam połowę życia.Kraj piękny a ludzie wspaniali.
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawie opisałaś tradycje celebrowane od lat i jakże inne od tych w Polsce. Miło się na to patrzyło dzięki Twoim wspaniałym zdjęciom. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też się wzruszyłam czytając Twoją opowieść. I pomyślałam, że dobrze jest mieszkać w takim miejscu, gdzie "człowiek człowiekowi NIE jest wilkiem". Ci ludzie prawdziwie wierzą, święta u nich to nie komercja, szopka nie jest tylko elementem dekoracyjnym a o zmarłych pamięta się zawsze, nie tylko do święta. A poświęcenie się rodzinie prawdziwie wyjątkowe.
    Piękni ludzie, piękne tradycje.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba już wcześniej wszystko zostało napisane,więc może podsumowanie .To co dziś pokazałaś to dowód na to że "America Latina Terra Incognita" Od dawna obserwujemy jak na naszych oczach ginie tradycja ,ludzie w Polsce w Europie coraz bardziej oddalają się od siebie ,zamykają w czterech ścianach.Polska jako kraj i Polacy jako naród przetrwali tylko dzięki tradycji ,dziś już tak naprawdę niewiele łączy nas wszystkich(jakieś obrzędy kościelne które raczej wynikają z chęci ninażenia się sąsiadom ,,bo będą gadać")
    Od kiedy interesujemy się Ameryką Łącinską utwierdzamy się w przekonaniu że to z tamtąd wyjdzie impuls dla świata ,tamci ludzie Andyjczycy i nie tylko przechowują CZŁOWIECZEŃSTWO. Zachód się odhumanizował a to niechybnie prowadzi do zagłady i upadku człowieka.
    Bardzo dziękujemy Ci Grażynko za cudowną opowieść i za chwile tęsknoty wzbudzonej w sercu za takim zwykłym ludzi obcowaniem zgodnie z pradawną tradycją.
    Saludos.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzeźby są cudowne ,bardzo oszczędne w formie emanujące spokój.
    Gliniane obrazki to nasz Nikifor z dziecinną szczerością opowiadają życie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawa tradycja, dobrze, że się takie jeszcze zachowują. Fantastycznie, że ludzie potrafią się tak wspólnie bawić.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niesamowicie ciekawe! Dziękuję i jak zwykle proszę o więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Grażynko jakże ciekawy i nie znany w naszym kraju obrządek.... za Twoim pośrednictwem zdobywam nowe doświadczenia.....
    obrazki z gliny przypominają mi rysunki Nikifora... naiwne ale w tej prostocie piękne....

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzień dobry, nie tylko piękne zdjęcia robisz, ale i pięknie piszesz. Ta historia jest urzekająca. Ten obrządek pogrzebowo-wspominkowy - piękny. Tak jak i mowa Eladio do matki, z którą rozstał się tylko na chwilę.
    Podoba mi się świętowanie w domu, nie na cmentarzu. Każdy zmarły bardziej był związany ze swoim domem, sąsiadami, ogrodem, niż z miejscem pochówku. Jego duch tam jeszcze krąży. Nie trzeba chodzić na cmentarz, żeby wspominać. Można mieć grób w domu, na czas uroczystości.
    Oprowadzanie Jezuska - też urokliwe.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Ładny zwyczaj, w ogóle dla mnie bardzo ciekawy wpis. Historia rodziny bardzo wzruszająca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. To co najbardziej przychodzi mi na myśl zostało już prawie napisane.Mianowicie, jak wiele my moglibyśmy się od tych ludzi uczyć.Chociażby tego bycia ze sobą (nie obok siebie). Ten wpis spowodował u mnie fale wspomnień.Czasy gdy przy kapliczkach zbierali się ludzie na nabożeństwa majowe.Dotyczyło to również spotkań w domach gdzie odszedł ktoś bliski.W miejscu gdzie żyję, mam jeszcze namiastkę takiej wspólnoty.Ludzie się znają i w razie potrzeby można liczyć na bezinteresowną pomoc sąsiedzką:)))Bardzo to cenię.
    Bardzo Ci dziękuje za ten cudowny dający wiele do przemyślenia wpis.Wspaniałe zdjęcia.
    Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
    U nas straszą w najbliższych dniach dużymi mrozami.

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękny wpis. Bardzo się cieszę Grażynko, że do Ciebie trafiłam. Twój blog to jak okno na świat. Tyle ciekawych rzeczy można się dowiedzieć i zobaczyć.
    Dziękuję i pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Niesamowite ciepło bije od tych ludzi. Szkoda, że u nas kontakty sąsiedzkie powoli zamierają. Sąsiedzi z klatki ledwie odburkną dzień dobry i już biorą nogi za pas, a u Ciebie takie rodzinne klimaty. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  20. Historia tej rodziny przeniosła mnie do "Stu lat samotności".
    To wspaniale, że są jeszcze takie miejsca, gdzie ludzie wspólnie się radują i razem płaczą. Dawniej wszędzie tak było ...

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam wieczorem

    Największą sztuką życia jest,
    uśmiechać się zawsze i wszędzie.
    Nie żałować tego co było,
    i nie bać się tego co będzie.

    Udanego wieczoru spokojnej nocki
    i kolorowych snów życzę...
    pozdrawiam...
    DOBRANOC

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję Grażynko za odwiedziny i miłe słowa. Twój blog mnie zauroczył... obejrzałam wszystko od początku do końca i czekam na kolejne wieści...
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń