poniedziałek, 12 września 2011

Większyce, kolejna wizyta....Większyce, una visita mas...

Wracam, zawsze wracam tutaj, kiedy drogi  bliskie mojemu  miejscu dzieciństwa i młodosci. Większyce..... tutaj sie urodziłam, tutaj byłam dzieckiem, dziewczyną, stąd wyjechałam na studia, tutaj odbyło sie moje wesele, tutaj moje córki odwiedzały dziadków. Tyle wspomień,  więc jak nie wracać w to miejsce!

Jeszcze raz wróciłam.

Zamek,  teraz zwany pałacem , stoi, odrestaurowany z pietyzmem, mieści się w nim restauracja, ale ciągle nie koniec robót...

Po wojnie, w tym miejscu, mój tata zorganizował Uniwersytet Ludowy, bardzo wierzył z ich ideę, w potrzebę kształcenia młodzieży  wiejskiej podnosząc jej poziom wiadomości ogónych  i zawodowych.     Idea  uniwersytetów ludowych   powstała w połowie 19 wieku w krajach  skandynawskich szybko rozpowszechniła się i w Polsce,  pierwszy taki ośrodek powstał  w 1900 roku.  Po drugiej wojnie światowej reaktywowano ich działalność ale w 1949 zlikwidowano je , np. w Wiekszycach funkcjonował w tym czasie Dom Dziecka, po 1956 przywrócono ich działalność.
Moj tata bardzo sie oddał tej idei, moja mama wiernie mu towarzyszyła.
To był ich świat, to było ich życie. I tak przez ponad 30 lat.

Ojciec ciężko przeżył fakt przejścia na emeryturę. Wyjechał do Opola a zamek podupadał aż został  zamknięty i przekształcał sie w ruinę.
20 hektarowy park z unikalnym  starodrzewiem zarastał chwastami, staw zamienił sie w dzikie bagno.
No i dostał się w końcu w ręce prywatne i oto rezultat.


Volví, siempre regreso aqui cuando mis caminos se acercan al lugar de mi niñez y juventud.   Wiekszyce...sitio donde nací, donde crecí, donde fui niña, muchacha, de aqui salí a la universidad, aqui fue mi boda, aqui mi hijas visitaban a los abuelos. Tantos recuerdos..como no regresar a un lugar asi!

Estuve alli de nuevo.

El castillo llamado ahora palacio, esta restaurado con minuciocidad, con detalle, en la parte baja han organizado un lujoso restaurante, pero los trabajos de la renovación siguen....
Despues de la Segunda Guerra Mundial, en este lugar, mi papá instaló La Universidad Popular, fue entusiasta de su idea, ha creido en la necesidad de elevar la educación de la juventud campesina, en el campo de conocimientos generales y profesionales.
La idea de las universidades populares nació en la mitad de siglo 19 en los paises escandinavos, rápidamente se propagó y en Polonia primer centro de este tipo fue creado en el año  1900. Despues de la guerra estas escuelas fueron reactivados por el gobierno  pero en 1949 se cerraron sus sedes y en Wiekszyce se ha creado un orfanato. Despues del año 1956, volvieron a iniciar sus actividades.
Mi Papá estaba totalmente entregado a su idea, mi  Mama fielmente lo acompaño.
Este fue su mundo, su vida. Y así por más de 30 años.
Mi padre muy trágicamente vivió el pase a la jubilación. Se mudó a Opole y el castillo  se sumergió  lentamente en olvido y abandono...han cerrado su actividad.
El parque,  con unos ejemplares únicos y muy viejos de arboles, desaparecía en descuido, el lago se llenó de barro.

Finalmente  fue comprado por una empresa privada y este es el resultado.....


Na pierwszym piętrze był nasz pokoj dzięciecy, to te  dwa okna narożne. W tym pokoju pod łożkami hodowaliśmy wszelakie zwierzaki, małe rybki ze stawu, kijanki, które zmieniały sie w żabki i wracały do bajora, karmilismy małe wrony, które wypadły z gniazd, chrabąszcze majowe...

Balkon jak taras gdzie w lecie opalaliśmy  się i kąpaliśmy się  w malej wanience, to był nasz basen kąpielowy.

En el primer piso en la esquina,  con dos ventanas,  nuestra habitación de niños. En esta habitación hemos críado todo tipo de animales, muchas veces por debajo de la camas para que mama no se dé cuenta.. hemos disfrutado de pequeños peces  del estanque del parque, de los renacuajos que se estaban transformando en ranitas y las regresabamos al lago, alimentabamos pequeños pajaritos que caían de sus nidos, observabamos los coquitos de mayo...

El balcón de tamaño de una terraza, aqui en verano tuvimos una bañerita , fue nuestra piscina.





Ten taras służył jako scena dla wielu uroczystości, między innymi wystawiano tutaj przeróżne obrzędy ludowe.
W czasach kiedy zamek pozostawiono samemu sobie, został kompletnie rozebrany, nowy właściciel odtworzył to miejsce z całą skrupulatnością.

Esta terraza fue escena de muchas celebraciones, entre otras , se presentaron aqui muchos espectáculos de las costumbres populares.
En los tiempos cuando el castillo quedo en olvido, fue completamente destruida y saqueada. El nuevo propietario la ha reconstruido fielmente.







Park, staw..jeszcze czeka na wypieszczenie. Tutaj  przeżywaliśmy najwspanialsze przygody.
El parque...todavía  esperando  una mano.  En el hemos vivido nuestras aventuras de niños.
  

A to restauracja w części dolnej zamku. Tutaj była kiedyś sala teatralna, sale wykładowe, biblioteka i gabinet mego ojca.

Aqui el restaurante en la parte baja del castillo. Antes fueron las salas de teatro, de clases, biblioteca y el gabinete de mi papá.








Tato, byłam tam, myślę  że byłbyś zadowolony, może to nie ośrodek kultury, ale też nie ruina..... wierzę, że park i Twoje ukochane  drzewa wypieszczone będą.
Eeee! Ty to wszystko widzisz tam z góry, na pewno!

Papá, estuve alli, creo que estarías contento, no es un centro de cultura pero tampoco una ruina....sé, que el parque y tus arboles un día serán tratados con cariño.
Eeeee! Tu ves todo esto desde alla , desde el cielo, estoy segura!

Grażyna






32 komentarze:

  1. Dorastanie w takim miejscu jest niezwykłe! Nosisz w sobie wspaniały posag. Takie wspomnienia z dzieciństwa są bogactwem na całe życie. Rodzice towarzyszący sobie wiernie we wspólnej idei, zamek z parkiem pełnym tajemnic i wszechobecne piękno, którego się w dzieciństwie nie zauważa, ale nasiąka się nim, dzień po dniu.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała historia, powiem Ci, że się wzruszyłam. Nigdy nie słyszała tej nazwy aż sprawdziłam na mapie gdzie to.
    Taka podróż sentymentalna jest wspaniała, ja raz zawiozłam taka starszą panią (Mamę znajomej- bo obiecałam jej) na wschód skąd pochodziła, jak patrzyłam na emocje na jej twarzy to aż serce rosło.
    Cieszę sie, że nie musiałaś ogladać ruiny tylko tak wspaniale odrestaurowany Pałacyk pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna historia z Twojego życia i jak cudownie, że z dobrym zakończeniem dla miejsca pełnego Twoich wspomnień i wzruszeń. Niesamowite jak nowy właściciel odrestaurował ten pałac! Prezentuje się znakomicie!
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale miałaś piękne dzieciństwo w takim miejscu. Nie dziwię się, że jak tam pojedziesz to wracają wspomnienia, dobrze, że w tak pięknie odrestaurowanym zamku.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to rozczuliłam się totalnie.Ale również zrozumiałam Twoją wrażliwość na piękno.Twój Tata jest na pewno zadowolony z tego że Pałac nie popadł w ruinę.Ale myślę że bardziej jest zadowolony i dumny ze Swojej Córki, która tak pięknie pamięta o swoich korzeniach.Jest to sprawa bezcenna.Patrząc na to rodzinne zdjęcie zbędne są wszelkie komentarze.Widać w NIM wszystko co najwspanialsze:))
    Pozdrawiam Cię baaaaardzo,baaardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. muszę się teraz pozbierać:))
    Bo przypomniał mi się nasz "zamek", który też się zburzył i który został odbudowany przez nowego "właściciela".

    "(...) wszechobecne piękno, którego się w dzieciństwie nie zauważa, ale nasiąka się nim, dzień po dniu" :))

    Zamek jest niesamowity... Ale najbardziej podoba mi się to zdjęcie rodzinne... spontaniczne, prawdziwe, radosne:) a zaraz po nim błękit na ścianach jadalni:D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Grażynko, piękna budowla i piękne wspomnienia. Musiałaś mieć cudowne dzieciństwo mieszkając na zamku i otoczona tak wspaniałymi ludźmi jak Twoi rodzice. Teraz zamek ma inne cele ale najważniejsze, że żyje i trwa. pozdrawiam Cie cieplutko. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic to Grażynko, że jest tam restauracja, najważniejsze jest samo miejsce i wspomnienia.
    A jeśli jeszcze miejsce z pietyzmem przywrócone do życia to radość podwójna.
    Byłam dzieckiem, gdy zginął mój Tato, ale cieszę się z choć tych niewielu wspomnień, które mi po nim zostały.
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  9. Regresar, y ver, oler, sentir, lo que ya no esta y que fue. Eso estará por siempre en la mente y cuando estas lejos pasan los días y lo sigues recordando con una imagen tan viva. Es muy bella la casa de tu infancia, el detalle de los angelitos, puedo suponer en aquel entonces el jardín de sus aventuras.
    Ahora entiendo la sensibilidad, te ves amada por sus abuelos y sus padres, y rodeada de un lugar hermoso.

    Hasta pronto, un abrazo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Grażyno! co się czuje? patrząc na te ściany, kąty, park, i staw w nim? To Twoje dzieciństwo, treść życia rodziców, pięknie, że pałac powstał z ruin, z daleka jawi się jak z bajki, chociaż przeznaczono mu inną rolę. I czytałam to wszystko ze ściśniętym sercem, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Grażynko! Dziękuję za ciepłe słowa, które u mnie zostawiasz!
    A Twoja opowieść jest piękna.
    To musiało być niesamowite uczucie dla Ciebie - powrót w miejsce, gdzie spędziłaś dzieciństwo. I to TAKIE miejsce. Zamek wygląda przepięknie - widać, że nowi właściciele starają się przywrócić mu dawną świetność. A o park na pewno jeszcze zadbają...
    Swoją drogą, w cudnym miejscu dorastałaś.
    Pozdrawiam serdecznie! I pokaż swoje hortensjowe skarby...

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Grażynko.
    Pałac to prawdziwe zamczysko.Pięknie odrestaurowany,bogato wykończony.Oprócz tej restauracji na dole,u góry pewnie hotel.
    Ale ja wyobrażam sobie jaki był gdy byłaś małą dziewczynką.Pewnie nie taki lśniący,ale jedyny ,niepowtarzalny,urokliwy.Twój tato,pewnie dbał o niego jak o własny.Znałam takich ideowców ,wspaniałych ludzi-dziś już takich nie ma.
    Pozdrawiam serdecznie:))
    PS.Trzeba oddać właścicielowi ,że zadbał o ten skrawek Twojej historii.

    OdpowiedzUsuń
  13. Grazy, simplemente hermoso !
    Como son las cosas que se escriben desde el corazón! Que lindo homenaje a tus padres y al lugar donde forjaste esa identidad que te hace ser una persona especial !
    Un abrazo grande!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochane! ciesze sie, ze moglyscie sie cieszyc ze mna,ze moje miejsce dziecinstwa jest takie ladne i zaczyna cos sie tam dziac. Przez cale lata jezdzilam tam i serce mi sie sciskalo, a teraz ciesze sie bardzo,ze jego szczescie sie odwrocilo. Dalej bede w miare mozliwosci tam zagladac, moze z bracmi wybierzemy sie kiedys i po prostu zanocujemy sobie tam w hotelu, bo taki tez tam bedzie.
    Teniu!dokladnie taki byl moj Tato, ideowiec jakich malo, w zamek i w uniwersytet wkladal caly swoj entuzjazm, swoj czas nawet swoje pieniadze, ktorych nie bylo za duzo. Chyba rzeczywiscie juz takich nie ma.
    Dziekuje Wam za piekne i wzruszajace komentarze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Chomp y Dulce! gracias que han compartido mi alegria de ver Mi Lugar tam lindo, mi corazon se alegra verlo en buenos manos, todavia falta pero se ve que seguiran y yo seguire visitando Wiekszyce.Besos

    OdpowiedzUsuń
  16. Hermoso relato sobre el castillo de tu infancia donde pasaste junto con tu padre momentos inolvidables. Las fotos con que nos ilustras el relato son estupendas enseñándonos la majestuosidad del castillo, que ojalá siga tan cuidado durante muchos años.Gracias por compartirlo con nosotros y gracias por tu visita a mi blog donde serás siempre bienvenida.
    Un saludo

    OdpowiedzUsuń
  17. Jaka szkoda, ze nie mozesz pisac po angielsku. Zapewne moglabys byc czytana przez Waszego Taty prawnuki w Australii. Rozrzucilo nas po calym swiecie. Nasze dzieci tutaj w Kanadzie przynajmniej popatrzyly na zdjecia zamku, z czytaniem troche gorzej. Oboje tam byli ale niewiele pamietaja.Dziadka nie maja prawa pamietac.Krzysztof urodzil sie po jego smierci, Malgosia miala zaledwie 2,5 roku. Szkoda, ze z zamku usnunieto pamiatkowa tablice o Waszym ojcu. Mysle, ze ciagle jest tam jego ulica. Malgosia zrobila zdjecie 2 lata temu.
    Te sentymentalne podroze na stare lata na ogol wyciskaja lzy z oczu szczegolnie kiedy nie mieszkamy w Polsce. Tyle wspomnien kiedy juz zaczynamy miec klopoty z pamiecia.....
    Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo miło czytało mi się Twój post o wspomnieniach z dzieciństwa, które przeżyłaś w tak cudownym miejscu. Myślę, ze Twój Tata byłby zadowolony z odbudowy tego pałacyku, mimo iż służy obecnie innym celom. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja dopiero teraz odkryłam, że to niedaleko ode mnie...
    a nigdy tam nie byłam! Już wiem co robię w weekend majowy!Właśnie sprawdziłam na Zumi jak dojechać.
    Na dziś muszę się rozstać z Twoim blogiem, ale było mi niezmiernie miło gościć u Ciebie, w tak pięknym i innym świecie, po którym niesamowicie oprowadzasz i opowiadasz.
    Miłego dnia Tobie a ja powiem dobranoc...

    OdpowiedzUsuń
  20. Wpadłam jeszcze na chwilkę w odwiedziny... Nie potrafię się oprzeć tym zdjęciom, temu miejscu- sprawdziłam dojazd do Większyc zajmie mi trochę ponad godzinę, to nie jest dużo zakładając, że pojadę zgodnie z przepisami ruchu drogowego ;-)
    Grażyno- o ile mogę mówić po imieniu- przepięknie oddajesz to wszystko w fotografii. Napisałaś, że biegasz z aparatem ale dzięki Twojemu bieganiu ja mogę to wszystko zobaczyć. Ja nawet nie muszę wątpić w to, że nigdy nie zobaczę Wenezueli ja to wiem.
    Wszystkie te piękne miejsca mogę podziwiać z Tobą jako przewodnikiem.
    Ja też robiłam dużo zdjęć, niestety zeszłego lata miałam nieproszonego gościa w domu gdy byłam w pracy, znikło wszystko co miało wartość, aparat też...
    Przykre doświadczenie przewartościowało moje życie.
    Jedyny pozytywny aspekt całej tej sprawy.
    Pozdrawiam serdecznie i do następnego spotkania u Ciebie na blogu, zajrzę tu jeszcze dzisiaj na razie do komputera ustawiła się mała kolejka- muszę zwolnic miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  21. Grażynko,
    jakie piękne wspomnienia i cudowne przeżycia. Bardzo żałuję, że nie został w rękach Twojej rodziny, ale rozumiem, że nigdy prawnie nie był Wasz, mimo iż kochaliście go sercem i duszą :).
    Dobrze że nie niszczeje, przeraża mnie rozkradanie przybytków tzw. niczyich, do których każdy uzurpuje sobie prawo...
    Oj, mogłaś czuć się księżniczką :) i tak mnie ciut kłuje w serduszku, a jak dopiero Ciebie kłuć może, że nie posiedzisz już tak jak kiedyś z bibliotece i nie popływasz w parkowej sadzawce...
    Za to powinnaś być gościem honorowym w restauracji i dożywotnio nie płacić za nią rachunków ;)
    Bardzo jestem ciekawa tych wnętrz za czasów Waszego panowania,
    pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wspaniali Rodzice, szczytna idea. Szkoda, że teraz tak mało ludzi z prawdziwym powołaniem i poświęceniem. Wspomnień nam nikt nie odbierze, a masz na pewno cudowne wspomnienia z tego miejsca dzieciństwa:) Całe szczęście, że pałac doczekał się renowacji. Tyle pięknych miejsc niszczeje, a nawet bezpowrotnie ginie... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj,
    to niesamowite czytać tutaj o miejscu, które znajduje się o kilka domów dalej od mojego miejsca zamieszkania. Byłam w Pałacu nie raz zanim zaczęli go remontować, najpierw mama zabierała mnie do swojej koleżanki, która tam mieszkała i pracowała, te czasy pamiętam akurat jak przez mgłę, spędzałam tam podobno mnóstwo czasu kiedy jeszcze wożono mnie w wózku w te i z powrotem. Podobno bywałam nawet na zajęciach :) Potem mieliśmy taką małą wycieczkę szkolną kiedy byłam w podstawówce. To był szok! Nie do pomyślenia, że miejsce opuszczone zaledwie kilka lat wcześniej, niedoglądane może w tak szybkim tempie niszczeć. A po raz ostatni po znajomości udało mi się wejść do środka na początku remontu. Z tego co mi powiedziano ściany są oryginalne, po zdjęciu warstw farby jaką były pokryte ukazało się to co teraz zdobi wszystkie pomieszczenia. Ludzie, którzy malowali te wzory centymetr po centymetrze odwalili kawał dobrej roboty, że się tak wyrażę. Wstyd się przyznać, ale odkąd pałacyk został na nowo otwarty nie byłam tam ani razu. Najbardziej tęsknię za parkiem, uwielbiałam spędzać tam czas. Zimą sanki, latem spacerki. Piękne to były czasy... Jednego nie jestem w stanie zrozumieć, a nawet wybaczyć tej decyzji aktualnemu właścicielowi. Dlaczego usunęli ten piękny krzew, który układał się w kopułę nad fragmentem tarasu!

    Pozdrawiam ciepło - Magda

    OdpowiedzUsuń
  24. Witam

    Z tej strony Dariusz Pietrucha z Bytomia. Piszę o górnośląskich zabytkach i właśnie tworzę artykuł, w którym znajdą się także Większyce. Czy byłaby Pani uprzejma podać więcej szczegółów z okresu, gdy funkcjonował w nim Uniwersytet Ludowy? Jakieś nazwiska? Nic o tym okresie nie wiadomo, a szkoda, aby to odeszło w zapomnienie. Będę bardzo wdzięczny za kontakt i pomoc. Sam również pielęgnuję historię na swój sposób (oprócz artykułów): www.profort.org.pl
    mój mail: dariusz.pietrucha@interia.pl
    Piszę dla ogólnopolskiego miesięcznika "Odkrywca".

    Pozdrawiam serdecznie ze Śląska
    Dariusz

    OdpowiedzUsuń
  25. Często wracam myślami do tamtego roku spędzonego w UL.
    Z rozrzewnieniem wspominam wspaniałych wychowawców. Profesora Hanna,jego Żonę,Państwa Żaków. Pamiętam nawet p.Złotnicką.
    Był to dla mnie wspaniały rok spędzony w tym pięknym zamku i parku.
    Nigdy nie zapomnę ludzi, których wtedy poznałam.
    Mieszkam w Niemczech i koniecznie chce się wybrać odwiedzić Wiekszyce, a potem dalej pojechać do Zamościa, gdzie mieszka moją dawną przyjaciółka z Ula.
    To kawałek mojego życia, który dobrze zapamietalam♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JAka radosc! daj znac, w ktorym roku bylas w ULu? napisz cos wiecej. Bardzo sie ciesze, ze masz mile wspomnienia...jezeli chcesz na posz na mail...grazynamendoza@hotmail.com

      Usuń
  26. Byłem w tym pałacu na koloniach letnich w 1986 chyba. Wtedy ten pałac był w dobrym stanie. A w parku tak dużo żab i ropuch po deszczu, że trzeba było uważać, żeby na nie nie stanąć. Pamiętam mapę z położeniem uniwersytetów ludowych w Polsce i informację o idei uniwersytetów. W piwnicach była kuchnia i jadalnia, gdzie jedliśmy posiłki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wtedy już mój Tato nie żył od 5 lat..a przeszedł na emeryturę pod koniec lat 70 tych, wydaje mi się, że zamek wtedy mocno podupadał

      Usuń
  27. Byłam słuchaczką w latach 1979-1980.Może ktoś odpisze.Dyrektora nie pamiętam ale jego żona miała na imię Ewa.pozdrawiam Ela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez przypadek zaglądnęłam do komentarzy, a tu miła dla mnie wiadomość, mój Tato, założyciel uniwersytetu i ponad trzydziestoletni jego dyrektor w tym czasie już był na emeryturze, bardzo to przeżył, dyrektorował po nim pan Schmidt, nie wiem jak dokładnie jego nazwisko się pisało... jego żona nazywała się Ewa.
      ja w tym czasie już od 7 lat byłam w Wenezueli. pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  28. Ja w 1979 byłam słuchaczką na uniwersytecie w Większycach za dyr Schmidta i jego żony Ewy
    Może ktoś ze słuchaczy się odezwie, było nas tam kilkanaście. Pozdrawiam i czekam na odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyr. Schmidt zastąpił mego ojca...tato opuścił bardzo boleśnie uniwersytet, swoje dzieło, wiem, że ja nie na temat i mam nadzieję , że słuchacze , których Pani poznała w Większycach dadzą znać...

      Usuń